Tajemnica kardynała Sapiehy

Sprawa kardynała Sapiehy jest „rozwojowa”: wkrótce ukażą się na rynku książka holenderskiego dziennikarza drążącego temat pedofilii w Kościele w Polsce oraz nowy telewizyjny dokument śledczy. W książce i reportażu telewizyjnym pojawia się wątek seksualnego wykorzystywania kleryków przez Sapiehę, mentora młodego Karola Wojtyły. Holender Ekke Overbeek, autor książki „Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział” (o pedofilii w Kościele) i polski dziennikarz TVN24, autor „Bielma” i reportaży śledczych na temat pedofilii w Kościele, pracowali niezależnie od siebie. Ich zawodowej rzetelności nikt nie kwestionuje.

Podobnie jest w przypadku dziennikarki krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej” Małgorzaty Skowrońskiej, autorki tekstu „Książę niezłomny Kościoła molestował kleryków”. Tekst już wywołał dyskusję, ciąg dalszy nastąpi po publikacji książki Overbeeka i reportażu Gutowskiego. Osią sporu stał się natychmiast materiał odnaleziony w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej przez Holendra.

Chodzi o relacje ks. Anatola Boczka sprzed ponad 70 lat przekazane przez niego do wiadomości Urzędu Bezpieczeństwa w Krakowie. Donosy zawierają drastyczne szczegóły spotkań księdza z metropolitą Sapiehą z Boczkiem i innymi młodymi mężczyznami pragnącymi być księżmi. Boczek – o czym informują Overbeek i Skowrońska – był tajnym współpracownikiem komunistycznej policji politycznej. Fragmenty donosów dołączono do artykułu Skowrońskiej.

Ich wiarygodność podważyli dr Marek Lasota, autor książki o Karolu Wojtyle w dokumentach SB, obecnie dyrektor krakowskiego Muzeum Armii Krajowej, oraz ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, niezmordowany tropiciel agentury bezpieki w szeregach kleru. Obaj uznali, że zeznania Boczka są bezwartościowe, bo ich autor był w konflikcie z Sapiehą, udzielał się w prokomunistycznym ruchu „księży patriotów”, a do tego był alkoholikiem i UB rychło zerwało z nim współpracę.

Co więcej, nie ma żadnych śladów, by policja wykorzystała donosy, a przecież miały duży potencjał kompromitujący obyczajowo Sapiehę, osobę o wielkim autorytecie w Kościele i społeczeństwie. Te argumenty też można jednak kwestionować. To, że UB nie wykorzystały „kompromatów”, mogło wynikać z decyzji politycznej na najwyższym szczeblu ówczesnej władzy. Wprawdzie wkrótce po śmierci Sapiehy w 1951 r. władze uderzyły w Kościół – rewizje i aresztowania w kurii krakowskiej, proces bp. Kaczmarka, internowanie prymasa Wyszyńskiego – to jednak atak na sędziwego Sapiehę, otoczonego powszechnym szacunkiem w społeczeństwie jako de facto prymasa czasu brutalnej okupacji niemieckiej, groził masowymi protestami.

Nie oznacza to jednak, że donosy były całkowitą mściwą fikcją, mimo to – co możliwe – samo UB mogło w nie nie wierzyć. Po ludzku biorąc, opisane w nich czyny człowieka legendy po prostu nie mieściły się w głowie nawet funkcjonariuszom bezpieki. Krytycy wytykają „GW”, że choć generalnie jej środowisko potępiało wykorzystywanie ubeckich teczek w bieżącej polityce jako niemożliwych do zweryfikowania, to jednak teraz – na fali demaskacji skandali i przestępstw seksualnych w Kościele – chętnie, a całkowicie bezkrytycznie sięgnęli po materiały Boczka. No tak, ale czy prawica równie chętnie, acz bezkrytycznie nie sięgnęła po esbeckie teczki, by dyskredytować innego człowieka legendę w polskiej historii, Lecha Wałęsę?

Krytycy oburzyli się na tytuł: „Książę niezłomny czy drapieżca seksualny?”. Cóż, takim językiem piszą dziś o pedofilii w Kościele media w wielu krajach demokratycznych i ten język polega na prawdzie. Pedofile w sutannach i duchowni wykorzystujący swoją pozycję do wymuszania seksu są drapieżcami.

Czy był nim także książę kardynał? Odpowiedzi nie znamy. To powinni zbadać niezależni i kompetentni eksperci. Nie wiadomo, czy po tylu latach i w obecnym klimacie politycznym – obecne władze kościelna i państwowe są w przymierzu – będzie to możliwe. Rzetelne i pełne zbadanie sprawy wymaga nie tylko dostępu do archiwów IPN, ale także do archiwów kościelnych. Czy abp Jędraszewski będzie gotów otworzyć dostęp do archiwów kurii krakowskiej?

I jeszcze jedno: do teczek IPN mieli dostęp badacze najnowszej historii Kościoła w Polsce. Na przykład wspomniani dr Lasota czy ks. Isakowicz-Zaleski i zapewne wielu innych. Mało prawdopodobne, by nie zetknęli się z donosami obyczajowymi na temat kard. Sapiehy. Ponoć istnieją też inne prócz tych Boczka. Jeśli tak, to czemu o tym nie wspomnieli?