Kolacja z Trumpem

Prezydent Duda ma zjeść dzisiaj kolację w nowojorskiej siedzibie Donalda Trumpa. Nazwał to spotkanie ostrożnie „towarzyskim”, ponoć poinformował o nim rząd. Ale na tym szczeblu nie ma spotkań „towarzyskich”. Gdy prezydent Polski spotyka się z kandydatem na prezydenta USA, to jest to wyłącznie polityka. Komentarz musi być także polityczny: co Polska zyskuje na tej kolacji Dudy u Trumpa?

Że Duda skorzystał wcześniej na wizycie Trumpa w Polsce, wszyscy wiedzą. Skorzystał w wyborach prezydenckich, pokazując się z nim w „forcie Trump”. Jest, jak Trump, prawicowym populistą. Obaj powinni obejrzeć przed kolacją film o nowej wojnie domowej w USA. Trump poparł szturm na Kapitol, symbol amerykańskiej demokracji. Poparł inwazję Rosji na Ukrainę. Jego zwolennicy nie chcą dalszego finansowania ukraińskiej obrony przed rosyjską agresją. I to jest sedno problemu z polskiej perspektywy.

Jak to możliwe, że Duda ściska się zarazem z prezydentem Zełenskim i z Trumpem, który wychwala Putina i blokuje pomoc dla walczącej z Rosją Ukrainy? W świecie populizmu nie ma sprzeczności w tej sprawie. Można, jak Viktor Orbán, być zarazem w Unii Europejskiej i NATO i podważać antyputinowską politykę obu tych zachodnich organizacji. Duda i jego obóz z Kaczyńskim na czele nie idą tak daleko jak Orbán, ale trumpizmem się zachwycają. To dla nich przykład wodzowskiej „sprawczości”.

Tylko w jednym przypadku kolacja Dudy u Trumpa byłaby dobra dla naszych interesów: gdyby prezydent Polski wykorzystał spotkanie do zmiękczenia antyukraińskiego nastawienia Trumpa. Ma przecież dobre argumenty z historii i z czasów obecnych. Część amerykańskiej Polonii można by wtedy nakłonić do schłodzenia jej entuzjazmu wobec Trumpa.

Kolacja jest elementem kampanii wyborczej Donalda, adresowanym do Polonii. Dlatego Trump zaprosił Dudę. Duda prezydentem za rok nie będzie, Trump ima się każdej okazji, by zwiększyć swoje szanse na wybór. I Duda będzie w tym celu wykorzystany, chyba że publicznie oświadczy, że podczas spotkania zabiegał o pomoc dla Ukrainy, bo w interesie Polski leży, aby Rosja nie zniszczyła niepodległego państwa ukraińskiego zorientowanego na Zachód.

Oczywiście są też ważne sprawy polskie, które prezydent powinien uczciwie naświetlić w rozmowie z Trumpem. Przede wszystkim uświadomić mu, że obok sojuszu z Ameryką dla Polski egzystencjalnie ważna jest obecność w UE i NATO. Mądrzy i dalekowzroczni polscy przywódcy nie eksponują prymatu USA jako priorytetu naszej dyplomacji. Szukają balansu i jak najszerszej współpracy ze wszystkimi zachodnimi partnerami. Nie można wzmacniać sojuszu z USA kosztem naszej obecności w Unii Europejskiej. Potrzebujemy partnerstwa, a nie wasalstwa.

ps. Spotkanie było ,, bardzo miłe’’, czyli posłużyło Trumpowi, bo gdyby Duda powiedział mu prawdę w oczy o tym, co Europa myśli o trumpizmie, miłe by nie było. Przyboczni prezydenta, Mastalerek i Kolarski, jak dotąd nie podali żadnych szczegółów. A gdzie był Siewiera, jedyny państwowiec w ekipie Dudy?