Przyszły karki na komisję sejmową

Posłanki prawicy zaprosiły swoich gości na inaugurację komisji sejmowej do sprawy aborcji. Miały prawo, ale z prawa skorzystały szokująco. Przyszły kobiety spod znaku „za życiem”, w tym Kaja Godek, i grupa osiłków ubranych na czarno, ponoć z tzw. Straży Narodowej, naładowanych agresją pasującą do ,,konfederatów’’, ale nie Sejmu. Na szczęście posiedzenie trwało tylko kilka minut, więc zamierzonego efektu mrożącego nie udało się osiągnąć.

Chodziło o wywarcie presji na komisję – jej część opowiadającą się za liberalizacją prawa. Oczywiście obecne w Sejmie aktywistki spod znaku prawa do aborcji też swoją obecnością podczas posiedzenia chciały wywrzeć presję na prawicowe członkinie komisji. To mieści się w granicach debaty publicznej, choć utrudnia im pracę.

Ale nie mieści się w niej obecność osiłków, która miała posiać strach w posłankach popierających prawo kobiet do bezpiecznej i legalnej aborcji. Byłem przed laty świadkiem takiego najścia brunatnej bojówki na wykład profesora Baumana we Wrocławiu. Może przerażać tak jak przeraża demolowanie wykładu profesora Grabowskiego przez Szczęść Boże Brauna.

To są metody faszystowskie. To był przedsmak tego, co czeka szefową nadzwyczajnej komisji, posłankę KO. Komunikat został wysłany: odpuśćcie, bo pożałujecie. Posłanki nie odpuszczą, ani te „za życiem”, ani te za wolnością wyboru.

Jednak posłanka Dorota Łoboda, przewodnicząca, nie traci nadziei. Zapowiada, że najpierw pod dyskusję w komisji podda projekt ustawy depenalizacyjnej zgłoszony przez Lewicę. To dobry projekt i dobry krok. Łoboda wyszła z założenia, że skoro temat jest wciąż tak bardzo kontrowersyjny w Sejmie, to zacznie od mniej kontrowersyjnego, bo niedotyczącego bezpośrednio liberalizacji.

Po tym, jak przebiegnie dyskusja nad tym projektem, przewodnicząca będzie się mogła zorientować, co ją czeka dalej. Sęk w tym, że posłanka Łoboda przyjmuje, jak się zdaje, założenie, że w kobiecym gronie jest możliwa dyskusja o aborcji na argumenty. Obawiam się, że nie jest, bo tu nie chodzi o argumenty, ale o politykę i emocje.

Przewodnicząca czerpie nadzieję z tego, że jej komisja w całości zagłosowała za wysłuchaniem obywatelskim. Sam pomysł jest słuszny, bo jeśli będzie dobrze zorganizowane i pluralistyczne, to z pewnością będzie wartością dodaną dla opinii publicznej. A z jakim skutkiem dla dalszych prac komisji, dowiemy się wkrótce. Nawet jeśli uda się wypracować jakiś konsens w komisji, to i tak prezydent je przekreśli swoimi wetami. Tylko na tyle go stać.