Słoma w butach
Wyszła słoma z butów: Andrzej Duda olał inaugurację polskiej prezydencji w UE. To nie tylko brak dyplomatycznych manier i w ogóle wychowania, ale też komunikat, że pisowski prezydent brzydzi się politycznie i ideowo Unią i Tuskiem. Tak jak kandydat na następcę Dudy wystawiony przez Kaczyńskiego i jak sam Kaczyński. I tak jak skrajnie prawicowa międzynarodówka suwerenistyczna. Jej marzeniem jest rozbicie lub przejęcie Unii. Właśnie kanclerzem Austrii może zostać po raz pierwszy w powojennej politycznej historii tego kraju lider skrajnej prawicy.
Polskie przewodnictwo w Radzie Europejskiej nie będzie spacerkiem po różach. Następuje po bardzo źle odebranej prezydencji węgierskiej. Jej przesłaniem była pielgrzymka polityczna Orbána na Kreml. Nasza prezydencja zbiegnie się z wyborami prezydenckimi. To będzie utrudniało jej realizację, bo kampania będzie angażowała siłą rzeczy rząd Tuska. Co gorsza, Nawrockiego stać na wszystko, a Duda Tuskowi w niczym nie pomoże, choć taki jest jego obowiązek jako głowy państwa.
Media zachodnie nie poświęciły inauguracji z udziałem Tuska i szefa Rady Europejskiej wiele uwagi. Odnotowano ją, lecz uwaga skierowana jest na inną inaugurację: drugiej prezydentury Trumpa. A w Europie na turbulencje w Niemczech i Francji oraz rolę Meloni jako powierniczki Trumpa.
Donald Tusk ogłosił w Warszawie, że Unia ma szczęście – Polska poprowadzi ją przez najbliższe pół roku. Ale jakie ma realne zasoby, by się jej powiodło? Rządowi depcze po piętach pisowska mściwa opozycja, co podkreślają zachodni komentatorzy. U nas pozbawiona władzy, zachowała znaczne wpływy i zdolności regenerujące. Na dodatek jest aktywna w skrajnie prawicowej międzynarodówce suwerenistycznej i ma kontakty w otoczeniu Trumpa. Trump, choć postawi raczej na Meloni niż na Kaczyńskiego, może go wesprzeć przy naszych wyborach prezydenckich.
W Europie trwa dyskusja nie o polskiej prezydencji, lecz o wyczynach Muska, człowieka Trumpa od brudnej roboty politycznej. Jawnie i w poczuciu bezkarności ingeruje on w politykę europejską, choć jeszcze nie objął formalnie posady w rządzie USA. Obraża lewicowych premierów europejskich, zachęca do głosowania na skrajną prawicę w Niemczech. Trump sieje popłoch w Kanadzie i Panamie, ale też w Danii. Kwestionowanie aktualnych granic i statusu państw to zwykle preludium do agresji, jeśli nie militarnej, to ekonomicznej.
W takim kontekście polska prezydencja będzie próbowała przekonywać Unię do solidarności w imię bezpieczeństwa, w tym nieodpuszczania sprawy Ukrainy. Tu wracamy do Meloni. To od niej zależy, czy Tusk z Macronem i z nią zamrozi rolniczy układ UE z Ameryką Południową. A jeśli zażąda w zamian zniesienia sankcji nałożonych na Rosję? Tak czy inaczej, polskie przewodnictwo w UE będzie natrafiało na wiele przeszkód, a prawica pisowska i skrajna każde potknięcie wykorzysta w kampanii przeciwko Trzaskowskiemu.
Dobrze, że pan Rafał ma pojęcie o polityce zagranicznej i samorządowej, ale potrzebuje nie tylko argumentów, sprawnego sztabu, lecz także emocji zbiorowej korzystnej dla jego kandydatury. W 2023 r. polscy wyborcy zdumieli Zachód, skutecznie stając przeciw prawicowym populistom. Nie wszyscy z sympatii do Tuska czy do Hołowni i innych liderów demokratycznych – tylko dlatego, że mieli dość po ośmiu latach pisowskich rządów.
Okazało się, że obóz Kaczyńskiego można ograć. To się wpisywało w tendencję w całym świecie demokratycznym do odsyłania rządzących ekip na polityczną kwarantannę. I oto role się odwróciły: to Tusk z koalicją demokratyczną jest u władzy i teraz na jego rządzie wyładowują się złe emocje elektoratu, podsycane przez opozycję. Tak jak prezydent odmawia ona współpracy z demokratami. To nie jest sytuacja szczęśliwa dla Unii, a co dopiero dla Polski. To jest sytuacja piekielnie trudna.
Komentarze
„Wyszła słoma z butów: Andrzej Duda olał inaugurację polskiej prezydencji w UE”
o tak wyszła, ale gdyby się jednak pojawił, to słomy mogłoby być o wiele więcej
Kim jest Duda i co ma w butach, wiadomo od dawna. Dla sukcesu obecnej władzy dziś i w przyszłości należy tzw. opozycji wyrwać kły, pazury i wdeptać w glebę. Po pierwsze – pozbawić pieniędzy. Na początek nie dać grosza z dotacji. Po drugie – rozgonić wszystkie proPiSowskie instytucje stosujące obstrukcję wobec władzy pod pozorem kreatywnej „praworządności”. Potem następne posunięcia. Nie tchórzmy, powtórzmy.
Słoma z butów wyłazi , sieczka w brzuchu brzęczy , inteligentny inaczej ci on jest. Chociaż się wydaje, ze już gorzej być nie może to na horyzoncie widnieje prezydent Nawrocki. Przy nim Duda będzie się jawił jako tytan intelektu. Aż strach się bać .
Im więcej słomy z butów wyłazi tym większe szanse na wygraną w wyborach w Polsce (i nie tylko tu).
Tę zmianę paradygmatu wyborczych victorii zawdzięczmy ponad 8. letniej kadencji pisdnego nierządu, który koncertowo wykorzystał, zawsze tu obecną w obfitości, figurę trepa i trepiary polskiej i wyniósł je na piedestał pokazując, że rządzić tu każdy może, a jedynym wymaganiem jest lojalność, milczenie i służalstwo wobec napoleonka – też zresztą kurdupla.
Wierne i ślepe służalstwo łakome karmić i podłość dla wrogów partii wynagradzać to zasady naczelne zarządzania personelem. Podniesiono je do rangi cnoty – toteż rozpleniło się niczym barszcz Sosnowskiego zatruwając plemiona polskie na pokolenia.
Jak mówi mój sąsiad z sąsiedniego domku bliski przerażenia i desperacji rozwojem sytuacji, gdy go wkurw przyciśnie : „panie, od kiedy mówiłem, że ch… wybierają ch… i tak się ten zegar nakręca, że coraz lichsza sprężyna pęknie i będzie niezłe bum… – nie chciałbym tego dożyć…”.
Czyżby miał na uwadze „koniec historii?
Absencję Pana Prezydenta na uroczystości inaugurującej polską prezydencję w Radzie Europejskiej przyjąłem z ulgą.
Gdyby bowiem wybrał uczestnictwo to z racji swojej pozycji w państwie i ze względów dyplomatycznych miałby prawo do stosownej do okoliczności wypowiedzi. Jak byśmy się czuli gdyby Pan Prezydent, korzystając z tej okazji palnął coś o „wyimaginowanej wspólnocie” albo o tych, „którzy w obcych językach mówią nam co mamy robić „, bądź zabłysnął innymi podobnymi w formie i treści „rewelacjami”. Dopiero byłby obciach i tzw. zasypa.
A tak w ogóle to nie miałbym nic przeciwko aby Pan Prezydent do końca sprawowania swojego urzędu ograniczył swoją aktywność do szusowania na nartach ( w zimie) i np. zwiedzenia krajowych atrakcji turystycznych kraju w ramach turystyki pieszej wiosną i latem.
Wyszło by mu na zdrowie a my bylibyśmy spokojniejsi.
Mnie zachowanie Andrzeja Dudy nie zaskoczyło. Ba, podobnie jak @Lex oceniam, że była to dla naszego kraju fortunna okoliczność gdyż prezydent nie omieszkałby się wygłupić. Po ludzku nawet go rozumiem – zamiast na wysztywnioną oficjałkę pomknął na ukochane narty. Sam bym tak chciał ale robota…
On wie, że cokolwiek nie zrobi to i tak możemy go cmoknąć w pompkę. Prezes zresztą też. Dlatego tak często prezentuje swoją minę nr 1 czyli twarz zadowolonego z siebie buca a TV Republika zupełnie nim się nie zajmuje. Bo po co inwestować czas w zgraną kartę gdy tu pluć trzeba.
Trochę żartuję ale na poważnie to Andrzej Duda zawdzięcza swoją nominację do wyścigu prezydenckiego w 2015r dwom okolicznościom. Pierwszą był fakt, że wydarcie reelekcji prezydentowi Komorowskiemu jawiło się w 2015r jako mission impossible i żaden tuz pisowski nie rwał się wziąć wciry. Drugą okolicznością był kompletnie NIEPREZYDENCKI format tego człowieka. (Potem przez kolejne 10lat pracowicie potwierdzał ten fakt.) Tylko taki osobnik mógł uzyskać akceptację Jarosława Kaczyńskiego, dla którego utrzymanie przywództwa na skrajnej prawicy jest absolutną koniecznością.
Na koniec dygresja. Smutna dygresja. Jak wiemy jednym z przykrych efektów ubocznych demokracji jest fakt, że lud może w przypływie jakiegoś szaleństwa, podpuszczony przez hochsztaplerów wybrać…jak sobie chce. Czy byłaby to prof. Łętowska albo R. Trzaskowski czy doktor Duda czy K. Kononowicz – vox populi vox dei. Nic nie poradzisz ale…Andrzej Duda – prezydent, który NIE POTRAFI dokonać prawidłowej interpretacji konstytucji a wielokrotnie wytykali mu to profesorowie Prawa Konstytucyjnego (nie chcę twierdzić, że celowo opacznie interpretował bo wtedy powinien nim się zająć Trybunał Stanu i sąd), nie rozróżniał wyroku prawomocnego od nieprawomocnego (pierwsze tzw. ułaskawienie Kamińskiego i Wąsika), a finalnie ukrywał skazanych w Pałacu Prezydenckim. To tylko najjaskrawsze ,,dokonania” DOKTORA NAUK PRAWNYCH. Doktorat w odróżnieniu od prezydentury (jak wyżej wskazywałem) uzyskuje się w wyniku procesu merytorycznego. Co ważniejsze dopuszczenie do otwarcia przewodu doktoranckiego powinno (w teorii przynajmniej) przywilejem dostępnym najlepszym pośród studentów. Dlatego zastanawia mnie jak taki hebes uzyskał dostęp do tego przywileju na najstarszej i jednej z najszacowniejszych wyższych uczelni w Polsce?
Zagadka? A może tata profesór? Co prawda AGH…ale profesor.
Słoma z butów,
sieczka we łbie,
bez polotu i klasy.
Taki trafił się Rezydent
na te trudne czasy.
Tępa gęba,
głupie żarty,
debilizmów krocie.
Tak się dzieje, gdy się urząd
powierzy miernocie.
@slawczan
Nieobecność Dudy była aktem wrogim wobec Tuska i UE i dlatego zasługuje nie na żarty, tylko na potępienie jako symboliczny cios w nasze interesy narodowe.
My tu w Krakowie dobrze wiemy, jaka droga doprowadziła AD na wyżyny. To już historia. Duda zapisał w niej rozdział ponury, ale wybrano go na dwie kadencje i to jest jeszcze bardziej posępna wiadomość: o polskim elektoracie. Nikt im lufy do skroni nie przystawiał. Wybory były nierówne, ale nie ,,sowieckie’’, jak w PRL. Historia Dudy to przede wszystkim opowieść o tym, jak Polacy traktują państwo, prawo i demokrację. Mówiąc oględnie, traktują je jako łupy, a nie dobro wspólne.
Jeżeli tzw. ŚWIAT zafundował sobie takich Jegomości jak Trump, Duda i to na 2 kadencje to ten ŚWIAT jest wart mniej niż Zero”. Oznacza to dalszą dominację MŁOTÓW.. i niestety produkcję wzmożoną Mierzwy”. Dyktatura dolara jednak się chwieje. Nie pomoże żadne ,,kochanie na siłę” Ameryki za pomocą Zukerberga . Muska , oraz amerkańskiej ,,Wolności’. Gdyby świat policzył koszty tej wolności tylko w kosztach uzbrojenia zakupionego w USA W TRAKCIE KRYZYSU I WOJNIE W UKRAINIE.. może awantury AMERYKI nie traktowano by jako obronę wolności.
Tupet i bezczelność tych ludzi sięga nieba. Dalsze młotowanie świata ma niby zapewnić militarna potęga USA. Grenlandia ,KANADA?.. może Fort GŁUP? ..w każdym kraju Europy? i nazwy placów i ulic itd. Wpychanie się w stolec tego k… przez prawicę strasznie przypomina czasy Genseków . Już sam dżwięk nazwisk tych ,, panów” i gęby mogą przyprawiać o torsje. ,,Zajebalsi ” mają jęzory na dalsze łowy. Szkoda że.. Bodnar działa tak wolno. Apetyty na kliniki salcesonowe rosną.
Słomiane Chochoły w słomianej orkiestrze, obiecują elektoratowi wiele.. Wesela nie budiet, Miliardy trzeba płacić za militarny postęp. Gaz łupkowy płynie z HAMERYKI! NE ZA FRIKO! Jest droższy od norweskiego czy irańskiego. Dyktat celny niczym się nie rózni prawie od dyktatu sowieckiego. Again Ameryka.. Słomiane wiechcie i słomiane wizje z BIAŁEGO DOMU wciskał będzie Mark Z.. Musk i Mariuszek By ”. Obywatel RP.. nadal będzie czekał na paruzję Piułsudskiego w kolejce do psychiatry. Tow ,,JEBUBLIKA” uśmiecha się do obywatela puszczając oko jak pewien kardynał do ministranta.
…Historia Dudy to przede wszystkim opowieść o tym, jak Polacy traktują państwo, prawo i demokrację….
I prezydenta.
Jak króla?
O Władysławie IV pisze się z przyjemnością, bo jakże można nie lubić władcy, który oskarżany przez sejm o zbytnią rozrzutność wyznawał dworzanom z najszczerszą dezynwolturą: „Niech to tak będzie, żem ja te kilkakroć sto tysięcy kurwom moim rozdał”.
5 maja 1648 acz wycieńczony po długiej chorobie, udał się król na polowanie. Sam chwycił za lejce i pędził linijką na złamanie karku przez chaszcze i wykroty. Wieczorem pot wystąpił mu na czoło i ogarnęły bóle. Dołączył się bezwład w nogach. Wróciła dezynteria. W ciągu trzech następnych dni naliczył nieodstępujący monarchy medyk sto pięćdziesiąt wypróżnień. W szóstym dniu porwały go paroksyzmy rozrywającej czkawki. Wówczas zrozumiał. Polecił wezwać kanclerza i opieczętować testament. Z budzącą podziw trzeźwością umysłu wydał ostatnie rozporządzenia. Rozkazał grać muzykom. Zmarł 20 maja, opatrzony sakramentami, ze spokojnym ponoć uśmiechem na półprzymkniętych, mięsistych ustach….
Ludwik Stomma Władysław IV, czyli o radości życia; w Królów polskich przypadki. 1993, s. 132
Kaczyński rekomendując miesiąc temu Nawrockiego na Urząd Prezydenta RP mówił, że prezydent to taki „władca, król”.
Duda bardzo ochoczo twittował po nocach z „leśnym ruchadłem”, z „Seba sra do chleba”. Ochoczo oddaje się ćwiczeniom fizycznym.
Wszystko by się zgadzało.
A Polska, Sir?
To inna bajka.
Lex
7 stycznia 2025
21:06
My tu o słomie w butach niejakiego Dudy a Pan o Panie Prezydencie pisze wielkimi literami i prawdopodobnie na kolanach
@Sławczan
„Co prawda AGH…ale profesor.”
Dlaczego „co prawda”? Akademia Górniczo-Hutnicza to bardzo dobra uczelnia, na której prowadzone są badania na wysokim poziomie. Jak wszędzie są też oczywiście postacie żałosne, jak „Błogosławione Łono”, które wydało Dudę i zbierało podpisy popierające jego kandydaturę na zajęciach ze studentami. O tym już zapomniano, ale mnie to ciągle szokuje.
Co do doktoratów, to niestety nie są one zarezerwowane dla najlepszych studentów. Proszę pamiętać, że liczba doktorantów, którzy obronili prace, liczy się do dorobku naukowego promotora i ma znaczenie dla nominacji profesorskiej.
handzia55
7 stycznia 2025
18:46
Słoma z butów wyłazi , sieczka w brzuchu brzęczy , inteligentny inaczej ci on jest. Chociaż się wydaje, ze już gorzej być nie może to na horyzoncie widnieje prezydent Nawrocki. Przy nim Duda będzie się jawił jako tytan intelektu. Aż strach się bać .
Mój komentarz
Tym bardziej, że tytanem intelektu nie jest ani Trump, ani Musk. Chociaż Musk jest jednak sprytniejszy niż Trump, mniej schematyczny, a skrajnie arogancki, lecz taka samo naśladowczy i tępy politycznie jak Trump, co jak wskazują doświadczenia historyczne może prowadzić do jakiejś formy autorytaryzmu wyrosłej z chaosu.
TJ
„Bezpośredni wybór głowy państwa rozbija naszą wspólnotę, niszczy i upartyjnia państwo, jest dysfunkcyjny dla polityki oraz sprzeczny z duchem konstytucji. Ale nigdy nie zostanie zniesiony, bo żaden z polityków nie ma odwagi powiedzieć o tym Polakom. Dlatego będziemy nadal posługiwali się narzędziem, które wyrządza nam niepowetowane szkody. (Marek Migalski)
– Czy głupi w swojej masie polski aktywny elektorat, może wybrać mniej głupiego prezydenta państwa?
– Może, ale tylko przez przypadek czyli fuksem, czyli psim swędem.
@ Adam Szostkiewicz 8 stycznia 2025 7:29
cyt: ” Historia Dudy to przede wszystkim opowieść o tym, jak Polacy traktują państwo, prawo i demokrację. Mówiąc oględnie, traktują je jako łupy, a nie dobro wspólne”.
Dwudziesty wiek w krajach rozwiniętych postawił na indywidualizm i globalizację: buduj SWOJĄ osobistą karierę tam gdzie ci wygodniej, a służby socjalne państwa nie pozwolą ci zginąć, jak się nie uda.
Stąd rozrost egoizmu w różnych postaciach, ograniczanie – aż do zaniku – związków rodzinnych z rozrodczością włącznie i tego co się kiedyś nazywało patriotyzmem – nie pomylić z nacjonalizmem na sztandarach. Najdłużej broniły się państwa azjatyckie z siłą odwrotnie proporcjonalną do ich stopnia rozwoju – pierwsi do indywidualistów dołączyli Japończycy, po nich Koreańczycy.
Każde zjawisko najłatwiej zauważyć w krzywym, przejaskrawiającym zwierciadle. Trump z Muskiem przykładem idealnym: mamy was wszystkich za glinę którą będziemy ugniatać i wyciskać wedle woli naszej, bo możemy! Nie sądzę że ci dwaj działaliby tak jak działają bez poparcia lobby co najmniej tak samo zamożnych i silnych jak oni, teoria spiskowa niepotrzebna – koń jaki jest każdy widzi, wystarczy statystyka typu „bogaci coraz bogatsi”.
Społeczeństwa czują że to wszystko zmierza w złym kierunku, aktualnie próbują kuracji typu „klin na kaca”, czyli leczenie dżumy cholerą – demokracja jest za słaba, to wybieramy sobie rządy silnej ręki, żeby „zrobiły porządek”.
@Jagoda
Jak króla, to Polacy traktowali, zwłaszcza w schyłkowej fazie PRL, JP2. Teraz traktują wybory prezydenckie jako przedłużenie parlamentarnych, a te jako rywalizację Tuska z Kaczyńskim, poniekąd słusznie, bo polityka polska od lat dwutysięcznych uległa polaryzacji na zwolenników PiS i zwolenników KO. Ale prezydent powinien być reprezentatem państwa, a nie partii. Z tego zapętlenia wyjścia nie widać, wybory prezydenckie są częścią konfliktu rozdzierającego społeczeństwo. Tak było już z Narutowiczem, choć wtedy prezydenta wybierał parlament. Gdyby dziś miał go znów wybierać tylko parlament, polaryzacja by nie zniknęła. Nie zniknie też, gdy wygra Trzaskowski. Ten fatalny dla państwa i prawa stan rzeczy jest winą Kaczyńskiego, który postawił na polaryzację jako metodę uprawiania polityki. Niektórzy widzą tu wpływ tak zwanej teologii politycznej niemieckiego teoretyka Carla Schmitta, przed wojną nazywanego naczelnym prawnikiem Hitlera. Uważał on, że w społeczeństwie masowym skuteczna może być tylko polityka konfrontacyjna, w której przeciwników obsadza się w roli nosicieli samego zła, a zwolenników w roli obrońców czystego dobra. Taka polaryzacja wyklucza kompromis, a więc zwraca się przeciwko demokracji, która opiera się na dialogu sił politycznych w celu wypracowania zdrowych kompromisów służących dobru wspólnemu. Teorie alt-prawicy są więc z gruntu antydemokratyczne. Zakładają walkę na wyniszczenie przeciwnika i zdobycie władzy niekontrolowanej przez niezależne instytucje, takie jak sądy i media.
filomena
8 stycznia 2025
11:04
„Bezpośredni wybór głowy państwa rozbija naszą wspólnotę, niszczy i upartyjnia państwo, jest dysfunkcyjny dla polityki oraz sprzeczny z duchem konstytucji.
Mój komentarz
Marek Migalski (szacun) sformułował tezę opartą o konstytucyjność ustroju i pokazującą element tego ustroju, który bardziej zawadza niż pomaga, element niedookreślony, przeszacowany, wręcz pusty, zachęcający do kombinacji, fuszerek i politycznego nihilizmu, co skwapliwie wyzyskiwał przez 8 lat Kaczyński nihilista, obłudnik i zaprzaniec.
TJ
Sloma nie jest argumentem politycznym. Slomianny zapał nie jest również niezbyt pomocny w polityce. Mam nadzieje, że członkowie polskiego rządu nie obrażają nadchodzącego prezydenta USA. Przecież niebawem będą musieli z nim rozmawiać , przynajmniej tak długo, jak długo Europa jest podzielona.
Jagoda
8 stycznia 2025
9:48
Zalety spójności przekazu , stały się dla Pani jakby obce
@Stary Profesor
@Sławczan
No niestety, potwierdzam. Stopień doktora nie jest (czy był?) miarą Człowieka. Powszechność studiów doktoranckich i system. To raczej bilet wstępu do środowiska, który można wykorzystać. Lepszą miarą są dokonania po (!) doktoracie. Na przykład sławne dzieło „28 miesięcy po Smoleńsku”, pod przewodnictwem posła Antoniego Macierewicza, którego współautorem jest m.in. poseł dr Andrzej Duda. Jest dostępnie na stronie Sejmu w formacie PDF. Proszę je przejrzeć już tylko pod względem formalno-edycyjnym. Wystarczy. Wgłębianie się w tekst to dla twardych recenzentów o mocnych nerwach.
Jeden z wielu przykładów pisiej gebelsówy, przy niej nawet rozum jest nieporadny…
… to zwyczajne sukinkoty… jakżeby inaczej…
https://www.facebook.com/100066274226426/posts/pfbid0ayyASS753xXgL8kBDnrbtiV1cAMZxAaDwtr1ajqcPhaWBoaVgqEQZ8SAkyPEgFyrl/?app=fbl
@saldo
Słoma, czyli brak kindersztuby, by nie rzec, prostactwo, może być normą na sabatach skrajnej prawicy. Jeśli prezydent ma taką słomę w butach i woli jechać na narty miast uczestniczyć obok Tuska i Costy w inauguracji polskiej prezydencji, to jest skandal dyplomatyczny i akt polityczny wrogi polityce polskiej i naszemu państwu. Dodatkowo akt prowokacji względem większości społeczeństwa polskiego, która wciąż widzi nasze miejsce w Unii, a nie na wschodnich manowcach.
@Migalski, kiedyś pisowiec, przeszedł pewną ewolucję pozytywną, ale w tej sprawie zadziwia, bo jako politolog dobrze wie, że cofnięcie raz danego obywatelom nie tylko nie przejdzie w parlamencie, ale wywoła turbulencje uliczne.
Zauwazam coraz wiecej narzekania na Swiat, politykow, wyborcow itd. Nie tylko tu na blogu. Uwazam to za pozytywny znak, ze coraz wiecej ludzi uswiadamia sobie, ze rzeczywistosc jest inna niz ich wyobrazenia o niej. Ze zyli w mitach, tak jak przykladowo Fukuyama, ktory wierzyl w „koniec Historii”.
Ale nowe OPINIE czy mity o rzeczywistosci NIE zastapia rzetelnej WIEDZY o niej. Czy opinia, np. ze grawitacja jest zla (albo dobra) cos wnosi? Nie, bo grawitacja jest jaka jest. Trzeba z nia zyc a co madrzejsi moga ja wykorzystywac (np. mlyny wodne).
Tak samo oceniam np. opinie, ze wyborcy sa glupi. Co mi to daje jako polityk, ktory chce wygrac wybory? W tym wypadku potrzebna jest rzetelna WIEDZA o wyborcach (a nie wyobrazenia o nich).
Ale nawet rzetelna wiedza o „zwyklym” czy „srednim wyborcy” jest niewystarczajaca. Bo ich grupa w rzeczywistosci jest nieliczna (moze to byc teoretycznie nawet zbior pusty). Wiec koncentrujac sie tylko na „srednich wyborcach”, NIE dostanie sie wiekszosci w wyborach. Trzeba jeszcze co najmniej wiedziec, JAKIE grupy wyborcow istnieja i jaka jest ich liczebnosc. Poza tym jak do nich dotrzec, ilu z nich da sie przekonac, itd.
Ja takiej wiedzy o wyborcach nie mam. Ale mam nadzieje, ze Tusk, Trzaskowski i jego doradcy taka wiedze maja. I ze jest ona lepsza od wiedzy Kaczynskiego i PiS.
Jedyne co moge bez dostatecznej wiedzy zrobic, to obsewowac ruchy politykow i zastanawiac sie, dlaczego tak robia a nie inaczej. Juz napewno nie mam wiedzy aby ocenic. ze robia blad i przegraja wybory. No, chyba ze post factum 😉
@ cenzor,
piszę Pan Prezydent używając dużych liter gdyż mam szacunek dla konstytucyjnego urzędu – Prezydenta RP. Tak mnie wychowano i nauczono .
Nie oznacza to, że dla osoby, która aktualnie tą funkcję w Polsce pełni mam nabożny stosunek wyrażający się – jak raczył Pan napisać – pozycją oranta.
W moim pojmowaniu rzeczywistości szacunek dla urzędu nie oznacza ” z automatu” szacunku dla urzędnika, który ten urząd pełni. Na ten urzędnik musi sobie zasłużyć między innymi stylem w jakim ten urząd pełni..
W mojej ocenie p. Andrzej Duda pełnił i pełni urząd Prezydenta RP beznadziejnie zarówno co do formy jak i treści ale to nie urząd jest temu winny.
Tyle w tym temacie z mojej strony.
Nie o słomie w butach, ale temat , który był tu na forum poruszany wielokrotnie powraca w prasie po raz kolejny
Pierwsza podala te fakty Polityka, a zaraz potem Wyborcza
Słupy PiS. „Wyborcza” ujawnia jak wyprowadzono miliony złotych z Instytutu Dmowskiego
I jeszcze w formie uzupełnienia tego co powyżej…
@ Cenzorze,
zechciej zauważyć, że nawiązując do pańskiego wpisu również użyłem formy „Pan” pisanej z dużej litery:… jak raczył Pan napisać… mi zapewniam: nie pisałem tego na kolanach.
@Red. Szostkiewicz
Teorie konfrontacyjne jako metoda uprawiania polityki wewnętrznej są obecne w polskiej przestrzeni publicznej. Pytanie – czy są na tyle silne, żeby ich nie lekceważyć. Chyba wszyscy odpowiemy, że tak, są bardzo silne. A skoro tak – należy odpowiedzieć na nie co najmniej z taką samą siłą, żeby uniknąć majoryzacji
@dino77:
> Dwudziesty wiek w krajach rozwiniętych postawił na indywidualizm i globalizację: buduj SWOJĄ osobistą karierę tam gdzie ci wygodniej, a służby socjalne państwa nie pozwolą ci zginąć, jak się nie uda.
Tylko kariera to raczej USA; a siatka bezpieczeństwa — Europa. No i niezupełnie, gdzie ci wygodnie, by przypomnieć mury, płoty i inne straże na granicach.
> Stąd rozrost egoizmu w różnych postaciach, ograniczanie – aż do zaniku – związków rodzinnych z rozrodczością włącznie
Tylko od razu przychodzą mi do głowy Chiny, z bardzo silną rodzinnością i silnie ograniczona rozrodczością jednocześnie. Myślenie grupowe jest też bardzo silne w Japonii, przy również ujemnym wzroście demograficznym.
Zwróciłbym też uwagę, że wcale wielu ludzi się poświęca dla innych — w rodzinie, czy poza nią. Nie widzę by coś tu się zmieniło, choć może to postawa mniej medialna.
> Każde zjawisko najłatwiej zauważyć w krzywym, przejaskrawiającym zwierciadle. Trump z Muskiem przykładem idealnym: mamy was wszystkich za glinę którą będziemy ugniatać i wyciskać wedle woli naszej, bo możemy!
Tylko jak to się ma do pierwszej tezy? Zwłaszcza, że nurty, z których wyrośli Trump i Musk datuje się nie tyle na cały dwudziesty wiek, ale dopiero na późne lata 70-te. No „twoje ciało, mój wybór” to nie jest hasło indywidualistyczne 😉
> Społeczeństwa czują że to wszystko zmierza w złym kierunku
Zgodziłbym się z diagnozą, że brakuje społeczeństwom nadziei i pozytywnego przekazu, ale to się ma nijak do „zaniku rodzinności”, demografii i egoizmu. Raczej do, także tu, popularnego myślenia, że wszyscy kradną, że polityka jest musi być brudna i brutalna. Oczekujesz takiej polityki, to ją dostaniesz.
@Kalina
Tylko że ci od konfrontacji nie liczą się z prawem, podczas gdy konfrontowani muszą działać w jego ramach. Na tym polega problem z obroną demokracji przed jej wrogami. Gdy oni łamią prawo, podnoszą krzyk, że prawo łamią nie oni, tylko ich przeciwnicy. I tak w kółko. Im wolno wszystko, przeciwnikom nic. Silna, dobrze ukorzeniona demokracja się obroni, nasza ma ledwo 35 lat, a w całym poprzednim wieku raptem niespełna 20: od 1918 do zamachu majowego i od 1989 roku do XXI w.jedenaście. Plus w sumie 16 w obecnym, bo osiem lat PiS-u nie było demokracją w pełnym, konstytucyjnym sensie.
@basia
Tak, obrzydliwa i kolejna kompromitująca PiS sprawa.
@lex
Mam nadzieję, że bronił pan powagi urzędu prezydenta także wtedy, gdy pełnili go Wałęsa, Kwaśniewski i Komorowski, bo inaczej to pompatyczne pustosłowie.Szacunek oddaje się nie dużymi literami, tylko odpowiednią postawą obywatelską.
@mfizyk
To dużo za mało. Prócz obserwowania, potrzeba zaangażowania, aktywności wyborczej, reagowania w swoim środowisku, gdy dzieje się prawdziwe zło.
• Saldo mortale
8 STYCZNIA 2025 12:36
Sloma nie jest argumentem politycznym.
Pan albo nie rozumie wieloznaczności określenia „słoma” a ściślej „słomiarz” – ktoś, komu słoma z butów wyłazi – fundamentalnego dla eksplanacji – wyjaśnienia faktów (zdarzeń, stanów rzeczy) dzisiejszej profanacji „polityki” rozumianej jako umiejętności sprawowania władzy publicznej albo pan mendzi i muli z nudów.
Słomiarz (trep) w polityce to funkcjonariusz publiczny, wynagradzany z budżetu państwa lub instytucji samorządu terytorialnego i ich agend, bywa „dyplomowany” (Collegium Tumanum), rażąco niekompetentny, bezmyślny marnotrawca podatny na korupcję, zdemoralizowany sługa pana czyli ciul albo szkodnik nie na swoim miejscu.
Trep (słomiarz) to opoka, na której stoi ustrój chorego organizmu polskiego.
To dające dalekie przerzuty raczysko toczące quasi-imperium małopolskie aż do jego zejścia ze sceny – śmiertelnego upadku.
Kto tego nie widzi i nie przeczuwa ten kiep.
—————
BTW
Skala zjawiska … aparat wladzy… odsetek trepiarstwa bliżej nieznany…
Z danych GUS wynika:
Przeciętne zatrudnienie (w etatach) oraz przeciętne miesięczne wynagrodzenia brutto w sferze budżetowej w 2023
O G Ó Ł E M……………1 631 442…7291,08 zł
sfera państwowa……..330 534…9621,85
sfera samorządowa…1 300 908…6698,87
w tym:
ADMINISTRACJA PUBLICZNA…440 890…8376,11 zł
Administracja państwowa………..181 823…9759,74
naczelne i centralne organy administracji…125 357…10152,80
Administracja samorządu terytorialnego….258 141…7407,45
lalecznik
8 stycznia 2025
13:35
Mój komentarz
Mam ten raport, czytałem go dwukrotnie i dwukrotnie doszedłem do wniosku, że raport „28 miesięcy po Smoleńsku”, autorstwa Macierewicza i spółki, z udziałem Andrzeja Dudy, jest dziś przykładem niebywałego tupetu, zakłamania i politycznej perfidii emitowanej przez Jarosława Kaczyńskiego.
Biorąc pod uwagę kryteria, które Macierewicz i Kaczyński stosowali by wyłonić polskich sprawców katastrofy, tenże Andrzej Duda jako minister w Kancelarii Prezydenta jest współsprawcą katastrofy smoleńskiej.
Stworzyli oni sejmowy Raport „wstępny” (oficjalny dokument sejmowy) o katastrofie smoleńskiej, który nie ma ani jednej cechy raportu o wydarzeniach. Jest mieszanką prymitywnych, absurdalnych kłamstw i pomówień na rympał, bełkotliwą, paranoiczną, tromtadracką i nienawistną w kierunku Tuska. Zbiór zwyczajnych i nadzwyczajnych kłamstw, absurdalnych wniosków, rzekomych naukowo-technicznych potwierdzeń zamachu w Smoleńsku przeprowadzonego wedle umowy Tuska z Putinem zatwierdzonej na molo w Sopocie w 2009 roku.
Raporty Macierewicza począwszy od tego pierwszego, a skończywszy na Raporcie Podkomisji, tzw. ostatecznym, nie mają nic wspólnego z faktami, są opisem rzeczywistości urojonej, wycieczką w świat scence fiction, nie mającą nic wspólnego z analizą okoliczności katastrofy oraz jej przebiegiem.
Z punktu widzenia czystej logiki to jest raport, którym powinni się zapoznać psychiatrzy, bowiem nie ma w tym raporcie ładu i składu, ani żadnej logiki. A jak są ślady jakiejś spójności, to lokują się one na poziomie przedszkolnym, naiwno infantylnym.
Są tylko i wyłącznie gromkie oskarżenia, pomówienia i nienawiść ubrana w pseudonaukowe i prawno-polityczne słownictwo stosowane bez cienia spójności i rzeczowości.
Ten raport sejmowego zespołu, którym kierował Macierewicz, jak i ostatni raport Podkomisji smoleńskiej Macierewicza, który też mam i przestudiowałem, to jeden wielki ciąg, potok insynuacji, czczej propagandy i naukowo technicznego bełkotu, nawet nie slangu i parszywej propagandy ni przypiął ni przyłatał.
Z punktu widzenia tego, na co powołują się autorzy raportów Macierewicza, tj. nauki i techniki, szczególnie w obszarze badania mechaniki wybuchów i ich śladów po nich, to są absolutne gnioty, bełkot naukowo-techniczny, legenda o poszukiwaniu i znalezieniu. To nie są nawet porządne fałszerstwa, bo żeby coś porządnie sfałszować, to trzeba cokolwiek wiedzieć o tym co się fałszuje.
Żaden z członków zespołu parlamentarnego badającego katastrofę smoleńską, nie miał styczności z badaniem jakichkolwiek katastrof ani z lotnictwem. W późniejszej Podkomisji smoleńskiej jak zeznał jeden były członek Podkomisji – członkowie tego gremium badawczego, z wyjątkiem jednego, nie mieli doświadczenia w badaniu katastrof, żaden nie miał jakiekolwiek styczności z lotnictwem, nie miał pojęcia dlaczego samolot lata. To było tak jak jeden z członków zespołu Macierewicza (chyba ten od pękających parówek) zeznał w prokuraturze, że on zna się na lataniu, bo latał samolotami i przez okno widział jak zachowują się skrzydła samolotu.
Bezczelność, tupet i naiwne demonstrowanie ignorancji przez tych ludzi przekraczają wszelkie czerwone, fioletowe, czy czarne linie.
TJ
Panie Redaktorze,
pragnę Pana zapewnić, że kiedy miałem ku temu okazję zawsze broniłem powagi urzędu Prezydenta RP także za kadencji pp. Wałęsy, Kwaśniewskiego i Komorowskiego choć i wymienionym zdarzały się różne….. zdarzenia.
Natomiast co do zwrotów grzecznościowych wyrażających szacunek pozostanę przy – jak to Pan określił „pompatycznym pustosłowiu”.
@basia n.
Ten temat jest po raz kolejny przedstawiany w stylu Urbana bez ładu, składu i logiki najpierw przez „Politykę”, teraz przez „GW”. Kupy się to wszystko nie trzyma, ale ludzie z IQ poniżej 100 chętnie wierzą. Podsumuję tylko: Żaryn kupił budynek na muzeum ruchu narodowego, centrum konferencyjne oraz pomieszczenia dla organizacji o profilu narodowym od jakiejś szemranej spółki. Dziś ten budynek nie jest własnością Żaryna, tylko Instytutu im. Narutowicza. Być może trzeba przyjrzeć się tej spółce, choć na moje oko mogła zrobić z pieniędzmi, co tylko szefom przyszło do głowy. I co ma z tym wszystkim wspólnego Żaryn? Może Urban znalazłby jakieś powiązania, ale nie ci żałośni lewaccy pismacy:))))
ad. FF końca historii…
„Zamiast wstępu
Zaczątkiem prezentowanej książki był, jak wspomniałem, artykuł Koniec historii?1, który napisałem latem 1989 roku dla czasopisma „The National Interest”. Dowodziłem tam, iż w ostatnich latach wyraźnie zwycięża pogląd o wyższości liberalnej demokracji, która kolejno pokonała rywalizujące z nią monarchię dziedziczną, faszyzm i w końcu komunizm, nad innymi ustrojami politycznymi. Co więcej, może ona wyznaczyć „ostatnią fazę ideologicznej ewolucji ludzkości”, a tym samym ukonstytuować „ostateczną formę rządu”, która stanowić będzie rzeczywisty „koniec historii”. Tylko liberalna demokracja nie jest obciążona fundamentalnymi wadami, sprzecznościami wewnętrznymi ani niedostatkiem racjonalności, czyli tym, co wiodło dawne ustroje do nieuchronnego upadku. Nie twierdzę bynajmniej, że współczesne ustabilizowane demokracje formalne, na przykład Stany Zjednoczone, Francja czy Szwajcaria, nie cierpiały na rozmaite społeczne choroby i wolne były od niesprawiedliwości. Problemy owe nie wynikały jednak z wewnętrznych słabości systemu, lecz stanowiły następstwo niepełnej realizacji jego dwóch kardynalnych zasad – wolności i równości. Jeśli nawet niektóre z państw dzisiaj zmierzających ku demokracji poniosą klęskę i powrócą do prymitywniejszych form sprawowania władzy, teokracji czy dyktatury wojskowej, niepodobna, aby sam liberalny ideał na tym ucierpiał.
(…)
Piąta część niniejszej książki traktuje o „końcu historii” i „ostatnim człowieku”, istocie, która wówczas powstanie. W trakcie dyskusji nad moim artykułem w „The National Interest” wielu autorów sugerowało, że możliwość końca historii powszechnej zależy od tego, czy we współczesnym świecie istnieją silni i zdolni do przetrwania konkurenci liberalnej demokracji. Toczono wiele sporów między innymi na temat śmierci komunizmu (czy rzeczywiście miała miejsce…) oraz ewentualnego powrotu fundamentalizmów religijnych i ultranacjonalizmu. Głębsze i bardziej fundamentalne pytanie dotyczy jednak samej wartości demokracji, a nie tego tylko, czy jest zdolna zwyciężyć swych obecnych przeciwników. Zakładając, że zewnętrzni jej wrogowie nie są groźni, zastanawiamy się, czy zbudowane na podstawie liberalnej społeczeństwo trwać będzie wiecznie. Roztrząsamy też kwestie wewnętrznej spójności systemu – czy jest wolny od wewnętrznych sprzeczności, a jeśli takie występują, to czy mogą podważyć i zniszczyć demokrację. Oczywiście obecne państwa liberalne napotykają wiele poważnych trudności, od problemu narkotyków, bezdomnych, przestępczości i zagrożenia środowiska naturalnego aż po słabości społeczeństwa konsumpcyjnego. Wymienione problemy są jednak rozwiązywalne wewnątrz systemu liberalnego i nie tak poważne, by powodować upadek społeczeństwa jako całości, o zasięgu zbliżonym do klęski komunizmu w latach osiemdziesiątych.
Alexandre Kojève, tworzący w XIX wieku wybitny komentator Hegla, nieprzejednanie głosił pogląd, iż historia już się zakończyła, gdyż twór, który określał mianem „uniwersalnego państwa homogenicznego”, a który my zwiemy demokracją liberalną, ostatecznie rozwiązał centralny problem dziejów poprzez zastąpienie relacji pan–poddany uniwersalnym i równym uznaniem uprawnień. Historia ludzkości wraz z jej głównymi „okresami” jest historią poszukiwań najlepszej formy uznania. Dopiero świat współczesny zdołał ją stworzyć i wówczas nastąpiło „całkowite zaspokojenie potrzeb”. Tezę ową Kojève głosił całkiem poważnie, a ja także przy niej obstaję. Pozwala nam ona bowiem pojąć właściwy sens dziejów i tysiącletniej historii polityki jako procesu zmierzania człowieka do pełnego uznania, które zresztą także leży u źródeł powstania tyranii, imperializmu i chęci dominowania. Wprawdzie pragnienie uznania ma swą ciemną stronę, ale zarazem tworzy podatny psychologiczny grunt dla cnót politycznych, takich jak odwaga, duch obywatelski i sprawiedliwość. Wszystkie społeczeństwa korzystają z jego potęgi, ale równocześnie zmuszone są do bronienia się przed niszczycielskimi konsekwencjami pewnych jego wcieleń. Jeśli współczesne rządy konstytucyjne opracowały sposób na bycie powszechnie uznawanym, a tym samym na trwałe oddalenie zagrożenia tyranią, to rzeczywiście dysponują fundamentem, który gwarantuje stabilne trwanie w stopniu bezprecedensowym w historii ludzkości.
Czy jednak owo uznanie dostępne jest obywatelom państw demokratycznych i „całkowicie zaspokaja ich potrzeby”? Od tego bowiem zależy zarówno przyszłość demokracji, jak i los jej ewentualnych konkurentów. W piątek części tej książki streszczam kolejno dwie odpowiedzi na postawione pytanie – lewicowe i prawicowe. Lewica głosi, iż powszechne uznanie w społeczeństwie kapitalistycznym jest nieuchronnie wadliwe, gdyż kapitalizm wytwarza nierówności społeczne oraz zakłada podział pracy, który ipso facto wyklucza równość.
Tak więc ogólny poziom dobrobytu nie stanowi właściwego rozwiązania, albowiem w takim społeczeństwie zawsze będą względnie ubodzy, którzy przez innych obywateli nie będą postrzegani jako ludzie. Jednym słowem, liberalna demokracja nie uznaje obywateli za równych.
Myśliciele prawicowi są autorami drugiego i, moim zdaniem, silniejszego ataku na zasadę powszechnego uznawania. Uważają, że rewolucja francuska ze swoim ideałem równości niebezpiecznie przyspieszyła i pogłębiła proces niwelowania społeczeństwa. Najwybitniejszym przedstawicielem tego stylu myślenia był Fryderyk Nietzsche, którego spostrzeżenia antycypował Alexis de Tocqueville w dziełach na temat nowoczesnej demokracji. Nietzsche sądził, iż współczesna demokracja nie jest bynajmniej wyrazem rzeczywistego upodmiotowienia byłych niewolników, ale raczej oznacza absolutne zwycięstwo moralności niewolniczej. Przeciętny obywatel państwa demokratycznego jest wcieleniem owego „ostatniego człowieka”, który, idąc za naukami twórców nowoczesnego liberalizmu, porzucił dumną wiarę we własną moc i wyższość na rzecz miałkiego, bezpiecznego trwania w wygodzie. Liberalne demokracje wyhodowały „ludzi bez piersi”, istoty stanowiące zlepek pożądania i rozsądku, którym jednakowoż brak thymos. Wykazują się sprytem, kiedy drobiazgowo analizując swe długodystansowe i egoistyczne korzyści, znajdują nowe sposoby zaspokojenia nędznych pragnień. Ostatni człowiek nie żąda już uznania go za lepszego od innych ludzi, co z kolei uniemożliwia jakiekolwiek doskonalenie się. Zadowolony z osiągniętego szczęścia, niezdolny do odczuwania wstydu za swoją przywarę małości, traci resztki człowieczeństwa.
Śledząc wywody Nietzschego, zmuszeni jesteśmy zapytać, czy ten, którego w zupełności satysfakcjonuje powszechne i równe uznanie jedynie cząstki właściwego człowieczeństwa, jest owym wyzutym z ambicji ostatnim człowiekiem. Czyż człowiek nie posiada pewnej właściwości, cząstki osobowości poszukującej niebezpieczeństwa, walki, ryzyka, a zarazem niezdolnej do sytego zadowolenia z „pokoju i dobrobytu” współczesnej liberalnej demokracji? Człowiek taki mógłby przecież realizować swe potrzeby duchowe na drodze innej niż równościowa. Wszak potrzeba wywyższenia i uznania dominacji nie tylko cechuje upadające społeczeństwa arystokratyczne, lecz także wpływa ożywczo na działanie ludzi epoki demokracji parlamentarnych. Wreszcie: czyż przetrwanie demokracji w przyszłości nie zależy w jakimś zakresie od poczucia wyższości jej obywateli nad innymi? A czy ono z kolei, powiązane z obawą przed staniem się pogardzanym „ostatnim człowiekiem”, nie rozpęta nowych i nieuwzględnianych przez teorię krwawych wojen, które, tym razem przy wykorzystaniu nowoczesnego uzbrojenia, sprowadzą nas do poziomu barbarzyństwa „pierwszych ludzi”?
W książce tej próbuję odpowiedzieć na powyższe pytania. Powstają one zawsze wtedy, gdy stawiamy problem istnienia postępu oraz możliwości tworzenia spójnej, linearnej i powszechnej historii gatunku ludzkiego. Doświadczenia totalitaryzmów różnych maści przez znaczną część obecnego stulecia przeszkadzały w racjonalnej analizie tendencji historycznych. Śmierć systemów totalitarnych otworzyła jednak nowe perspektywy i pozwoliła na nowo zadać odwieczne pytanie o postęp gatunku.” ( F. Fukuyama, Koniec historii i ostatni człowiek, 1992, wyd. polskie 2017)
@ PAK4 8 stycznia 2025 16:26
1. Mury i płoty nie są dla tych którymi choćby w niewielkim stopniu są zainteresowani łowcy głów i agencje pośrednictwa pracy.
2. Upieram się, że skoncentrowanie się na swojej wygodzie przy braku konieczności zapewnienia sobie opieki na starość jest przyczyną (pewnie nie jedyną…) niskiej dzietności.
3. Indywidualizm jest częściej pożywką egoizmu niż postaw prospołecznych – Trump z Muskiem and Co spełniają swoje wizje przy zupełnym braku zainteresowania tymi komu one szkodzą – jeśli to nie egoizm, to co nim jest?
4. Gdyby społeczeństwa wiedziały co zrobić, to by to robiły – nie wiedzą, więc się miotają, a zniszczenie trwałych autorytetów powoduje naśladownictwo „autorytetów chwili”, więc miotanie się od ściany do ściany.
@Adam Szostkiewicz, 8 STYCZNIA 2025, 17:02
,,Silna, dobrze ukorzeniona demokracja się obroni…”
Trump, AFD, Le Pen… Nikt z tego towarzystwa nie przyleciał z kosmosu lub nie wjechał na czołgach.
Warto zdefiniować jak powinna wyglądać silna i odporna demokracja. A myślę że to mogłaby być to długa, międzypokoleniowa dyskusja. Pisząc w największym skrócie: to zdolność do wczesnego reagowania elit na rzeczywiste problemy społeczne. Ameryki, nomen omen, tu się nie odkrywa.
@bartonet
Siłę demokracji tworzą stabilne instytucje i fachowa kadra administracyjna. A także niezawisłe sądy i niezależne od władzy wykonawczej oraz wiarygodne media. To, co trumpiści pogardliwie i strachliwie nazywają ,,deep state’’.
@Kalina
Przecież pani wie, że to jest niebywały skandal, sprawa nie do obrony.