Bojkot aż do skutku

W rocznicę brutalnej inwazji Rosji na Ukrainę zbiera się we Wiedniu OBWE. Austriacki minister spraw zagranicznych jako gospodarz spotkania ma dylemat: wpuścić czy nie wpuścić delegację Federacji Rosyjskiej. Zamknięcia jej drzwi przed nosem żąda 20 z 57 państw członkowskich tej organizacji.

Jest ona kontynuacją Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie utworzonej na fali odprężenia między Zachodem a blokiem sowieckim w połowie lat 70. Liderem bojkotu jest Litwa. Ukraina domaga się tego samego. Powód jest jasny: misją OBWE jest rozładowywanie konfliktów, a Rosja wywołała największy od czasów drugiej wojny światowej konflikt w Europie.

Argument ministra, że właśnie dlatego Europa potrzebuje kanałów dialogu, jest kiepski. Wiadomo, że Kreml nie potrzebuje kanału dialogu, tylko propagandy usiłującej uzasadnić agresję i przekabacać inne państwa potężną kampanią dezinformacyjną na swoją stronę. Wykorzystuje do tego wszelkie dostępne fora międzynarodowe na całym świecie. Rosjanom mimo to udało się zaszantażować, przekupić lub przekonać tylko mniejszość państw reprezentowanych w ONZ. Rosja wystąpiła z Rady Europy, innego międzynarodowego stowarzyszenia o etosie demokratycznym i praworządnym, gdy było jasne, że zostanie z niego usunięta. I to jest właściwa metoda wobec awanturnictwa wojennego Rosji. Zawiesić w prawach członkowskich lub usunąć.

Tylko że w OBWE mamy zasadę konsensu. Zmodyfikowaną po doświadczeniach wojny w byłej Jugosławii: konsens nie wymaga zgody państwa, które swym zachowaniem uderza w pokojową misję organizacji. Więc mamy kłopot, bo np. Białoruś Łukaszenki z pewnością nie wyrazi zgody na zawieszenie Rosji w prawach członkowskich. Tak to dobrymi intencjami brukowane jest piekło polityki międzynarodowej, gdy dojdzie do poważnego konfliktu wartości i interesów.

Drugi praworządnościowy argument przeciwko bojkotowi delegacji rosyjskiej na arenie międzynarodowej jest taki, że odpowiedzialność zbiorowa nie może mieć miejsca w cywilizowanym świecie. Dlatego austriacki minister chce dopuszczenia delegacji rosyjskiej, choć dobrze wie, iż jest ona w istocie przedłużeniem reżimu Putina. Dyplomaci rosyjscy to albo funkcjonariusze tajnej policji politycznej, albo reżimu, wykonujący bez dyskusji jego polecenia. Znanymi w świecie przykładami są wiecznie kłamiący minister Ławrow i przedstawiciel FR w Radzie Bezpieczeństwa ONZ Nebenzia. Jesienią ubiegłego roku wyszedł z sali obrad RB, bo nie chciał wysłuchać przedstawiciela Ukrainy, walczącej z rosyjską napaścią, która podeptała Kartę ONZ. Przedstawiciel Ukrainy zareagował uwagą, że Rosja bezprawnie zajmuje miejsce w Radzie Bezpieczeństwa, gdyż Związek Sowiecki nie istnieje.

Zasada odrzucenia zbiorowej odpowiedzialności jest zdrowa. Jednak nie powinna dotyczyć sytuacji ekstremalnych, a taką jest bezprawna agresja zbrojna i jej skutki: ludobójstwo, zbrodnie wojenne na ludności cywilnej, niszczenie i rabowanie jej majątku, demolowanie infrastruktury służącej całemu społeczeństwu. Delegacje rosyjskie złożone z funkcjonariuszy wojennego reżimu powinny być bojkotowane. Sportowcy też.

Dopuszczanie ich do udziału w spotkaniach demokratycznych organizacji międzynarodowych jest kpiną z ich etosu, tak samo jak kpiną z reguł ładu międzynarodowego jest inwazja na Ukrainę. Dyplomaci czy sportowcy nie są zwykłymi obywatelami rosyjskimi, lecz reprezentują Rosję. Gdy milczą o jej napaści lub ją popierają, muszą się liczyć z bojkotem. To i tak nie najsurowsza reakcja na ich ślepo lojalną postawę.

Prezydent Macron powtarza, by wspierać walczącą Ukrainę, ale nie upokarzać zwykłych Rosjan. Jednak większość zwykłych Rosjan popiera wojnę Putina. Podobnie było z Hitlerem, który miał poparcie zwykłych Niemców. Korzystając z tego poparcia, napadł m.in. na Polskę, Francję i Rosję Stalina. Gdyby podczas wojny Hitlera działały jakieś organizacje międzynarodowe, w których byliby reprezentanci tych trzech państw, prawdopodobnie usunęłyby bez wahania delegacje sowieckie ze swego składu. Nikt, prócz nazistów i ich sympatyków, nie apelowałby, żeby nie upokarzać zwykłych Niemców, gorliwych wyznawców hitleryzmu. Bojkot aż do skutku – czyli zawieszenia ognia i rozpoczęcia rokowań – reprezentantów reżimu Putina powinien być jednym z instrumentów nacisku wolnego świata na Kreml i znakiem solidarności z napadniętą Ukrainą.