Słoma w butach

Wyszła słoma z butów: Andrzej Duda olał inaugurację polskiej prezydencji w UE. To nie tylko brak dyplomatycznych manier i w ogóle wychowania, ale też komunikat, że pisowski prezydent brzydzi się politycznie i ideowo Unią i Tuskiem. Tak jak kandydat na następcę Dudy wystawiony przez Kaczyńskiego i jak sam Kaczyński. I tak jak skrajnie prawicowa międzynarodówka suwerenistyczna. Jej marzeniem jest rozbicie lub przejęcie Unii. Właśnie kanclerzem Austrii może zostać po raz pierwszy w powojennej politycznej historii tego kraju lider skrajnej prawicy.

Polskie przewodnictwo w Radzie Europejskiej nie będzie spacerkiem po różach. Następuje po bardzo źle odebranej prezydencji węgierskiej. Jej przesłaniem była pielgrzymka polityczna Orbána na Kreml. Nasza prezydencja zbiegnie się z wyborami prezydenckimi. To będzie utrudniało jej realizację, bo kampania będzie angażowała siłą rzeczy rząd Tuska. Co gorsza, Nawrockiego stać na wszystko, a Duda Tuskowi w niczym nie pomoże, choć taki jest jego obowiązek jako głowy państwa.

Media zachodnie nie poświęciły inauguracji z udziałem Tuska i szefa Rady Europejskiej wiele uwagi. Odnotowano ją, lecz uwaga skierowana jest na inną inaugurację: drugiej prezydentury Trumpa. A w Europie na turbulencje w Niemczech i Francji oraz rolę Meloni jako powierniczki Trumpa.

Donald Tusk ogłosił w Warszawie, że Unia ma szczęście – Polska poprowadzi ją przez najbliższe pół roku. Ale jakie ma realne zasoby, by się jej powiodło? Rządowi depcze po piętach pisowska mściwa opozycja, co podkreślają zachodni komentatorzy. U nas pozbawiona władzy, zachowała znaczne wpływy i zdolności regenerujące. Na dodatek jest aktywna w skrajnie prawicowej międzynarodówce suwerenistycznej i ma kontakty w otoczeniu Trumpa. Trump, choć postawi raczej na Meloni niż na Kaczyńskiego, może go wesprzeć przy naszych wyborach prezydenckich.

W Europie trwa dyskusja nie o polskiej prezydencji, lecz o wyczynach Muska, człowieka Trumpa od brudnej roboty politycznej. Jawnie i w poczuciu bezkarności ingeruje on w politykę europejską, choć jeszcze nie objął formalnie posady w rządzie USA. Obraża lewicowych premierów europejskich, zachęca do głosowania na skrajną prawicę w Niemczech. Trump sieje popłoch w Kanadzie i Panamie, ale też w Danii. Kwestionowanie aktualnych granic i statusu państw to zwykle preludium do agresji, jeśli nie militarnej, to ekonomicznej.

W takim kontekście polska prezydencja będzie próbowała przekonywać Unię do solidarności w imię bezpieczeństwa, w tym nieodpuszczania sprawy Ukrainy. Tu wracamy do Meloni. To od niej zależy, czy Tusk z Macronem i z nią zamrozi rolniczy układ UE z Ameryką Południową. A jeśli zażąda w zamian zniesienia sankcji nałożonych na Rosję? Tak czy inaczej, polskie przewodnictwo w UE będzie natrafiało na wiele przeszkód, a prawica pisowska i skrajna każde potknięcie wykorzysta w kampanii przeciwko Trzaskowskiemu.

Dobrze, że pan Rafał ma pojęcie o polityce zagranicznej i samorządowej, ale potrzebuje nie tylko argumentów, sprawnego sztabu, lecz także emocji zbiorowej korzystnej dla jego kandydatury. W 2023 r. polscy wyborcy zdumieli Zachód, skutecznie stając przeciw prawicowym populistom. Nie wszyscy z sympatii do Tuska czy do Hołowni i innych liderów demokratycznych – tylko dlatego, że mieli dość po ośmiu latach pisowskich rządów.

Okazało się, że obóz Kaczyńskiego można ograć. To się wpisywało w tendencję w całym świecie demokratycznym do odsyłania rządzących ekip na polityczną kwarantannę. I oto role się odwróciły: to Tusk z koalicją demokratyczną jest u władzy i teraz na jego rządzie wyładowują się złe emocje elektoratu, podsycane przez opozycję. Tak jak prezydent odmawia ona współpracy z demokratami. To nie jest sytuacja szczęśliwa dla Unii, a co dopiero dla Polski. To jest sytuacja piekielnie trudna.