Nie taki postęp straszny, jak go maluje skrajna prawica

Jestem „progresywny”. Na wszystkie pytania w obyczajowo-społecznej ankiecie rozpisanej przez „Politykę” odpowiadam „tak”.

Wyniki ankiety przeprowadzonej na zlecenie „Polityki” przez pracownię Opinia 24 opublikowane zostały w najnowszym numerze naszego tygodnika (34). Jestem za prawem kobiet do bezpiecznej i legalnej aborcji do 12. tygodnia ciąży; za dekryminalizacją pomocnictwa w usunięciu niechcianej ciąży, udzielonego przez osoby bliskie lub niespokrewnione; za legalizacją związku osób tej samej płci i za ich prawem do przysposobienia ich dziecka lub dzieci oraz, jeśli tego pragną, dziecka lub dzieci w trybie adopcyjnym; za ich prawem do zawarcia takiego związku w USC i za ich prawem do noszenia wspólnego nazwiska. (Nie zapytano wprost o stosunek do legalizacji małżeństw osób tej samej płci – jestem za).

Jestem też za prawem bezdzietnych małżeństw do rozwodu bez orzekania o winie i w trybie oświadczeń notarialnych; za prawem do korekty płci u osób, które tego pragną i są pełnoletnie (moim zdaniem to prawo należałoby przyznać także osobom młodszym, które ukończyły 15 lat i są na to obiektywnie gotowe, czyli zdadzą pomyślnie odpowiednie testy psychologiczne i medyczne), i za prawem osób mających ukończone 15 lat do kupowania antykoncepcji awaryjnej (choć wolałbym za zgodą rodziców).

A czy Polska jest „progresywna”? Czy zmienia się nasz stosunek do zmian obyczajowych, które w „starych” demokracjach europejskich zaszły już dawno temu i zyskały akceptację w społeczeństwie i w stanowionym demokratycznie prawie? Zmienia się – wynika z ankiety – i to w kierunku „progresywnym”, ale, jak to ujął red. Mariusz Janicki w tekście omawiającym wyniki ankiety, jesteśmy jako społeczeństwo gdzieś w połowie drogi „między wyraźną akceptacją dla progresywnych rozwiązań a ugruntowanym przez lata konserwatyzmem” obyczajowym. „Punkt zwrotny jest blisko, ale masa krytyczna nie jest tu jednoznacznie przekroczona”.

A jako państwo wciąż jesteśmy raczej na początku tej drogi. Instytucje tworzące prawo, na czele z naszym parlamentem – a co dopiero opanowany przez PiS Trybunał Konstytucyjny, kierowany przez propisowską sędzię Manowską Sąd Najwyższy czy prezydent Duda mający prawo weta – wyniki takich ankiet ignorują. Tymczasem prawo tylko wtedy działa, gdy ma poparcie w społeczeństwie.

Tylko w dwóch (na osiem) badanych w ankiecie sprawach większość pytanych była przeciw: w sprawie prawa do adopcji dzieci (40 proc.) i antykoncepcji awaryjnej bez wiedzy i zgody rodziców (50 proc.). Ale w sprawie prawa do bezwarunkowej aborcji (45 proc.; za „kompromisem” 27 proc., całkowity zakaz 14 proc.), prawa do korekty płci powyżej 18. roku (63 proc., 11 proc. także poniżej tego progu wiekowego), zawarcia ślubu przez związek osób tej samej płci w USC (60 proc. za, 30 proc. przeciw), widać gotowość większości do zmiany.

Nie widać jej jednak zbyt wyraźnie w klasie politycznej. Pozostaje w tyle za aktywną publicznie częścią społeczeństwa. Prawica pisowska i skrajna walczy z progresywizmem, centrum i lewica jest za, ale ostrożnie – z wyjątkiem tzw. radykałów – tak jakby się obawiały, że jednoznaczny akces do obozu zmian wciąż niesie dla nich wielkie ryzyko polityczne, czyli odpływ wyborców. Tym m.in. tłumaczy się teraz konserwatywne – a w gruncie rzeczy antyliberalne – wzmożenie w PSL.

Tylko że kalkulacje pod elektorat to polityka partyjna, zabieganie o własny interes polityczny, a tu chodzi o wyjście naprzeciw szerszym oczekiwaniom społecznym. I nie ma pewności, czy wyjście naprzeciw kosztowałoby politycznie „konserwatystów” więcej niż dołączenie do zmian. W Wielkiej Brytanii to konserwatyści znieśli karalność homoseksualizmu i zalegalizowali małżeństwa osób tej samej płci. Dziś są w głębokim kryzysie, ale nie z tych powodów, tylko z powodu arogancji w sprawowaniu przez nich władzy. Postęp to wartość ponadpartyjna. W naszych czasach postęp oznacza poszanowanie równych praw dla wszystkich szanujących sprawiedliwe prawo. Na gruncie idei praw człowieka mogą się spotkać liberałowie, lewica i prawica.

Póki Polska pozostaje praworządną demokracją we wspólnocie UE, prawne uznanie wszystkich istotnych zmian obyczajowych jest kwestią czasu: nie czy, lecz kiedy.