Wrocławscy dominikanie przeciw omercie w Kościele

Dominikanie we Wrocławiu wracają do sprawy sekciarza w ich szeregach. Nie chodzi o pedofila, tylko o fanatyka, który młodych, ufnych, wierzących ludzi z kręgu dominikańskiego duszpasterstwa usiłował przerobić na religijną sektę. Wywierał presję, stosował przemoc psychiczną, fizyczną, seksualną.

Działo się to przez cztery lata, na przełomie lat 90. i dwutysięcznych. Rzecznik Zakonu Kaznodziejskiego potwierdził, że sprawa została osądzona wewnątrz zakonu. Ale sekciarz ponoć został przeniesiony w inne miejsce. Skąd my to znamy? I dlaczego tak długo? Czy ktoś zgłosił przestępczy mobbing do organów ścigania? Czy ktoś w klasztorze blokował zgłoszenie? Dlaczego? Zrozumiałe, że wrocławscy zakonnicy chcą wiedzieć jak najwięcej.

Należałem w latach późnego PRL do środowiska wokół krakowskiego duszpasterstwa akademickiego. Mam jak najlepsze wspomnienia. Spotkania organizowane przez „Kłocza”, ojca Jana Andrzeja Kłoczowskiego, filozofa religii, wykłady o. Rafała Skibińskiego, a w wolnej Polsce Instytut Tertio Milleniu o. Macieja Zięby (obaj już nie żyją), otwierały mi duchowe oczy. Nie przyszłoby mi do głowy, że w tym zakonie kiedyś będzie kłusował sekciarz. Tym bardziej musiało to zbulwersować kolejne pokolenie dominikanów. I to jest zdrowe i pożądane, by nie czekając na rozkazy z góry, zabrać się do działania: jaki tu działa mechanizm? Bo przecież jeśli stało się raz, może się powtórzyć.

Tylko dominikanie zdobyli się jak dotąd na taką oddolną inicjatywę w Kościele w Polsce. Nie tylko w tej sprawie, także w sprawie wszelkich ewentualnych przestępstw seksualnych z udziałem współbraci. Proszą w oświadczeniu o zgłaszanie się ewentualnych pokrzywdzonych i informacje w ich kościołach. Zapewniają wszelką pomoc. Zapowiadają utworzenie świeckiej komisji dochodzeniowej niezależnej od zakonu. Co ważne, przełożony polskiej prowincji dominikanów o. Paweł Kozacki poparł inicjatywę.

Czy się powiedzie, zależy przede wszystkim od wiernych, od ich gotowości do wyjścia naprzeciw inicjatywie poprzez przekazanie informacji. Nie jest to donoszenie, tylko powinność, bo chodzi o drastyczne łamanie prawa i etyki. Nie szkodzi, że to może potrwać. Ważne, że się zaczęło. Na razie to kamyczek w strumyku, ale jeśli akcja się rozkręci, strumyczek może zamienić się w rwącą rzekę.

Taka może być polska droga walki z przestępstwami seksualnymi wobec nieletnich i dorosłych w Kościele. Na irlandzką, gdzie w wyjawieniu prawdy władze państwowe współpracowały z kościelnymi, publikując kolejne obszerne raporty na ten temat, u nas nie ma szans pod rządami sojuszu Prezesa Partii z Dyrektorem Radia. Pozostaje więc droga oddolna ze wsparciem niezależnych od rządu organizacji społecznych i mediów, ludzi dobrej woli. Nie będzie łatwo, ale tylko prawda wyzwala, prawda?