Złote rady w sprawie Gazy

Kaczyński z Dudą włączyli się do dyskusji w sprawie Gazy. Jak zwykle po to, aby jątrzyć. Gdy zginął Polak, a ambasador Izraela za jego śmierć nie chciał „przeprosić” mimo nacisków przesłuchującego go polskiego dziennikarza, zaczęła się nagonka na dyplomatę. Podpadł wszystkim od lewa do prawa w polskiej polityce, bo nie chciał z góry przesądzać, jak doszło do tragedii. Sprawa wojny w Gazie zeszła na plan dalszy. Na plan pierwszy wysunął się sojusz Bosaka z Żukowską pod hasłem „zbrodni wojennych” Izraela na Palestyńczykach. I seria dobrych rad dla Izraela.

Kaczyński zażądał wydalenia ambasadora Liwne z Polski, Duda nazwał go „największym problemem Izraela” w relacjach z Polską i zażądał odszkodowań dla rodziny polskiego woluntariusza (to czemu prezydent przyjął od ambasadora listy uwierzytelniające i czemu nie naprawi prawdziwego problemu, jakim jest wakat w ambasadzie RP w Tel Awiwie?).

A przecież ambasador powiedział prawdę o gaśnicowym Braunie, wysypie antysemickiego hejtu na ulicach polskich miast i w internecie, sojuszu skrajnej prawicy ze skrajną lewicą w sprawie totalnej krytyki wojny Izraela z Hamasem. Może jak na dyplomatę niezbyt dyplomatycznie, ale żeby zaraz go wzywać na dywanik do MSZ i wytykać, że się urodził w Moskwie i pracował w Rosji jako dyplomata? Co to ma do rzeczy, po co traktować go jak ambasadora Rosji? Jaką ma z tego korzyść demokratyczne państwo polskie?

Śmierć Polaka w Gazie to tragedia. Tak samo jak śmierć niewinnego Palestyńczyka, Amerykanina i Brytyjczyków, którzy zginęli w ostrzale konwoju humanitarnego World Central Kitchen przez wojsko izraelskie. Tak samo jak śmierć każdego niewinnego człowieka w każdym konflikcie na ziemi, od Ukrainy przez Bliski Wschód po Afrykę i Azję.

Wykorzystywanie tych tragedii w polityce jest nieuniknione. Szczególnie w epoce wszechobecności informacji (i dezinformacji) wizualnej. Wojna się „dobrze sprzedaje”. Ludzie lubią popatrzeć i oburzyć się z bezpiecznego oddalenia na wojenny koszmar. Wielu obrazy popychają jednak do działania. Raz w słusznej sprawie, raz w niebezpiecznie uproszczonej.

Wojnę Izraela z Hamasem sprowokował Hamas. Mieszkańcy Gazy są zakładnikami Hamasu w jego starciu z Izraelem. Im więcej ich ginie, tym więcej Hamas zyskuje na tym propagandowo, przedstawiając się jako ofiara nieuzasadnionej agresji i obrońca Gazy przed „holokaustem” urządzonym jej przez Żydów.

To mobilizuje przeciwko Izraelowi obywateli różnych państw, także na Zachodzie. W rzeczywistości Hamas swoją polityką, skłóceniem samych Palestyńczyków blokującym de facto marzenie o niepodległym państwie, nie zasługuje na solidarność. Robienie polityki na trupach to moralna ohyda. Hamas zamienił Gazę w bastion terroryzmu, nie pytając jej mieszkańców o zgodę i zastraszając palestyńską opozycję.

Kiedy i jak zakończy się ofensywa Izraela, na to wpływu nie mamy. Jest to kwestia z jednej strony bezpieczeństwa narodowego Izraela, a z drugiej rozgrywki politycznej między Bibim a jego politycznymi przeciwnikami. Domaganie się od napadniętego Izraela natychmiastowego przerwania działań wojskowych jest tyle warte co domaganie się od napadniętej Ukrainy kapitulacji na warunkach Putina.

W świecie muzułmańskim rywalizują o supremację Arabia Saudyjska z teokracją irańską. Hamas, Hezbollah, jemeńscy Huti są finansowane przez Iran. A Iran chce zepchnąć Izrael do morza. Powtarzanie w Polsce refrenu „from the river to the sea” jest przysługą wyświadczaną Hamasowi i Iranowi, skrajnie antyzachodnim i antyizraelskim odłamom islamu politycznego. Izrael stoi kością w gardle tym siłom. Polska nie ma żadnego interesu, by im pomagać w jakikolwiek sposób.

Wojna Izraela z Hamasem jest konfliktem zastępczym Iranu z Izraelem. Hamas uderzył w zeszłym roku na Izrael, gdy blisko było do porozumienia izraelsko-saudyjskiego, które Iran, rywal Saudii w regionie, chciał storpedować. W tej krwawej grze o prymat Gaza jest środkiem, a ludność Strefy nie ma co liczyć na realną solidarność ze strony satrapii arabskich. Przypominają one sobie o Palestyńczykach dopiero wtedy, gdy coś mogą na tym politycznie ugrać na polu międzynarodowym. Realną pomoc humanitarną i dyplomatyczną Palestyńczycy otrzymują głównie z Zachodu, w tym USA.

Szczerze współczuję wszystkim niewinnym ofiarom konfliktu wywołanego przez Hamas – w Strefie Gazy, w Izraelu i wszystkim ludziom dobrej woli, takim jak polski wolontariusz. Ale widzę, jak w tę sprawę włączają się politycy, których sprawa palestyńska guzik obchodzi, za to chętnie ją wykorzystują do podgrzewania emocji antyizraelskich i antysemickich, aby zbijać na tym kapitał wyborczy. Fałsz i obłuda.