Szkółka parafialna
Katecheza powinna wrócić do parafii. Tam jej będzie lepiej niż w szkołach publicznych, gdzie coraz więcej uczniów się z niej wypisuje. Ale to proste rozwiązanie blokują decyzje prawne podjęte w pierwszych latach ustrojowej transformacji. Intencje były demokratyczne – równe prawa obywateli – ale skutki dewastujące dla państwa i katolicyzmu. Kościół kwestię katechezy upolitycznił we współpracy z prawicą pisowską.
Sam chodziłem do szkółki parafialnej w latach 60. i nic złego mi się nie stało. Okna w salce, gdzie ksiądz kamilianin opowiadał nam historie biblijne, miały wstawione kolorowe witraże, w które można się było wpatrywać, słuchając tych opowieści. Dużo z nich nie zapamiętałem, ale były to dla mnie chwile magiczne: poczucie obcowania z tajemnicą. I na dodatek bez przymusu, tylko z wolnego wyboru. I to jest właściwa droga w społeczeństwie, w którym dokonuje się oddolna laicyzacja.
Po latach, już na studiach, fascynacja światem religii, nie tylko chrześcijańskiej, mnie nie opuściła. W wieku dojrzałym przeżyłem jego odczarowanie, ale nadal uważam, że pewna porcja solidnej wiedzy o tym świecie powinna być częścią wykształcenia humanistycznego, bo religie są elementem kultury. A wiedza o nich pomaga zrozumieć niektóre dobre i złe zachowania poszczególnych ludzi i społeczności.
Zrozumieć nie znaczy hurtem zaakceptować. Jednak wciąż uważam, będąc już nie tylko ojcem, ale i dziadkiem, że analfabetyzm religijny utrudnia korzystanie z bogactwa kultury, bo przecież mity i opowieści religijne są jej wytworami i same ją współtworzą.
Ale nie ma co marzyć o powrocie katechezy do parafii ani o nadaniu lekcjom religii pewnych cech wiedzy o religiach. Gdyby tak było, można by bronić wystawiania ocen z religii na świadectwach szkolnych. Ale tak nie jest. U nas lekcje religii to przede wszystkim katecheza: przekazywanie oficjalnej doktryny rzymskokatolickiej i nic więcej. Zdarza się, że katecheta czy katechetka poprzestają na tym przekazie, ale często go interpretują tak tradycjonalistycznie, że młodzież nie ma szans na szczerą rozmowę o miejscu religii w swoim życiu.
Moje dzieci przez pewien czas chodziły do londyńskiej wieloetnicznej szkoły publicznej. Gdy zbliżały się ważne święta tej czy innej religii, dzieci z rodzin je obchodzących tłumaczyły na apelu reszcie uczniów, o co w nich chodzi. Muzułmańskie o islamskich, chrześcijańskie o chrześcijańskich, żydowskie o żydowskich, azjatyckie o azjatyckich. Polska współczesna jest społeczeństwem wielokulturowym, choć wciąż dominuje w nim wiara katolicka. Jednak taka forma lekcji religii jest już i u nas potrzebna i pożądana społecznie. Przyszłość w edukacji należy nie do katechezy, tylko do wiedzy o religiach.
Katecheza zostanie mimo to w szkołach publicznych, choćby dlatego, że Kościołowi rzymskokatolickiemu gwarantuje to konkordat, a innym konfesjom oddzielne ustawy. Konkordat nie ustala jednak ani ile lekcji katechezy ma być w szkole, ani kwestii ocen na świadectwach, czy tego, kiedy mają się odbywać. Te sprawy regulują akty prawne niższego rzędu, więc w tych ramach możliwe są korekty. O konkretnych rozwiązaniach powinny decydować szkolne władze we współpracy z rodzicami i uczniami.
Stało się źle, że edukacja pod rządami PiS uległa ideologizacji narodowo-katolickiej. Ostatecznie źródłem problemu jest nieprzestrzeganie konstytucyjnej zasady wzajemnej autonomii państwa i religii. Edukacja, w tym katecheza, stała się wskutek tego kwestią polityczną.
Także w koalicji demokratycznej. Tu jednak wyższym dobrem jest jej utrzymanie niż forsowanie jak najszybsze takiej czy innej decyzji, jeśli nie ma na razie konsensu. Powrót do dyskusji będzie możliwy po wygraniu wyborów prezydenckich przez kandydata obozu demokratycznego. To polityka realna.
W większości państw Unii Europejskiej są lekcje religii, ale służą edukacji religijnej, a nie umacnianiu wpływów tej czy innej konfesji. Obywatele państw demokratycznych mają prawo do religii, ale też do rezygnacji z religii we własnym życiu.
Państwo powinno respektować wolność do i od religii, czyli być neutralne w sprawach światopoglądowych, o ile nie prowadzą do zagrożenia wolności innych obywateli i łamania sprawiedliwego prawa. Takim zagrożeniem może być ekstremizm religijny i religijne sekciarstwo. Wiedza o religiach może pomóc w ochronie młodzieży przed takimi wynaturzeniami.
Komentarze
Chrześcijaństwo wciąż odgrywa bardzo istotną rolę w naszym społeczeństwie, a więc powinno z tego tytułu stanowić ważny przedmiot nauczania. Bez znajomości Biblii oraz dziejów Kościoła ludzie pozostaną kulturowymi analfabetami, którzy nie zrozumieją choćby wielu wydarzeń historycznych, jak wojny religijne, czy krucjaty. Jestem zdania, że tak jak historię Polski należy wykładać na tle historii powszechnej, tak i szczególną postać polskiego chrześcijaństwa, zwłaszcza katolicyzmu, należy rozpatrywać na tle światowego chrześcijaństwa. I nieco wspomnień: Na drugim roku studiów zetknęliśmy się z dziejami europejskiego średniowiecza, a więc Europy chrześcijańskiej. I okazało się, że koledzy, którzy nigdy nie uczyli się religii, bo wyszli z domów areligijnych, mają trudności że zrozumieniem materiału:))))
Jestem człowiekiem, który nie spędził ani minuty na lekcji religii, w kościołach zaś bywam wyłącznie jako turysta, ale rozpoznaje toposy religijne (wszelkich religii) w dziełach sztuki, potrafię zidentyfikować świętych po atrybutach, a co do mitologii chrześcijańskiej to bez trudu zaginam tzw. praktykujących.
Ze swojego przykładu wnosząc, lekcje „religii” (w cudzysłowie, bo to zazwyczaj katecheza i tępa propaganda katolicka) nie są nikomu potrzebne – wystarczy przyzwoite wykształcenie humanistyczne i ciekawość świata. Przydałby się natomiast przedmiot „religioznawstwo”, omawiający w sposób rzeczowy i neutralny wszystkie większe religie świata. Tyle, że oczywiście nie powinien być prowadzony przez kler katolicki, bo ów się do tego intelektualnie i moralnie nie nadaje.
Ja jestem roczni 50 i religię miałam w salce katechetycznej. Do dziś wspominam cudownego katechetę, franciszkanina ks Józefa Niewczasa, który uczył nas nie tylko prawd wiary ale także trudnej sztuki prowadzenia dyskusji, spierania się na argumenty a nie na docinki. My licealiści, młodzieńcze, rozpalone głowy, uwielbialiśmy te spotkania, lekcje religii przeciągały się mocno poza standardowe 45 minut.
Natomiast moja córka, rocznik 86 , miała religię już w przedszkolu.Po pierwszych lekcjach religii budziła się w nocy z krzykiem, bo zakonnica ciągle opowiadała im o piekle, o diabłach, o wymyślnych karach czyhających na niegrzeczne dzieci.
Nie wiem jak jest teraz w Niemczech. Dawniej jakieś 15 lat wstecz w tzw. Grundschule było coś co można nazwać ,,religioznawstwem”. Było tak w kilku landach nawet tam gdzie dominowała wówczas religia rzymskokatolicka.
Ale tam u nich religia nie miała takiego wpływu na władzę chociaż też miała. O ile pamiętam konkordat w Polsce podpisany został niemal ,,na oślep’. Duża rolę w tym odegrała tzw ,Lewica”.
Po czasach Bieruta religia wycofana została ze szkół w latach Gomułki. Nie było je źle w parafiach. Tylko ta wszechogarniająca żądza panowania którą oni nazywają ,,służbą”.
Do renegocjonowania Konkordatu trzeba zarówno odwagi jak i dobrej woli. Korzyści z rozdzielenia tej dwuwładzy będą olbrzymie. Kontrola państwa nad kościołami nie jest wbrew Bogu. List św. Pawła do Rzymian mówi o obowiązkowym poddaniu się tej zależnośći. Paweł oznajmia wprost Każda władza pochodzi od Boga”. Kościół więc ma obowiązek współpracować z każdą władzą. Nie ma prawa władzy zwalczać albo promować i naciska c na wyborców.
,,Kto się jej sprzeciwia niech pamięta ze nie na próżno miecz nosi”.
Rydzyk jednak oświadcza że nad nim władza nie ma mocy…bo w Polska jest własnością Chrystusa i Maryi”.
Najpierw więc musi się zmienić pod beretami,bo trzeba zobaczyć fakty. Kapłaństwo w wielkiej masie nie służy ale PANUJE.
W szkole nie jest nauka O RELIGIACH” ale indoktrynacja. Trzeba czasu. Czas gara na niekorzyść kościoła . Nie tylko z powodu jego ,,charakteru” i natury”.
Przybywa agnostyków,ateistów, muzułmanów ,animistów, buddystów prawosławnych i grekokatolików. Odradza się kultura ,następuje szybki przepływ idei. Rosną możliwości wyboru wiary i samodzielnego kształtowania światopoglądu.
Przemysław z Lublina i Nowakowa z Nowej Huty nie zdążyli zrobi c ze szkoły Radia Maryja.
O ile pamiętam Niemcy to nawet tam Bundestag jakoś sprawuje kontrolę zarówno nad finansami jak i nad nauczaniem religii. Niemiecki konkordat to nie dyktat biskupów.
Panie Adamie, znakomity tekst na niezwykle istotny temat. Dziękuję.
Religie towarzyszą człowiekowi od zawsze, pewnie od czasu kiedy się pojawił na Ziemi. Są ludziom potrzebne w różny sposób i w różnej formie. Wierzę, że nikt rozsądny i jako tako wyuczony nie pomyśli o całkowitym wyparciu tej potrzeby ducha i umysłu z przestrzeni społecznej. Czasy się zmieniają i niezbędne jest znalezienie nowej formuły religijności i religii w innym społeczeństwie i w innym państwie. Celowo zastąpiłem wyraz ;nowoczesny wyrażeniem; inny, ponieważ nowoczesność niektórym kojarzy się nie najlepiej.
Jesteśmy z tego samego pokolenia, choć dzieli nas 2 lata też znakomicie wspominam lekcje religii w małej, ciasnej salce na plebanii. Nie było witraży w oknie, ale kiedy była odpowiednia pogoda siadaliśmy gdzieś w cieniu akacji. Nawet ptaki nie przeszkadzały, a proboszcz przy akompaniamencie ich śpiewu opowiadał o św. Franciszku. Ile było radości podczas przechodzenia ze szkoły do kościoła, te 600 m było czasem prawdziwego dzieciństwa. Przepraszam, trochę się zapędziłem we wspomnieniach.
Mamy problem z nauką nie tylko religii. Problemem jest tępy, betonowy konserwatyzm hierarchii kościelnej i wszystkich którzy zaliczają się do ogólnie pojętej prawicy. Nie jest moim zamiarem obrażanie kogokolwiek poprzez ocenę i wartościowanie ich poglądów, ale mam prawo zauważyć, że te osoby mają problem ze zrozumieniem i akceptacją nieuchronności zmian jakie od zawsze we wszystkich społeczeństwach następowały i wciąż następują. Różnica pomiędzy dziś a wieki temu jest tylko w szybkości zmian. Hierarchia w Polskim kościele katolickim jest wyjątkowo chyba zabetonowana na tle innych w krajach Europy. Jak na razie nie widać sygnałów gotowości podjęcia poważnych rozmów nie tylko w kwestii religii, ale i wszystkich spraw przynależnych państwu i władzy. Wciąż biskupi żyją złudzeniami czasów dawno minionych, kiedy prawo zwyczajowe, czy nakazane, zmuszało ludzi do określonych zachowań. Choć tak wiele o tym mówią, to wciąż nie dociera do nich, że „wolna wola” to znaczy własny, swobodny wybór wolnego człowieka i że to ten wolny człowiek odpowiada za swoje wybory. Czasami wyboru nie ma bo taki się rodzi i tym bardziej nie zasługuje na taki czy inny przymus. Wciąż jesteśmy społeczeństwem folwarcznym, grupą 38 mln indywidualności. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać i żyć. Każdy kto nie jest z nami jest naszym wrogiem, zero zaufania do innych, niechęć do współpracy. Może to stać się poważnym czynnikiem ograniczającym rozwój Polski w nieodległej przyszłości, a czekają nas radykalne zmiany wynikające ze zmian klimatu, konieczności zmian źródeł energii. Obawiam się, że za 10 czyb15 lat będziemy mieć w Polsce dwie pory roku. Porę deszczową i suchą. Czy ktoś to dostrzega? Może ludzie nauki, bo u polityków tego nie widzę. No ale to jest temat na inną dyskusję. Tymczasem w kwestii religii w szkołach za dobre rozwiązanie postrzegam propozycję ministry Nowackiej. Zmiany krok po kroku. ludzie i hierarchia muszą się do takich zmian przyzwyczaić.
Kiedyś prowadziłem rozmowę na tematy religijne z sąsiadem przy stole biesiadnym. On deklarował się jako wierzący i praktykujący a ja odwrotnie – niewierzący i nie praktykujący.
Na koniec naszej rozmowy powiedział, że jest pełen podziwu dla mojej wiedzy na tematy religijne. Mimo iż nie wierzę i nie praktykuję wiem więcej niż on wierzący i praktykujący.
Odpowiedziałem mu :
„JA WIEM, DLATEGO NIE WIERZĘ – TY NIE WIESZ DLATEGO WIERZYSZ”
Ja przestałem być wierzącym i praktykującym mając 13 lat, gdy ksiądz na religii nie potrafił mi odpowiedzieć na pytania i poirytowany pogroził mi batem.
Brawo !
Art 12 Konkordatu mówi:
” Państwo gwarantuje, że szkoły publiczne podstawowe i ponadpodstawowe oraz przedszkola, prowadzone przez organy administracji państwowej i samorządowej, organizują zgodnie z wolą zainteresowanych naukę religii w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych.”
A więc wg tej umowy nauka religii ma się odbywać „zgodnie z wolą zainteresowanych” czyli tam, gdzie brak jest takiej woli lub zainteresowania, państwo nie ma obowiązku nauki organizować. W treści Konkordatu nie ma tez nic o tym, jakoby Państwo miało nauczycielom religii płacić ani też w jaki sposób nauka ma być oceniana. Ponieważ umowa stanowi też, że program przygotowuje strona kościelna a Państwo nie może weń ingerować (ust. 2 ) to Państwo nie ma obowiązku ani za nauczanie płacić, ani wliczać oceny do średniej, co można uznać za niedopuszczalną(bo pozostającą poza kontrolą Państwa) ingerencję instytucji zewnętrznej w proces edukacji.
W zasadzie odwołując się do treści Konkordatu szkoły mogłyby zorganizować referenda wśród uczniów (lub rodziców), czy chcą nauki religii w szkole.
Nauka i praktyka
Zacznijmy może od zajęć praktycznych. Najpierw uprawa roślin, potem stolarstwo i ciesielstwo, następnie przetwórstwo. Łatwiej byłoby mlodym zrozumieć o co chodzi w życiu i do czego potrzebna jest wiara, wiara w człowieka.
Polecam nauczanie praktyczne o wiele bardziej przydatne człowiekowi niż filozofia.
Święta powinny być jednak obowiązkowe i nie należy zapominać o niedzieli
A propos „konkordat” i „oddzielne ustawy”: z tego zdania zrozumiałem, że to zestawienie jest sumą RÓŻNYCH aktów prawnych i nie stanowi jakiegoś niewzruszalnego fundamentu typu: PRAWO BOSKIE.
Właściwością aktów prawnych jest to, że są stanowione w miarę potrzeb i możliwości przez powołane osoby, możliwie bez nachalnego udziału sił tzw. trzecich.
Sformułowania Autora:”…katecheza zostanie mimo to w szkołach publicznych…”, nie uważam bynajmniej za nachalny udział. To raczej kokieteryjne wspomnienie słów starej piosenki z repertuaru Haliny Kunickiej: „Chciałabym, a boję się”.
Sam fakt dawania przestrzenii Rydzykowi, ktory tworzy panstwo w panstwie swiadczy, ze administracja nie potrafi reagowac na takie zjawiska. Dotychczas zas korzystaly z tego w tym rydzykowym swiecie obie strony.
Zmiany w zapisach Konkordatu sa wlasciwie niemozliwe, wiec przyjdzie nam dlugo czekac na jakiekolwiek zmiany. Chociaz obywatele i obywatelki moga Kosciol krytycznie ignorowac i spychac w ten sposob na margines zycia politycznego.
Proponowanie zmian „odgornych“ w nauczaniu i postrzeganiu religii jako wiecznej potrzeby ducha jest absurdalne. Ukkadanki dla ludu juz przerabialismy. Stad tylko sami czlonkowie gmin koscielnych moga zaproponowac kolejne zmiany. To sie juz dzieje, na szczescie dla wierzacych, chociaz? Chociaz obszary pozbawione jakiejkolwiek wiary sa rowniez konieczne i mozliwe. Spoleczenstwa obywatelskie moga i powinny akceptowac wszystkie opcje w obszarach prywatnych. Panstwowosc per se powinna byc sekularna.
@saldo
Ależ nowy rząd potrafi: min.Sienkiewicz odmówił finansowania ,,dzieł’’ o.R.
,,Intencje były demokratyczne – równe prawa obywateli ” Żartuje Pan? Właśnie wtedy usankcjonowano nierówność (światopoglądów) obywateli. Katolicka indoktrynacja, nie nazwę tego nauczaniem bo o żadną wiedzę o katolicyzmie tu nie chodziło ale o wdrożenie do posłuszeństwa doktrynie, zyskała wsparcie aparatu państwa.
Celem tego BEZPRAWNEGO kroku – religię do szkół wprowadzono nie na drodze uchwały czy ustawy ale ,,instrukcją” było ,,domknięcie” systemu. Dziecko nieuczęszczające na religię było wystawiane na presję grupy rówieśniczej. Kiedyś brak uczęszczania na religię pozostawał w sferze niedomówień ale bo tym akcie strzelistym Nieodżałowsnej Pamięci Pana Tadeusza, każdy odmieniec od katolickiej normy był widoczny jak na widelcu. Nie od rzeczy było też przerzucenie kosztów utrzymania aparatu indoktrynacji na budżet państwa (to rządy ,,lewicy” zawsze do sterroryzowania ,,zabójcami ks. Jerzego”).
Jak ten system działa? Ot, osobiście przekonałem się wysluchując skarg i płaczów mojej córki (w XXIw!!!), która w wyniku mojej decyzji nie uczęszcza religię, a której mali katolicy wielokrotnie dawali dosyć brutalnie dawali odczuć niestosowność (mo)jej postawy (,,Jak ktoś w Boga nie wierzy i do kościoła nie chodzi to powinien się zabić” to cytat z małego (1 czy 2 klasa) katolika). To kwintesencja wprowadzenia religii do szkół. Władza KRK nad populacją wynika nie tylko z przemocy instytucjonalnej (osławiony art. 196 KK) i spowiedzi usznej ale także z samopilnowania przez wiernych (,,na którą byłaś w kościele bo cię nie widziałam” i w ten sposób wywołana złożyła stosowne wyjaśnienie, że była wcześniej/później).
Precz z tymi gusłami. Szkoła powinna służyć szerzeniu wiedzy a nie indoktrynacji.
Łukasz Gibała – kandydat na prezia po Majchrze – o parkingu dla urzędników pod krakowskim magistratem: Symbol przywilejów i arogancji władzy.
@Uzaz
Katoliccy spryciarze zabezpieczyli się przed jednostronnym wypowiedzeniem konkordatu wprowadzając go do konstytucji. W artykule 25 ust. 4 najważniejszego aktu prawnego w Polsce wskazano, że „stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem Katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy”. Jednym słowem nie da się wypowiedzieć bez złamania konstytucji. Szalbierstwo godne jezuitów!
@ Kalina:
„Bez znajomości Biblii oraz dziejów Kościoła ludzie pozostaną kulturowymi analfabetami, którzy nie zrozumieją choćby wielu wydarzeń historycznych, jak wojny religijne, czy krucjaty.”
I Ty naprawdę myślisz, że w ramach tzw „religii” uczniowie poznają tekst Biblii i historię chrześcijaństwa a nie tylko te ich fragmenty, które są wygodne dla funkcjonariuszy Korporacji Katolickiej ???
Owszem, historia chrześcijaństwa i jego instytucji powinna być elementem nauki szkolnej ale do tego nie jest potrzebny osobny przedmiot, bo jest to element historii. Ale ta nauka powinna się odbywać w zgodzie ze współczesną wiedzą naukową i na niej się opierać.
Co do Biblii to jest to niewątpliwie ważny element historii literatury i nic nie stoi na przeszkodzie, by uczeń w ramach zajęć z historii literatury uczył sie o Biblii: O Torze, Prorokach większych i mniejszych i innych częściach Starego Testamentu (w ramach kursu literatury starozytnej) i o Nowym Testamencie w ramach literatury okresu Imperium Rzymskiego. Z kolei pisma średniowiecznych i późniejszych autorów chrześcijańskich powinny się znaleźć w programie historii filozofii (uważam że w liceum powinien być taki przedmiot )
„Na koniec roku zadłużenie Krakowa może wynosić 6 mld zł. To koszt budowy trzech Stadionów Narodowych. Pieniędzy w miejskiej kasie brakuje nie tylko na inwestycje, ale również na funkcjonowanie miejskiej komunikacji czy pensje dla nauczycieli. – Dotarliśmy do momentu, w którym Kraków nie może się już dalej zadłużać.”
Tymczasem na koniec 2023 roku skumulowane zadłużenie Krakowa ma wynieść ok. 6 mld zł. W przeliczeniu na mieszkańca Krakowa (według GUS miasto liczy 802 583) ta kwota wynosi 7475 zł. To jednak wersja optymistyczna. Zadłużone są jeszcze miejskie spółki, a prawo – co podkreślają sami urzędnicy – pozwala nie wliczać ich zobowiązań w skumulowany dług.
Nadzór nad finansami miasta sprawuje Regionalna Izba Obrachunkowa, która opiniowała pozytywnie każdą propozycję zaciągania przez władze Krakowa kolejnego zadłużenia. Przykładem są kolejne uchwały Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie np. Uchwała Nr S.O.II.4261.5.2021
Składu Orzekającego Kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie z dnia 22 marca 2022 r., Uchwała Nr S.O. 4216.1.2022 Składu Orzekającego Kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie z dnia 17 stycznia 2023 r. i Uchwała Nr S. O. III. 4261.1.2022 Składu Orzekającego Kolegium Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie z dnia 17 stycznia 2023r.
Uchwała Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie nr S.O. III.420.1.2023 z dnia 27 marca 2023 r. opiniująca pozytywnie możliwość spłat kolejnego zadłużenia samorządu Krakowa i umożliwiająca dalsze zadłużanie Krakowa.
Teraz nadszedł czas, by ocenić skuteczność nadzoru Regionalnej Izby Obrachunkowej w Krakowie nad finansami gmin małopolskich. Sprawa jest bardzo pilna, wymaga zmian prawnych regulujących działanie nadzorcze RIO skutkujących racjonalnym nadzorem nad finansami samorządowymi.” (naszkrakow.com.pl)
@slawczan
Nie żartuję, to pan wydaje się już nie pamiętać, że w PRL aktywni katolicy byli ,,gorszym sortem’’, a w latach stalinowskich i w stanie wojennym byli aktywnie represjonowani, a nawet mordowani przez tajne służby.
@cracus
Przecież chciał pan skończyć temat. Ale OK: https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,30694302,krakow-po-jacku-majchrowskim.html Portal Nasz Kraków za redaktora naczelnego ma człowieka do niedawna pracującego w pisowskim urzędzie wojewódzkim, polityka związanego z partią Kornela Morawieckiego Wolni i Solidarni.
@Mad Marx
Zgadzam się całkowicie. Nie lubię ględzić po próżnicy, dlatego piszę jedynie to, co uważam za ważne. Obawiam się, że nauczanie Biblii zdominowałoby lekcje literatury tak, że należałoby wykreślić kolejnych autorów i utwory z programu:))) Natomiast nie mogłaby to być katecheza, która powinna być przeniesiona do kościołów.
@Gospodarz
Użyłem słowa ,,żartuje” z całą świadomością, gdyż po 1989r nie doszło do żadnego ,,zrównania praw” ale przegięcia w drugą stronę. Moja matka – osoba bardzo wierząca – oburzała się wtedy na rozpanoszający się wszędzie kler (ciekawe co by powiedziała widząc pisowsko-czarnkowe aberracje?). To nie było żadne ,,zrównanie” tylko inwazja – zwycięska – na sferę nadbudowy państwa przez dominującą organizację religijną.
Oczywiście najpierw budżetu a potem już praw obywatelskich…
Mialem religie poczatek lat 60 tych) w sali przy kosciele i to pracuje.W Kanadzie w ktorej mieszkam religie wszystkich wyznan (oprocz szkol wyznaniowych) sa w kosciolachi wszyscy maja sie dobrze.
Załapałem się jeszcze na salkę i gdy kuliśmy na pamięć katechizm przed pierwszą komunią, złapałem ksiedza na pomyłce. Oczywiście sprostowałem go. Raz. Drugi… Trzeciego nie było, bo się facet zdenerwował i mnie wygonił do domu. Ależ zadowolony byłem, że szybciej wrócę do domu. Już planowałem szybko się przebrać i pobiec zobaczyć na boisko, co też się tam wyprawia. Niestety rodzice nie byli zadowoleni, wnioskuję z razów pasem, które na rzyć przyjąłem. Na następną katechezę musieli mnie zaciągnąć, bo nie chcialem iść. No i wszystko byłoby w porządku, gdyby klecha znów sie nie pomylił. Pierwszy raz zmilczał, ale drugi wprawił go w furię taką, że rzucił we mnie tym co miał pod ręką. Tym czymś był pęk kluczy od plebanii, którym kilka tych kluczy było dużych i ciężkich. Nie czekałem na rozwój wypadków – wziąłem nogi za pas i uciekłem. Pomny tego co się działo, gdy wrocilem wczesniej poprzednim razem, tym razem poszedłem do domu naprawdę okrężną drogą.
Czego się nauczyłem? Katechizmu? Pewnie, mam świetną pamięć, wiec opanowałem cały w try miga. Nie ufać klechom? O tak! Nigdy już później nie spotkalem w życiu katabasa, którego mógłbym nazwc kapłanem. Może i tacy istnieją, ale teraz to równie dobrze mógłbym spotkać jednorożca…
Aha, rodzicom do akcji z kluczami przyznałem się jakoś tak ze 20 lat później. Oczywiście mi nie uwierzyli.
Ostatni raz byłem w kościele na własnym bierzmowaniu, bo mnie Rodzicielka żyć nie dawała. Od tamtej pory nawet raz nie brałem udziału we mszy. W liceum na lekcjach religii gralismy z kumplem w statki albo piłkarzyki, czasami też w remika, tysiąca albo pana, szkoda, że klecha w końcu zabrał nam karty, bo zwykle wygrywałem…
Mógłbym takich historii opowiedzieć jeszcze z kilanascie, co najmniej. Tylko, że to nic nie da. Klechy tak wrosły w społeczeństwo, że porównanie do kleszcza byłoby na miejscu. Szkoda, że nie można postąpić tak jak z kleszczem – wyrwać i spalić.
volter 18.01. 18.00: nie mam sily i ochoty ci odpowiadac , ale radze:nie pchaj sie na afisz jak nie potrafsz .Tylko jedno:o nauce religii w RFN wiesz to samo co o ksiezycu , a wg. ciebie Buntestag zajmuje sie , no np. co Polak ma zjesc na sniadanie.Winny jest, jak zawsze u takich jakty:krk, co??
PS.-A.S.:jak zawsze zastosuje Pan cenzure.Dlaczego : bo nie pisze , jak mowia lewicowcy po linii i na bazie!
@slawczan
Czy matka modliła się z JPII na grobie Popiełuszki? Czy porwanie, torturowanie i wrzucenie do rzeki kapelana Solidarności zrobiło na panu jakieś wrażenie? Chyba nie, bo pisze pan o jakiejś inwazji na ,,nadbudowę’’ (język ówczesnych prawdziwych opresorów). Kwestia wyrównania praw była potrzebna moralnie i politycznie nowej władzy. Decyzje podejmowała w dobrej wierze choćby dlatego, że w latach stanu wojennego KRK stanął po stronie prześladowanej Solidarności. Miodowe lata skończyły się, jak wszyscy wiemy, wraz z dyskusjami o katechezie, aborcji i wkrótce potem o kompensatach i wstąpieniu do UE. Nie było jeszcze PiSu, ale już działały środowiska nacjonalistyczne i episkopat już wtedy poczuł się bardziej solidarny z nimi niż z pierwszą Solidarnością. Już wtedy dokonał się w KRK zwrot prawicowy, początek jego upadku jako instytucji zaufania publicznego. Przypieczętowaniem symbolicznym była mantra Goryszewskiego o Polsce nieważne jakiej, byle katolickiej.
no cóż , jestem rocznik 74′. Tak religia w salce przy kościele , cala klasa po lekcjach szła na ” relę”. W domu mieliśmy ilustrowaną grubą biblię , czytałem to , czasami z wypiekami , obrazki działały na wyobraźnię … potem szkoła średnia , z religią w szkole – odbębnione… dziś – cała moja rodzina stała się laicka. jesteśmy ludźmi wykształconymi – omijamy kościłół z daleka. za te wszystkie afery , pedofilię , ukrywanie ,hipokryzję… namawiam córkę ,żeby nie chrzciła dziecka … gdzieś czasem brakuje pójścia do kościoła… jakoś żal człowiekowi , ale moja noga tam nie postanie dopóki nie zobaczę autentycznych zmian. dopóki nie odejdzie pokolenie największych szatanów jędraszewskiego , dziwisza, głodzia…
Kościół po latach budowy kościołów i salek katechetycznych w czasach Gierka i Jaruzelskiego, pod pozorem dbałości o bezpieczeństwo dzieci uczęszczających na religię, zachęcił „demokratyczną opozycję” do udostępnienia szkół publicznych na cele nauczania religii. To miał być tylko mały paluszek za lata wspierania opozycji.
Kiedy tylko umościł się w szkołach, a do świątyń wpuścił rozmaite biznesy, episkopat zażądał płacenia z publicznych pieniędzy księżom katechetom i innym swym osobom katechizującym młodzież. Hasło było proste: oni uczą w szkołach, więc za pracę należy im się płaca. I poszło. Prawiąca o moralności instytucja, sięgnęła do kieszeni wszystkim obywatelom. Tak swym wiernym, jak i innowiercom oraz niewierzącym. Bo nieważne, czy Polska będzie biedna czy bogata, ważne aby była katolicka. Korporacyjnie katolicka
@Adam Szostkiewicz
19 LUTEGO 2024 7:46
Czyli upiera się Pan, że po 1989r doszło do ,,zrównania praw” a nie uprzywilejowania KRK? A jeżeli nawet nastąpiło uprzywilejowanie to śmierć Popiełuszki i pomoc Solidarności (teraz wiemy, że niebezinteresowna- KRK nie chodziło o żadną wolność ale zwalczenie konkurenta ideologicznego) to tłumaczą i usprawiedliwiają?
Jeżeli tak to proszę się nie dziwić i nie denerwować, że doszliśmy dokąd żeśmy zmierzali. Krok po kroku szliśmy w stronę piekła kobiet, w stronę czarkowszczyzny bo ,,zasługi Kościoła” i mord na ks. Jerzym…
w PRL aktywni katolicy byli ,,gorszym sortem’’ 😯
Gdzie i kiedy dokładnie?
Na polskiej prowincji kościół rządził parafianami nieprzerwanie z małymi szykanami, jak np. krótkotrwały (kilkuletni) zakaz procesji Bożego Ciała przez całą miejscowość, z ograniczeniem trasy do okrążenia gmachu kościoła.
Wszyscy notable partyjni brali śluby kościelne i chrzcili dzieci, nadmiernie ostrożni – w innej parafii.
W szkole podstawowej załapałem się w pierwszej klasie na ostatni rok religii w szkole. Do dziś pamiętam pierwszą lekcję: narysuj swój grób 😎
Narysowałem grób dziadka, bo wiedziałem jak wygląda.
Koleżanka dostała dwóję za swój.
– To jest krzyż protestancki! – zawyrokował ksiądz.
Koleżanka pobiegła z płaczem do ciotki, która uczyła matematyki i była „komunistką” czyli bardzo aktywną działaczką społeczną. Po awanturze z nią ksiądz skreślił ocenę. Do dziś nie wiem, dlaczego tamten krzyż miał być protestancki, bo na moim nagrobku był taki sam (nie krucyfiks) i dostałem piątkę.
Księdza zapamiętałem też z powodu ciepłych i wilgotnych rąk i brania niektórych dziewczynek na kolana w celu sprawdzenia, czy mają na sobie ciepłą bieliznę spodnią, stosownie do pory roku. Z chłopcami grał w piłkę.
Z późniejszych lekcji religii pamiętam innego księdza, który lubował się w publicznym upokarzaniu dzieci. W ramach przygotowania do I. komunii (spóźniłem się na lekcję, bo matka zapomniała spojrzeć na zegarek) kazał mi (po zapytaniu, czy spadłem z księżyca) wygłosić próbny żal za grzechy. Nie odezwałem się słowem i stałem tak chyba z kwadrans, aż dał mi spokój.
Wiarę straciłem najpóźniej w wieku 12 lat, kiedy w szpitalu umierał mój ojciec, a ja się bałem modlić o jego zdrowie, bo znając historię Hioba nie chciałem w ogóle zwracać uwagi Wszechmogącego na naszą rodzinę, bo a nuż zechce mnie tak samo wypróbować 🙄
Do dziś żaden ksiądz ani pastor nie potrafił mi wyjaśnić, dlaczego historia Hioba i jego „przyjaźni” z Bogiem widziana jest tak jednostronnie, z perspektywy podmiotu.
Bo o ile rozumiałem próby zadania mu fizycznego cierpienia jako testu wiary czy wytrwałości w wierze, to zgładzenie jego rodziny jako pionków w grze mnie szokowało.
Zabiję twoje dzieci, żeby sprawdzić, czy to wytrzymasz.
Hiob został wynagrodzony i otrzymał „rekompensatę” w nowych dzieciach i majątku, ale ja widziałem mojego ojca wśród ofiar, których życie i cierpienie nie miało znaczenia, bo użyto ich tylko jako przedmiotów/narzędzi do testowania innego podmiotu.
A co do kościelnego personelu, o którym wspominali już inni, to tak ogólnie niskiego poziomu intelektualnego jak w polskim klerze nie spotkałem nigdzie w Europie.
Deficyt kadry kościelnej na Zachodzie jest powszechny i polscy księża byli przez jakiś czas pożądanym „artykułem eksportowym”, ale raczej nie robią kariery w środowiskach bardziej wymagających niż polska zahukana prowincja 🙁
Jedyny znajomy młody ksiądz, którego podziwiałem za intelekt, znajomość języków i kulturę osobistą, a na dodatek tak przystojny, że zapewniał frekwencję na wszystkich mszach, spowodował aferę obyczajową w parafii, wyjechał do Niemiec, porzucił sutannę i się ożenił 🙂
Wyprowadzanie religii powinno zacząć się od szkół średnich. W szkołach podstawowych będzie trudniej, zwłaszcza w młodszych klasach, gdzie nadopiekuńczy rodzice wolą by dzieciaki siedziały w szkole niż gdyby musieli je wozić do parafii. Swoją drogą, nami na przełomie lat 60 i 70- tych nie specjalnie się przejmowano. My po szkole większością klasy szliśmy kilometr do salki i były to wesołe eskapady ( najczęściej się spóźnialiśmy) ale problemów nie było. Podobnie w liceum. To powinno wrócić z pożytkiem dla obu stron.
@sławczan
Przecież Konstytucja, jaka by ona nie była, to też tylko stwór ludzki i wynik realizacji chęci plus możliwości.
W dyskusji pierwszą rolę zdaje się odgrywać problem możliwości i tu jest pies pogrzebany: po prostu chęci brak; w tej sytuacji niewyczerpane od ponad 30 lat bogactwo możliwości i doświadczeń jest po prostu nieużyteczne.
Bogobojna polityka i mentalność czeka na odkrycie nowych wskazówek w jaskiniach lub wzgórzach Synaju.
„…Mierz siły na zamiary…” oczywiście jeśli coś zamierzasz.
@
Adam Szostkiewicz
18 LUTEGO 2024 23:10
„…w PRL aktywni katolicy byli ,,gorszym sortem’’, a w latach stalinowskich i w stanie wojennym byli aktywnie represjonowani…”
Nie wiem, jak było w stanie wojennym, bo już byłem „na wolności” ale za Stalina i kilka lat po nim miałem religię w szkole. Nie była obowiązkowa, więc nie uczęszczałem ale to oczywiście też „represja”.
@Adam Szostkiewicz
19 LUTEGO 2024
7:46
Pan Goryszewski nie wymyslił tego motu:))) Pochodził on z roku 1908, kiedy toczyła sie ostra walka o wpływy w szkołach srednich z polskim jezykiem wykładowym w Królestwie Polskim między Kosciolem z jednej strony, a mlodzieżą, jej liberalnymi rodzicami i postepowym nauczycielstwem z drugiej. Powstał m. in. Zwiazek Katolicki, ktory wysłał do rosyjskiego ministra oswiaty memoriał-donos z wiadomoscią, że szkolnictwo polskie jest prowadzone „w duchu materialistyczno-liberalnym”. Organ Zwiazku Nauczycielstwa Polskiego „Nowe Tory” skomentował to następująco: „Niech lepiej Rzeczypospolitej wcale nie bedzie, niźliby miała nie byc katolicka.”
,,Intencje były demokratyczne – równe prawa obywateli – ale skutki dewastujące dla państwa i katolicyzmu.”
Z drugą częścią zdania zgadzam się całkowicie. Z pierwszą bym polemizował. Nie przypominam sobie aby ówczesne władze w tej sprawie konsultowały się ze społeczeństwem, podobnie jak w sprawie aborcji. Intencje ówczesnych postsolidarnościowych elit były zupełnie inne. Pierwsze to idealistyczne: resentyment do przedwojnia i chęć budowy swoistej hybrydy, czyli demokracji katolickiej. Co po latach można jeszcze zrozumieć, ponieważ wszyscy jesteśmy dziećmi swoich czasów. Natomiast druga wynikała z czystego wyrachowania opartego na przypodobaniu się klerowi bo to dawało polityczne profity.
W szkole publicznej nie powinno mieć miejsca na religię oraz na wiszące krzyże na ścianach, symbolu anachronizmu III RP. Dosyć tego. Natomiast na religioznawstwo (o czym jest wyżej wspominane) jak najbardziej. Podobnie jak na filozofię, etykę, estetykę. Tylko absolutnie nie na sławetnej zasadzie 3xZ (!). Zamiast męczyć uczniów słynną budową pantofelka lub nikomu w życiu niepotrzebnymi logarytmami warto ten czas poświecić na ambitniejsze cele wyrabiające w młodych ludziach wrażliwość, empatię, tolerancję, wyobraźnię oraz umiejętność samodzielnego myślenia.
Nauka o religiach tak. Biblia jako wazna lektura kazdego filologa tak. Nauka religii nie. Panstwo i panstwowa edukacja moga i powinny byc sekularne.
@AS
Cala nadzieja w pracy nowego rzadu. Dotychczas czasy od 89 sprzyjaly roznym koscielnym „osobnikom“, zapominam o biskupach, wierzacy wykreowali rydzykowych ludzi. Kalinowi, wbrew pozorom sie niewiele roznia i sa nadal czescia administracji, instytucji panstwowych. O tym wlasnie pisalem, chociaz kwestia nie rozwiaze sie biologiczne, stad koniecznosc edukacji.
@baronet
Myli się pan. Znałem ludzi Tadeusza Mazowieckiego, w tym ministra profesora Samsonowicza. Nie kierowali się kalkulacjami, tylko poczuciem sprawiedliwości. Zakładali, że strona kościelna nie nadużyje ich zaufania.
@saldo
I tu się zgadzamy.
Przez tysiące lat ludzie chodzili do świątyń i słuchali kapłanów. Teraz leniuchom nie chce się ruszyć z domu i chętnie nastawiają ucha obcej propagandzie.
Polskie kościoły są piękne. Wejdź taki jeden z drugim i popatrz na te zatroskane twarze świętych, którym artyści nadali właściwy wizerunek.
Przy okazji pochyl się z troską nad ziemskimi sprawami i zmyj z czoła pokusę do grzechu, który czycha na zewnątrz. Miej odwagę przeciwstawić się złu i pomyśl życzliwie o bliźnich. Wszyscy ludzie wokół to przecież nasi bliźni i czasami wystarczy życzliwie się uśmiechnąć, a już zaliczysz obywatelu dobry uczynek
@Bartonet
19 LUTEGO 2024
11:01
Sercem jestem po Pana stronie. Tak..filozofia, etyka, religioznawstwo, tyle ze celem planowanych reform jest odchudzenie programu, a nie ładowanie kolejnych przedmiotów. Ograniczanie nauk scisłych chyba nie przejdzie:)))
Panie@ LUAP ..Drogi Pawełku nie tobie oceniać to co ja potrafię a czego nie potrafię. Również na afisz się nie pcham. Jeśli ciebie to drażni to omijaj i nie czytaj.
Twoje uwagi nic w tej kwestii nie zmienią. nie jestem znawcą ani niemieckiego ani tamtejszej ,,polityki wyznaniowej. Dawno tam nie byłem. Jeżeli coś o tym wiesz to pisz nie szukaj zaczepki. Lub weź sobie proszę inny obiekt na ząb. Ja również nie mam sił z tobą polemizować .
Jeśli chcesz się wyżyć zrób kilka przysiadów. Większy będzie pożytek. Jeśli masz wrażenie że mam zbyt niski poziom i nie mogę pisać na tym blogu pamiętaj ze nie jesteś orłem.
PYCHA KROCZY PRZED UPADKIEM !
Jarosław, Macierewicz, Czarnek .. już to wiedzą.
Czasami skutki naszych działań są odwrotne do intencji. Tak jest w tym przypadku.
Po wprowadzeniu religii do szkół zamarło życie parafialne. Moim zdaniem wprowadzenie religii do szkół przyspieszyło też laicyzację kraju w myśl zasady Tischnera, że żadna marksistowska ideologia nie odstrasza tak skutecznie od religii, jak spotkanie z własnym proboszczem (w tym przypadku z katechetą). Jeśli dodać do tego fatalne zauroczenie PiSem większości katechetów i ich niski poziom umysłowy, młode pokolenie zamiast owianej mistyczna tajemnicą i kuszącej wiecznym zbawieniem fasady zobaczyło obleśną mieszankę kołtuństwa i wojującej głupoty . Nic dziwnego, że się wypisują z lekcji religii.
W tym świetle wycofanie religii ze szkól może ożywić życie parafialne i zwiększyć możliwości KK w knuciu przeciw modernizującej się Polsce. Może lepiej zachować państwową kontrolę nad nauczaniem religii? Mam mieszane uczucia.
A ja za czasów komuny mialem w III klasie LO przedmiot Religioznastwo. Był do twgo przedmiotu nawet podręcznik.
@Adam Szostkiewicz, 19.02. o 11:42
Od lat grywam w lotka i nie kieruję się kalkulacjami, tylko MOIM poczuciem sprawiedliwości. Zakładam, że dyrekcja Loterii weźmie to pod życzliwą uwagę.
18.02. o 23:10
40 lat w PRL nie pozostawiły mi wrażenia bycia prześladowanym: rodzina BARDZO powiązana z KK, poza właściwymi czasom i miejscu niedogodnościami nie odczuwaliśmy specjalnych mankamentów – 4 studiujących synów, liczne wyjazdy zagraniczne, nieukrywanie politycznych przekonań i oszczędne klepanie pacierzy to treść rodzinnej spuścizny. No cóż, są tacy co mieli gorzej.
Morderstwa polityczne były: księża, studenci, chłopi, robotnicy, inteligencja pracująca itp. Wciskanie na siłę do tego grona pewnego nachalnego celebryty to brak szacunku dla prawdziwych ofiar.
Może lepiej zachować państwową kontrolę nad nauczaniem religii?
@Art63
Państwo nie ma żadnej kontroli nad treściami przekazywanymi przez katechetów, o tym decydują biskupi. Również o kwalifikacjach nauczycieli religii nie decyduje państwo, lecz władze kościelne.
Liczbę godzin religii wyznaczył w swoim rozporządzeniu z 1992 roku minister edukacji Stelmachowski. Na każdym poziomie nauczania po 2 godziny tygodniowo.
Jeśli jednak brakuje stosownej kadry, dyrekcja może zmniejszyć wymiar do jednej godziny, ale za zgodą biskupa
W konkordacie nie ma takich ustaleń, więc jest jakaś umowa między ministrem a episkopatem?
Nie ma tam mowy, że kolejny minister, aktualnie pani Nowacka, musi na zmianę mieć zgodę biskupa, mowa jest tylko o dyrektorach szkół, rozporządzenie jest ministerialne.
Dlaczego pani Nowacka się ugięła?
Katecheta ma wgląd do dziennika (z obowiązkiem wypełniania), choć religia to przedmiot nieobowiązkowy.
To kto tu kogo kontroluje?
Szkoła powinna uczyć prawdy, a religie to stek bredni i konfabulacji fabrykowanych na potrzeby rządzących, dla których prawa człowieka to zawsze był balast – nie tylko zbędny, ale wręcz szkodliwy. Szkoła powinna więc prostować „prawdy religijne” i demaskować serwowane przez nie kłamstwa.
Jakoś tak się składa, że religie nie mogą się obejść bez kapłanów, a kapłani bez wpływu na władzę, o ile sami jej nie sprawują. W Polsce kapłani władzy nie sprawują, ale Kościół nie tylko doi państwo niemiłosiernie, ale wręcz domaga się stanowienia prawa uwzględniającego katolickie fanaberie.
O Jezusie, Bogu katolików, nie wiemy prawie nic, a to, co wiemy, przeszło przez filtry kościelne. Albo więc prawda o życiu Jezusa jest dla Kościoła niewygodna, albo nie dokonał on niczego, o czym warto by wspominać. Jezus zaistniał dopiero w wieku 30 lat i to nie jako syn Boga, ale kandydat na Mesjasza, a przecież gdy był noworodkiem wiedziano już, że jest synem Boga. Święto Trzech Króli nie wzięło się przecież znikąd. Przecież narodziny Jezusa obwieszczała Gwiazda Betlejemska. Jak to więc możliwe, że przez ponad 30 lat nikt się nawet nie zająknął na temat życia syna bożego, że zapomnieli o nim nawet Trzej Królowie? Dlaczego o boskości Jezusa zaczęto pisać dopiero po jego śmierci?
Skoro w szkole „uczy się” o boskości Jezusa, to należałoby też uczyć prawdziwej jego historii. Jedna, dwie lekcje miesięcznie powinny wystarczyć. I bez oceniania.
@passpartout
Tak, kuratorzy powinni (i mają) takie uprawnienia. Udział KRK to kwestia porozumień między państwem i KRK. Niestety. Ale póki one obowiązują, to KRK powinien przynajmniej rzetelnie sprawdzać kwalifikacje katechetów.
@handzia55
„Natomiast moja córka, rocznik 86 , miała religię już w przedszkolu.Po pierwszych lekcjach religii budziła się w nocy z krzykiem, bo zakonnica ciągle opowiadała im o piekle, o diabłach, o wymyślnych karach czyhających na niegrzeczne dzieci.”
Przykro to powiedzieć, ale to Pani ponosi odpowiedzialność za tortury, którym była poddana Pani córka. Natychmiast trzeba było ją zabrać z tej kat-owni.
@uzaz
Ale ja pisałem o katolikach AKTYWNYCH, mając na myśli tych niepokornych, którzy szli pod prąd.
@passpartout, słuszne uwagi. Mój komentarz był natury ogólnej: sądzę, że religia w szkole działa długofalowo na niekorzyść samowoli KK, niezależnie od bieżących przepychanek. Łatwiej również wpłynąć na nauczanie w szkole niż na parafii, jeśli się oczywiście tego chce.
Inną sprawą jest, dlaczego pani Nowacka się „ugięła”. Nie wiem, ale KK jest nadal sporą siłą, która w życiu społecznym przetrwała 2000 lat w Europie i 1000lat w Polsce. W dzisiejszej Polsce odpowiada za około połowę poparcia dla PiS. Cofnięcie tego poparcia oznacza zapaść PiS, co jest dla mnie znacznie ważniejsze niż jakieś krótkofalowe koncesje na rzecz KK. Stąd moje wątpliwości.
Bartonet
19 LUTEGO 2024
11:01
„warto ten czas poświecić na ambitniejsze cele wyrabiające w młodych ludziach wrażliwość, empatię, tolerancję, wyobraźnię oraz umiejętność samodzielnego myślenia”.
Tłukliśmy jakiś czas na LA temat „myślenie”, który nie istnieje jako przedmiot nauczania ani w szkołach, ani na uczelniach, a w domach rodzinnych osiem miliardów ludzi o czymś takim nawet nie słyszało, choć nazwy tej czynności mózgowej używa się o wiele częściej niż mydła, powidła i papieru toaletowego razem wziętych. Umiejętność prostego myślenia egzystencjalnego człowiekowate przyswajają, podobnie jak umiejętność chodzenia, mimowolnie, obserwując starszych. Ale już wykonywanie przez niewyćwiczoną główkę takich mózgowych czynności jak np. abstrachowanie, porównywanie, uogólnianie, prowadzi do powszechnie używanej atrapy myślenia, jaką jest operowanie stereotypami. Z takiego niby-myślenia bierze się oskarżanie lub wzajemne oskarżanie się blogowiczów o agenturalność czy choćy tylko o sprzyjanie bandycie Putinowi.
@art63
Pani minister nie ugięła się pod naciskiem KRK, tylko w imię zachowania spójności koalicji rządowej, której część ma inne zdanie.
„(…) pewna porcja solidnej wiedzy o tym świecie powinna być częścią wykształcenia humanistycznego, bo religie są elementem kultury. A wiedza o nich pomaga zrozumieć niektóre dobre i złe zachowania poszczególnych ludzi i społeczności”.
„(…) analfabetyzm religijny utrudnia korzystanie z bogactwa kultury, bo przecież mity i opowieści religijne są jej wytworami i same ją współtworzą.”
Dobrze powiedziane; napisane, akurat dla Pana Jana Hartmana i jemu podobnych, by wreszcie przyjęli do siebie rzeczywistość. Tak po porostu jest. I nie trzeba zakłamywać kondycji ludzi. Człowiek to istota religijna.
Sztandarowy pisdny inelektualista niejaki prof. Andrzej Nowak w liście otwartym napisał „Jarosław Kaczyński niestety nie sprostał już tej wielkiej odpowiedzialności, którą sam na siebie przyjął. (…)
Gotowość do odejścia jest miarą dojrzałości. To gorzka mądrość w doświadczeniu wszystkich tych, którzy żyli dość długo. Apelowałem publicznie, osiem i pół roku temu, zaraz po wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta, by Jarosław Kaczyński wskazał kogoś młodego do podjęcia z nową energią walki o głosy wyborcze jako nowy lider przyszłego rządu. Może nie miałem racji?
W roku 2024 ośmielam się jednak powiedzieć to raz jeszcze, dobitniej: potrzebna jest zmiana w sztafecie pokoleń budujących Polskę lub, jak teraz, zmuszonych znów walczyć z wielkimi zagrożeniami dla samego jej bytu.
By dotrzeć do nowych zwolenników i nie stracić dotychczasowych potrzebna jest umiejętność „grania skrzydłami”. W sytuacji wojny totalnej, jaką nowa władza wydaje cieszącej się największym poparciem wyborców formacji politycznej i blisko ośmiu milionom jej wyborców, potrzebna jest gotowość do ostrej, twardej walki o praworządność, o wolność słowa, o demokrację, o Polskę. I ludzie, którzy taką walkę są gotowi organizować i prowadzić w pierwszym szeregu. Tacy jak Przemysław Czarnek czy Patryk Jaki. (..)”
I taki kaczy pomiot mieni się intelektualistą wskazuje żałosne mendy, intelektualnych przymułów i troglodytów na przodownictwo „mein kampf” Andrzeja Nowaka.
Niech tak trzyma…
Stary Profesor
19 LUTEGO 2024
15:15
Może nie jesteś taki stary, skoro piszesz: „Pani ponosi odpowiedzialność za tortury, którym była poddana Pani córka. Natychmiast trzeba było ją zabrać z tej kat-owni”. Lub może jesteś z innych szerokości. Za wiele się z @handzia55 wiekiem nie różnimy (zmierzam do osiemdziesiątki), więc w tamtych czasach zdania „trzeba było ją zabrać z tej katowni” ani głośno, ani cicho bym nie wypowiedział. Na mojej ulicy w Słupsku (Przecież względnie tolerancyjne Ziemie Odzyskane) od biedy tolerowaliśmy ewangelistów – mieli kościółek – choć i tak wszystko, co nie katolik, było wyszydzaną „kocią wiarą”.
Z lenistwa nie chodzę do kościoła.
A przecież katolika obowiązuje nie tylko dekalog, ale też pięć przykazań kościelnych.
Zakładam, że na lekcjach religii uczą przynajmniej dziesięciu przykazań. Może ktoś pamięta, że poza czcią oddawaną Bogu, jest tam też o szacunku który przynależy rodzicom, o zakazie zabijania i kradzieży, ale też o potrzebie mówienia prawdy.
Nie ma co mącić i zasłaniać się nowymi trendami.
Tylko prawda nas wyzwoli, powiedział kiedyś ktoś mądrzejszy od nas.
I o tym należy pamiętać!
Bartonet.
Nie konsultował bo nie musiał. Mało kto nie byl wtedy kościółkowy. Byłam w zdecydowanej mniejszości. Wiara byla wtedy synonimem wolnosci. W szkole, na studiach. Tylko ja nie jeżdzilam na oazy ani na pielgrzymki. Reszta jeździła. Polska naprawdę była katolicka. Nawet partyjni chrzcili dzieci. Studenci gremialnie chodzili na różne duszpasterstwa akdemickie. Tak było. A że czasy się zmieniły to inna sprawa. Polska już az tak katolicka nie jest ale na wsiach kościoly są ciągle pełne.
Nałęcz
Człowiek nie jest istotą religijną. To wychowanie powoduje, że się nia staje.
A propos wpisu @ leśniczego
Chyba nawet prof. Nowak zdaje sobie sprawę, że Kaczyński nie ma następców. Za nim jest długo, długo nic, potem wielka góra ściółki, a po niej dopiero kandydaci na wodza
studniówka (16:07) wykonywanie przez niewyćwiczoną główkę takich mózgowych czynności jak np. abstrachowanie
abstrahowanie, z łac. abstractio – oderwanie (nie od rachowania)
Jak się występuje w roli Katona, to warto zadbać o schludną togę.
Nałęcz
19 LUTEGO 2024 16:35
….by wreszcie przyjęli do siebie rzeczywistość. Tak po porostu jest. I nie trzeba zakłamywać kondycji ludzi. Człowiek to istota religijna.
„Istotny jest głównie godziwy sposób życia, który powinien charakteryzować zarówno ludzi wierzących w Boga, jak i „religijnych ateistów”. I człowiek religijny w tradycyjnym rozumieniu, i ateista mogą, a nawet powinni zgadzać się co do wartości, według których należy żyć „(Dworkin 2014, 140).
Polecam Religię bez Boga Dworkina, która „jest drukowaną formą trzech wykładów, jakie Dworkin wygłosił w grudniu 2011 r. na Uniwersytecie w Bernie w ramach cyklicznych Einstein Lectures. Jak informuje amerykański wydawca dzieła Dworkina, autor zamierzał znacznie poszerzyć swoje podejście do tematu w ciągu następnych kilku lat, lecz latem 2012 roku zachorował i do śmierci w lutym 2013 roku zdołał tylko dokończyć rewizję pierwotnego tekstu”.
„W Religii bez Boga mamy do czynienia z filozoficzną próbą zdefiniowania wolności religii i wolności od religii w sposób uniwersalny, a nie jedynie z dogmatyczną prezentacją jej specyficznej amerykańskiej wersji skonfrontowanej z odmiennym modelem europejskim. Dworkin sam zresztą tak właśnie nakreśla podstawowy cel swojej książki (JZ):
„Jeśli zdołamy oddzielić Boga od religii – jeśli zdołamy zrozumieć, czym naprawdę
jest religijny punkt widzenia i dlaczego nie wymaga ani nie zakłada
nadprzyrodzonej osoby – to może będziemy mogli przynajmniej obniżyć temperaturę tych bitew dzięki oddzieleniu spraw nauki od spraw wartości”.
Jak pisze Jerzy Zajadło:
W rezultacie już w pierwszych zdaniach wstępu Religii bez Boga autor
sformułował opinię, która niektórym może się wydawać obrazoburcza,
ale stanowi oś całej pracy:
Tematem tej książki jest pogląd, że religia jest głębsza od Boga. Religia stanowi głęboki, wyróżniony i rozległy obraz świata: utrzymuje, że pewna inherentna, obiektywna wartość przenika wszystko, że wszechświat i jego stworzenie budzą nabożną cześć, że ludzkie życie ma cel, a wszechświat porządek”. (RD)
Nałęcz
19 LUTEGO 2024
16:35
„nie trzeba zakłamywać kondycji ludzi. Człowiek to istota religijna”.
Tyle w tym prawdy, co w stwierdzeniu, że pies jest przyjacielem człowieka, a kot to pieszczoszek. Jak się go nauczy bycia religijnym – będzie religijny. Jak się nie nauczy – nie będzie.
@rosemary
Ale jest istotą duchową, psychiczną, wszystko jedno jak to nazwiemy, może być i religijną, w każdym razie etymologicznie, bo niektórzy wywodzą to słowo z łacińskiego religio, więź, po naszemu: istota społeczna. Wojny religijne i kontrreligijne zostawmy sekciarzom i fundamentalistom.
@Ls
E tam, niczego nie uczą! W kościelnych badaniach religijności ludowej trafiono na odpowiedź, że trójca święta – znak firmowy katolicyzmu – to Maryja, Józef i Jezusek.
@studniówka
Tak, a edukacja zaczyna się w domu i zwykle w przedszkolu, więc jak dom niewierzący, a w przedszkolu zajęcia z religii dla maluchów, to co wtedy? Człowiek od pewnego wieku ma wolność wyboru, jedni wracają do religii, drudzy odchodzą. Weryfikacja ostateczna przychodzi przed śmiercią.
babilas
19 LUTEGO 2024
18:12
Dziękuję. Ale dziecinny komentarz mógłbyś sobie darować, bo ze sporego językoznawczego doś wiadczenia wiem, że nie tylko mnie, ale i profesorom – na przykład mojemu kiedyś młodszemu koledze Miodkowi – się przydarza. To nie brak wiedzy, Kolego
@Adam Szostkiewicz, 19.02 o 15:16
Wzrastałem w cieniu Katedry, otrzymywałem katechezę w szkole, uczestniczyłem stale w imprezach KUL-u więc chyba byłem AKTYWNY, chociaż nie jako katolicki rewolucjonista.
A prąd dostawałem z gniazdka.
Cholera, musieli mnie nie zauważyć.
@ls42
19 LUTEGO 2024
17:33
„Zakładam, że na lekcjach religii uczą przynajmniej dziesięciu przykazań. Może ktoś pamięta, że poza czcią oddawaną Bogu, jest tam też o szacunku który przynależy rodzicom, o zakazie zabijania i kradzieży, ale też o potrzebie mówienia prawdy.”
W katolickim dekalogu nic nie ma „o potrzebie mówienia prawdy.”
Jest tylo:
8. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
To tylko zakaz klamania. I NIE da sie z tego (w logiczny sposob) wyprowadzic nakazu albo potrzeby zawsze mowienia prawdy. Bo prawde mozna przemilczec, jezeli sie o nia nie bedzie pytanym. I rzadne przykazanie tego nie zabrania.
@uzaz
Głupie te drwiny i nieprzyzwoite.
@studniówka
Nawet mistrzom pióra się zdarza. Nie w tym rzecz, tylko w anonimowej pseudodyskusji internetowej, która rzadko polega na poważnym podjęciu poważnego tematu, tylko częściej na czyhaniu na jakiś błąd innego anonima. Ostatnio przykładem na tym forum była pisownia Rwandy. Ale ortografię polską wypada znać nawet wówczas.
Bogu co boskie, cesarzowi co cesarkie. Katecheza na parafie, wiedza napędzająca postęp do szkół.