Wiwat Maj, trzeci Maj! Weźmy wiśnię z naszej pierwszej konstytucji

Lubimy rocznice, ale nie wszystkie. I niekoniecznie ze znajomością ich kontekstu i treści. Wystarczy patriotyczne wzmożenie. W ten sposób dajemy wolną rękę manipulatorom, którzy z powodów politycznych i ideologicznych poddają naszą historię obróbkom skrawaniem. Tak się stało nawet z naszą pierwszą konstytucją, tak dzieje się teraz z naszym członkostwem w Unii Europejskiej, a właśnie minęła kolejna rocznica naszego do niej przystąpienia.

Jako działacz „Solidarności” brałem w Przemyślu udział w obchodach rocznicy ustanowienia „Ustawy rządowej”, bo tak nazwano pierwotnie naszą pierwszą konstytucję, ogłoszoną 3 maja 1791 r. Rocznica nie była okrągła, a takie lubimy szczególnie, ale jednak wyjątkowa, gdyż przypadła na czas „piętnastu miesięcy wolności” po masowych strajkach w lipcu, sierpniu i wrześniu 1980 r., zakończonych zgodą ówczesnych władz PRL na legalizację niezależnych od nich związków zawodowych.

W PRL Trzeciego Maja nie świętowano, a próby świętowania rocznicy, tak samo jak Dnia Niepodległości 11 listopada, groziły represjami. No bo jakby można było obchodzić „pańską” konstytucję w „państwie robotników i chłopów”, zarządzanym przez komunistów? W efekcie tej małości ówczesnych rządzących ludzie mogli zapomnieć, jak to się robi. A jednak wtedy w Przemyślu znaleźli się tacy, którzy z pamięci, a nie z rozdanych kartek, śpiewali refren pieśni z czasu powstania listopadowego: „Witaj Maj, piękny Maj, u Polaków błogi raj!”. Cóż, serce rosło. Następną rocznicę obchodziłem już z kolegami z „Solidarności” w więzieniu w Nowym Łupkowie i serce też biło mocniej.

Ale czy ten staropolski konstytucyjny raj był błogi? Zależy dla kogo. Na przykład na pewno dla majętnej szlachty (ale już nie dla szlacheckiej gołoty), dla Kościoła rzymskokatolickiego (katolicyzm religią narodową, kara apostazji za zmianę wyznania, prymas w „Straży Praw”, czyli w rządzie). Ale niebłoga dla chłopów (największa słabość ustawy) i raczej nie dla mieszczan, a bez zrównania praw tych dwóch stanów z prawami szlachty i ziemiaństwa rozwój kraju nie mógł Polski prowadzić ku nowoczesności, gdyby dane jej było przetrwać, tylko skazywał ją na stagnację i upadek.

Nie uchroniły przed nim państwa staropolskiego głębokie i pożądane zmiany ustrojowe, a wśród nich ustanowienie dziedziczności monarchii, likwidacja „wolnego nie pozwalam!” i szlacheckich konfederacji, monteskiuszowskiego trójpodziału władzy. Z dzisiejszej perspektywy można ustawę trzeciomajową (tekst tutaj) uznać za dobrą dla państwa i fatalną dla społeczeństwa. Przyszła za późno, a i tak od razu chciano ją obalić.

Historyk Jerzy Łojek za jej największe osiągnięcie, taką wisienkę, precedensową w skali świata, uważał oblig sprawdzania co 25 lat, czy konstytucja nie potrzebuje zmian dla dobra państwa i obywateli (artykuł VI). Bo przecież konstytucje mogą się starzeć, odklejać od rzeczywistości kraju i świata, a to uderza w ich autorytet.

Gdybyśmy dziś w Polsce mieli normalną sytuację polityczną, sam byłbym za dyskusją, czy nie nawiązać do tego postanowienia naszej pierwszej konstytucji, aby z automatu ją przeglądać i poprawiać co pewien czas w miarę potrzeb publicznych. Ale teraz nie czas na rewizje, trzeba stać murem za naszą obecną konstytucją, bronić jej przed manipulantami, podtykać im ją pod nos, gdy przy niej majstrują niczym małpa w kąpieli. Oby dane nam było wrócić do tematu w normalnych czasach. Wiwat Maj!