Serduszka biało-czerwone
Polacy generalnie nie ufają partiom politycznym. Ja – nie bezkrytycznie, ale jednak – ufam partiom demokratycznym, a całkowicie i bezgranicznie nie ufam autorytarnym. Socjologowie twierdzą na podstawie badań, że Polacy uważają, że wszystkie partie kłamią i kradną. Jedne bardziej, drugie mniej, ale wszystkie.
Taki obraz partii politycznych w społeczeństwie zniechęca do udziału w wyborach. Więc jeśli Polacy już idą głosować, to w przekonaniu, że wybierają mniejsze zło i nic więcej. Ja od dawna głosuję na wybraną przeze mnie partię demokratyczną w przekonaniu, że się najlepiej nadaje do rządzenia.
Inaczej nie mogę, bo pół życia spędziłem w „demokracji ludowej”, w której wybory i frekwencja były fikcją, a władza się zmieniała tylko w wyniku rozgrywek wewnętrznych w partii – państwie. Po takich doświadczeniach nic mnie nie przekona do demokracji „bezpośredniej” w wersji referendum Kaczyńskiego ani do demokracji bezpartyjnej w wersji Kukiza. To ściema. Nie ma demokracji bez swobodnie konkurujących ze sobą partii politycznych.
Partie opozycyjne choćby chciały, nie mogą kraść pieniędzy publicznych z budżetu państwa, bo nie mają do niego dostępu. Nie mają, bo nie są w rządzie. Mogą tylko głosować przeciwko budżetowi zgłoszonemu przez rząd do akceptacji w parlamencie, co jest formalnością, jeśli rząd ma stabilną większość w Sejmie i sprzyjającego mu prezydenta.
Partie nie są chórami anielskimi, to jasne, jednak demokratyczne różnią się od autorytarnych tym, że pierwsze nie są zagrożeniem wolności obywateli. Demokratyczne mogą popełniać błędy, ale nie dążą do obezwładnienia demokracji – jak autorytarne. Mogą sprawniej korygować własne błędy, bo liderzy są wybierani na kolejne kadencje spośród przynajmniej dwóch kandydatów, a w partiach wodzowskich nie ma takiej opcji, więc albo na wszystko się zgadzają, albo obalają szefa.
Nie jest tak, że w wyborach wybieramy mniejsze zło. Wybieramy tych, którzy mieliby rządzić możliwie najlepiej, szanując prawo polskie i międzynarodowe. Jeśli PiS wygra, obezwładni demokrację w trzeciej kadencji tak, że obywatele się nie pozbierają: spróbuje przepchnąć swój projekt nowej konstytucji, bliższy przedwojennej kwietniowej niż marcowej. Autorytarny, koncentrujący władzę w rękach rządu, likwidujący lub radykalnie ograniczający ustrój samorządowy oraz swobody obywatelskie. Zaostrzy represje i kary za protesty, zlikwiduje opiniotwórcze, niezależne media. Będzie kontrolował szkolnictwo i kulturę pod kątem pisowskiej politycznej poprawności. Rozszerzy sektor państwowy w gospodarce, rozbuduje rozdawnictwo socjalne, nie przejmując się rosnącą dziurą budżetową. Deficyty będzie zasypywał dalszym drukowaniem pustego pieniądza.
Jeśli 15 października PiS utrzyma władzę, skończy się demokracja opisana w naszej konstytucji.
A jednak nie uważam, że jest aż tak czarno z tym zaufaniem do partii politycznych. Polacy są polityczni, czyli lubią o polityce dyskutować i wyrażać swoje opinie o partiach politycznych. Wyborcy PiS daliby się pokrajać za partię Kaczyńskiego. Wyborcy Tuska uważają, że warto mu zaufać, ale nie bezgranicznie. Wyborcy PiS Kaczyńskiemu ufają bezgranicznie, a jeśli nie, to broń Boże nie powiedzą tego publicznie. Aktywiści lewicowi skoczą w ogień za liderkami Nowej Lewicy i Zandbergiem. Fani Mentzena będą się katrupić piwem, byle spijać mu z ust jego spienione słowa. Tylko Hołownia z Kamyszem nie wywołują entuzjazmu na wiecach, ale im chyba na tym nie zależy.
Dlatego powątpiewam, że czas partii politycznych się u nas kończy. Tak chcą to widzieć różnej maści antysystemowcy, którzy atakują partie polityczne. A przecież system demokratyczny potrzebuje partii i społeczeństwa obywatelskiego, aby funkcjonować. Kto chce być aktywny, a nie chce być partyjny, może swobodnie znaleźć przestrzeń dla siebie i swoich idei. Kto chce pełnej władzy nad społeczeństwem, ten zwykle zwalcza partie, samorządność i niezależne od siebie organizacje społeczne i sieje do nich nieufność. W dobie social mediów idzie to o piekło łatwiej. I wcale nie przybliża utopii bezpartyjnej demokracji. Demokracja bez partii to rządy jednej partii lub jednego ruchu: Kuba, Korea totalitarna, Chiny komunistyczne.
Polska polityka od XVIII w. polega na dzieleniu się na stronnictwa, zwykle zwaśnione między sobą i od wewnątrz. Za króla Stasia mieliśmy reformatorów i sarmatów, podczas powstania listopadowego rebeliantów i ugodowców, białych i czerwonych w powstaniu styczniowym, u progu XX w. endecję i socjalistów, rodził się ruch ludowy i komunistyczny, w PRL monopartię z przystawkami oraz różne grupy antysystemowe, a pod sam koniec ruch pierwszej Solidarności, do którego powstania się te grupki przyczyniły. Po przełomie 1989 r. wybuchł polityczny pluralizm bez granic, który od 2015 zmalał do czterech ugrupowań demokratycznych, obozu Kaczyńskiego i skrajnej prawicy „konfederackiej”.
Pierwsze skrzypce grają Tusk po stronie demokratycznej i Kaczyński po stronie antyliberalno-populistycznej lub, jak kto woli, ludowo-katolickiej. Po odzyskaniu niepodległości zaczął się u nas stabilizować system wielopartyjny, ale z przewagą dwu ugrupowań, zjednoczenia nacjonalistycznego wokół Kaczyńskiego i platformy liberalno-demokratycznej wokół Tuska.
Gdyby Kaczyński serio potraktował swoją propozycję przyznania obozowi Tuska gwarantowanego statusu opozycji i nie zmieniłby kursu na autorytarny, prawdopodobnie uformowałby się u nas system dwupartyjny Mniejsze ugrupowania nie byłyby jednak wykluczone. Mogłyby nawet odgrywać rolę języczka u wagi.
Tę ewolucję – symetryści różnych maści nazwali ją „duopolem”, czyli monopolem dwóch sił niszczących w ich narracji demokrację – przerwał autorytarny zwrot Kaczyńskiego. Zwrot Kaczyńskiego odbiera sens „symetryzmowi”. Bo jemu nie chodzi teraz o „duopol”, tylko o monopol – jego monopol na władzę.
Kaczyński dąży do zniszczenia obozu Tuska, realnego gwaranta systemu wielopartyjnego. Jeśli obóz Tuska zostanie zniszczony, zniszczone też zostaną mniejsze ugrupowania konkurencyjne. Taka jest logika systemu autorytarnego. Toleruje się w nim tylko tych, którzy się zgadzają z władzą, a w każdym razie głośno jej nie krytykują. W interesie sił demokratycznych oraz autentycznie antypisowskiej prawicy leży uniemożliwienie realizacji monopolistycznego planu Kaczyńskiego. Demokraci nie mogą jednak sprzymierzyć się w tym celu ze skrajną prawicą, bo to jest ich czerwona linia. Muszą wygrać o własnych siłach. Kto może to zrobić – prócz elektoratu demokratycznych partii politycznych?
Komentarze
Stwierdzenie, ze wszystkie partie kradna jest co prawda logicznie prawidlowe. Ale poznawczo bezdennie glupie. Bo czy przez to stwierdzenie lepiej rozumiemy rzeczywistosc? I co niby z tego stwierdzenia ma wynikac?
Zabawie sie w dedektywa i zadam kilka pytan. Np. czy wszystkie partie kradna tyle samo? Czy kradna tym samym? Czy kradna to samo? Co robia z tym co ukradli, itd itp. ?
A na koniec zasadnicze pytanie: qui bono? Kto korzysta z takiego stwierdzenia? Red. Szostkiewicz juz podpowiedzial 🙂
@Adam Szostkiewicz:
> prawdopodobnie uformowałby się u nas system dwupartyjny
Mamy ordynację proporcjonalną. System dwupartyjny kojarzę z państw z ordynacją większościową.
Nawiasem mówiąc, pamiętam czasy, gdy wydawało się, że system dwupartyjny się tworzy — postkomuna i postsolidarność zmieniały się u władzy. Skończyło się wraz z upadkiem SLD.
> Tę ewolucję – symetryści różnych maści nazwali ją „duopolem”, czyli monopolem dwóch sił niszczących w ich narracji demokrację – przerwał autorytarny zwrot Kaczyńskiego.
Jak dla mnie, ten zwrot wzmacnia „duopol”, właśnie osłabiając PSL, Hołownię, czy Lewicę; bo jest albo-albo — np. albo popierasz Lex Tusk, albo jesteś za Tuskiem.
> Kaczyński dąży do zniszczenia obozu Tuska
Anonimowy „Minister” mówić miał Kamilowi Dziubce („Kulisy PiS”):
Miałem wrażenie, że Jarosław cieszył się z powrotu Tuska, bo jest przekonany, że Donald ma nad sobą szklany sufit. Owszem, Platforma się odbudowała, ale pewnej bariery nie potrafią przebić. Zresztą ja uważam, że my jesteśmy z PO w śmiertelnym uścisku i nie potrafimy się z tego wyrwać, bo nie chcemy. Ktoś ładnie powiedział, że jesteśmy oparci o siebie plecami. Jak jedna partia zniknie, druga też się może przewrócić, bo straci punkt podparcia. Na Platformę mamy przygotowany cały arsenał tych samych motywów ataku, haki i tak dalej. Z tego punktu widzenia to jest dość bezpieczny przeciwnik.
Rozważania Redaktora o demokracji są merytoryczne, przedstawiające istotę konfliktu, który Kaczyński wraz z przybocznymi rozpętał w Polsce by zmobilizować wokół siebie chętnych do rządzenia państwem, do walki z brudną nowoczesnością, do walki o rzekomą odnowę narodu, o wyniszczenie jego wrogów, do rządów słusznych sił, po stronie których stanie większość Polaków, a niechętnych, nieufnych i wahających przyciągnie się do tej walki sprytem w rozgrywce ze złem, obietnicą zwycięstwa, przywrócenia tradycyjnych wartości, norm i porządku na nich opartego oraz przyciągnięcia ich do partii PiS tym, co jest najbardziej atrakcyjne – kasą, stanowiskami i korzyściami z pełnienia tych stanowisk oraz szumnymi zapowiedziami powrotu do moralnych rządów, bo opartych na tradycyjnych wartościach i ścisłym sojuszu z depozytariuszem tych wartości – kościołem.
Czy to co propaguje partia Kaczyńskiego, to są elementy demokracji? Kategorycznie nie. To są elementy autorytaryzmu wprowadzanego w życie w Polsce przez PiS.
Kaczyński często nazywa Polskę wyspą wolności w Europie (kpi czy o drogę pyta). To taka forma z zachęcającym napisem przeznaczonym dla niekumatych, forma która ma być postrzegana jako demokracja, ale w której treść jest niekoniunktywna z formą, rozsadza ją i tworzy właściwe dla siebie kształty i struktury, powolutku, krok po kroku, lecz niezmiennie destrukcyjnie dla demokracji, której zaczątki zagnieździły się w Polsce.
Kaczyński wraz ze swoją partią demontuje państwo prawne w Polsce, przygotowuje państwo do wiecznych rządów zjednoczonej prawicy. To jest jego urojenie i misja.
TJ
Dlaczego nie można umieścić komentarza?
@jagoda
Może znowu hakerzy.
Partie, to forma organizacyjna ludzi o zblizonych pogladach na państwo i spoleczenstwo, a takze o podobnej hierarchii wartosci. Ci, którzy opowiadaja, ze czas partii politycznych przeminął, robią to samo, co niegdys ci, którzy twierdzili, że czas zlikwidowac własność prywatna na rzecz państwowej. Fikcja, ze majatek narodowy należy do „wszystkich”, sprawila, ze majatek ten wpadł w łapy rządzącej grupy bez zadnej regulacji prawnej, ot, po uwazaniu. To samo jest z władzą „ludu”. Lud, rzecz jasna, władzy sprawowac nie jest w stanie, a wiec władza wpada w łapy rzadzacej szajki, która też ja sprawuje nie ogladajac sie na prawo i konstytucje, a co własnie sie dzieje w Polsce. Tak jest, bo szajka tak moze, a może, bo głupie społeczeństwo dało jej tę mozliwość. Istnienie partii sprawia, ze konkurują one miedzy sobą, co daje szanse na oddanie glosu na partię nr 2, jesli partia nr 1 (ta u władzy) zawiodła nasze oczekiwania. I nie jest wazne, czy jedni to złodzieje, a drudzy anioły ze skrzydłami. W kazdej partii sa i jedni, i drudzy, wazne, ze wzajemnie moga trzymac sie w szachu zamieniajac się miejscami w wyniku wyborów. Chyba, ze durny Suweren pokrzyzuje te plany oddając pełnię władzy w rece jednej z nich. I to tez dzieje sie w tym biednym kraju od lat wyjałowionym z wszelkiej wiedzy o społeczenstwie i jego funkcjonowaniu.
@Adam Szostkiewicz
28 SIERPNIA 2023
14:25
Owszem, pewnie hakerzy. Dostali zlecenie…
Na polskiej scenie są dwie partie w zdecydowanej większości nacechowane fanatycznym elektoratem: PiS i Konfederacja. Są to najczęściej ,,ideologiczni” ludzie z wykształceniem (,,wyuczenie” i tytuły z umiejętnością samodzielnego myślenia nie zawsze idą w parze) i w większości z większych miast.
Natomiast co do partii demokratycznych: każda z nich ma również swój ,,żelazny” elektorat który jest w stanie ,,wskoczyć w ogień” za swoim liderem. Nie tylko Lewica, również Platforma. Natomiast to co odróżnia partie demokratyczne od autorytarnych to ogromna różnica w skali.
Co od hakerstwa w moim przyp. był to problem z zalogowaniem się w wyniku którego nie wyświetlało stron dotyczących blogów. Ciekawe może być zestawienie mediów prasowych z przeciągu ostatniego roku, półtora, które najczęściej ulegały takim atakom. To mogłoby dać pewne wyobrażenie jakim alfabetem te ataki mogłyby być pisane. Czy jednolitym czy też mieszanym.
@Kalina
„Chyba, ze durny Suweren pokrzyzuje te plany oddając pełnię władzy w rece jednej z nich. I to tez dzieje sie w tym biednym kraju od lat wyjałowionym z wszelkiej wiedzy o społeczenstwie i jego funkcjonowaniu.”
„Durny” Suweren nie oddal pełnej wladzy ZjePowi. Wladzę wzięli sobie sami likwidując wszelkie bezpieczniki demokracji. O czyms jednak swiadczą wielotysięczne protesty części Suwerena, wpisy na blogach i istniejąca (jeszcze) opozycja.
Oswieconym spolecznie tli sie swiatelko w tunelu teorii spiskowych. Epigoni PRLu Luna kraty zamiast ksiazek.
„Ruski mir tylko czeka na taki sejmowy performans”
Bardzo to celny argument, powinien często pojawiać się w przekazie opozycji.
To wpis niemożliwy (chochlik jakiś) do zamieszczenia pod poprzednim felietonem.
@Bartonet
Proszę zdradzić, które media były ostatnio hakowane. Dla mnie jest jasne, że ostatni atak został wymierzony nie tyle w „Politykę”, ile w blogowiczów zwykle ostro krytykujących grupę trzymającą władzę. Tak więc odpowiadając na pytanie: cui prodest, należy raczej szukać zleceniodawców wśród tych, którzy w swoim czasie manipulowali Pegasusem.
Adam Szostkiewicz
Panie Redaktorze zgoda co do wszystkich tez w artykule, jak zwykle w punkt, natomiast nie mogę się zgodzić z pana stwierdzeniem, że z dniem 15 października przy wygranej pisu skończy się u nas demokracja. Zdanie to zakłada, że aktualnie mamy demokrację, jednak obecny system nawet koło niej nie leżał. Sądownictwo, cały aparat państwa, wojsko, policja, tv, są na usługach pisu służąc jego interesowi. Konstytucja nie od wczoraj nie jest przestrzegana czego niechlubnym zwieńczeniem są nadchodzące wybory, które nie będą ani równe, ani jawne za sprawa referendalnej wrzuty pisiorów. Mamy do czynienia z oszustem, który zdejmuje nam na początku partii hetmana z szachownicy, każe grać, a na końcu wpisze sobie wygraną w tabeli. Myślę, że bardzo ważny jest stosunek opozycji do wydarzeń po ewentualnej przegranej oraz jej wyborców. Czy tym razem demokraci dadzą sobie wcisnąć te wybory, które nie rządzą się już żadnymi cywilizowanymi regułami zwyczajowo wymyślając i psiocząc na to, że w biały dzień zostali zrobieni w konia? To bardzo ważne pytanie. Ten proces postępował powoli w morzu jałowych dyskusji czy to jest jeszcze demokracja, a może jedną z jej odmian, a może już nie. Nie, nie jest. Nie ma już żadnych argumentów, które by za tym przemawiały. To jest system autorytarny nie mający, może poza Węgrami Orbana, żadnego odpowiednika w unii europejskiej, zauważył trafnie Mirosław Oczkoś w porannym wydaniu expressu Biedrzyckiej. Kaczyński chce tylko domknąć bezprawnie ten chory system, a nie postawiona zapora wielkiej niezgody na obrzydliwe bezprawie pozwoli rozlać się złu na nasz kraj.
@ PAK 4
„Nawiasem mówiąc, pamiętam czasy, gdy wydawało się, że system dwupartyjny się tworzy — postkomuna i postsolidarność zmieniały się u władzy. Skończyło się wraz z upadkiem SLD. ”
Niezupełnie się zmieniło. Gdy zabrakło wroga (SLD) to „Postsolidarność” niemal natychmiast podzieliła się na PO i PiS i oczywiście PO w propagandzie PiSowskiej to formacja wywodząca się z „komuny”, „lewactwo” albo „neomarksisci”a PiS to „Prawdziwa Solidarność”. System polityczny w Polsce po 1989 roku zawsze opierał się na antagonizmie. Wcześniej zresztą też było podobnie.
Kalinowi ludzie oprocz teorii spiskowych spychaja nadzieje i odpowiedzialnosc na partie. Moze jednak dotra do demokracji partycypacyjnej i ….?
@cukiertort
Oby pan nie miał racji.
W moim poprzednim komentarzu w jednym zdaniu miało być ani równe ani tajne rzecz jasna.
Cukiertort
28 SIERPNIA 2023
19:56
Zgadzam się całkowicie z tym co piszesz.
Bardzo ważny będzie Marsz Miliona Serc. Każdy, komu tylko zdrowie pozwoli, powinien się na nim zjawić, jeżeli zależy mu na zatrzymaniu niszczenia kraju przez pislam.
Ten nie powstrzyma się przed niczym i mają sojusznika:
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,30117669,kapliczka-plus-w-kampanii-wyborczej-pis-poslowie-wreczaja.html
@Mad Marx:
> Niezupełnie się zmieniło. Gdy zabrakło wroga (SLD) to „Postsolidarność” niemal natychmiast podzieliła
Oczywiście. Tylko mi chodzi o dwie inne rzeczy.
1) Uformowanie się takiego „binarnego” systemu partyjnego wymagałoby długotrwałej stabilności takiego podziału. System postsolidarność-poskomuna wydawał się stabilny, a już nie istnieje. System PO-PiS wydaje się stabilny, ale co będzie, gdy Kaczyński (bo sądząc po stanie zdrowia to chyba on pierwszy) odejdzie z przewodzenia PiSowi? Ja nie wierzę w tę długotrwałą stabilność — rozpad PiSu zapewne nastąpi. I zapewne rozmontuje KO. A to oznacza przebudowę całej sceny politycznej.
2) Wiele osób twierdzi, że to naturalne dla ludzkiego myślenia — że jesteśmy my, są oni, dwie partie, jakiś duopol. Zaznaczę: zwykle blisko mi do ugrupowań na dalszych miejscach, które nie zdobywają masowego poparcia. Chciałbym by takie ugrupowania istniały, zasiadały w parlamencie, wprowadzały tematy dyskusji… Może więc mam niechęć do systemu (=nie jestem obiektywny), ale też jak patrzę na politykę w Niemczech, Francji, czy Słowacji — gdzie zbliżają się przedterminowe wybory — takiej stabilności nie ma. Taka Słowacja ma podobne progi wyborcze i jest ciągły ferment — partie się mutują, jednoczą, rozpadają, powstają nowe. Nie wierzę, by Słowacy mieli fundamentalnie inną konstrukcję psychiczną niż Polacy — sądzę, że to jest logika polaryzacji, która jest świadomie kreowana przez macherów od politycznej propagandy.
> System polityczny w Polsce po 1989 roku zawsze opierał się na antagonizmie.
Z jednej strony — tak. Z drugiej strony — nadmierne uproszczenie 🙂
Ja tu kiedyś odwoływałem się do Tetlocka, który mi się spodobał przedstawiając postawy polityczne ekspertów w trzech wymiarach (streszczam):
– wolny rynek vs. interwencjonizm;
– prawo dżungli vs. ora et colabora;
– doomster vs. boomster.
Ten antagonizm, o którym piszesz, to drugi z wymiarów. Są politycy i komentatorzy nastawieni na antagonizm, są politycy i komentatorzy nastawieni na współpracę. Antagonizm więc zawsze mieć będziemy, ale jaki będzie jego udział w polityce — to już nie jest stałe.
Jeśli założymy oczywistą definicję iż demokracja to trójpodział władzy, niezależność mediów + przestrzeganie pewnych niepisanych standardów to chyba wszyscy powinniśmy się zgodzić z tym że osłabienie czy wyjęcie któregoś z powyższych elementów początkuje jej koniec po którym następuje cała ogromna paleta odcieni szarości autorytaryzmu.
Swoją drogą ogromie szkodliwe jest niuansowanie demokracji na ,,demokrację liberalną” gdyż sankcjonuje to na istnienie czegoś takiego jak: ,,demokracja nieliberalna”. Demokracja jest albo jej nie ma. Dzieli się tylko na standardy (w Polsce w latach 1990-2015 r jej jakość była średnia…) i sposób zarządzania, np: typu szwajcarskiego. Ale u nas tradycyjnie od lat występuje komplikowanie i mieszanie pojęć: liberalizmu z neoliberalizmem, faszyzmu z nacjonalizmem, socjalu z socjalizmem, itp, itd, w wyniku czego tworzy się mętna zawiesina w której pływają zdezorientowane ryby natomiast świetnie czują się w niej polityczne glonojady. A wszystko na własne życzenie.
@ PAK 4
„zawirowania” w systemie partyjnym w byłych demoludach wynikają stąd, że u nas, w odróżnieniu od zachodniej Europy czy USA życie polityczne (w sensie zachodnioeuropejskim) przez pół wieku nie istniało. Mieliśmy tylko jakieś jego namiastki w postaci z jednej strony różnych frakcji w rządzących partiac a z drugiej- nieformalne ruchy opozycyjne. W Polsce jeszcze był kościół.
W Wlk Brytanii system polityczny kształtował się długo i do II wojny były 2 główne partie- obie dzisiaj nazwalibyśmy prawicowymi (Wigowie i Torysi) Dopiero po wojnie doszła do znaczenia i rządów lewicowa Partia Pracy.
Jaki system ukształtuje się po zejściu ze sceny PiS czy PO, czy też obu tych partii trudno przewidzieć.
Jerry Catchynsky… zanim wygra w Kielcach czy innym Kurzybzdowie „strategiczny interes partii”, wcześniej sczeznie we własnych wydzielinach… jak każdy fiśnięty dyktatorek i przygłup co to nie odróżnia kwoty emerytury netto od brutto za 8 mld zeta z budżetu państwa…
A że szkody będa jak po kataklizmie… bida zapłaci, bo bogatym to lata…
Za ciemnotę, za spryt parobasów, za krótkowzrooczność i brak wyobraźni płaci się pokoleniami… bywa rozbiorami.
@Mad Marx:
> „zawirowania” w systemie partyjnym w byłych demoludach wynikają stąd, że u nas, w odróżnieniu od zachodniej Europy czy USA życie polityczne (w sensie zachodnioeuropejskim) przez pół wieku nie istniało.
„Zawirowania” owszem, w jakiejś mierze tak, bo tam za partią stoi tradycja i często instytucje, a u nas partie są pod tym względem biedne. Warto jednak dodać, że od kilkudziesięciu lat, taka „tradycyjna lewica” i „tradycyjna prawica” tracą moc.
Ale że akurat dwie, z taką wyraźną dominacją, to (IMHO) kwestia ordynacji. Zresztą można zobaczyć, jak w gruncie rzeczy gładko się dogadała opozycja w „pakcie senackim” — a w senacie mamy ordynację większościową.
Mad Marx
29 SIERPNIA 2023 12:26
Jaki system ukształtuje się po zejściu ze sceny PiS czy PO, czy też obu tych partii trudno przewidzieć.
System „mięszany” zgodny z kaprysami kremlowskiej mafii…
A wtedy wkurw ludzki przestanie istnieć, bo w takim systemie jest on po prostu niemożliwy.
I masy polskie „wymięszane” będą wreszczie szczęśliwe.
Szanowny Redaktorze: właściwie zawsze zgadzam się z Pana wypowiedziami w Pana felietonach w 100%,ale dzisiaj w krótkim felietonie poza blogiem ,dotyczącym wista z Giertychem pisząc, że „Nie ma powodu do moralnej paniki” chyba, tak troszeczkę daje pan do zrozumienia, iż ten wist jest w aspekcie moralnym trochę dyskusyjny.
Panie Redaktorze: Gdyby D. Tusk umieścił Giertycha na pierwszym, lub np, drugim miejscu na liście wyborczej, to wtedy ten ewentualny dylemat moralny mógłby być podnoszony przez osoby, dla których hasło: „aborcja” w ocenie Giertycha jest istotne. No bo Tusk umieszczając Giertycha na „biorącym” miejscu na liście ,wprowadza Giertycha do sejmu. Tusk umieścił go demonstracyjnie na miejscu ostatnim, a Giertych to zaakceptował. Oznacza to ,wręcz demonstracyjnie, że Giertych ma spełnić inną rolę. Prawo wyborcze daje Giertychowi -jako kandydatowi prawo rozliczania Kaczyńskiego w świetle reflektorów, a PiS nie może -nie jest w stanie – mu tego zabronić. Jest to bardzo mądre rozwiązanie, zgodne z prawem i czytelne pod względem moralnym. Giertych ma skutecznie pomóc Tuskowi w kampanii wyborczej. Jeśli ten sprytny pomysł komuś nie pasuje w aspekcie moralnym, to niech sobie zestawi z „moralnością” Kaczyńskiego, czy tabunów płatnych akolitów Kaczyńskiego w TVP, którzy od rana do wieczora ujadają na Giertycha i Tuska z tego powodu. Bardzo podoba mi się reakcja pani prof. Gronkiewicz na zapytanie w temacie :”Giertych”. Otóż pani Gronkiewicz powiedziała min, że: „Ci którzy pytają Giertycha dzisiaj o aborcję, kiedy możemy mieć dyktaturę jak za Ceausescu są jak Kaja Godek a rebours bo nie posądzam ich o skrajną głupotę
— oświadczyła we wpisie na Twitterze (X) Hanna Gronkiewicz-Waltz.”.
Tak trzymać i nie popuszczać.
@ PAK 4
C.d.
Osobiście przypuszczam, że w Polsce może się ukształtować system partyjny podobny do amerykańskiego. W którym osią nie będzie tradycyjny (czyli istniejacy w dyskursie politycznym od drugiej połowy XIX wieku) antagonizm pomiedzy światem pracy i kapitału, który europejską scenę ukształtował, lecz bardziej wynikający z różnic kulturowych konflikt pomiedzy „Polską A ” czyli terenami byłego zaboru pruskiego i „ziemiami odzyskanymi” a „Polską B”-byłymi Kngresówką i Galicją. Przy czym ten podział nie przebiega dokładnie wzdłuż dawnych granic, co widać w preferencjach wyborczych, lecz mniej więcej wzdłuż linii Wisły.
Kalinowi ludzie lubujacy sie w celownikach niezmiernie przesadzaja znaczenie wlasne oraz wplyw na cokolwiek, Chyba ze chodzi o wlasne samopoczucie.
@ PAK 4
W Europie (oprócz Zjednoczonego Królestwa) scenę polityczną ukształtował konflikt na linii praca-kapitał. W USA było juz inaczej, bo amerykańska demokracja ukształtowała się w epoce przedindustrialnej. Tam , podobnie jak w Wlk Brytanii osią był konflikt na linii miasto- wieś. I tak na wiejskim Południu i częściowo na Zachodzie dominują wywodzący się kręgów posiadaczy ziemskich Republikanie a na Północy- Demokraci, reprezentujący mieszczaństwo. Tak jak Torysi i Wigowie w UK.
PAK4
29 SIERPNIA 2023 8:21
Ja tu kiedyś odwoływałem się do Tetlocka, który mi się spodobał przedstawiając postawy polityczne ekspertów w trzech wymiarach (streszczam):
– wolny rynek vs. interwencjonizm;
– prawo dżungli vs. ora et colabora;
– doomster vs. boomster.
Czytam Tetlocka (i Gardnera) i on rozróżnia dwie grupy prognostów i dradców politycznych pisze on o lisach (eklektycznych, ostrożnych…) i jeżach – żyjących „wielka ideą” a ich myślenie jest ideologiczne. Wśród jeży, których opisywał (2015), napędzanych „wielkimi ideami”, chociaż nie byli zgodni co do tego, które Wielkie Idee są prawdziwe, a które fałszywe, wyróżniał fatalistów co do stanu i przyszłości środowiska naturalnego człowieka („kończy nam się wszystko”); inni byli piewcami rogu obfitości/boomów obfitości („możemy znaleźć opłacalne substytuty wszystkiego”). Niektórzy byli socjalistami (którzy opowiadali się za kontrolą państwa nad strategicznymi sektorami gospodarki); inni byli fundamentalistami wolnorynkowymi (którzy chcieli zminimalizować regulacje). Choć byli zróżnicowani ideologicznie, łączył ich fakt, że ich myślenie było tak ideologiczne. Starali się wcisnąć złożone problemy w preferowane szablony przyczynowo-skutkowe, a to, co nie pasowało, traktowali jako nieistotne czynniki rozpraszające. Mając alergię na bzdurne odpowiedzi, nieustannie przesuwali swoje analizy do granic możliwości (a nawet niektórych), używając terminów takich jak „ponadto” i „ponadto”, wyliczając jednocześnie powody, dla których mieli rację, a inni się mylili. W rezultacie byli niezwykle pewni siebie i chętniej deklarowali, że rzeczy są „niemożliwe” lub „pewne”. Przywiązani do swoich wniosków, niechętnie zmieniali zdanie, nawet jeśli ich przewidywania wyraźnie się nie sprawdziły. Mówili nam: „Po prostu poczekajcie”.
Tak, dzisiaj ideologiczne jeże mają zaraźliwą pewność siebie i entuzjazm dla kolejnych wielkich pomysłów, i ten entuzjazm jest przekazywany w ich przemówieniach i pismach. A to czyni je bardzo mediagenicznymi.
W 2017 Tetlock mówi w odpowiedzui na pytanie:
Czy mamy dziś więcej jeży czy lisów?
Tetlock: Nie mam danych, które pozwalałyby nam to stwierdzić. Mam jednak wrażenie, że świat zmierza nieco w stronę jeża. Szybkość komunikacji. Wydaje się, że zakres uwagi się zawęża. Wydaje się, że obciążenie informacyjne wzrasta. Wydaje się, że tolerancja dla złożoności maleje. Wszystko to działa na korzyść ekspertów jeży„.
U nas nadmiar „jeży” wszelkich gatunków — kłamstwa, fałsze i oszustwa w cenie
Dryf państwa ku upadkowi niezaklócony.
Dzisiaj kanały informacyjne TV (TVN i Polsat) upowszechniają wypowiedź byłego ministra spraw zagranicznych z PiSu Czaputowicza o tym, że referendum połączone z wyborami do parlamentu jest niekonstytucyjne, a sam pomysł jest szkodliwy dla państwa.
Czy tego rodzaju wypowiedź byłego PiSowskiego wysokiego urzędnika państwowego o czymś świadczy? Wiatr zmienił kierunek?
Jeszcze bardziej zastanawiające jest przesłanie do młodzieży rosyjskiej wystosowane przez papieża Franciszka, w którym papież powtarza toczka w toczkę mocarstwowe klisze kulturowe oparte o wielkość Rosji i jej historycznych przywódców – Piotra I i Katarzyny II.
O czymś to świadczy? Że papieżowi coś się odmieniło lub wyszło na światło dzienne, to co w nim było, jeśli chodzi o respekt dla Rosji jako państwa usprawiedliwionego dyktatu, bo Rosja była i jest wielka i jej się ten szacunek należy.
TJ
@Mad Marx:
> Osobiście przypuszczam, że w Polsce może się ukształtować system partyjny podobny do amerykańskiego.
Nie mamy ordynacji większościowej. Podejrzewam, że będzie więcej niż dwie znaczące partie.
> W którym osią nie będzie tradycyjny (czyli istniejacy w dyskursie politycznym od drugiej połowy XIX wieku) antagonizm pomiedzy światem pracy i kapitału
Tylko zanik klasycznej socjaldemokracji i klasycznej prawicy, wiąże się z zanikiem „świata pracy i kapitału”, od lat 70-tych — upadkiem związków zawodowych z lewej, a małych sklepików i firemek — z prawej strony. Oba środowiska „kształciły” działaczy, tworzyły oczekiwania co do programu, wychowywały na wyborców. Teraz tego nie ma. Ba! To prawica „lepiej wchodzi w lud” przerzucając konflikt w kierunku kwestii ideowych (patrz już „Moralna Większość” i Reagan), gdzie język lewicy okazuje się trudniejszy… Zresztą o ile obrywa mi się tu czasem za taką postawę „wiedzącego lepiej”, o tyle tu — w kwestii, co jest nie tak z mainstreamem, że far-right zyskuje — dochodzę do ściany — czuję pewne problemy, ale nie potrafię ich zsyntetyzować do jakieś spójnej formy.
> lecz bardziej wynikający z różnic kulturowych konflikt pomiedzy „Polską A ” czyli terenami byłego zaboru pruskiego i „ziemiami odzyskanymi” a „Polską B”-byłymi Kngresówką i Galicją.
To już obalano. Podział przebiega na linii miasto-wieś raczej, niż na linii wschód-zachód i dawne zabory. I jest to odbicie konfliktu światowego — jak zobaczysz poparcie dla Trumpa, AfD, brexitu, będziesz miał te same środowiska „ludu”, który pozostał na bocznym torze modernizacji, głównie na prowincji w opozycji do modernizujących się wielkich miast. (Patrz zastrzeżenie wyżej.)
> Przy czym ten podział nie przebiega dokładnie wzdłuż dawnych granic, co widać w preferencjach wyborczych, lecz mniej więcej wzdłuż linii Wisły.
Przeniosłem się ze Śląska (Górnego) do VIII Dzielnicy miasta Kraków, a wcale nie zacząłem głosować na PiS 😀
PS.
Ta ogólniej — czytałem o dawnych Niemczech, gdzie to były osobne biblioteki, czy chóry, dla katolików, protestantów, socjaldemokratów… I ja wcale nie wiem, czy cieszyłby mnie taki trwały podział polityczny, gdzie matki córkom, a ojcowie synom przekazują, na jaką partię mają głosować. (Choć tak to się dzieje. Czytałem właśnie nowego Kąckiego i tam jak refren wraca „polubiłem Korwina, bo ojciec czytał Najwyższy Czas! i dawał mi też poczytać”.)
@katana:
> Czytam Tetlocka (i Gardnera) i on rozróżnia dwie grupy prognostów i dradców politycznych pisze on o lisach (eklektycznych, ostrożnych…) i jeżach
Tak, pożyczył z Berlina. Ale o tym podziale nie tak dawno było na blogu, o tu:
https://szostkiewicz.blog.polityka.pl/2023/08/04/lwy-lisy-i-hieny/
więc nie chciałem powtarzać. To raz 🙂
A dwa — w dyskusjach na „blogu obok” zauważyłem, że zwłaszcza zapatrzenie w zbliżający się upadek Zachodu („doomster”) bywa bardzo często podstawą świadomości politycznej. I to było dla mnie takie odkrycie, z którym się dzielę jak mogę, bo wciąż panuje przekonanie (chyba że się mylę 😉 ), że ludzie popierają jakiś polityków i jakąś politykę, bo podatki, rynek, albo wolności osobiste i polityka historyczna — jakiekolwiek racjonalne motywy programowe — tymczasem w tym podziale Tetlocka mamy jeszcze dwa czynniki psychologiczne, które stanowią bardzo mocne zakorzenienie poglądów.
BTW. Miałem Tetlocka w oryginale — czy po polsku dają tego „doomstera” jako „fatalistę”? Mi się „doomster” bardziej podoba, bo rymuje do „boomster”.
PS.
Uważam, że te trzy wymiary nie obejmują wszystkiego; że Tetlock tu zawęził problem, bo też i zajmował się ekspertami, których pytał o konkretne wróżby polityczne.
> Tak, dzisiaj ideologiczne jeże mają zaraźliwą pewność siebie i entuzjazm dla kolejnych wielkich pomysłów
Ekhm. Tylko widzisz, w moim Tetlocku, we wstępie, wyrażał on coś w rodzaju skruchy, że jego idee wykorzystano do lansowania brexitu. Trochę mnie mrozi więc takie kierowanie interpretacji jeży w stronę „mających wielkie pomysły”, bo bardzo łatwo z tego zrobić populizm.
> Dryf państwa ku upadkowi niezaklócony.
Pisałem tu, że długi weekend spędziłem w Czechach i Słowacji. I w Słowacji widziałem pełen rozkwit populistycznej kampanii na bilbordach (wybory przedterminowe mają 30 września). OK, pośmiałem się z populistów, którzy walczą z Sorosem, Unią i NATO, bo „nie chcą wojny z Ruskom” i obiecują „Słowacki chleb ze słowackiego zboża”. A wczoraj doczytałem, jakie są przewidywane koalicje rządowe. No i bez pro-Putinowców się raczej nie obejdzie.
Na tym tle, Polska polityka jest jednak pełna nadziei.
PAK4
30 SIERPNIA 2023 8:52
Mi się „doomster” bardziej podoba, bo rymuje do „boomster”
– to tak słaby żart, że go oleję… nie znam polskiego tłumaczenia tekstu Tetlocka, znam tekst i konteksty z oryginału i paru wywiadów Tetlocka…
Pozostaję przy swoim rozumieniu – doomster – a person who believes that very bad things are likely to happen or/and – a person habitually given to predictions of impending disaster or doom… fatalista, czarnowidz…
A boomster – to obiecujący raj dobrobytu populista… (dajcie mi tylko władzę, to was urzadzę)…
Na tym tle, Polska polityka jest jednak pełna nadziei.
Nie widzę żadnej „polskiej polityki” – jest polski populizm, żerujacy na kompleksach i lękach, niewiedzy i lenistwie umysłowym elektoratu, w walce o brudną władzę, wpływy i koryto dla nomenklatury.
Taka „polityka” nie stwarza cienia nadziei na lepszy bliższy i dalszy czas, a szukanie pociechy, że na Słowacji jest gorzej… czy u Niemca, Francuza, Szweda… czy „upadku całego świata”… to przednia jałowizna.
@katana:
Co do sensu, to oczywiście, fatalista jest dobrym tłumaczeniem. Raczej mi chodzi o to, że nie wpada w ucho i kojarzy się bardziej z mędrcem dumającym, że brak nadziei na lepszy bliższy i dalszy czas, niż z kimś, kto aktywnie zwalcza „zgniliznę Zachodu”, straszy „katastrofą demograficzną”, czy nieodwołalną „katastrofą klimatyczną”. (Tej ostatniej serio się obawiam — żeby nie było, że pesymizm, czy optymizm muszą być urojone.)
Panie Adamie,
Może nie na temat, ale tej treści e-mail poszedł do TVN:
„15 października odbędą się najważniejsze od 1989 roku wybory do Sejmu i Senatu. Chyba wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę (zarówno zwolennicy PIS jak i zwolennicy Obozu Opozycji Demokratycznej). Dokąd może zmierzać PIS po wygranych wyborach? – nie trzeba być jasnowidzem, aby dostrzec, że w kierunku zaostrzenia swojej polityki wobec wszelkich aspektów życia (obywatelskiego, społecznego, medialnego, prawnego itd. itd.).
Nie wiem na ile jest to możliwe, ale proszę rozważcie Państwo udostępnienie na otwartym (naziemnym) kanale TVN komentarzy polityków (chodzi mi o rozmowy Dziennikarzy TVN z politykami – np. po Faktach TVN) chociaż przez 15 – 20 minut dla mojej i innych Teściowych i Teściów (zdrowo po 70-tce).
Nie będę Państwu tłumaczył, że takich Teściowych jak moja, które są indoktrynowane przez TVPis (Teściowa nie ma internetu i mieć nie chce) jest cała rzesza i to one (oraz ew. żyjący Teściowie) nieomal w 100% zadecydują o przyszłości moich i Państwa dzieci. Jednakże moja Teściowa wykazuje pewne zainteresowanie informacjami z innego źródła (tu TVN), tylko niestety usłyszy i zobaczy krótki spot informacyjny (inny niż na TVPis), na dodatek bez szerszego komentarza, który np. non stop jest udostępniany w TVPis w łatwo przyswajalnej formie przez 24 godz. na dobę. Wydaje mi się, że w jej przypadku byłaby spora szansa na zmianę sympatii politycznych (jest mądra życiowo, ale nieobeznana z polityką).
Czy pomożecie Państwo takim ludziom jak moja Teściowa zrozumieć Polskę? To chyba jest ostatnia szansa, bo czasu zostało niewiele…. a drugiej szansy już może nie być.” …
… i nic, żadnej odpowiedzi, chyba nic z tych wyborów nam nie wyjdzie. Tylko Polski mi żal.
Pozdrawiam,
e.zawa