Brudziński, arbiter pisowskiej elegancji

Jedna fotka nieogolonego Tuska wystarczyła, aby znów się na niego rzucili. Jakże nienawidzą, jak się boją jedynego Polaka, który wybił się w polityce międzynarodowej w ostatnich latach.

W roli arbitra elegancji wystąpił Joachim Brudziński, zapiewajło marszów smoleńskich. Pouczył Tuska, żeby się wykąpał i ogolił. To jest poziom debaty publicznej pod rządami Kaczyńskiego; komentowanie wyglądu jako środek walki politycznej. Niech Brudziński pamięta, że ten kij ma dwa końce. Nieogolonych i rozczochranych mamy dostatek w obozie obecnej władzy.

Tym razem wściekłość wywołał tweet Tuska po ogłoszeniu, że plebiscyt prezydencki ma się odbyć 28 czerwca. „Zbierzemy, Zagłosujemy. Wygramy. Tak jak wtedy”, napisał Tusk. „Wtedy” to aluzja do pamiętnych wyborów w 1989 r., które choć nie były wolne, uczciwe ani równe, to utorowały drogę do pełnej demokracji w Polsce. Właśnie obchodzimy ich 31. rocznicę. Strzał był celny, analogia – trafna.

Nadchodzące wybory obecna władza chce ustawić pod zwycięstwo Andrzeja Dudy. Mimo że Senat proponował, aby nowym kandydatom dać 10 dni na zebranie obowiązkowej liczby podpisów poparcia dla nich, Sejm poprawkę odrzucił i łaskawie dał Rafałowi Trzaskowskiemu – bo praktycznie chodzi o niego – siedem dni. Tusk swym tweetem zagrzał zwolenników „Trzaski” do mobilizacji. Wybory mogą być niezgodne z konstytucją, opozycja demokratyczna wiele ryzykuje, ale, jak widać, Tusk, wciąż dla wielu wyborców polityczny autorytet, jest gotów podjąć to ryzyko dla dobra kraju. Tak samo zachowała się opozycja demokratyczna i solidarnościowa, siadając do Okrągłego Stołu. Nie ufała ówczesnym rządzącym ( i wzajemnie), obawiała się, że po wyborach 4 czerwca ’89 Jaruzelski znów ogłosi stan wojenny i unieważni ich wynik, jeśli będzie za dobry dla opozycji. Ale dotrzymał porozumienia. Jak zachowa się obecna władza, gdyby Duda przegrał?

Nieco wcześniej przed Brudzińskim przywaliła Tuskowi Ewa Stankiewicz, pamiętana z opinii, że zasłużył on na karę śmierci, bo rzekomo oddał śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej w ręce Rosjan. Kilka dni temu Stankiewicz po serii krytycznych wypowiedzi Tuska o premierze Morawieckim i rządzie w czasie pandemii tak je podsumowała na tym samym Twitterze: „banalna postać zła. To, na co postawił, zaprowadziło go na dno człowieczeństwa”.

Banalna postać zła? Stankiewicz, oskarżająca Tuska, że ma na rękach krew prezydenta Kaczyńskiego, chce go zestawiać z Eichmannem, negatywnym bohaterem słynnej książki Hannah Arendt o jerozolimskim procesie organizatora zagłady europejskich Żydów? Tak się składa, że jestem autorem polskiego przekładu tego „raportu o banalności zła” i uważam, że takim określeniem to jego autorka sięgnęła dna. Jest dokładnie odwrotnie: Tusk jest po stronie dobra, bo mówi prawdę o obecnej sytuacji politycznej w Polsce. I wzywa innych do mówienia tej prawdy: „W czasach powszechnego fałszu mówienie prawdy jest aktem rewolucyjnym” – te słowa Orwella dedykuję całej opozycji i wszystkim dziennikarzom. Taką rewolucję róbcie”.

I jeszcze jeden przykład strachu, jaki w PiS wciąż budzi Tusk, choć na co dzień partia Kaczyńskiego wmawia ludziom, że Tusk w ogóle się nie liczy. Beata Mazurek, autorka osławionej frazy, że nie pochwala, ale rozumie młodocianego chuligana kopiącego na kieleckiej ulicy uczestnika pokojowego protestu przeciwko polityce pisowskiego rządu, usiłowała obrazić i zdeprecjonować Tuska, nazywając go „politycznym błaznem w szatach moralisty”.

Byłą złotoustą rzeczniczkę PiS ubodło przywołanie Orwella. Jakże słuszne! Przecież świat przedstawiony przez Orwella w „Roku 1984” i „Folwarku zwierzęcym” to protest i przestroga przed fałszywymi obrońcami prawdy, wolności, religii, równości i sprawiedliwości, którzy odwracają znaczenie tych słów, wmawiając ludziom siłą lub propagandą, że zło jest dobrem, a kłamstwo prawdą. Pamiętajmy o tym 28 czerwca.