Półtora tysiąca apostazji
A dokładnie 1516. Taką liczbę podaje kościelny ośrodek statystyczny ISKK za okres 2006-10, czyli pięć lat. I informuje, że po tej dacie zaprzestano gromadzenia danych, bo skala zjawiska była niewielka. Uważam, że niesłusznie, bo nie o same liczby tu chodzi.
Oczywiście, statystycznie to ułamek ułamka wielomilionowej populacji rzymskich katolików w Polsce. Ale z drugiej strony to tysiące ludzkich historii, które prowadzą do aktu formalnego zerwania z KRK. Gdyby ktoś zebrał te historie, a może nakręcił film dokumentalny z udziałem apostatów, mielibyśmy mikrosocjologiczny przyczynek do tematu kondycji KRK w naszym kraju.
Apostazja jest formalnie możliwa po spełnieniu warunków określonych w kościelnym prawie. Nie jest to spacerek po różach, raczej przeżycie traumatyczne. Apostazje drogą pocztową czy elektroniczną są niemożliwe. Trzeba stanąć oko w oko z proboszczem i zgłosić mu gotowość do samowykluczenia się z instytucjonalnej wspólnoty wiary i sakramentów, a żadnego zaświadczenia o apostazji i tak się od niego nie otrzyma.
Trzeba wielkiej determinacji, żeby się w ten sposób rozstać z wspólnotą wierzących, do której się należało dłużej czy krócej, czasem bardzo długo i ze szczerego przekonania i pragnienia. I taką determinację wykazują współcześni apostaci. I ci rozpoznawalni publicznie, jak teolog Tomasz Polak (Węcławski), i ci znani tylko w kręgu własnej rodziny i znajomych.
Dane kościelne nie podają deklarowanych powodów zerwania z KRK w Polsce, a szkoda, bo właśnie przyczyny, dla których polski katolik mówi tak głośno swojemu Kościołowi: „mam dość!”, przydałyby się do analizy stosunku wiernych do instytucji kościelnych, a nawet samemu Kościołowi do pogłębienia wiedzy o tym, jak go dzisiaj widzą i oceniają wierni. Bo apostazja choćby półtora tysięcy katolików oznacza, że przekaz kościelny nie trafił do szczególnie wyczulonej grupy, rodzaju elity, która traktuje chrześcijaństwo poważnie.
Nietrudno domyślić się czemu: jedni weszli w ciemną noc wiary, czyli stracili poczucie, że Bóg i Kościół są z nimi. Inni tak radykalnie reagują na kryzys pedofilski i jego tuszowanie oraz na chory sojusz ołtarza z Kaczyńskim. Przecież lider cynicznie wykorzystuje KRK do legitymizacji moralnej swojej polityki i ultrakonserwatywnej wizji Polski. A dla osiągnięcia celu nie cofa się przed środkami de facto antychrześcijańskimi, czyli do nienawiści i segregacji ludzi na jakieś sorty. Lista powodów apostazji na tym się nie kończy. Każdy katolik decydujący się na formalne zerwanie ze wspólnotą kościelną, dodałby do niej swoją osobistą kroplę, która przepełniła czarę goryczy.
Ale u nas są dwa rodzaje apostazji. Ta formalna i druga, na o wiele większą skalę, wyłącznie osobista, może nawet wiadoma tylko samemu nieformalnemu apostacie. Zerwanie w ciszy, lecz całkowite. Nie wszyscy lubią ostentacyjne gesty, nie każdy ma w sobie tę determinację i odwagę, mogą też być jakieś zniechęcające przeszkody techniczne. Tak czy inaczej, każde zerwanie oznacza stratę dla Kościoła, ale ulgę psychiczną dla zrywającego. Ale czy każdy zrywający z Kościołem zrywa automatycznie z wiarą? Współczesny wybitny czeski teolog katolicki ks. Tomasz Halik lubi w rozmowie z ateistami zapytać: a możesz mi powiedzieć, w jakiego Boga nie wierzysz, bo może ja też w takiego Boga nie wierzę?
Co to znaczy? Że niektórzy ateiści zakładają z góry, że wierzący mają infantylny, „kościółkowy”, katechetyczny obraz Boga i taka też – bezkrytyczna, naiwna i sterowalna przez różnych cwaniaków w sutannach czy garniturach – jest ich wiara. Ale to negatywny stereotyp, który jest podobnie nieprawdziwy, jak negatywny, kościelny i skrajnie prawicowy stereotyp ateisty. Prawdziwa rozmowa zaczyna się dopiero wtedy, gdy potrafimy odrzucić stereotypy. Ateizm, herezja, apostazje to dla wiary oczyszczająca próba ognia. A wiara dla ateizmu? Dla tego niedogmatycznego wiara może być sojusznikiem w oporze przeciw wspólnemu zagrożeniu: jest nim nihilizm, który się śmieje i z ateistów, i z wierzących, że w ogóle wierzą w jakieś wartości.
Komentarze
Gdyby nie trudności jakie stworzył KRK to byłoby o wiele więcej apostazji.
Wciąż zastanawiam sie, po co komu ta manifestacja przed proboszczem, skoro nie dostaje sie zadnego papierka na pamiatke, który mozna byłoby oprawic w ramki. Wiem, ze sa ludzie, którzy – tak sadzę – maja tak małe poczucie własnej wartosci, ze nie wystarcza im taka deklaracja przed samym sobą, ale musza miec „publiczność”. To nie dotyczy prof. Tomasza Polaka, który po prostu stracił wiarę, a do tego pracujac wiele lat w Kongregacji Doktryny Wiary miał tez dość jej instytucjonalnej formy. Zresztą chyba do tego kroku namówiła go zona Beata, z która toczyłam długie dysputy na ten temat na forum „Tygodnika Powszechnego”. Jej wytłumaczenie celowosci apostazji było następujące: apostazja sprawia, ze znikamy z dokumentów parafialnych (nie jestem tego pewna) i w ten sposób ograniczamy oficjalną liczbę katolików w Polsce. Moja refleksja – jesli nawet, to co?:))) Co do wspomnień apostatów – chyba był w TP reportaz na ten temat w zeszłym roku. Przykro mi, ale nic ciekawego. Jak zwykle – ludzie bywaja bardzo powierzchowni w swoich przemysleniach.
Najwazniejsze zdanie z tekstu Redaktora: „…wiara może być sojusznikiem w oporze przeciw wspólnemu zagrożeniu: nihilizmowi, który się śmieje i z ateistów, i z wierzących, że w ogóle wierzą w jakieś wartości.” Ja dodałabym jeszcze jako wspólne zagrozenie: relatywizm.
Panie Redaktorze piękny wpìs. Szkoda, że tak wielu Pana współwyznawców pomimo ,,katolickiej formacji” nieomal od pieluch nie potrafi zdobyć się na podobny ogląd sytuacji.
Co do samego aktu apostazji to przychylam się do opinii wyrażonej ba LA przez @Lewego, że uczestnictwo w tym akcie jest legitymizowaniem uzurpacji dokonywanych przez tą korporację. Po pierwsze zostajemy ,,wciągnięci na członków” bez naszej woli. Cała procedura jest rzecz jasna, obudowana ogromnym rusztowaniem uzasadnień teologicznych ale…nie zmienia to faktu, że od dnia chrztu także w moim imieniu domagają się: ziem, pieniędzy i wpływów. Ja na ten przykład jako dorosły, świadomy czlowiek W ŻADNYM WYPADKU bym nie zgłosił akcesu do tej totalitarnej, hipokryckiej i pokrętnej korporacji/ideologii.
Sam akt apostazji jest tylko pustym aktem gdyż nie cofa akcesu ergo KRK nie przestaje zabierać głosu ,,w moim imieniu”.
Słusznie Pan zauważa, że spojrzenie na przyczyny apostazji mogłoby być leczniczym doświadczeniem także dla Kościoła. Przypominam, że takie ,,zwierciadła” co i rusz się pojawiały przez jego dzieje, tyle że zwykle palono je na stosach albo ucinano ręce i głowy. Najczęściej dotyczyło to tych, którzy nazbyt zagłębiali się w Ewangelie.
Na koniec pytanie o ową grozę ,,nihilizmu” . Co to jest? Jaka definicja? Przypominam, że i to pojęcie KRK już ,,objaśnił”: ,,nihilizmem” jest wszystko poza katolicyzmem bądź religią (to tzw. otwarty katolicyzm).
To czy ktoś jest amoralnym opryszkiem czy nie nie wynika z ,,religii”, ,,systemu wartości” ale z nas samych: rozumu, środowiska i doświadczenia.
Ps. kapłani wielu religii przekonywali (aż do mordu), że bez nich to nie będzie nic: słońca, wody, ziemi, plonów i norm. Ich religie są obecnie odkrywanymi przez historyków i archeologów okruchami a moralność i amoralność egzystują sobie obok siebie jak zawsze.
Przypominam sobie rysunek Slawomira Mrozka, jego charakterystyczna gruba kreska wykonane postacie ojca z synem przed sklepem z wywieszka” sera nie ma”.
‚” Tato, czy to jest prxyklad na nihilizm?”
Nie wiem czyje to slowa , ale ja wole” hasac wedlug regul ustanowionych przeze mnie”.
Gdziez taka oaza’?
@Adam Szostkiewicz
„Współczesny wybitny czeski teolog katolicki ks. Tomasz Halik lubi w rozmowie z ateistami zapytać: a możesz mi powiedzieć, w jakiego Boga nie wierzysz, bo może ja też w takiego Boga nie wierzę?”
…………………………………….
Jak już Redaktorowi wiadomo, jestem zwolennikiem Staszicowskiego wyznania, że „wiara czyni człowieka głupim”. W związku z tym, pytanie rzeczonego czeskiego teologa, jest cwaną sugestią, że jednak się w „coś” wierzy, w jakiegoś innego od oficjalnie wyznawanego Boga. Czy to aby nie całkowita aberracja umysłowa?
Wierzy się wtedy, kiedy nie ma się całkowitej pewności co do obiektu wiary. Jeśli się coś wie na pewno, wiara jest zupełnie niepotrzebna. Wiara i wiedza to dwa przeciwstawne stanowiska. Wiara w sensie religijnym oczywiście. Bo można komuś wierzyć na słowo, ale to już co innego.
Niech ten cytat będzie przyczynkiem do głębokich przemyśleń czytelników w tej kwestii.
„Nie wierzcie w żadne przekazy, tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś, tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan lub, że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś, tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym.”
Budda Siakjamuni
Niestety, ale tej pewności, która wynikałaby z katolicyzmu, jego przeszłej i dzisiejszej historii, nie ma prawie nikt, kto samodzielnie myśli. Ta cała wielomilionowa rzesza tzw. wiernych, parafin, to zaprzeczenie myślenia, to wyznanie niewolników. Oni „chodzą” tylko do kościoła i w zupełności im to wystarczy, tam nie było, nie ma i nie będzie samodzielnych przemyśleń co do swojej wiary. To jest jak u H. Mynarka „Zakaz myślenia”, bo wtedy kapłani i ich kościoły, byliby zbyteczni.
Zresztą zgodnie ze słowami z NT, Dz.Ap.17.24-25. Cytowałem już nie raz.
Religia i wiara jest potrzebna kapłanom i świeckiej władzy, wierni wdrożeni od kołyski, kultywują bezwiednie anachroniczną tradycję, która nijak się ma do rzeczywistości. Przypadek obecnej Polski jest aż nazbyt wymowny. Bo religia jest narzędziem systemu do kontroli ludzi za pomocą wiary. To jest moja osobista definicja, którą Pan już od jakiegoś czasu ode mnie usłyszy/przeczyta.
„…Religie są podobne do robaczków świętojańskich: świecą tylko w ciemności.”
A. Schopenhauer (w umysłowej ciemności)
Pan Gospodarz wspomnial o apostazji, o ile taka formalnosc mozna skrocic, wlasnie via
e- post. Jak w Szwecji to ma miejsce, ale w protestantyzmie ta procedura nie jest obwarowana tyloma przepisami konfesjonalnymi. Efektem jest nieplacenie podatku a jednoczesnie placisz tzw. oplate pochowek i masz miejsce wiecznego spoczynku w realu.
Czekam, aż zmienią się czasy i ktoś zmusi kościół katolicki do przestrzegania prawa ochrony danych osobowych na normalnych zasadach. W tym prawa do zapomnienia. Nie zamierzam przechodzić tej upokarzającej i głupiej procedury. Prawo państwowe powinno mi gwarantować możliwość zerwania z taką organizacją na zasadzie normalnego oświadczenia woli. Równości nam trzeba i oddziału kościoła katolickiego od państwa. Bo je zawłaszcza.
Szczerze mówiąc, to dziwię się ludziom, że korzystają z tej możliwości. To jakaś niezrozumiała dla mnie i z tego co wiem niestety dla wielu osób upokarzająca manifestacja, która nie pociąga za sobą w zasadzie niczego wymiernego (wszak przynależność lub jej brak nie wiąże się z podatkami lub innymi obciążeniami finansowymi), a nawet, jak sam Pan pisze, nie dostaje się żadnego papierka itp. Więc po co to robić, oto jest pytanie? Dziwię się też Panu, że oczekuje Pan od Kościoła jakichś danych na temat powodów itp. Kościół w ogóle nie jest zainteresowany upublicznianiem takich informacji, a nawet z tego, co gdzieś czytałem, stara się usilnie utrudniać takie formalne „rozwody” ze sobą, więc jest chyba oczywiste, że żadnych danych na ten temat od niego Pan nie wyciągnie. Jeżeli już jest Pan zainteresowany tym tematem, to powinien Pan raczej szukać informacji na forach lub grupach facebookowych zrzeszających apostatów lub też w pracach socjologów, którzy robili badania nad tymi osobami. A same przytaczane przez Pana dane liczbowe też traktował bym z podanych wyżej względów z dużą ostrożnością – może tak, może nie, kto to wie…
@Kalina:
Migało mi, w wypowiedziach apostatów, że często zależało im na tym, by zniknąć z „baz” i nie być już, nawet potencjalnie nachodzonym jako członek Kościoła.
@Optymatyk:
Nasze mówienie o wierze/niewierze jest trochę wypaczone. W czasach, gdy powstawały Ewangelie, istnienie Boga nie budziło wątpliwości (można było się sprzeczać, czy jest jeden, czy wielu, ale że jest — w to nikt nie wątpił). Wtedy raczej szło o to, by wierzyć Bogu — w Jego obietnicę.
Współczesna wiara/niewiara, to efekt dyskusji filozoficznym ateizmem, co w sumie zupełnie mija się z pierwotnymi sensami. W końcu taki Szatan, według Kościoła, jest w takim filozoficznym sensie wierzący — on nie neguje istnienia Boga, tyle że neguje z Nim współpracę.
Za to przy wierze powinno się mieć jeszcze nadzieję i miłość. Dwie rzeczy, które jakoś zupełnie ulatują z oczu dyskutantów.
W temacie umyka istotny element. Wiara/niewiara jest sposobem postrzegania świata czyli – pracy mózgu, narządu ściśle sprecyzowanego biologicznie. Zresztą biologiczne badania podstaw wiary prowadzą do tzw. czynnika detekcji zagrożeń i starszych ewolucyjnie obszarów mózgu, podczas gdy ateizm lub laicyzacja jest wynikiem pracy obszarów nowszych, analitycznych. I tak jak można wyćwiczyć mięśnie tak można wyćwiczyć mózg tworząc odpowiedni schemat połączeń nerwowych. Dlatego powszechna edukacja, wykształcenie, wyjście poza lokalną kulturę, czyli ćwiczenia mózgu, zwiększa liczbę osób niewierzących lub też wierzących, ale już nie tak fundamentalistycznie. To też powód dlaczego jest tak duży nacisk na nauczanie religii w młodym wieku, i dlaczego tak powoli następuje proces zmiany wiary w wieku starszym. A skoro biologia to znaczy też predyspozycje, jednym łatwo przychodzi wiara, innym niewiara, bez względu na środowisko w którym przyszło im żyć. Jeżeli praca mózgu, podstawy molekularne, to metoda wymienionego ks. Halika ma zastosowanie jedynie do osób, u których niewiara nastąpiła w wieku późniejszym ponieważ ich mózg został już zaprogramowany na wiarę i tak funkcjonuje. Dla świadomego ateisty samo pojęcie wiary/niewiary jest obce i takie pytanie nie ma sensu, ponieważ zawiera błąd poznawczy pytającego. Wiara religijna często idzie w parze, konkuruje lub jest zastępowana przez podobne typy funkcjonowania mózgu: wiarą w swój klub sportowy, wiarą z szczęśliwy los w tym los na loterii, czy też w wiarą we wszechwładne paternistyczne państwo. Bardzo łatwo znaleźć przykłady osób z równą gorliwością uczęszczające na msze, na stadion i do sklepiku z totolotkiem, i że państwo im da.
Pytanie jest inne. Jak będzie się kształtować religijność w Polsce. Biorąc powyższe wywody, jako ateista wcale nie uważam, że odejście od wiary ludzi będzie dla nich i jednostkowo i społecznie dobre. Tym się różnię od osób wierzących, którzy ad hoc zakładają, że tzw. nawrócenie jest dobre. Odejście od wiary mózgu na niego zaprogramowanego tworzy pustą przestrzeń. Dlatego na osiedlach wielkich miast jak grzyby wyrastają stoiska z zakładami bukmacherskimi. Wskazany byłby powolny spadek religijności lub też nie tyle spadek co zmiana jej formy na mniej agresywną. Dlatego edukacja, europeizacja, internet, otwarcie na świat, umiarkowane ruchy ludności, handel … otwarcie na świat.
Czy to nie jest symptomatyczne, że Autor prawie nie bierze pod uwagę „spontanicznych” aktów apostazji lecz te sprowokowane postawami i naukami (w każdym takim osobistym przypadku będącymi przecież antynaukami) płynącymi z najwyższych ambon?
Tak, KRK zasłużył sobie w pełni na ten los karmiąc swoje owce paszami o treściach objętościowych.
Czy pytanie o analizę stosunku wiernych do instytucji kościelnych nie należy uzupełnić innym: czy jest jeszcze na to czas???
<>
Teza o traumie jest absurdalna, żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie. Oficjalne wypisanie się z ponurej i zakłamanej organizacji mafijnej jest co najwyżej powodem do ulgi. Przypuszczam, że dla większości apostatów jest to obojętne moralnie, stanowi jedynie dowód determinacji i złości, że „biszkopty” ciągle się przywołują hasło o 95% katolików. (Dlatego od 10 lat nie ogłaszają statystyk.) Tak samo bzdurna jest teza, że każdy musi w coś wierzyć. Zdecydowana większość Belgów, Szwedów itd. nie wierzy w nic, i te narody stoją najwyżej cywilizacyjnie i ekonomicznie.
Myślę, że pośród półtora tysiąca apostazji, kryją się tragiczne wręcz doznania, każdej z tych osób. Serdecznie im współczuję
Taka opinia: „Już dawno należało podjąć misję uzdrowienia polskiego duchowieństwa (nie Kościoła, bo kościół Jezusa był i jest zdrowy)”
„Podczas narad kardynałów w marcu w Watykanie, po abdykacji Benedykta XVI i przed konklawe, kardynał Jorge Mario Bergoglio mówił, że „Kościół jest chory i musi się sam leczyć … w czasie tzw. kongregacji kardynałów w dniach wakatu w Stolicy Apostolskiej metropolita Buenos Aires mówił: „Odnoszę wrażenie, że Jezus został zamknięty w Kościele i że puka do drzwi, bo chce wyjść, bo chce odejść. Przyszły papież „prosił biskupów, by byli naprawdę duszpasterzami, a nie administratorami.”
Tishner: „Nie spotkałem w moim życiu nikogo, kto by stracił wiarę po przeczytaniu Marksa i Engelsa, natomiast spotkałem wielu, którzy ją stracili po spotkaniu ze swoim proboszczem.”
Optymatyk 8 września o godz. 12:39
Niedawno, na spotkaniu u przyjaciół prowadziłem dyskusję na tematy wiary ze świeżo tam poznanym znajomym. On się deklarował jako wierzący i praktykujący a ja oczywiście odwrotnie – nie wierzący i niepraktykujący. Pod koniec rozmowy powiedział mi, że jest pełen podziwu dla mojej wiedzy na tematy religijne mimo, że nie wierzę. Ja mu na to – ja nie wierzę, bo to wiem a Ty wierzysz, bo tego nie wiesz !
Osobiście prędzej uwierzę w wersję o Starożytnych Kosmitach czy Bogach z Kosmosu niż w to, co głoszą w kościołach i na lekcjach religii.
Kiedyś bylem w Nowym Yorku świadkiem nastepującego zdarzenia.
Moja koleżanka rozwiodła się , ale jej ex, który pozostawał w Polsce, miał już kandydatkę na natepną żonę, a poczuł się katolikem, więc zaczął uprzykrzać się swojej byłej, zeby ona z dalekiej Ameryki podjęła kroki w kierunku uzyskania kościelnego rozwodu, by on mógl po bożemu, konsumować swoją prawowitą katolicką małżonkę.
Koleżanka, dobra dziewczyna, postanowiła pomóc swojemu bylemu na nowej drodze do szczęścia. Zaczęła się wielomiesięczna korespondencja z sandomierską diecezją. Listy krążyły między NY a Sandomierzem, nie bylo temu końca. Nawet wysłanie żądanych sum za ewentualną przysługę nie posuwało sprawy do przodu, gdyż ciągle pojawiały sie nowe koszty. Koleżanka, jak już mówłem, osoba zyczliwa i skrupultna nie wiedziała jak to skończyć.
Wtedy ja jej podsunąłem pomysł, żeby przygotowała ładną kartkę papieru listowego, zrobiła na tę kartkę kupę i taki ostatni message wysłała do Sandomierza.
Tego nie zrobiła, ale ostatecznie przerwała tę uciążliwą i kosztowna korespondencję.
Niestety jej ex nie nazywał się Kurski.
Bardzo piękny tekst! Szczególnie ostatni akapit – dokładnie tak myślę.
Fajnie że można tutaj „poznać” często ciekawych ludzi jak dziś Tomasza Halika. Nie znałem go w ogóle.
Istnieje bardzo prosty sposób potwierdzenia przynalezności do KK i nawet próbowano go zastosować ale hierarchowie bronili się przed nim z wszystkich sił aż doczekali się ratunku we władzy pislamu. Zastąpienie dotacji z budżetu dobrowolnym odpisem od podatku. Ilość katolików zweryfikowała by sie po roku bez uciązliwej procedury apostazji.
@PAK4
8 września o godz. 13:20
Cnoty teologalne: wiara – nadzieja – miłość, wspomniane po raz pierwszy przez św. Pawła w jego Listach, a następnie powtórzone przez św. Tomasza z Akwinu w jego „Sumie teologii”, są dzis raczej pojeciem pustym. Były bardzo popularne w dobie zaborów na ziemiach polskich i – prawde mówiąc – częściej spotykałam się z ta symboliką ograniczoną jedynie do wiary (katolickiej) pod postacia krzyza i nadziei (na odrodzenie Polski) pod postacią kotwicy. Miłość (do rodaków, bo przeciez nie do zaborców) pod postacią serca występowała również, ale nie zawsze. Cóż ta symbolika dzis ma oznaczać? Nadzieję na zbawienie? Nie w moim przypadku. Ja mam nadzieję, ze tzw. życie wieczne nie istnieje i nie bedę skazana na wieczność na świadomość swojej nieznosnej osobowosci:))) O miłości (w sensie agape, bo przeciez nie eros) juz nie wspomnę. Uwazam ród ludzki za wyjatkowo odrazajacy:)))
Apostazja w Polsce jest dla KRK bez znaczenia, natomiast w Niemczech czy Austrii apostata przestaje płacić tzw „podatek kościelny” co już jest wymierna strata dla kościoła.
Optymatyk
8 września o godz. 12:39
„Wierzy się wtedy, kiedy nie ma się całkowitej pewności co do obiektu wiary”.
Warto wiedzieć, że apostoł Paweł, zachęcając swojego przyjaciela Tymoteusza do pielęgnowania silnej wiary, napisał do niego: „Trwaj w tym, czego się nauczyłeś i w co po przekonaniu się uwierzyłeś” (2 Tymoteusza 3:14)
Greckie słowo występujące w oryginale, oddane tu jako „przekonanie” znaczy „być mocno przekonanym o czymś, być pewnym czegoś” (New Thayer’s Greek-English Lexicon , strona 514)
Dlatego niektórzy tłumacze oddają te słowa tak, jak w Biblii warszawskiej: „Trwaj w tym, czegoś się nauczył i czego pewny jesteś”
Serdeczności…
@Thomas
Dziękuję. Halik to jeden z najwybitniejszych posoborowych teologów katolickich, gęsto obecny po polsku, nie wie, cz też po niemiecku.
Ks Jozef Tischner ( 1931 – 2000)
———–
Po co Bog stworzyl Michnika? Zastanawial sie niegdys ks Tischner:
„Coby madry zmadrzal, a glupi jesce barziej zglupiol” – odpowiedzial ksiedzy stary goral.
@whitewhale
Dobrowolny odpis jest pomysłem fajnym, ale tak samo nierealnym jak zakodowanie TVP, żeby płacili za nią tylko ci, co rzeczywiście chcą ją oglądać.
Dużo „skuteczniejszy” jest abonament / przynależność i ganianie po krzakach tych, co się wymigują, niż zamknięcie drzwi i czekanie czy ktoś sam przyjdzie i zapłaci za klucz.
Wtedy miałbyś rację – płacących abonament byłoby kilkadziesiąt tysięcy (z czego większość stanowiłaby pewnie podmioty gospodarcze takie jak hotele itp.), a dobrowolnie odpisujących datek może trochę więcej, ale na pewno nie tylu, żeby utrzymać w ruchu tę pieniędzożerną machinę.
i jeszcze jedno wspomnienia o wspanialym Czlowieku, polityku i nauczycielu akademickim
Stanislaw Stomma (1908-2005)
w rozmowie z Jaroslawem Kurskim (GW, 18.06.1999)
Jacek Kurski: Sa tacy, ktorzy sadza przeciwnie: gdyby nie „Gazeta”, zycie w Polsce
byloby lepsze.
Stanislaw Stomma: To ludzie, z ktorymi nie chce miec nic wspolnego.
„Po pierwsze, Kościół to nie hierarchia, nie księża biskupi, nie księża proboszczowie w parafiach, ale każdy ochrzczony w Kościele katolickim. Często redukujemy pojęcie Kościoła do biskupów albo – co gorzej – do kilku biskupów, którzy akurat z różnych powodów znaleźli się na pierwszych stronach gazet. Chcę pokazać, że Kościół to także piękna, budująca, radosna i dająca dużo nadziei wspólnota wiernych. Wspólnota, która tworzy rzeczy dobre i się nimi dzieli” – ks. Leszek Gęsiak, jezuita, teolog, filozof i medioznawca, a od 27 sierpnia nowy rzecznik Konferencji Episkopatu Polski. POŻYJEMY, ZOBACZYMY
Na marginesie, z Kościołem w Polsce jest bardzo źle, skoro wezwano na pomoc jezuitę
Mnie „kościół” wyrzucił z lekcji religii w 1960 roku, gdy „okazało się”, że w metryce chrztu wykazano prawosławne „wyznanie”… Od tej pory, nie byłem w „kościele” i nie będę !
@Slawczan
8 września o godz. 12:22
,,Ps. kapłani wielu religii przekonywali (aż do mordu), że bez nich to nie będzie nic: słońca, wody, ziemi, plonów i norm. Ich religie są obecnie odkrywanymi przez historyków i archeologów okruchami a moralność i amoralność egzystują sobie obok siebie jak zawsze.”
Ciekawa refleksja. Wyobraźmy sobie rok 4020… ; )
Tych apostazji było sporo, ale nikt ich nie policzył, a Kościół ukrywa ich liczbę. To kłóci się z ewentualnym jedynym celem apostazji – demonstracją. Bo według doktryny apostata nie przez przestaje być członkiem Kościoła, a według prawa KK nie ma członkostwa.
Przypuszczalnie apostazji jednak jest znacznie mniej niż ubytków chrztów. Liczba ochrzczonych wg ISKK:
2008 34,403 mln
…
2012 33,865 mln
2013 33,337 mln
2014 33,065 mln
2015 32,667 mln, 1,2 mln ubytku w trzy lata
Danych dla roku 2016 i następnych KK już nie opublikował. Z informacji pośrednich podanych przez KAI wynika, że w 2018 r. KK zaliczał do ochrzczonych 32,266 mln osób, co daje ubytek 2,137 mln osób (6,2%) przez 10 lat.
Czy brak przestrzegania I przekazania kościelnego nie jest już aktem apostazji.
Ponieważ nikt nie pytał mnie o zdanie czy chcę być katolikiem, nie widzę powodu by przechodzić całą procedurę apostazji. Poinformowałem proboszcza mojej(?) parafii, że chcę być usunięty ze statystyk kościelnych. Niestety to nie działa.
Czy jest tu ktoś, kto na tyle dobrze zna zwyczaje Korporacji Katolickiej, żeby odpowiedzieć na proste pytanie :
-Czy wraz z wystąpieniem z KK rzeczona instytucja usuwa człowieka z ewidencji, i odsyła mu wszystkie dotyczące jego osoby dokumenty?
Czyli akty chrztu, bierzmowania, małżeństwa itd ?
I czy w ogóle na żądanie takiego apostaty KK takie dokumenty mu przekaże ?
Jeżeli nie, to taki aktem apostazji można sobie nie powiem co zrobić….
Nic tak nie wkurza funkcjonariuszy KK, jak przejście na prawosławie. Coś o tym wiem…
Jednak jakiś dokument się dostaje – potwierdzenie aktu apostazji z kurii. Oczywiście nie jest to równoznaczne z całkowitym wykreśleniem z rejestrów kościelnych, a jedynie adnotacją o dokonaniu takiego aktu.
Osobiście, ateistą/agnostykiem (to trudne dla mnie do samookreślenia) stałem się wiele lat temu i nie potrzebowałem do tego żadnego aktu. Jednak wobec postępowania Kk w ostatnim czasie, uznałem, że uczciwość nie pozwala mi dłużej formalnie do tej instytucji należeć. Tak więc, akt apostazji może być aktem etycznym.
«Uzyskanie wiary jest dla mnie niemożliwością, podobnie jak niemożliwością jest, bym nie myślał o wierze.» [E.Cioran]
@MM
Na stronie konferencji episkopatu Polski dostępny jest tekst Dekretu Ogólnego o wystąpieniach z Kościoła. Tam są odpowiedzi na pańskie pytania.
@percipiens
Być może ma to związek z RODO, tekst pierwotny kościelnego dekretu o wystąpieniach z Kościoła z 19 lutego 2016 r. W punkcie 11 Stwierdza, że żadnych zaświadczeń się nie wydaje. Należy nanieść adnotację o wystąpieniu na akcie chrztu występującego.
@rzm:
Tyle, że:
— więcej osób umiera niż się rodzi;
— zwłaszcza mniej się rodzi w Polsce (jeśli emigrują, to głównie młodzi — więc jeśli ochrzczą dziecko to raczej w Wielkiej Brytanii niż Polsce).
Oprócz tego, zapewne, proporcjonalnie chrzci się mniej, co może mieć jednak dwie strony — niechęć rodziców, ale też niechęć części duchowieństwa. Przynajmniej spotykałem z relacji takie postawy, że ksiądz dbając o „powagę sakramentu” odmawia chrztu parze niesakramentalnej.
@FranzM:
Jako chłopak w wieku plus minus studenckim czytałem takie wprowadzenie do filozofii, które sądząc po szpileczkach wbijanych wierzącym, napisał ateista. W jednym miejscu stwierdza on, że teza o etyce płynącej z religii odwraca rzeczywistą relację. Że to w rodzinach religijnych podstawą wychowania etycznego jest nakaz wiary w Boga i tego podstawowe konsekwencje, jak przynależność do wspólnoty, czy udział w obrządkach.
Mam wrażenie, że to prawda, także z autopsji. Bo czuję wewnętrzny, moralny nakaz przynależności do Kościoła, choć jak rozpatruję poziom moralny episkopatu, czy racjonalność dogmatów, to takiego związku już nie czuję. I wydaje mi się, że świadomie czy nie, to jest przyjęte przez Kościół, bo w kazaniach jakie słyszę, to właśnie jest podstawowy nakaz etyczny: wierz, chodź, słuchaj. Że temu służy podkreślanie na różne sposoby, że katecheza nie jest żadnym odpowiednikiem informowania o nauczaniu Kościoła, ale „wychowywaniem do bycia katolikiem”.
Jeśli ktoś ma coś takiego w sobie, to apostazja jest dramatem, bo to przekonanie etyczne, które jest ważniejsze od zakazów zabijania, gwałcenia, czy kradzieży, nauczanych gdzieś na dalszych miejscach… Tyle, że to jest tylko i wyłącznie kultura i wychowanie, a sądząc po statystykach ochrzczonych, wiernych, chodzących do Kościoła, nie jest to żadna ogólna norma, a może nawet więcej: kultura będąca w odwrocie.
@ozzy:
Przy okazji pogrzebu pewnego krakowskiego księdza usłyszałem o nim anegdotkę. Otóż jechał kiedyś tramwajem, w koloratce, z Wyborczą w ręku. Usłyszał pytanie z wyrzutem:
— Jaki ksiądz czyta Wyborczą?!
Na co odparł:
— Ksiądz prałat.
Dziękuję za info
Składając akt apostazji nie znikamy z dokumentów kościelnych, tylko otrzymujemy odpowiedni wpis w księgach wieczystych. Taki, że wystąpiliśmy z kościoła. I to wystarczy.
Masowe apostazje mają oczywiście sens. Stanowią bowiem jedno z ważniejszych narzędzi nacisku na instytucje kościoła. Tym narzędziem- masowych apostazji- w wielu krajach uzyskano np. odszkodowania kościelne, kościół bowiem boi się jak ognia tracenia owieczek. I tym samym finansów.
Statystyki apostazji są własnie takim narzędziem. Wystarczyłoby domagać się od instytucji podawania danych o tym- na różnych poziomach: od parafii, przez diecezje, po cały kościół. I tak się dzieje w wielu krajach- nawet prasa kościelna to podaje, także w zakresie prognoz: że tylu a tylu wiernych zapowiada wystąpienie. I to działa jak bat na kościoły. Dziennikarze dbają o uzyskanie danych dotyczących apostazji.
Ale nie w Polsce. U nas beztrosko wyrzucono to narzędzie, kryjąc się za RODO i innymi „wystąpieniami listownymi”- jakby to miało mieć znaczenie. Udało się zaimplementować defetystyczną narrację o tym, że „nie da się wystąpić” lub że „nie ma sensu”.
Polska jak zwykle na odwyrtkę. W innych krajach się da i ma sens, a u nas – nie. Widać jak bardzo jesteśmy sklerykalizowanym społeczeństwem – że nawet antyklerykałowie działają na rzecz klerykalizacji i przeciwdziałaniu świeckości.
Oraz dopisując dziwne interpretacje typu: ostentacja. Lub że nie można czegoś zawiesić sobie w ramkę.
Apostazja nie musi być publicznie ogłoszona. Chodzi, jak powtarzam, o statystyki. I narzędzie nacisku.
Apostazja w sensie aktu prywatnego to inny wymiar i tu nikt niczego nie musi tłumaczyć- się tłumaczyć ani domagać się tłumaczeń od innych.
PAK4
Dziekuje. Niewielu jest / bylo ksiezy, z ktorymi chetnie bym pogawedzil ( oczywiscie czesc z nich nie zyje) ot, chociazby z Tischnerem, Bonieckim, ks. Zieja, Rostworowskim / poeta/…tak, mozna rozmawiac z tymi, ktorzy odeszli…pozostawili jakis testament, kazdy z osobna. Nikt przeciez nie swiadczy dla samego swiadectwa / Paul Celan/
@rzm
8 września o godz. 21:59
Te dane by coś mówiły, gdyby je porównać z ogólną liczbą ludności.
Bardziej miarodajna jest liczba dokonywanych chrztów w porównaniu z liczbą urodzeń. W 2017 r. urodziło się 403 tys. dzieci, a chrztów było 392 446, z czego wynika, że zaledwie 2,2% dzieci nie jest chrzczonych. Pogłoski o laicyzacji społeczeństwa są więc mocno przesadzone.
@remm
Błąd. Dane dotyczące chrztu, ślubów kościelnych czy katolickich pogrzebów świadczą głównie o konformizmie społecznym, a nie o postępie praktycznej odxolnej laicyzacji.
Zdanie ” Apostazja jest formalnie możliwa po spełnieniu warunków określonych w kościelnym prawie ” – podsumowuje absurdalna rzeczywistosc jaka stworzyl i narzucil wszystkim KrK. To kolejny dowod na sredniowieczna uzurpacje panow w sukienkach nad losami maluczkich.
Przeciez do KrK nikt, procz malenkiego ulamka katolikow ktorzy ochrzcili sie bedac doroslymi ludzmi, nie zapisywal sie z wlasnej woli. Powiem wiecej, gdyby chrzcilo sie ludzi doroslych to prawdopodobnie wszystkich katolikow udaloby sie zmiescic w hali warszawskiego Torwaru.
Nie wyobrazam sobie spotkania z proboszczem i rozmowe z nim, ktora w tresci wygladalaby jak prosba o „pozwolenie” opuszczenia KrK. W ciagu mojego juz dlugiego zycia spotkalem moze 2-3 ksiezy z ktorymi chchailbym taka rozmowe odbyc. Reszta to pol-glowki lub debile – to w najlepszym wypadku – a cyniczne urzedasy w wiekszosci.
Jest to dla mnie ważny temat. Z KK od dawna nie mam nic wspólnego, naukę religii zakończyłem po komunii. W sumie KK jest mi głęboko obojętny. A le z dystansu mam dwa przemyślenia.
Zarówno KK jak i sprzymierzeni z nim politycy cały czas mówią o wsparciu 95 % społeczności tego kraju. To im daje rzekomo prawo do narzucania swojej woli innym w formie prawa obowiązującego wszystkich. Stąd najbardziej barbarzyńska w Europie ustawa antyaborcyjna – zwana dla zmyłki kompromisem, nagonka na LGTB – prowadzona najbardziej zaciekle przez sodomitów, deprawacja młodzieży poprzez zablokowanie edukacji seksualnej. Doszedłem do wniosku, że moja przynależność do KK ( pusta i czysto formalna) to ciche przyzwolenie.
Drugi temat do własny pochówek. Mam świadomość, że jedynie apostazja skutecznie zapobiega temu rytuałowi.
W Niemczech jest dużo prościej, apostazja jest zgłaszana do urzędu, wstrzymywany jest pobór podatku, a niemiecki KK oficjalnie ogłasza apostazję
Wiara jest wyrazem strachu jaki powoduje świadomość istnienia w człowieku. Wiara ten strach pomaga opanować.
@pawel markiewicz:
Nie.
Po pierwsze masz może nie tak dużą, ale jednak wyraźną grupę — bo ja wiem, 20-30% dorosłych Polaków, którzy się wyraźnie z Kościołem identyfikują.
Po drugie, Kościół zapewnia ogólnie akceptowane „rytuały przejścia”: chrzest, pierwszą komunię, bierzmowanie (choć ono akurat przegrywa z maturą), ślub i pogrzeb. Jak się obserwuje aktywność religijną, to są one zawsze okazją do wzmożenia. Dla osób dorosłych najlepszym tutaj przykładem jest ślub.
Myślę że niektórzy ludzi którzy
– wierzą w Boga ale nie są chrześcijaninami,
– albo są chrześcijaninami ale krytykują kościola,
– a nawet niektórzy ateisci,śćżąęł
…decydują się mieć ślub/chrzest/pogrzeb z udziałem księdza. ALE to nie koniecznie bo są konformistami albo bo taka jest nasza europejska kultura (albo bo teściowa tak chce 🙂 ). Raczej jest tak że człowiek potrzebuje czasem jakiś uroczysty „nastrój”, „głębokość”. Ksiądz perfekcynie gra tą rolę w kolorowym kostiumie, poważnie mówiąc itd. Nie wiem czy można to nazywać „konformizm” akurat czy nie. Ale wydaje mi się że to coś innego.
Nie wiem jak to w Polsce – ale w Niemczech jest taka dziwna moda albo trend że są ludzie którzy organizują tak zwane „wolne ślub”. Wtedy jest facet albo kobieta który gra rolę księdza, robi nawet małą ceromonię, ale bez watku religijnego. Raz byłem u kolegi który tak zrobił, trochę dziwne to jednak był.
pawel markiewicz
9 września o godz. 15:37
„Przeciez do KrK nikt, procz malenkiego ulamka katolikow ktorzy ochrzcili sie bedac doroslymi ludzmi, nie zapisywal sie z wlasnej woli”.
Uważna lektura Pisma pozwala ustalić, że chrzest to krok, który każdy musi zrobić świadomie . W przeciwnym razie jest nieważny.
No tak; kościół jako kameleon dostosowuje się do tubylczych obyczajów; jak Niemcy ustalili, że o apostazji nie będzie decydował kościół, to stulili uszy. A w Polsce to inni tubylcy. Jezuici byli tak sprytni, że jak ze słowem bozym udawali sie do Azji by tam łowić duszę, to w Indiach przebierali się za kapłanów hinduistycznych, a w Japonii udawali buddystów.
Ciekawe dlaczego w ZSRR nie udawali komnunistów (a może udawali ?).
A co z islamem. Już tam w Watykanie brainstorming aż warczy; za co się przebrać by dostać siię do takiej Mekki. Arabski znają, odpowiednią odzież też uszyli, nawet się opalili. Ale wciąż czegoś brakuje. Te Araby są takie nieufne.
@lewy
Polecam film Milczenie o tym, kto się przebierał, a kto nie za buddystę podczas prześladowań tamtejszych chrześcijan.
@Adam Szostkiewicz
9 września o godz. 13:21
Z konformizmu? A jakie to ma znaczenie? Głosują nogami za Kościołem i dostarczają mu argumentu, że 98% Polaków jest katolikami, w związku z czym Kościołowi należą się pieniądze z budżetu i specjalne traktowanie, podatnik musi finansować katechezę w szkołach publicznych, aborcja ma być zakazana, antykoncepcja najlepiej też, Ordo Iuris może obrażać homoseksualistów, a homoseksualiści mają chodzić kanałami. W ten sposób powstaje nam państwo wyznaniowe, które Polacy akceptują, bo gdyby nie akceptowali, to zarówno statystyki, jak i wyniki wyborów byłyby inne.
W PRL wielu Polaków należało do partii też z konformizmu, ale gdy Solidarność zrobiła wielkie pranie brudów PZPR, a potem Jaruzelski wprowadził stan wojenny, trzy miliony członków skurczyły się momentalnie do dwóch, choć w bardzo trudnych pod względem materialnym latach 80. zapisanie się do PZPR w celu szybszego otrzymania mieszkania lub innych dóbr byłoby tak „po ludzku” zrozumiałe.
Kościołowi jednak nie zaszkodziło nic: ani Rydzyk, ani PiS, ani „klauzula sumienia”, ani pielgrzymki kiboli, ani Opus Dei, ani Ordo Iuris… Odsetek rodziców, którzy poprzez chrzest zapisują swoje dzieci do Kościoła katolickiego, jest taki sam jak 30 lat temu.
Panie Redaktorze
Problem polega na tym, że to nie buddyści pchali się do chrzescijańskiej Europy, tylko chrzescijańska Europa do Japoni. Prawda jest też, że czynił to nie tylko kościół, ale również cywilni chrześcijanie, np. Wojny Opiumowe w Chinach.
Ale mam dla Pana lepszy film „Misję”, gdzie faktycznie głeboko wierzący , moralni(bez ironii) Jezuici (przynajmniej tak to przedstawia książka i na jej podstawie zrobiony film) starali się ucywilizować Indian i do czego giętka , kameleowata polityka kościoła dopuściła.
Film znakomity z Robertem De Niro i Jeremy Iron
dezerter83
9 września o godz. 18:27
„Uważna lektura Pisma pozwala ustalić, że chrzest to krok, który każdy musi zrobić świadomie . W przeciwnym razie jest nieważny.”
Czyj to musi być ŚWIADOMY KROK ?
Jeśli dotyczy osoby, KTÓRA JEST CHRZCZONA należy określić kryteria jakie musi spełniać, by uznać, iż już tę zdolność posiadła.
Na pewno tej zdolności nie posiada kilkumiesięczne niemowlę !
Ale zawsze można powiedzieć, że nim młody ( młoda ) ukończy 18 lat to zgodnie z prawem decyzje w jego sprawie podejmują rodzice.
Ale jednak rodzice chrzestni, którzy w imieniu niemowlaka taką deklarację składają przed księdzem tego prawa nie mają !
Dlaczego zatem kościół akceptuje takie niezgodne z prawem i Pismem Świętym deklaracje?
@lewy
Widziałem Misję, dobry film, ale Milczenie też. Nigdy w takich sprawach myślenie ahistoryczne, tak zwany prezentyzm, nie pomaga ogarnąć całej prawdy. Jeśli się Europejczycy pchali, to podobnie jak buddyzm czy hinduizm ,pchał się” nawracać Zachód. Religie uniwersalistyczne zawsze się ,,pchają”, taka ich natura. Oba kraje przyjęły elementy zachodnie i raczej na tym skorzystały.
@remm
Ależ konformizm ma tu ogromne znaczenie i konsekwencje, w tym polityczne, a także dla jakości wiary konformistów. W Polsce konserwuje on obecny układ sił między KRK i obecną władzą, a nawet opozycją na poziomie neokontrreformacyjnym.
kaesjot
9 września o godz. 21:02
„Należy określić kryteria jakie musi spełniać”.
Wszystkie wzmianki w Piśmie, dotyczące przyjęcia chrystianizmu dotyczą osób, które wcześniej analizowały Pisma, przekonały się że zawierają one prawdę, ochoczo ją przyjęły i dostosowały do niej swoje życie. Dopiero wtedy zostały ochrzczone.
„Ale gdy uwierzyli Filipowi, który głosił dobrą nowinę o Królestwie Bożym i o imieniu Jezusa Chrystusa, dawali się ochrzcić — zarówno mężczyźni, jak i kobiety” (Dzieje Apostolskie 8:12).
Bóg chce, żeby każdy zrobił to świadomie i chętnie.
https://biblia.oblubienica.eu/interlinearny/index/book/5/chapter/8/verse/12/param/1/version/TR
Pozostaję z szacunkiem.
PAK4
co do „Grupy Przejscia” to zgoda. Jak idzie o procenty to 20%-30% jest wyssane z palca, tak jak i moja ocena liczby gorliwych katolikow (Torwar). Swpja droga, ciekaw jestem ilu „wierzacych” z przedzialu 18-50lat daloby sie ochrzcic ponownie?
@Thomas
9 września o godz. 18:09
Mi się nawet taka instytucja „wolnego slubu” podoba. W końcu to dwoje ludzi decyduje się żyć razem, jest to ich decyzja i ich odpowiedzialność . Małżonkowie przysięgają sobie a nie jakiejś innej osobie, więc nie powinno mieć znaczenia, kto personalnie ślubu udziela. Czy jest to kapłan, czy urzędnik, czy jakaś inna osoba ciesząca się poważaniem. Sam brałem taki „wolny ślub” (potem potwierdzony w ratuszu przed urzędnikiem) i nie widzę w tym nic dziwnego. Wręcz uważam, że zawarcie małżeństwa w sensie cywilnym nie powinno wymagać żadnej oprawy a tylko złożenia przez małżonków wspólnego oświadczenia woli, tak jak w innych czynnościach cywilno-prawnych
@pawel markiewicz:
Oczywiście, jest to wyssysanie palca, ale też biorące pod uwagę liczbę osób chodzących do kościoła i przystępujących do komunii. A to już pewna miara zaangażowania.
Można też zerknąć na rybki na samochodach. To też pokazuje,że takie przywiązanie (co prawda ogólniej: do chrześcijaństwa) dla wielu ludzi jest ważne.
Wystarczy wprowadzić wzorem Niemiec czy Austrii tzw „podatek kościelny” i od razu byłoby wiadomo ilu jest w Polsce katolików.
W istocie pytanie „w jakiego Boga nie wierzysz?” w połączeniu z szukaniem płaszczyzny porozumienia kontynuacją – „ja w takiego Boga, też nie wierzę” wydaje się być bardziej konsensualne niż opowiadanie o swoim Bogu…
Rozładowując żartem to b.mocne filozoficznie podejście, podążając za pojawiającymi się ponoć bilbordami to czy można nie wierzyć w Boga noszącego spódnicę? 😉
@w47
Nie można tak samo, jak w Boga noszącego spodnie, szorty czy slipy. Błąd antropomorfizacji sacrum.
@otu
Gdy bp. Pieronek zaproponował episkopatowi dyskusję na ten temat, został zignorowany, tak samo jak, znacznie później, kard. Nycz.
@Mad Marx
No, chyba widzę to jak Pan. Dziękuję za odpowiedź.
Wystąpiłem z KK w latach 90tych i nie pożarł mnie nihilizm, ateizm, relatywizm, cywilizacja śmierci ani LGBT. Mam szczęśliwe życie, dobrą rodzinę i spore grono szczerych przyjaciół.
Piszę to dla wiernych, którym się wydaje, że gdy zrezygnują z uległości wobec Rydzykowo -Jędraszewskiej groteskowej parodii religii, to nasza cywilizacja upadnie.
Tutaj mały przyczynek do debaty:
Z badań na jednym z portali wyniknął negatywny (62%) stosunek lekcji religii w szkole (ma być usunięta albo pozostać nieobowiązkową) cóż na to przedstawiciel episkopatu?
,,Ks. dr Gęsiak wskazywał, że jedną z przyczyn niechęci uczniów do katechezy jest dobrowolność. Ponieważ udział w lekcjach religii wynika z decyzji ucznia lub rodziców, a nie programu szkolnego, podopieczni mają szczególne trudności z mobilizacją”. Cały komentarz owego złotoustego i złotomyślnego kapłana to prawdziwy pokaz kleszej ,,dialektyki”. Gdyby matematyka była dobrowolna to z niej także większość uczniów by zrezygnowała. Nie wiem czy on ma ludzi za debili czy ma tak naprawdę?
Szkoda, że tzw.komuna dysponowała tylko Urbanem a nie takim tuzem intelektu, wtedy braki w zaopatrzeniu w mięso mogłaby wytłumaczyć troską o dobrostan obywateli co by za dużo mięcha nie jedli.
On ewidentnie stawia znak równości pomiędzy wiedzą (choćby matematyczną) a bajeczkami służącymi indoktrynacji.W sumie logiczne: skoro do instytucji zajmującej się propagowaniem wiedzy i nauki wpuszczamy coś takiego, co potem dodatkowo uprawomocniamy to zaliczając ocenę z tego czegoś do średniej no…to trudno nie uznać, że coś jest na rzeczy.
Pomijam, że brak oceny (zwykle wysokiej) obniża średnią ocen uczniom, którzy nie kolorują Jezusków i nie przynoszą kwitków z piecząteczkami a tylko przyjmują zwykłą, przepisaną przez państwo, wiedzę. Rzecz jasna świetnie koresponduje to z zapisaną w konstytucji neutralnością światopoglądową państwa oraz równością obywateli wobec prawa.
cd. wypada tylko czekać na otwarcie na politechnikach kierunków w stylu ,,fizyka smoleńska” oraz badań ezoterycznych a na wydziałach astronomii także astrologii.
@otu
10 września o godz. 8:22
Otóż, tego akurat nie można zrobić bo by się okazało, że król jest nagi.
dezerter83 9 września o godz. 21:54
Skoro Bóg tak chce, to dlaczego jego „ziemscy namiestnicy” do tego się się nie stosują ???
Kto jest w stanie przeczytać ze zrozumieniem Pismo Święte nie mówiąc już o jego krytycznej ocenie – czy naprawdę to wszystko, co tam napisane jest zgodne z tym, co głosił Chrystus.
Czy, gdybyś był właścicielem firmy to tolerowałbyś postępowanie tych, którym powierzyłeś stanowiska kierownicze a oni postępowali z personelem niezgodnie z regulaminem, jaki w Twojej firmie ustaliłeś jako obowiązujący ?
Adam Szostkiewicz
Slawczan
„Bosowie” Krk nie mogą do tego dopuścić. Okazałoby się wreście ile to wiernych ma kościół. Z tym są związane „dotacje” z budżetu oraz inne formy bezpośredniego oraz pośredniego „dotowania” kościoła. Oczywiście bez jakiejkolwiek kontroli finansowej.
Czy dokonanie chrztu na niemowlaku lub nieświadomym dziecku ma mac ewangelijną?
Nie! Gdyby katolicy znali pismo, na które tak chętnie się powołują, jako narzędzie do walki z innymi poglądami wiedzieliby, że chrzest na dziecku nieświadomym z „mocy” ewangelii jest NIEWAŻNY.
Zatem KRK nic wspólnego nie ma z ewangeliami (z chrześcijaństwem) na które ciągle się powołuje. KRK używa ewangelie jedynie jako narzędzia do tworzenia największej KORPORACJI MAFIJNEJ na świecie, gdzie już w wieku niemowlęcym wciąga w swoje struktury mafijne. To niezaprzeczalny fakt i nie da się tego obalić. Fakt jest tylko i aż faktem, a reszta to tylko dorabianie ideologii do swoich miernej i marnej świadomości.
Radzę red. Szostkiewiczowi przeczytać jeszcze raz ewangelie i może wreszcie oczy się otworzą, co promuje?
Apostazja to wystąpienie z KORPORACJI MAFIJNEJ i nic więcej. Do której dziecko wprowadzili rodzice w sposób nieświadomy.
Ja bardziej bym się zainteresował ilu świadomie przyjęło chrzest w tej MAFIJNEJ KORPORACJI, zwanej na niepoznaki KRK.
kaesjot
10 września o godz. 12:58
„Skoro Bóg tak chce, to dlaczego jego „ziemscy namiestnicy” do tego się się nie stosują ?”
Według dzieła Atlas of Global Christianity w roku 2010 było na świecie prawie 2,3 miliarda ludzi podających się za chrześcijan. Należeli oni do przeszło 41 000 wyznań — z których każde ma własne doktryny i normy postępowania. Czy jednak wszyscy, którzy podają się za chrześcijan, rzeczywiście nimi są?.
Gdy ktoś wybiera się gdzieś samolotem, nie wystarczy, że w czasie kontroli na lotnisku powie, jak się nazywa. Musi pokazać jakiś dokument tożsamości. Podobnie chrześcijanin nie może poprzestać na stwierdzeniu, że wierzy w Chrystusa. Powinien jeszcze to udowodnić. W jaki sposób?
Warto wiedzieć skąd się wzięło określenie „chrześcijanie”. Historyk biblijny Łukasz napisał: „Po raz pierwszy właśnie w Antiochii dzięki Boskiej opatrzności nazwano uczniów chrześcijanami” (Dzieje 11:26). Warto zauważyć, że nazwy tej użyto w odniesieniu do uczniów Chrystusa. A co czyni człowieka uczniem Jezusa Chrystusa?
Chrześcijanin to ktoś, kto całkowicie i bezwarunkowo trzyma się nauk i wytycznych Jezusa — Założyciela chrystianizmu. On sam powiedział do swoich naśladowców: „Jeśli trzymacie się moich słów, to rzeczywiście jesteście moimi uczniami i poznacie prawdę, a dzięki prawdzie staniecie się wolni” (Jana 8:31,32).
A zatem żeby rozpoznać prawdziwych naśladowców Jezusa z Nazaretu, powinniśmy sprawdzić czy wszystkie propagowane wierzenia, sposób postępowania oraz system organizacyjny religii z którą się utożsamiamy lub tej, która powszechnie uważana jest za chrześcijańską – są zgodne z tym, czego nauczał Chrystus i jego wierni apostołowie w I wieku.
Powszechnie wiadomo, że wspomniane nauki można odnaleźć w NT. W razie potrzeby służę pomocą.
Jak wszyscy wiemy nazwa chrześcijanin pochodzi od chrztu.
Czy zatem można nazwać osobę chrześcijaninem, która została ochrzczona bez jego wiedzy i woli, jako niemowlę? Nie i nad tym warto się pochylić, i może wreszcie dotrze do milionów tak zwanych „chrześcijan”, jak łatwo ich przerobili na cele KORPORACJI MAFIJNEJ aby działali na jej rzecz, a nie na rzecz człowieka i człowieczeństwa.
PAK4 (8 września o godz. 13:20):
Pomimo, że nigdy nie mazałem kredą na drzwiach pod koniec roku, kilka lat temu zostałem wstępnie odwiedzony przez „repa”. (Wstępnie w sensie, że dowiadywał się, czy ktoś ma przyjść z „wizytą właściwą” czy nie). Grzecznie mu podziękowałem. On coś tam naskrobał w notesiku i od tamtego czasu nikt mnie już nie nagabywał….
Tak więc może nie zostałem wykreślony z bazy, ale przynajmniej zapisany do bazy negatywnej 😀
@luki
Nie, nazwa chrześcijan pochodzi od słowa Chrystus.
Adam Szostkiewicz
10 września o godz. 15:59
Nie, od chrztu!
Proszę sobie zajrzeć do tłumaczeń, co oznacza słowo Chrystus?
Konkretniej, chrześcijaństwo pochodzi od Jana Chrzciciela, który ochrzcił Jezusa (jako dorosłego mężczyznę) i tak zrodziło się pierwsze chrześcijaństwo, które nic wspólnego nie ma z chrześcijaństwem w wydaniu KRK.
Chrześcijaństwo, chrzest, chrzciny, chrzczenie – to są pokrewne znaczenia słowa chrześcijaństwo, a nie słowa Chrystus.
@Luki
Chrystus znaczy po grecku to co Mesjasz po hebrajsku, czyli pomazaniec. Słowo chrzest też pochodzi od słowa Chrystus, jak chrześcijanie i chrześcijaństwo.
Adam Szostkiewicz
10 września o godz. 17:04
Nie, słowo chrzest nie pochodzi od słowa Chrystus.
Jan tak zwany Chrzciciel prawdopodobnie zetknął się z Esseńczykami i przyjął ich „wierzenia”. Esseńczycy się chrzcili jako dorośli ludzie. Była to dla mnie pierwsza w naszej historii komuna, która polegała na tym, że nikt nie miał nic na własność bo wszystko było wspólne i wszyscy w tej komunie wzajemnie sobie pomagali. Prawdopodobnie Jan Chrzciciel był pierwszym nauczycielem Jezusa i stąd takie głosił pózniejsze nauki.
Przypominam, to Jan Chrzciciel ochrzcił Jezusa w Jordanie i po tym chrzcie Jezus zaczął głosić nauki Mistrza Jana. Jak się to dla Jezusa skończyło wynika to z ewangelii, ale chyba nie do końca jest faktem, a pobożnym życzeniem, tak zwane odkupienie i zmartwychwstanie. To (według mnie) dorobiono na potrzeby dania ludowi nadziei, na lepsze życie po śmierci, żeby nie wnikali, jak są kiwani za życia tu. Temat tej religii pochłonął dużą część mojego życia i dlatego pozwalam sobie na moje spojrzenie.
Dla mnie od samego początku powstania KRK i upaństwowienie tej religii polegał na jednym – zabić człowieka w człowieku żeby nigdy nie połapał o co tu tak naprawdę chodzi i stąd zrodziła się moja nazwa(nie tylko moja), że KRK działa na zasadzie KORPORACJI MAFIJNEJ z jednym zamiarem – zabić człowieka w człowieku i zdegradować do roli niewolnika na rzecz tej haniebnej KORPORACJI. I z przykrością oznajmiam, że KRK to się udało. Majstersztyk? Czy ludzie tak ślepi?
lukipuki
10 września o godz. 16:31
„Chrześcijaństwo, chrzest, chrzciny, chrzczenie – to są pokrewne znaczenia słowa chrześcijaństwo, a nie słowa Chrystus”.
Aby się dowiedzieć od czego wywodzi się polskie słowo chrześcijanin, należy uświadomić sobie, że Ewangelie zostały spisane w języku greckim. Dlatego z greki Christòs, to Chrystus. Natomiast greckie Christianòs to chrześcijanin.
A zatem zlatynizowane greckie słowo Christianòs [chrześcijanin], określa naśladowców Chrystusa.
Warto też wiedzieć, że greckie słowo báptisma oznaczające zanurzenie, zamoczenie, jak również pogrążenie w wodzie i wydobycie z niej; pochodzi od czasownika bápto — „zanurzyć; umoczyć”. Występujący w Biblii termin „chrzcić” jest synonimem wyrazu „zanurzyć”.
Serdeczności…
@dezerter
Pan nie bierze pod uwagę terminologii słowiańskiej. Proszę zajrzeć do Słownika etymologicznego Bruecknera pod hasło ,,chrzest”.
@luki
Nie wiem, jak ludzie, za to pan bywa ślepy na pewno.
Adam Szostkiewicz
10 września o godz. 17:54
„Proszę zajrzeć do Słownika etymologicznego Bruecknera pod hasło ,,chrzest”.
Szanowny Gospodarzu. Dziękuję za radę.
Nie pisałem jednak o etymologii polskiego słowa „chrzest”, ale o tym, że występujący w Biblii termin „chrzcić” jest synonimem wyrazu „zanurzyć”.
Pozostaję z szacunkiem.
@dezerter
No właśnie, a ja proponuję refleksję nie nad greką, tylko nad polszczyzną, bo Polacy nie gęsi i swój język mają. Pax vobiscum.
Panie @luki
nic nie chwytam z tego, o czym pan pisze. Luki niesamowite, prosze pana. Poki co puknij sie pan w czolo, nim napiszesz pan cokolwiek na tym blogu. A rada jak najbardziej
szczera. Miotaly mna sprzeczne uczucia, z jednej strony moja wrazliwosc a z drugiej bezkompromisowosc. I w dobrej wierze wybralem te druga z nadzieja, ze panska czujnosc i koncentracja na tej „mafijnej korporacji” nie przerodzi sie w permanentnego bzika.
Braku rozumu na szczescie nie odczuwamy.
Prosze tez doceniac goscinnosc pana Gospodarza, ktora czasami jest bardzo daleko
posunieta.
Optymatyk
11 WRZEŚNIA 2020
11:00
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/pedofilia-w-kosciele-ks-jan-wodniak-molestowal-dzieci-miedzybrodzie-bialskie/h542b7z
Ofiary księdza Jana Wodniaka? Tak naprawdę całe Międzybrodzie Bialskie jest przez niego zgwałcone moralnie. Przez ponad 30 lat byliśmy jego folwarkiem pańszczyźnianym, tylko zamiast dziewek byli mali chłopcy – mówi osoba, która dobrze zna tajemnice tego miejsca.
– Moje wizyty u księdza Wodniaka z biegiem czasu przerodziły się w seks-spotkania. Gdybym miał dziś w przybliżeniu określić, ile ich mogło być, to myślę, że działo się to średnio dwa razy w tygodniu. Wydaje mi się, że mogło dojść do ok. 500 stosunków seksualnych. Zawsze zabiegał o nie mój oprawca – słyszę od Janusza Szymika, jednej z ofiar duchownego.
– Kiedyś zadałem mu jedno proste pytanie: Janku, czy ty w ogóle wierzysz w Boga? Zapadła głucha cisza… – dodaje.
(…)
– Dziś nadal występować przeciwko księdzu to w Międzybrodziu jakby występować przeciwko samemu Panu Bogu – słyszę od jednej z mieszkanek.
(…)
– Ten człowiek miał znajomości i na policji, i w prokuraturze. Poza tym, powtarzam: to były inne czasy – słyszę w odpowiedzi.
(…)
– Nawet gdyby dziecko przyszło do rodzica i powiedziało, że jest gwałcone przez księdza, to nikt by w to nie uwierzył, a taki smarkacz dostałby jeszcze porządne lanie od ojca, że obraża naszego dobrodzieja.
(…)
– Gdyby stanęli wszyscy mężczyźni i chłopcy z Międzybrodzia w jednym rzędzie, to co trzeci jest ofiarą Wodniaka… To oczywiście taki śmiech przez łzy – dodaje i spuszcza wzrok nie siląc się nawet na jakikolwiek grymas uśmiechu.
(…)
– Być może, gdy z panem o tym rozmawiam, też w jakimś stopniu występuję przeciwko swojemu Kościołowi, ale my oczekujemy tylko, że ktoś w końcu z tym człowiekiem zrobi porządek. Czy pan wie, że on zażyczył sobie, żeby został pochowany właśnie w Międzybrodziu? Czyli zostanie z nami na wieki wieków. Amen.
……………………….
Ja tu piszę o refeudalizacji życia społecznego, ale ono istnieje od samego początku ,jak tylko istnieje ta organizacja. Wielki Feudał na swoim Wielkim Folwarku Pańszczyźnianym. Ale skoro ludziom dobrze z tym, to dobrze im tak. Nawet mi się tego specjalnie komentować nie chce. Paraliż umysłowy ludzi panuje, niestety, w całym kraju, skatolicyzowanym kraju. Nie są od tego paraliżu wolni, nawet ludzie zdawałoby się inteligentni, ze świecznika politycznego, gospodarczego, dziennikarskiego i obeznani w temacie.
Przez moment przewinął się wątek filmowy i kusiło mnie żeby zaproponować inną pozycję; na pewno nie tego kalibru co wymienione wcześniej obrazy („Misja”, „Milczenie”)…Ale, że jest to film przez wielu uznany za słaby powstrzymam się gdyż….
Właśnie trafiła mnie „zajawka” dokumentu „Jak Bóg szukał Karela”…
Chyba trzeba będzie usiąść i obejrzeć, i zapłakać…
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/pedofilia-w-kosciele-kardynal-dziwisz-powinien-jak-najszybciej-wytlumaczyc-te-sprawe/159rfjq,79cfc278
– Do pewnego czasu na pewno nie było takiego prawa, procedur. Zastanawiam się jednak czy naprawdę potrzebujemy procedur, by być wrażliwym na taką krzywdę. Uważam, że polscy biskupi, ale przede wszystkim kard. Stanisław Dziwisz powinni jak najszybciej wytłumaczyć swoje zaniedbania w sprawie Janusza Szymika – dodał autor reportażu „Czy Pan Bóg zapomniał o Międzybrodziu?”.
……………………..
Ludzieńkowie łatwowierni, nikt nie zmusi Dziwisza do zajęcia się tą sprawą. To Dziwiszem i reszta biskupów powinny zająć się organy ścigania. Z wiadomych względów tego nie zrobi. Ruszając Dziwisza, rusza się przecież przenajświętszą postać Świętego Ojca Świętego, który teraz z pozycji niebieskich sprawuje patronat i opiekuje nad swoimi podwładnymi. Nic i nikt go nie ruszy.
Bezkarność to fundament Kościoła katolickiego, który wyznaje zasadę, że nie władza prawa, ale władza nad prawem.
Optymatyk
11 września o godz. 11:01
Optymatyk
11 września o godz. 11:18
I AŻ 👿 półtora tysiąca apostazji w ciągu pięciu lat w 38.milionowym kraju 😯
Czyli ten kraj chce i zasługuje na katobolszewickie rządy. Formalne oddanie głosu na opozycję niczego nie zmienia. Pusty gest.
Zbyt wielu, swoim postępowaniem, codziennie de facto „głosuje” na partię krk, która chwilowo wykorzystuje koniunkturę PiS.
ozzy
10 września o godz. 22:07
nie wydaje mi się, żeby takie wycieczki osobiste były zgodne z duchem tego blogu.
Zdarza się tu nam spierać ostro, ale staramy się nie posuwać do dyskredytowania rozmówcy.
Uważam, że przynosisz tu nieciekawe zwyczaje.
https://wyborcza.pl/7,82983,26289564,senat-wznowil-obrady-informacja-rzecznika-praw-dziecka.html#s=BoxOpImg9
Z naturą nikt jeszcze nie wygrał.
„Kultura jest najbardziej opresyjna wtedy, kiedy przebiera się za naturę” (Z. Bauman)
@@@
Z TT
Sekretarz kardynała Macharskiego gwałcił chłopca kilkaset razy.
Biskup chronił sprawcę blisko 20 lat.
To nie byłą parafia w Pcimiu.
To był Kraków JPII.
Zdrowia, też psychicznego, życzę Szanownym.
@Optymatyk
11 września o godz. 11:01
Trudno komentować…Nie, nie zachowanie księdza ale tych ludzi, ich rodzin, tego środowiska. W małej społeczności trudno cokolwiek ukryć a co dopiero ,,coś takiego”. A jednak księżulo grasował, jak słusznie zauważyłeś, jak w swoim folwarku, ,,miał policję i prokuratorów w kieszeni”. To Polska ,,B” w pigułce. Ci ludzie gięli karku i swoim milczeniem się godzili na to. A teraz chcą obstalować taką Polskę dla wszystkich.
Każdy rząd po 1989r przykładał do tego, takiej Polski, rękę.
@stasieku
Nie, chodzi o Międzybrodzie na Żywiecczyźnie, podlegające kurii bielsko-bialskiej.
Pijak jest za trzeźwością, pod warunkiem, że nie będzie się wiązała z rezygnacją z wódy.
Społeczeństwo polskie chce demokracji, byle dalej mogło tłumnie wypełniać przybytki autorytarnej, fundamentalistycznej, zdemoralizowanej organizacji o charakterze korporacyjno – mafijnej.
@Jagoda
jesli nieciekawe, pomijaj je. Quod scripsi scripsi.
ozzy
11 września o godz. 21:30
No, tośmy sobie pogadali, jak …
I to by było na tyle.
Dlaczego nie jestem apostatą.
Urodziłem się, zostałem ochrzczony, uczęszczałem na religię, byłem bierzmowany, mam świadectwo z religii z ostatniej klasy szkoły średniej, z wyróżnieniem.
Ksiądz prowadzący zajęcia dla maturzystów był młody i w miarę inteligentny. Zajęcia były salkach przy kościele parafialnym. Pewnie nie dałby mi szóstki gdyby wiedział, że od początku szkoły średniej nie chodziłem już do kościoła.
Lubię opowiadać, że do mojej przemiany doszło w trakcie bierzmowania, bo to staje się ładną opowieścią. Zapewne już wtedy nie był religijny ale przez dwie godziny uroczystości, prawie cały czas myślałem o bogu. Chyba po raz ostatni. I o religii i o całym bezsensie istnienia. Nie powiem, że to dzięki biskupowi Małysiakowi, którzy prowadził uroczystą mszę, bo nie mam pojęcia co wtedy mówił.
Już w szkole podstawowej interesowała mnie historia. Przeczytałem Ben Hura i marzyłem by zebrać grupę śmiałków i uwolnić Jezusa z niewoli. Zacząłem więcej czytać, „Królów przeklętych” Druona i „Bóg szatan mesjasz” Artura Sandauera. Każdy z nich na mnie wpłynął. Interesowała literatura popularnonaukowa, historia cywilizacji. Czytałem Kosidowskiego, fantastykę z Fantastyki i nie tylko. Na studiach Maxa Webera i ojców założycieli socjologii. I trochę Karola M.
Mój rozbrat z kościołem był trwały i bezproblemowy. Ale to był jeszcze PRL. Kościół był kolaborantem politycznym, paserem który kręcił interesy na boku ale jeszcze nie był demiurgiem rozstrzygającym o życiu społecznym To przyszło dopiero po roku 1989. Nigdy nie myślałem o formalnym rozstaniu się kościołem, odnosiłem się do niego obojętnie licząc na wzajemność.
Moje powtórne zainteresowanie kościołem było reaktywne. Po prostu kościół zaczął coraz bardziej ingerować w życie społeczne, szczególnie po roku 2005. Zbiegło to się z dotarciem do Polski nowej fali ateizmu, z czteroma jeźdźcami i Bogiem urojonym. Nie były to dla mnie jakieś nowe poglądy ale ucieszyłem się, wielu intelektualistów światowych sądzi podobnie jak ja.
Zacząłem się bardziej interesować tym, jak ułożyć życie bez kościoła. Nie moje życie osobiste, bo do niego kościół jeszcze nie może sięgać ale życie publiczne.
Nie interesowałem się apostazją na warunkach kościoła. Sam sobie byłem i jestem nadal, wolnym myślicielem, i nie czuję się w obowiązku prosić kościół o cokolwiek. Apostazja na warunkach kościelnych przypominała mi sytuację, w której niewolnik prosi swoje pana o wyzwolenie. Co prawda uciekł od niego i żyje sobie po swojemu ale i tak prosi go o uznanie za wolnego.
Uznanie przez kościół czegokolwiek nie było mi do niczego potrzebne a i proszenie kościoła o cokolwiek wydawało mi się wysoce niestosowne. Dopiero gdy pojawiła się szansa dla wykreślenia danych osobowych ze spisów kościelnych sprawa apostazji zaczęła się robić interesująca.
Ale trwało to krótko. Zblatowanie państwa z kościołem było tak silne, że uniemożliwiono tę ścieżkę, wbrew dyrektywnie Unii Europejskiej. Kościół Katolicki nie mógł dopuścić, by zaczęto go traktować jak zwykłą organizację, czy inny normalny związek wyznaniowy. Żądanie wykreślenia danych z kościelnych archiwów nie będzie skuteczne, bo na straży interesów kościoła stoją w Polsce urzędy i sądy.
Tak więc dalej jestem liczony w poczet wiernych baranków, choć żyję jako ta czarna owca i żaden pan nie jest moim pasterzem. Nie jestem apostatą i kościół nie wykazuje mnie w liczbie tych, którzy poprosili o apostazję. Ja jednak robię co mogę. W każdym spisie powszechnym deklaruję jawnie swój ateizm. I tak samo zrobię w najbliższym.
Czego i wam serdecznie życzę, bracia i siostry w rozumie.
A konkordat…
to przecież wiecie sami.
Redaktora
Adama Szostkiewicza
łaskawej pamięci się polecam
https://wordpress.com/posts/aristoskr.wordpress.com
@adamsj
dziękuję.