Raz ludzki, raz kościelny

Papież Franciszek lubi udzielać wywiadów. Wywiady to nie wypowiedzi ex cathedra, więc dają więcej swobody. W najnowszym, dla amerykańskiej agencji prasowej AP, mówi m.in. o stosunku Kościoła rzymskokatolickiego do homoseksualizmu i o konsultacjach w Kościele w Niemczech w ramach tzw. drogi synodalnej. Chodzi o spotkania biskupów i duchownych z katolikami świeckimi na temat kondycji Kościoła instytucjonalnego i jego przyszłości. Lokalne synody toczą się z inicjatywy Franciszka w całym Kościele, także w Polsce. W Krakowie abp. Jędraszewskiego idzie to jak po grudzie, za to w Niemczech konie poszły w cwał.

Jędraszewski zakazał publikować w całości raportu o wyniku lokalnego synodu. Bo okazało się, że w Kościele krakowskim ma wielu krytyków. To nie żadni „lewacy”, „zoologiczni antyklerykałowie” i w ogóle „wrogowie Kościoła i Pana Boga”, tylko część miejscowych wiernych i księży. Nie podoba im się upolitycznienie Kościoła, feta ślubna Jacka Kurskiego na Wawelu, kazania metropolity przeciwko obrońcom praw kobiet i społeczności LGBT. W innych diecezjach w Polsce miejscowe kurie opublikowały raporty bez zgrzytania zębami.

Franciszek w wywiadzie dla AP mówi jasno, jak jest: homoseksualizm w nauczaniu Kościoła jest „grzechem”, ale grzech to nie przestępstwo kryminalne, które powinno być karane. Warto przypomnieć, że wciąż jeszcze są kraje, gdzie homoseksualistów się ściga i skazuje z mocy prawa na więzienie, a nawet karę śmierci. Na przykład w Afryce, którą właśnie papież odwiedził po raz piąty. Franciszek o tym „dyplomatycznie” tam nie wspominał, ale w rozmowie z amerykańskimi dziennikarzami był bardziej empatyczny: takie osoby powinny być traktowane w Kościele jak inni ludzie – z poszanowaniem ich godności.

W sprawie synodu niemieckiego uderzył jednak w ton mocno krytyczny: zawróćcie z tej drogi. Tu empatii mu zabrakło. Dlaczego? Bo w dyskusjach w Kościele niemieckim widzimy gotowość do radykalnej zmiany systemu kościelnego: dopuszczenia kobiet do święceń niższego stopnia, rezygnacji z przymusowego celibatu księży, błogosławieństwa dla par LGBT, włączenia świeckich do współrządzenia w Kościele i do wyboru nowych biskupów. W tle tej radykalnej zmiany jest szok wywołany ujawnieniem skali kryzysu pedofilskiego w tamtejszym Kościele.

Franciszek tej zmiany się lęka. Próbuje ją dezawuować: to wymysły „elity” kościelnej, części biskupów i księży, świeckich działaczy katolickich. To słaby argument, populistyczny. Po co papież zachęca do „drogi synodalnej”, skoro nie jest w stanie, niczym abp Jędraszewski, uznać jej wyników, jeśli są nie po jego myśli i nie po myśli aparatu kościelnego? Kościół w Niemczech zapewnia, że nie dąży do schizmy, tylko potraktował wezwanie Franciszka poważnie. Okazało się, co się okazało. Żaden z postulatów synodu niemieckiego nie jest tak naprawdę uderzeniem w wiarę, tylko w skostniałą doktrynę i zmurszały system. Nierzadko kryminogenny, jak widzimy na przykładach przestępstw seksualnych i skandali finansowych.

Jesienią w Rzymie mają się spotkać biskupi z całego świata katolickiego, by podsumować konsultacje. Głos radykalnych katolików niemieckich zostanie prawdopodobnie wyciszony, ale po latach może okazać się profetyczny, szczególnie w katolicyzmie europejskim. Nawet w polskim: w świeżym Europejskim Sondażu Społecznym ponad połowa mieszkańców wsi uważa, że geje i lesbijski mają prawo ułożyć sobie życie po swojemu. Oto głos Ludu Bożego w harmonii z empatią papieża. A w samym Franciszku widać pęknięcie: z jednej strony taki ludzki, z drugiej tak do bólu kościelny.