„Szary, zwykły człowiek”

Nawet po stronie niepisowskiej nie podobało się niektórym, że Donald Tusk włączył do swego exposé obszerny fragment manifestu Piotra Szczęsnego. PiS jak zwykle obłudnie wylewał krokodyle łzy nad wykorzystywaniem tragedii pojedynczego człowieka. Odpowiedziała jego rodzina, dziękując za pamięć o nim i o jego proteście przeciwko rządom Kaczyńskiego. To rozstrzyga sprawę, czy Tusk miał prawo zacytować Szczęsnego.

Teraz trudniejsze zagadnienie: jak traktować elektorat Kaczyńskiego. Nie ma w cywilizowanym społeczeństwie i państwie odpowiedzialności zbiorowej. Wyborcy Kaczyńskiego to masa niejednorodna: nomenklatura stworzona przez osiem lat rządów PiS, jej krewni i interesariusze, twardy beton, konformiści wszelkich odmian, którzy z żadną władzą nie chcą zadrzeć w nadziei, że im to jakoś wynagrodzi, a przynajmniej nie będzie się nimi interesowała.

Moim zdaniem problemem jest przede wszystkim beton: ci, którzy mając pełne rozeznanie, że rządy pisowskie przyniosły więcej strat niż korzyści, z tą świadomością głosowali na obóz Kaczyńskiego. Jaki to procent jego elektoratu, nie można określić, bo takich pytań – czy głosowałeś na PiS, choć widziałeś złe skutki ich rządów – raczej nie zadają ankieterzy. Zdani jesteśmy na spekulacje: ta grupa nie pokrywa się całkowicie z 8 mln elektoratu PiS w wyborach 15 października. Elektorat pisowski jest szerszy niż ten „betonowy”, „betonowy” jest stracony dla koalicji Tuska. Nie ma ani ochoty, ani zdolności do rewizji swego przywiązania do Kaczyńskiego. Tusk i jego rząd nie przebiją się do niego ze swoim przekazem w żadnej sprawie.

Ale jest dodatkowe wyzwanie dla „betonu”: ugodowa postawa Dudy wobec nowej władzy, na którą głosowało 3 mln obywateli więcej niż na PiS. Jeśli Duda chce za 20 miesięcy stworzyć własną partię, to sięgnie po niebetonową część elektoratu Kaczyńskiego. „Wiceprezydent” Mastalerek odesłał Kaczyńskiego na polityczną emeryturę po 15 października. Można to powiązać z pojednawczym tonem prezydenta wobec Tuska.

PiS po przegranej wejdzie w ostry wiraż, Duda mógłby być ocalicielem partii po Kaczyńskim, bo przecież nie Morawiecki czy Błaszczak lub Czarnek. Kurs konfrontacyjny i tuskomania nie dały Kaczyńskiemu większości, tylko niespodziankę: wygrali, a mimo to przegrali. To musi prowadzić do upadku PiS w obecnym wydaniu.

Utrata władzy jest karą dostateczną dla elektoratu pisowskiego, szczególnie betonowego. Zobaczyli, że Jarosław „Polski nie zbawi”, nie jest genialnym strategiem, tylko liderem przegranym, nietrzymającym nerwów pod kontrolą. Wierchuszka i beneficjenci PiS ponoszą polityczną i moralną odpowiedzialność za utratę władzy. Niektórzy poniosą odpowiedzialność za udowodnione im łamanie praw i niegospodarność. To wystarczy, chyba że wśród betonu też dochodziło do przestępstw podobnego rodzaju, np. na szczeblu samorządowym, w administracji czy sektorze publicznym. Trwanie w odmowie rzeczywistości jest defektem myślenia i zachętą do dalszych błędów. Duda z tej odmowy zaczyna wychodzić, choć zygzakiem, Kaczyński nie wyjdzie.