Ksiądz Alfred już poza KUL

Ponury znak obecnego czasu. Ksiądz Alfred Wierzbicki, wychowanek i profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, odszedł z uczelni po 30 latach pracy dydaktycznej i naukowej. Opowiada o powodach tej z pewnością niełatwej dla niego decyzji w rozmowie z niezależnym katolickiem kwartalnikiem „Więź”.

Podjął współpracę ze świeckim Uniwersytetem im. Marii Curie-Skłodowskiej w tym samym Lublinie. Ta uczelnia założona w PRL miała w intencji ówczesnych władz komunistycznych zastąpić KUL. Obie trwają do dziś. UMCS okazał się alternatywą dla KUL w innym sensie, niż planowali komuniści: w Polsce niepodległej i demokratycznej KUL powoli osunął się w ultrakatolickość, UMCS pozostał uniwersytetem, gdzie wolna debata akademicka jest wciąż możliwa. KUL wytoczył ks. Wierzbickiemu, swojemu profesorowi, sprawę dyscyplinarną za wypowiedzi w mediach niezależnych od Kościoła i prawicy.

Uniwersytet świecki przyjął niezależnego katolickiego etyka i poetę z otwartymi rękami, a ten odnalazł tam strefę wolności w poszukiwaniu prawdy. Ironia losu? Nie – efekt tego, co Wierzbicki nazwał „degrengoladą moralną i intelektualną” KUL.

Ksiądz Alfred – miałem przyjemność poznać osobiście tego skromnego, przyzwoitego i wrażliwego człowieka – mówi w wywiadzie udzielonym red. Jakubowi Halcewiczowi-Pleskaczewskiemu, że do decyzji dojrzewał długo. Ktoś powie, że za długo. Być może, ale pozwólmy człowiekowi podejmować ważne decyzje w tempie, jakie sam wybierze. Bo bywa, że co nagle, to po diable.

Dobrowolne odejście ks. Wierzbickiego z KUL to może ulga dla katolickich twardogłowych pokroju ministra Czarnka i obecnych władz uczelni i tych studentów, którzy cieszyli się z wygranej Trumpa i bili brawo katolickiemu integryście Grzegorzowi Braunowi, kiedy mówił, że abp Życiński „smaży się w piekle”. Ale tak naprawdę to dla KUL strata o wymiarze symbolicznym. Ks. Alfred kierował katedrą etyki, tą samą, którą przed nim kierował Karol Wojtyła, przyszły papież, którego imię nosi KUL. Wojtyła wykładał na KUL etykę marksistowską, odnajdując w niej punkty wspólne z etyką chrześcijańską. Dziś dostałby pewno dyscyplinarkę, jak ks. Wierzbicki.

„Degrengolada intelektualna i moralna”, najbardziej znanej, także poza Polską, uczelni katolickiej, oznacza, że wysycha źródło kultury umysłowej polskiego katolicyzmu i Kościoła instytucjonalnego. To może niewiele obchodzić wielu ludzi zmęczonych dziś jednym i drugim. Cóż, sami sobie zgotowali ten los w odrodzonej wolnej Polsce. Władza polityczna ich nie dyskryminuje, za to oni sami dyskryminują swych kolegów myślących niezależnie od władzy. Władza polityczna wspiera KUL, więc uważa, że ma prawo naciskać, aby uczelnia trzymała się wyznaczonej przez ministra edukacji linii politycznej. Tylko że to nie seminarium duchowne, ale jednak uniwersytet. A jakie są uniwersytety, takie jest miejsce Polski na intelektualnej mapie świata.