„Godziwe” szczepionki

Jak zareaguje katolik, gdy słyszy od kościelnych ekspertów, że do produkcji szczepionki antycovidowej wykorzystano komórki pozyskane z „ciał dzieci zabitych w wyniku aborcji”? Pytanie retoryczne: albo zrezygnuje ze szczepienia, albo zacznie się starać o inną szczepionkę, a to może oznaczać, że zachoruje lub umrze, nim ją znajdzie. Zespół doradców bioetycznych polskiego episkopatu rzymskokatolickiego ogłosił właśnie nowe ustalenia w sprawie szczepionek.

Ich efekt może być i taki, że wprowadzi dodatkowy zamęt do ludzkich umysłów i wzmocni szczepionkowy sceptycyzm, a to uderzy w rządowy program szczepień. Stąd wzburzenie opinii publicznej na nowe ustalenia kościelne, przedstawione na konferencji prasowej pod egidą Konferencji Episkopatu.

Można je streścić tak: o ile szczepionki firm Moderna i Pfizer nie wzbudzają w kościelnych ekspertach większych zastrzeżeń moralnych, o tyle produkty AstraZeneki i Johnson&Johnson na miano szczepionek godziwych w ich oczach nie zasługują. Powód znamy: komórki pozyskane z abortowanych płodów. Ogłoszenie nowych ustaleń zbiegło się z dostarczeniem do Polski 120 tys. dawek jednorazowej, a więc bardzo wygodnej dla szczepiących i szczepionych szczepionki J&J.

Moderna i Pfizer są „godziwe”, bo firmy produkują je bez wykorzystania komórek mających jakiś związek z aborcją, a ta jest ciężkim grzechem. Produkty AS i J&J z nich korzystają, choć związek jest bardzo odległy, co wielokrotnie wyjaśniali naukowcy i w pewnym stopniu potwierdzili też kościelni eksperci. Bo przecież nie jest tak, jak może sobie wyobrazić niedoinformowany katolik, że firmy wciąż potrzebują nowych płodów do produkcji ratujących życie szczepionek. Mimo to zarówno eksperci, jak i szef zespołu bp Józef Wróbel uważają, że katolik/katoliczka nie powinni się nimi szczepić.

Z tym że bp Wróbel zostawia furtkę uchyloną: jeśli do dyspozycji są akurat tylko te „niegodziwe”, to szczepiąc się którąś z nich, wierni nie zaciągają winy moralnej. Można to nazwać pragmatyzmem z przymieszką relatywizmu, tak nielubianego przez katolickich kaznodziejów, a nawet obłudą. Ale furtka oznacza pewne złagodzenie negatywnego przekazu kościelnego. Tyle dobrego, bo przecież chodzi o zdrowie i życie.

Wszystko rozstrzygnie się jednak na dole. Tam, gdzie szerzy się z jednej strony strach przed zakażeniem i przed zaciągnięciem grzechu. Z jednej strony rząd i episkopat wzywają do szczepienia się, z drugiej nie są tak solidarni, jak tego należy oczekiwać. Widzieliśmy tłumy ma Jasnej Górze bez maseczek ochronnych i bez zachowania bezpiecznego odstępu. To samo widzimy w niektórych kościołach.

Przykład z góry nie zawsze dociera. Papieże Franciszek(80+) i Benedykt XVI (90+) zaszczepili się w grudniu prawdopodobnie szczepionką Pfizera (,,godziwą”), bo na tej szczepionce polega watykański program walki z pandemią w państwie papieskim. Franciszek oręduje za zaszczepieniem jak największej liczby ludzi na całym świecie i wzywa do odrzucenia „nacjonalizmu szczepionkowego”, czyli ignorowania potrzeb biedniejszych narodów i słabszych grup społecznych.

Trudno jednak pogodzić się ze szczepionkowym dzieleniem włosa na czworo, gdy w Polsce codziennie umiera na covid kilkaset osób, a ogólna liczba zgonów od początku pandemii przekroczyła 60 tys. Zamiast rozwodzić się nad „godziwością” szczepionek, Kościół powinien zdecydowanie i jednoznacznie włączyć się do walki z covidem: od szczebla episkopatu do szczebla każdej parafii. Ponosi moralną współodpowiedzialność za efekty tej walki.

PS. Zmiana frontu, lepiej późno, niż wcale: