Wielka trójka UE w Kijowie, ale bez Dudy

Macron, Scholz, Draghi plus prezydent Rumunii odwiedzili Ukrainę, gdy w Europie narastają nastroje antywojenne. Wizyta zbiegła się z sondażem europejskiej Rady Polityki Zagranicznej, niezależnej „fabryki myśli”. Z sondażu wynika, że Europa pragnie jak najszybszego zakończenia wojny w Ukrainie, nawet za cenę ustępstw wobec Rosji Putina. Wśród narodów objętych badaniem wyróżnia się Polska, gdzie większość pytanych chce ukarania Rosji za agresję.

Na podstawie zebranych danych autorzy badania podzielili Europę – a ściślej 10 państw europejskich, gdzie je przeprowadzono – na obóz pokoju i obóz sprawiedliwości, który uważa, że Rosja musi ponieść konsekwencje za agresję na Ukrainę. Czyli musi przegrać wyraźnie i dotkliwie, bo inaczej trwałego pokoju nie będzie. Inaczej mówiąc, Europejczycy dzielą się w sprawie napaści na Ukrainę na tych, którzy zgadzają się z prezydentem Macronem, że nie można „upokarzać” Putina, i na tych, którzy chcą jego upokorzenia.

Opcję pokoju wybrało w sumie 35 proc. Francuzów, Niemców, Brytyjczyków, Szwedów, Finów, Polaków, Hiszpanów, Portugalczyków, Rumunów. Tylko we Włoszech opcję pokój poparła większość: 52 proc. Wprawdzie „pacyfiści” nie mają poza Włochami przewagi, to jednak opcja „sprawiedliwość” ma wyraźnie mniejsze poparcie: 22 proc. Tylko w Polsce za doprowadzeniem do klęski Rosji i jej ukaraniem opowiedziało się dwa razy więcej osób niż w pozostałych państwach: 41 proc.

To teraz wróćmy do wielkiej trójki w Kijowie. W ich krajach „pacyfiści” są liczniejsi od „sprawiedliwych”. A ponieważ są to demokracje – we Francji druga tura wyborów parlamentarnych już w tę niedzielę – to mocarze mają trudne zdanie: jak być sprawiedliwymi liderami, gdy ich obywatele wolą pokój? I to było widać i słychać podczas ich wspólnej konferencji prasowej z udziałem gospodarza, prezydenta Zełenskiego.

Padło wiele słusznych słów o potrzebie wsparcia podczas wojny i powojennej odbudowy kraju. Podkreślano, że to sama Ukraina ma zdecydować, kiedy usiąść do stołu z Rosjanami, a mocarze nie chcą wywierać żadnej presji. Macron obiecał pomoc militarną aż do „wygranej”. Perspektywa nadania Ukrainie statusu kandydata do UE nabrała rumieńców. Niezaproszony do Kijowa prezydent Duda uznał to za dobry sygnał. Hm, dobry sygnał dla Ukrainy chyba tak, bo wizyta w tym składzie łagodzi napięcie między Macronem i Scholzem a Zełenskim, a Rosja dostała znów w nos.

Ale dla Dudy niekoniecznie, bo przecież wiele razy ściskał się z Zełenskim, więc czemu teraz został pominięty? Być może Macron i Scholz zapamiętali PiS-owi, że ich usiłuje dezawuować jako miękkich względem rzeźnika Buczy? W każdym razie po raz kolejny zobaczyliśmy, jakie jest miejsce Polski w unijnym porządku dziobania, a mówiąc prościej, że Kaczyński, tolerujący ataki Morawieckiego na Macrona i sam atakujący znów Niemcy, nie jest dla mocarzy partnerem wiarygodnym, mimo że za postawę wobec wojny w Ukrainie Polska zbiera pochwały. W roli Dudy organizatorzy wizyty obsadzili prezydenta Rumunii, mającego dobre notowania w Waszyngtonie i reprezentującego „nową” Unię. Było PiS-owi nie zamrażać Trójkąta Weimarskiego.

Trudno jednak uwierzyć, by temat pokoju nie stanął za zamkniętymi drzwiami podczas czwartkowego spotkania w Kijowie. Bo „obóz pokoju” ma w Europie większe poparcie niż „obóz sprawiedliwości”.