Mój Wałęsa

Mój Wałęsa to ten z wielgachnym długopisem, podpisujący zawieszenie broni z ówczesnym reżimem. Ten z pierwszej wizyty w USA, kiedy jego tłumaczem podczas wystąpienia w Kongresie był Jacek Kalabiński. Ten, w którego imieniu odebrała z godnością Pokojowego Nobla jego żona Danusia. Ten, który stanął do debaty w TVP kontrolowanej wtedy przez reżim z szefem reżimowych związków zawodowych Miodowiczem. I ten, który przegnał ze swojej kancelarii braci Kaczyńskich. A dziś ten w koszulce z napisem „konstytucja”.

Wałęsa przywalający Mazowieckiemu podczas pierwszej kampanii prezydenckiej już nie był „mój”. Byłem wtedy rzecznikiem komitetu wyborczego pana Tadeusza. Do dziś nie wiem, jakie szatany sprawiły, że Wałęsa i Mazowiecki stanęli przeciwko sobie. To i udział w niej Stana Tymińskiego uważam teraz za ostrzegawczy i złowieszczy znak, że po wielu latach nadejdzie w Polsce czas narodowo-katolickiego populizmu. Nadszedł w 2015 r., siejąc zamęt i nienawiść. Także do Wałęsy.

Złe emocje wobec Lecha opadły we mnie, gdy na prawicy rozpętano kampanię przeciwko niemu pod hasłem „agenta Bolka”. Widok lidera pierwszej i podziemnej Solidarności czołganego przez nacjonalistów wszelkiej maści był dla mnie wstrząsający. Maczali w tym przecież ludzie, z którymi był kiedyś w przyjaźni. Kolejny znak zapowiadający obecne czasy. Polowanie na dawnych przyjaciół i współpracowników pod sfabrykowanymi lub zmanipulowanymi pretekstami nie są wyjaśnianiem prawdy, tylko usuwaniem politycznych konkurentów.

Tajnych współpracowników policja polityczna miała w PRL wszędzie, bo to była metoda kontrolowania społeczeństwa i utrzymywania go w respekcie dla ówczesnej monopartyjnej władzy. Ale Wałęsa był jednym z nielicznych, który się zerwał ze smyczy, zbuntował, zmienił bieg wydarzeń.

Nie był „mój” Wałęsa populista, wyciągający co rusz polityczne króliki z kapelusza, np. „NATO bis”. Wadziło mi, że obnosił się, także jako głowa świeckiego państwa, z maryjną przypinką w klapie. Tak czy owak, z historii Polski nie da się go wygumkować, za to jego lustratorzy wejdą do księgi głupoty i hańby. Do dziś Wałęsa jest rozpoznawalny w szerokim świecie, a jego prześladowcy znani są tylko innym prześladowcom. Gdy mieszkałem i pracowałem w Londynie, mój tamtejszy lekarz rodzinny, z indyjskimi korzeniami, widząc, że jestem z Polski, powiedział wzruszony: ach, z kraju Lecha Wałęsy, waszego Gandhiego.