Umyjcie stopy swoim ofiarom

Rytuał obmywania stóp w Wielki Czwartek: wspaniała okazja dla księży i biskupów, by ukorzyli się za grzechy i przestępstwa wobec najbardziej bezbronnych. Niech zaproszą swe ofiary do tego rytuału. Gdyby się zgodziły, obrzęd nabrałby żywej treści. Inaczej pozostaje tylko inscenizacją: papież obmywa stopy już wcześniej wyszorowane, a więźniów czy biednych, którym je obmywa, dobierają odpowiednie służby metodą lustracji pod kątem bezpieczeństwa ojca świętego.

Tu na żaden błąd Kościół pozwolić sobie nie może, bo każdy byłby od razu na widoku publicznym. Tego Kościół nie lubi. Nie lubi, gdy jego tajemnice wychodzą na jaw. To wynika z natury systemu kościelnego i z natury ludzkiej. Jedna splata się z drugą niemal idealnie. Kościół jako instytucja i ludzie mający w nim władzę odprawiają obrzędy mające ukryć za dymem kadzideł i podniosłymi śpiewami brutalną prawdę, że wielu z nich nie ma nic wspólnego z apostołami. Dlatego postawę Kościoła wobec pedofilii i innych przestępstw lub nadużyć seksualnych w szeregach kleru często porównuje się do omerty obowiązującej w sycylijskiej mafii: raczej umrzeć, niż zdradzić tajemnice.

Nazwiska tych biskupów i księży, którzy powinni obmyć stopy swym ofiarom, są powszechnie znane. Ale nie dzięki Kościołowi, lecz dzięki duchownym „sygnalistom”, a najczęściej dziennikarzom. Człowiek nie lubi ujawniania niechlubnej prawdy o sobie i Kościół – ba! każda większa organizacja – tak samo nie lubi, żeby ktoś ujawniał taką prawdę i wzywał do pokuty, a po świecku mówiąc, do poniesienia odpowiedzialności.

Rytuał odsyła do sceny ewangelicznej u św. Jana. W jej tle jest zdrada. Jezus wie, że Judasz go zdradzi. Wstaje od stołu, przy którym jadł kolację ze swoimi uczniami, przepasuje się prześcieradłem, nalewa wody do misy, zaczyna myć nogi apostołom. Szymon Piotr się wzbrania, ale ulega, a nawet chce, by Jezus oczyścił – bo tu umywanie to symbol czystości duchowej – także jego głowę i ręce. Ale wystarczy tego mycia. Jezus zdejmuje prześcieradło, którym wycierał nogi uczniom po umyciu. Wie, że nie wszyscy są duchowo czyści, bo jeden z nich go wyda na śmierć. Mówi im, że skoro uznają go za nauczyciela, powinni sami obmywać stopy jeden drugiemu z okazji święta Paschy.

Symbole i rytuały wielkanocne wciąż mają moc dla milionów chrześcijan, młodszych braci religii żydowskiej, z której Wielkanoc się wywodzi. Ta moc ma dźwigać z grzechu i śmierci. Ale na to musi się zgodzić człowiek. Ta zgoda nie polega na udziale w obrzędach, ale na świadectwie wiary. Ksiądz egzorcysta od stu milionów, księża pedofile, biskupi od omerty, księża od orgii do utraty przytomności – zapewne w tym obrzędzie uczestniczyli wiele razy, ale wynikło z tego tylko zło. Ikony i symbole można wychwalać i opiewać, jak to czynili niezliczeni malarze, poeci, kompozytorzy i artyści – chwała im za to. Ale czystości ducha, sumienia i serca to nie gwarantuje. To całkiem inna historia.