Gadał Putin do ikony

Putin jest bezbarwnym, monotonnym, nudnym, za to zadowolonym z siebie mówcą. Wpisuje się doskonale w poczet mówców szkolonych w KPZR i KGB do posłuszeństwa Partii i wygłaszania tasiemcowych referatów, a nie do komunikowania się z wyborcami. Nie było takiej potrzeby, bo nie było demokratycznych wyborów, tylko świecka liturgia legitymizowania systemu sowieckiego przez masowe wrzucanie kartek popierających kandydatów wyselekcjonowanych przez Partię. Nie daj Boże nie głosować, więc frekwencja niekiedy przekraczała 100 proc. Nie tylko w ZSSR.

Likwidacja systemu sowieckiego nie zdołała wyleczyć państwa, prawa i obywateli z dawnych nawyków. Z wyjątkiem barwnego, choć chaotycznego epizodu z Gorbaczowem i Jelcynem w Rosji posowieckiej pod batutą Putina i Miedwiediewa orkiestra grała już tylko szlagiery radzieckie. Człowiek znów oddychał wolnością całymi płucami, chyba że policja lub bezpieka mu je zmiażdżyła razem z żebrami podczas protestów przeciwko dyktaturze Putina. Napaść Rosji na Ukrainę tylko zaostrzyła tę tendencję.

Mowy wzorowane na corocznych orędziach prezydentów USA Putin wygłasza tym samym tonem funkcjonariusza, który ma poczucie całkowitej bezkarności, więc męczy widownię godzinami, a widownia ani drgnie, nikt nie wyjdzie, bo to może drogo kosztować. Na poczesnym miejscu w pierwszym rzędzie patriarcha Cyryl. Jedna Rosja, silna Rosja. Śmierć za ojczyznę daje życie wieczne w pamięci rodaków.

Tym razem Putin poszedł znów tą samą ścieżką. Przemawiając do połączonych izb fasadowego parlamentu, miał świadomość, że daje czas na ripostę Bidenowi w Warszawie. Nie szkodzi. Powtórzył wszystkie kluczowe kłamstwa propagandy wojennej. Kłamał o „neonazistach” rządzących Ukrainą, gdy w rzeczywistości na skrajną prawicę głosowało tam w ostatnich wyborach 2 proc., a pułk Azow, który powstał w reakcji na separatyzm w Donbasie, został poddany komendzie sił zbrojnych Ukrainy. Skłamał, że Ukraina chce mieć broń nuklearną i usiłuje ją zdobyć, gdy w rzeczywistości niepodległe państwo ukraińskie zutylizowało swój arsenał jądrowy w zamian za gwarancje bezpieczeństwa, które dostało m.in. od Rosji.

Tylko jedna rzecz się zgadza: gospodarka rosyjska kurczy się wolniej, niż przewidywano – m.in. dlatego, że Chiny i Indie importują rosyjskie kopaliny. Efekt sankcji nakładanych na Rosję jest jednak widoczny gołym okiem zwykłego obywatela i nic nie pomogą patriotyczne wezwania do producentów. Rosja weszła w tryb gospodarki wojennej, czyli sowieckiej, gdy potrzeby obywateli muszą ustąpić przed potrzebami armii i propagandy.

Putin musi kłamać, bo taka jest logika agresji, zwłaszcza nieprzynoszącej oczekiwanych sukcesów. Musi kłamać, że agresorem nie jest Rosja, tylko Zachód, który pomaga Ukrainie, i że operacja zakończy się zwycięstwem. Ukraina nie będzie zwycięstwem Rosji – odpowiedział Putinowi Biden z Warszawy. Jedyny konkret w tej mowie do rosyjskiego aparatu władzy, bo przecież nie do narodu i rodzin, które już straciły na wojnie Putina synów, braci i mężów, to pogróżka, że może wrócić do testów broni atomowej.

Szantaż nuklearny to stały motyw wojennej polityki Kremla, ale czujność trzeba zachować. Portal fizyków nuklearnych Bulletin of Atomic Scientists po inwazji na Ukrainę podał, że na symbolicznym zegarze odliczającym czas do zagłady ludzkości w wyniku wojny atomowej od armagedonu dzieli nas symboliczne 90 sekund.