Lewica chowa samców alfa

Hasła nowego programu Lewicy zaprezentowały wyłącznie jej działaczki. Sweterka, parówek ani uśmiechu kota z Cheshire tym razem nie było przed obiektywami. Lewica po dealu z Kaczyńskim chce być socjalna. Kwestie ustrojowe – obrona demokracji opisanej w naszej konstytucji i praworządności – zeszły więc na drugi plan, przynajmniej na razie.

Hasła Lewicy konkurują z socjalnymi hasłami PiS. Różnica jest taka, że Lewica (i inne partie demokratycznej opozycji) muszą wygrać wybory parlamentarne, by od słów przejść do czynu. PiS ma władzę i może swobodnie uprawiać prospołeczną propagandę, ale nie musi – i zapewne nie będzie – ich realizować w obiecanym kształcie i wymiarze.

Bo skończą mu się środki budżetowe – na dodatek wisi nad PiS zakaz zadłużania państwa ponad miarę, a fundusze europejskie przyjdą lub nie przyjdą, bo Bruksela nie może tolerować ignorowania jej traktatowych zasad w nieskończoność. Czyli może na serio wziąć powiązanie wypłaty funduszów z przestrzeganiem praworządności.

Ciekawy jest w tym kontekście sondaż IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej”. Jakiej koalicji rządzącej Polską chcieliby obywatele? Okazuje się, że najchętniej widzieliby koalicję czterech sił prodemokratycznych: PO, Lewicy, PSL i Hołowni (16,6 proc. wskazań), obecną koalicję rządzącą wskazało 13,8 proc. – to głos za „więcej tego samego starego” – a koalicję KO z Hołownią 13,2 proc.

Różnica dzieląca numer jeden od numeru dwa jest na granicy błędu statystycznego, niemniej powinna liderów mobilizować do walki. Zwłaszcza że jedna trzecia pytanych nie umiała lub nie chciała wskazać optymalnej dla siebie koalicji. To oznacza, że liderzy muszą walczyć właśnie o tych niezdecydowanych lub wręcz niezainteresowanych, kto i jak będzie rządził.

Sondaż potwierdza dwie rzeczy, znane, ale wciąż politycznie istotne. Że koalicja partii dziś opozycyjnych, ale prodemokratycznych, ma przewagę nad kostniejącym, a zarazem pękającym stowarzyszeniem Kaczyńskiego, Ziobry i Gowina. Wystarczy, żeby te demokratyczne i proeuropejskie siły chciały chcieć, czyli zblokować się jak opozycja węgierska przeciwko Orbánowi, a przymierze prawicowych samców alfa pęknie i runie.

Po drugie, że Lewica wciąż ma szansę na wyjście z twarzą z obecnego ambarasu i współrządzenia nie z PiS, lecz z demokratami. Tarcia, ambicje i różnice programowe w ich szeregach nie muszą tego przekreślać. Ale tylko wtedy, gdy wypracują pakiet demokratyczny, łączący kwestie socjalne z ustrojowymi.