Robotnicy ’20. Rzadziej klękają i chodzą do kościoła
Wymowne porównanie religijności robotników pokolenia Solidarności z religijnością robotników w 2020 r. Najpierw historia. Działo się 40 lat temu: zachodni dziennikarze i różni lewicowi i ultralewicowi działacze polityczni nie mogli uwierzyć własnym oczom: wielkoprzemysłowa klasa robotnicza, stworzona na potrzeby ciężkiego przemysłu, teoretycznie awangarda socjalizmu, żywy dowód propagandy o państwie robotników i chłopów – masowo i bez żadnego przymusu ze strony KRK brała udział w improwizowanych praktykach religijnych podczas strajku w Stoczni Gdańskiej i innych zakładach pracy.
Klękali, modlili się i śpiewali, kiedy trzeba, komunię przyjmowali do ust, a przed przyjęciem czekali cierpliwie w kolejce do spowiedzi u ks. Jankowskiego. Lech Wałęsa w klapie lichej marynarki nosił podobiznę Matki Boskiej i nie miał z tym problemu, że kłuje w oczy partyjnych dygnitarzy, z którymi siadł do stołu rokowań o zgodę władz na niezależny od nich związek zawodowy o zasięgu krajowym. Większy problem miała chyba ultralewica.
Patrząc na zdjęcia stoczniowców pochylających głowy podczas podniesienia, nie miało się wątpliwości: praktykowali w dzieciństwie na wsi, skąd swoją ludową religijność zabrali na wielkie i małe budowy socjalizmu. A w czasie strajku jednoczyła ich podobnie jak 21 postulatów. Nie było w tym sprzeczności, gdyż wiara pomagała im być razem i radzić sobie ze stresem we wspólnej walce o socjalizm z ludzką twarzą, a może o coś więcej, choć pełna demokracja i niepodległość otwarcie wtedy na wokandzie stawały rzadko. Nadeszły, wbrew pesymistom, dosyć szybko, ale za cenę stanu wojennego, zniszczenia organizacyjnego dorobku pierwszej Solidarności, masowych represji i ofiar śmiertelnych.
A jak jest z religijnością u robotników dzisiaj, w 2020 r., w czasach „zjednoczonej prawicy” sprzymierzonej z władzą kościelną i przerabiającą ustrój na liberalno-etatystyczno-konfesyjny? Według raportu CBOS kompilującego badania tego ośrodka z lat 1989-2019 religijność tej grupy powoli, ale ciągle słabnie. Pod dwoma względami: deklarowanej wiary i chodzenia na obowiązkowe niedzielne msze święte.
W tym okresie, obejmującym cały czas transformacji ustrojowej, rośnie w tej grupie odsetek niewierzących, maleje głęboko wierzących, a frekwencja mszalna spada wyraźnie. W 1992 r. wynosiła 57/58 proc., w 2019 35/37 proc. Wyraźnie zmalała grupa deklarujących się jako głęboko wierzący: z 15 proc. w 1992 r. do 4 proc. w 2019. Oczywiście, większość robotników – i wykwalifikowanych, i niewykwalifikowanych, pracujących poza leśnictwem i rolnictwem – nadal odpowiada, że są wierzący i praktykują, ale wygląda na to, że z mniejszym zapałem i przekonaniem.
I nic dziwnego, bo religijność zwykle słabnie w krajach religijnie monokulturowych wraz z postępem cywilizacyjnym i wzrostem ogólnego dobrobytu. Jest to proces oddolny, spontaniczny, którego nie da się powstrzymać odgórnym przymusem. Co najwyżej można go opóźniać i korygować mądrym działaniem duszpasterskim i wychowawczym w rodzinie i szkole.
Na to nakładają się wyniki innego badania, amerykańskiego Pew Center dotyczącego religijności w Europie postkomunistycznej. Potwierdza się w nich „wyjątkowość” Polski jako kraju wciąż żywego katolicyzmu, ale jednocześnie – i to jest kolejny sygnał dla KRK ostrzegawczy – w badaniu widać duże pęknięcie pokoleniowe: młodsze pokolenie jest o wiele mniej niż starsze przywiązane do religii i rośnie w nim grupa osób w ogóle niereligijnych.
Wydarzenia ostatnich lat, pod rządami Kaczyńskiego, Rydzyka i Jędraszewskiego, tę tendencję wzmocniły, tu chyba nie ma dwóch zdań. Choćby w związku z przyłączeniem się KRK do homofobicznych i antydżenderowych kampanii obozu obecnej władzy i pospolitego ruszenia prawicy. To są straty raczej nie do odrobienia. Kościół pokazał twarz dla otwartych i tolerancyjnych młodych odpychającą. Homofobusem można dziś dojechać do władzy, ale nie do serc i sumień tej młodzieży.
Komentarze
40 lat temu okazywanie religijności było buntem, poza tym nie było wiadomo, czym się to skończy, czołgi i strzelanie było realną groźbą. Ludzie szukali wsparcia, żeby wytrwać. Chyba i Kościół dał się trochę ponieść tej solidarnościowej fali. A dziś biskupi mianowani przez JPII pragną tylko, by ta obecna chwila trwała i żeby nigdy nie musieli odpowiadać za swoje donosy, krętactwa, zachłanność, pedofilię. Instytucja Kościoła przebiła moralne dno, ale dostaje ogromne pieniądze, robi dzieciom wodę z mózgu (jeśli sobie dadzą robić) i popiera PiS, w końcu po Franco, Salazarze i Hitlerze to nic takiego. Największy błąd wolnej Polski to oddanie Kościołowi tak ogromnej przestrzeni. Duża wina czołobitnego kultu JPII, który jako zarządca Kościoła polskiego i powszechnego zupełnie sobie nie poradził. Kościół polski w średniej perspektywie straci, ale dla starców, którzy nim rządzą to nie ma znaczenia, ich horyzont to kilka lat.
Szanowny panie redaktorze nie należy się przejmować tym czy kościół widzi czy nienawidzi dżender i lgbt, to nie ma znaczenia. Historia kościoła jako instytucji pokazała jak wielu w nim ludzi, którzy za nic mają to w co deklarują, że wierzą. Także dziś kondycja wielu biskupów pozostawia dużo do życzenia skoro tak trudno im pozbyć się zła jakie stanowią czyny pedofilskie i homoseksualne i inne, które są wbrew nauce chrześcijańskiej. Tak naprawdę kościół poprzez część swych pasterzy niestety bywa i bywał miejscem nieprzychylnym dla chrześcijan. Natomiast jeśli kościół dla poklasku i demokracji miałby zrezygnować z prawdy w którą wierzy, stałby się tylko kolejną charytatywną organizacją jakich wiele na zachodzie europy tj. np. kościołem narodowym Szwecji, Norwegii, Anglii i innymi protestanckimi instytucjami.
Każda akcja wywołuje reakcję. Za komuny, władza robiła wszystko aby ludzi odciągnąć od kościoła. Osiągnęli efekt odwrotny od zamierzonego.Teraz wahadło poleciało w drugą stronę. Nachalna klerykalizacja życia publicznego, buta i zachłannośc kleru, rozmaite skandale, wszystko to odpycha ludzi od kościoła. Nasz naród jest przekorny, komunistom nie dał się zateizować a obecnej władzy nie da się sklerykalizowac.
Myślę, że olakier ma dużo racji. Polska „katolickość” była za komuny bardzo fasadowa (tyle, co ja pamiętam), a w czasach oporu jedyną instytucją, gdzie można było działać i się schronić.
Dla mnie obrzydliwe są ostatnie podskoki katolickiej hierarchii.
Młodzi już w to nigdy nie uwierzą i coraz więcej osób będzie odchodziło od kościoła, kościół staje się niepotrzebny.
Pamiętam, jak w 60 latach chodziłam na mszę (jak mieszkałam na zapadłej wsi, a nie poszłam do kościoła, to byłam „kocia wiara!) i wysłuchiwałam beznadziejnych kazań, to była mordęga! Ale raz przyszedł na plebanię ksiądz chyba za jakieś przewiny zesłany na głęboką prowincję. Mówił krótko, do rzeczy, zwięźle i nie straszył piekłem. Z tego co wiem, po paru latach wystąpił z kościoła.
Kościół polski zamiast nowocześnieć i iść z duchem czasu, niestety, coraz bardziej ogarniają go duchy średniowiecza.
„…Sami sobie sznur kręcą robiąc z chłopa pańszczyźnianego robotnika, z robotnika technika, a z technika kiepskiego inżyniera… Tak, że nikt nie jest na swoim miejscu i robotę ma w niepoważaniu a majątek wspólny mają za niczyj i przywłaszczenie nie traktują jako kradzież a specyficzną zaradność. Widzi mi się, że długo to nie potrwa. To wszystko dzieje się za szybko, do przygotowania dobrych kadr trzeba dużo czasu i nie jest to kwestia wiedzy czy umiejętności a mentalności, nabrania kultury techniczne i poszanowania pracy. To musi się zawalić, grzebiąc przy tym dorobek naszego pokolenia.” Tak stryjeczny dziadek – przedwojenny inżynier i socjalista – pisał o latach siedemdziesiątych do swojego brata a mojego dziadka.
Jak widać nie miał najlepszego zdania o „nowej” klasie robotniczej.
Ciekawe co by powiedział w latach osiemdziesiątych. Kiedy to ci robotnicy rodem z chłopa pańszczyźnianego sami się „wywłaszczyli” i oddali w niewolę kapitalistom.
To prawda. Ci ludzie przywieźli ze swoich wsi nawyk klękania i chylenia głów przed plebanem, ale też poczucie własnej niższości i mentalność cwanego chłopa, co to czapkę w ręku miętosi a chytrze łypie wokół co by tu ewentualnie… Noo, przesadzam, bo nie wszyscy…
@ olakier
Dla mnie chodzenie z pielgrzymką nie było buntem. Przestałem chodzić kiedy zaczęto wyśpiewywać: „Czy Wy wiecie, że My mamy papieża…” Nie pasowało mi dzielenie na Nas i Onych. Kościół dobrze wiedział co robi.
@zxcvb
Jestem tego samego zdania – nazywam to mentalnością chłopa pańszczyźnianego albo parobka. Znam dwie Rolnicze Spółdzielnie Produkcyjne. Pierwsza powstała w 1956 roku z inicjatywy kilkunastu gospodarzy z północy Wielkopolski, gdy rozwiązywały się masowo spółdzielnia z czasów stalinowskich. Druga na bazie majątku dziedzica z dawnymi parobkami jako pracownikami na południe od Poznania.
Ta pierwsza funkcjonuje do dzisiaj a w tej drugiej dominowało złodziejstwo i nieróbstwo.
@Nalecz
„Natomiast jeśli kościół dla poklasku i demokracji miałby zrezygnować z prawdy w którą wierzy, stałby się tylko kolejną charytatywną organizacją jakich wiele na zachodzie europy tj. np. kościołem narodowym Szwecji, Norwegii, Anglii i innymi protestanckimi instytucjami.”
Zyczylbym Kosciolowi w RP przynajmniej tego minimum jakim jest zaangazowanie charytatywne w srodowiskach protestanckich w Szwecji – Kosciol „narodowy” to tylko formalnie. Znajmosc Biblii, spotkania ekumeniczne, uczestnictwo w paradach LGBT,
pomoc bezdomnym i narkomanom, uchodzcom itd
Takie misz-masz a jakie sympatyczne. Bez wykluczania i pietnowania.
Chyba Wasz Mistrz uczyl tego w Kazaniu na Gorze, nieprawdaz?
Przed Kościołem stoi zadanie, którego nie jest w stanie wykonać w dobie nowoczesnych mediów i pędzącego wręcz na złamanie karku świata.
Tym zadaniem powinno być ciągłe wręcz permanentne, bez chwili przerwy, na nowo czytanie Ewangelii obejmujące współczesną wiedzę, kulturę, naukę…itd.
Oczywiście, w Polsce nie ma na to szans z prostego powodu – kadry.
Nie jest to jednak moim zmartwieniem
Ważne słowa na konklawe: „Dziś wielu nie wierzy w Chrystusa, bo jego oblicze zasłania lub zaciemnia instytucja”. Watykan upublicznił przemówienie, które poprzedzało pierwszą turę głosowania podczas ostatniego konklawe. Ujawniony dokument ostrzega przed podziałem Kościoła, jego nadmierną instytucjonalizacją. Wskazuje też, że większą rolę w Kościele powinni odgrywać świeccy katolicy. Kardynał Prosper Grech przekonywał też, że Kościół musi schylić głowę przed Bogiem i wiernymi, zwracał również uwagę na to, że świeccy katolicy muszą zacząć odgrywać znacznie większą rolę
@olakier
5 września o godz. 18:16
Drogi Olakier wyrządzasz ogromną krzywdę Największemu Polakowi w Dziejach pisząc: (…) JPII, który jako zarządca Kościoła polskiego i powszechnego zupełnie sobie nie poradził. Ależ on sobie poradził super świetnie. Jako CEO globalnej korporacji zapewnił dobry byt jej polskiemu oddziałowi. Nie muszą liczyć każdej złotówki – ciągną od państwa,, ,,tego państwa” tyle kasy, że ,,nie wie lewica co czyni prawica”. A dobry byt jest warunkiem koniecznym przyciągnięcia do pracy dla niej kolejnych pokoleń. Innym (pomocniczym) jest podtrzymanie homofobii jako społecznej normy.
Sprawy finansowe JPII zapezpieczył na fest, a że duch cierpi? I tak zawsze pełni(ł) rolę pretekstową. Kasa i władza – tak jak w każdej ,,normalnej” korporacji. Za to dla menagementu jest dolce vita daniel…pardon: premii, bentleye etc.
„Bycie dobrym człowiekiem nie polega na śpiewaniu hymnów czy modleniu się do jakiegoś mitycznego bóstwa. Nie chodzi o noszenie krzyżyka i chodzenie co niedziela do kościoła, ale o to, jak traktujesz innych ludzi. Dobry człowiek nie potrzebuje religii, bo wystarczy mu przekonanie, że postępuje właściwie” – Caroline J. Tudor
Kosciol nie pokazal znienacka odpychajacej twarzy mlodemu pokoleniu, Kosciol zawsze te twarz posiadal, nigdy innej. Mlode pokolenie, w przeciwienstwie do tego starszego, jest w stanie te twarz wyrazniej dostrzec i nalezycie ocenic.
Spotykam się od czasu do czasu z młodzieżą licealna, ale i tą ze starszych klas podstawówki. Generalnie rzecz ujmując oni na religię chodzą z dwóch powodów. Pierwszy (wszyscy, którzy chodzą) to możliwość poprawy średniej. Tutaj dość łatwo dostać sześć albo pięć. Drugi powód ale juz nie u wszystkich: bo każą im rodzice. W sumie te grupy, które ja znam są już poza wiarą , kościołem, trzymać się będą jeszcze maksymalnie do bierzmowania. Na rekolekcjach, jeden mi opowiadał, graja w jakas grę na telefonach miedzy sobą w kosciele, maja wyciszony dźwięk, księdza mogłoby nie być. Na pytanie czy rzeczywiście jest tak dennie na religii i w kosciele odpowiadają, że to nudy, jedno i to samo, plecie coś ten klecha trzy po trzy tego sie nie da słuchać. Robotnicy jak robotnicy. Więź została przecięta pośród młodych pędów i to czy kościół w Polsce upadnie nie jest kwestią czy tylko kiedy.
Oby ten trend spadkowy się utrzymał. Choć poziomu Czech nie osiągniemy,
Ciekawe, jaka jest baza statystyczna podanych przez Redaktora danych. Czy sa jakieś parafie, gdzie wśród wiernych przewaza tzw. klasa robotnicza, i gdzie frekwencja spadła? Pewnie jest to do uchwycenia. Podejrzewam jednak, ze wazny moment stanowi połozenie geograficzne parafii. Wyobrazam sobie, ze na Podkarpaciu koscioly pekaja w szwach:))) Wprawdzie w czasach pandemii zaprzestałam chodzenia na msze, a koscioly odwiedzam, kiedy nikogo tam nie ma, niemniej pamietam, ze do mojego kosciola na warszawskim Mirowie uczęszczała, sadząc po twarzach, raczej tzw. inteligencja. I to bynajmniej nie tylko ludzie starsi. Takze młodziez oraz młodzi rodzice prowadzajacy na msze swoje dzieci. Co z nich wyrosnie – zobaczymy. Zwracam tez uwage, ze w tak dużym miescie, jak Warszawa, koscioly bynajmniej nie pustoszeją. O Krakowie nie wspomnę:)))
Religia w szkole jest pod względem ilości poświęcanej jej godzin czwartym przedmiotem – po j.polskim, matematyce, języku obcym i wf-ie. W ciągu 12 lat nauki do matury poświęca się na jej nauczanie łącznie JEDEN pełny rok szkolny ! Czy to tak strasznie ważny przedmiot ?
PS. W koncu nie napisałam najwazniejszego:))) Sądzę, ze znacznie łatwiej stracic wiarę ludziom bez wykształcenia i niewdrozonych do krytycznego myslenia i refleksji. Dlatego chetnie wierzę w to, ze tzw. klasa robotnicza traci wiarę w Boga na korzyść 500+ i innych dobrodziejstw PiS-u:)))
PS. W koncu nie napisałam najwazniejszego: sadzę, ze znacznie łatwiej traca wiarę ludzie bez wykształcenia i niewdrozeni do krytycznego myslenia i refleksji. Wiarę w Boga zamieniają na rzecz 500+ i innych „dobrodziejstw” PiS-u. Bastionem przywiazania do Kosciola pozostają wciąż wsie, zwłaszcza te na wschodzie i południu. Czego nie należy mylić ze świadoma, głęboka religijnoscia:)))
Mwas
Jakby na tą kwestię nie spojrzeć mamy wielowiekowa tradycję bycia narodem chrzescijańskim i nie sądzę aby wyparcie jej z naszej świadomości służyło nam w okresleniu naszej tożsamości. Owszem, byliśmy poganami, w naszych zachowaniach po przyjęciu chrześcijaństwa w znacznej mierze nimi pozostaliśmy, choć zostało to wyparte, teraz mamy odrzucić i chrześcijaństwo- kim właściwie będziemy gdy pozbawimy się naszej przeszłości? Oczywiście kościół nie jest do zaakceptowania w tej formie, którą znamy, ale jakoś nie mogę sobie pomyśleć nas jako narodu laickiego. Jak tu uczyć historii, ze nie bylo Augustyna, sw. Tomasza z Akwinu, cała nasza historia jest przesiąknięta chrześcijaństwem i jego bogatą tradycja. Nie potrafię być aż tak radykalny choć już od dawna nie praktykuję a sytuacja w polskim kościele napawa mnie odrazą.
To dotyczyło nie tylko robotników. Wielu skorzystało z możliwości jakie stworzył PRL w szybkim awansie społecznym. Starych, przedwojennych socjalistów i komunistów zaczęli zastępować nowi, po błyskawicznym awansie, już bezideowi, udawani działacze, którzy tak jak nowi robotnicy przywieźli ze sobą mentalność z miejsca pochodzenia. Zaczęło sie gromadzenie dóbr, nepotyzm, kolesiostwo…
Dla tych „starych” takich jak dziadek i jego brat, było to nie do zaakceptowania.
@cukierkot
Piszesz „to czy kościół w Polsce upadnie nie jest kwestią czy tylko kiedy.” Nie upadnie, popatrz ilu ma młodych Ordo , SP, PIS , Rycerze Maryi, itp…..A pozostali księdza nie słuchają, ale do kościoła pójdą …. Taki folklor.
Ja pamiętam, że wprawdzie w latach 70-tych(chodziłem do podstawówki a w 80 tym byłem już w liceum) większość moich znajomych i znajomych moich rodziców chodziło do kościoła, ale przed 1980-tym rokiem nikt się z wiarą specjalnie nie afiszował. Sierpień to zmienił i nagle okazywanie religijności stało się po prostu modne. Nie sądzę, żeby za tym szła jakaś głębsza refleksja, raczej to była religijność na pokaz. A po 1980 roku Korporacja Katolicka stała się organizacją jawnie polityczną i taka jest do dziś. To, co w założeniu powinno być wspólnotą wiernych, stało się hierarchiczxnie zorganizowaną partią, na wzór PZPR i przejęło jej rolę. Kiedyś się szło „coś załatwić” do sekretarza , teraz do biskupa.
KK razem z PiSem paradoksalnie zapoczątkowali znaczne przyspieszenie rewolucji kulturowej w Polsce. Jeszcze będziemy im wdzięczni ; )
@zxcvb
5 września o godz. 19:27
Naprawdę uważasz, że lepiej by było, gdyby chłopi pozostali w czworakach? Wyciągnięcie ich z lepianek do szkół, fabryk i mieszkań z łazienką było jednym z największych pozytywów PRL. Wiadomo, że zmiana mentalności to znacznie trudniejsza sprawa niż zmiana pracy i mieszkania, ale gdyby nie PRL, większość tych ludzi (przed wojną 70% polskiego społeczeństwa) byłaby nadal analfabetami i załatwiała się za stodołą.
Stan duszy i umysłu polskich chłopów po wojnie był dziełem szlacheckich i postszlacheckich elit, dla których najważniejsze było utrzymanie feudalnego porządku społecznego. Najbardziej mnie śmieszy, gdy słyszę, że gdyby Niemcy nam tych elit nie wymordowali, Polska stałaby się potęgą.
Oto jak pod koniec XIX wieku przedstawiciele polskich elit w sejmie galicyjskim protestowali przeciwko haniebnym planom austriackiego zaborcy, który postanowił wprowadzić powszechny obowiązek edukacyjny i budować szkoły na wsiach:
„Nie jest zamiarem naszym, tworzyć malkontentów, którzy stają się ciężarem dla kraju. I na to wydawać miliony! Z tych więc powodów nie należy przeuczać naszych dzieci w szkołach, przede wszystkim należy je wychowywać religijnie, a do zwykłej nauki nie potrzeba uczonych pedagogów, którzy stawiają wielkie wymagania i żądają zapłaty”.
„Przymus szkolny to potworność. Ustawa, która ustawowo zmusza człowieka do kształcenia się, prowadzi do socjalizmu. Szkoła powinna być wyznaniowa i ograniczona w nauce. Nauki przyrodnicze i literatura podkopują spokój ludności, wydzierają łaskę Boga i żywot wieczny. Nauczyciel duchowny lepszy będzie niż świecki. W seminariach nauczycielskich powinni kandydatów mniej uczyć. Kandydat z miernym uzdolnieniem będzie najlepszym nauczycielem”.
@optymatyk
Nie można w jednym ciągu cytować Sedlaka, Rodana – pierwsze słyszę – i Tischnera, to groch z kapustą, z którego wynika, że mają czasem podobnie krytyczne zdanie o KRK. Ale to już na tym forum nie jest wiedza tajemna. A koniec fragmentu z Rodana jest niepublikowalny na blogu publicznym.
@mwas
6 września o godz. 8:59
„Oby ten trend spadkowy się utrzymał. Choć poziomu Czech nie osiągniemy”
Widziałem kiedyś dane sprzed 2 lat, z których wynikało, że zaledwie 5% rodzących się w Polsce dzieci nie jest chrzczonych. Laicyzacja postępuje więc bardzo powoli, o ile w ogóle można o niej mówić. Nie jest reprezentowana przez żadną siłę polityczną ani społeczną. Lewica dała się wpuścić w ślepy zaułek LGBT, a działaczom PO zależy bardziej na utrzymaniu swoich wewnątrzpartyjnych stołków niż odsunięciu PiS od władzy. Tymczasem PiS jak taran przejmuje kolejne obszary państwa, a najprężniej działającą partią w polskim Sejmie jest Konfederacja.
Wobec powyższego bardziej niż laicyzacji spodziewam się tu „rewolucji katolickich ajatollahów” podobnej do tej w Iranie przed 40 laty.
@remm Laicyzacja postępuje, a jej wyznacznikiem nie jest 5%-towa statystyka nie ochrzczonych dzieci (jeśli to prawda) tylko to siedzi głęboko w głowach. Śluby kościelne, chrzciny, komunie, bierzmowania często wynikają z tradycji (często takiej bezrefleksyjnej) lub ze świetego spokoju: ,,aby w rodzinie nie gadali”.
Ten trend nie jest równomierny. Miasta oraz pobliskie wsie będą się dosyć szybko laicyzować, natomiast regiony złożone jedynie z wsi i małych miasteczek raczej wolniej. Będzie to zatem złożona mapa, która też wiąże się z preferencjami politycznymi. Pytanie jest, jak religijność będzie się kształtować w epoce post-PISowskiej. Skoro przy bardzo konserwatywnej i związanej z Kościołem władzy wychodzą sprawy np. pedofilii oraz jest klimat antyklerykalny, to czy poprzez analogię do wychylenia wahadła proces przyśpieszy po zmianie rządzących, czy też wręcz odwrotnie, zostanie zbuforowany przez umiarkowany, ale jednak wierzący elektorat np. PO czy PSL. Zastanawia mnie jedna rzecz, słychać zdecydowany głos takich hierarchów kościelnych jak Jędraszewski czy Rydzyk, natomiast nie ma wyraźnego głosu hierarchy o postawie nazwijmy franciszkowskiej. To znaczące, ponieważ wyczuwam głód takiej osoby wśród osób wierzących jednak nie związanych z PIS. No i związane z tym takie spostrzeżenie. Czy to nie jest tak, że kler, szczególnie wyżsi rangą, zdają sobie sprawę z biegu rzeczy, dlatego inwestują w ziemię, w tym budynki w miastach, aby w przyszłości funkcjonować zasadniczo bez wiernych. Czy to nie jest wiedza, know-how, którą uzyskują od swoich zachodnich odpowiedników, którym już przyszło działać w takich warunkach.
Kalina
Z wiedzą i wiarą jest odwrotnie. Wiedza jest wrogiem wiary instytucjonalnej i kościół to doskonale wie. Co do wiary pozakościelnej różnie bywa, ale tak ogólnie to ludzie lepiej rozumiejący mechanizmy działania świata i rzeczywistości wokół mają mniejszy poziom lęku przed nieznanym więc i potrzebują mniej wyjaśnień no i nie przyjmują już tych na podstawowym poziomie.
Co do liczby osób w kościołach- jest mniej. Pewnie zależy od regionu ale 20 lat temu na mszy niedzielnej nie dało się usiąść przychodząc tuż przed rozpoczęciem, teraz nie ma problemu. Nawet w święta.
@ zxcvb
5 września o godz. 19:27
„…Sami sobie sznur kręcą robiąc z chłopa pańszczyźnianego robotnika, z robotnika technika, a z technika kiepskiego inżyniera… Tak, że nikt nie jest na swoim miejscu i robotę ma w niepoważaniu a majątek wspólny mają za niczyj i przywłaszczenie nie traktują jako kradzież a specyficzną zaradność. Widzi mi się, że długo to nie potrwa. To wszystko dzieje się za szybko, do przygotowania dobrych kadr trzeba dużo czasu i nie jest to kwestia wiedzy czy umiejętności a mentalności, nabrania kultury techniczne i poszanowania pracy. To musi się zawalić, grzebiąc przy tym dorobek naszego pokolenia.”
Tyle, że podobny proces przekształcania chłopów w robotników miał miejsce prawie w całej Europie, z tym, że 50 -100 lat wcześniej. Rozwijający się przemysł potrzebował inżynierów i techników i to zapotrzebowanie wzrosło kilkakrotnie w ciągu niedługiego czasu. I w tych krajach, do których rewolucja przemysłowa dotarła jeszcze w XIX wieku też na porządku dziennym było byle jakie projektowanie i wykonawstwo. Titanic zatonął bo był byle jak wykonany i źle zaprojektowany(wodoszczelne grodzie siegały tylko 2/3 wysokości kadłuba a nity, którymi spojono blachy poszycia były z gównolitu i było ich za mało), w USA na przełomie XIX i XX wieku miało miejsce co najmniej kilkanaście poważnych katastrof kolejowych z powodu źle wykonanych torowisk i nieodpowiedniej konstrukcji mostów i wiaduktów.
U nas rewolucja przemysłowa miała miejsce dopiero po ostatniej wojnie, więc tą bylejakość wielu z nas pamięta.
P.S. Z tego, co pamiętam, to najgorsza jakość produktów była u nas w pierwszej połowie lat 80-tych….
@ezs
6 września o godz. 22:06
Pisze Pan/Pani: „Co do wiary pozakościelnej różnie bywa, ale tak ogólnie to ludzie lepiej rozumiejący mechanizmy działania świata i rzeczywistości wokół mają mniejszy poziom lęku przed nieznanym więc i potrzebują mniej wyjaśnień no i nie przyjmują już tych na podstawowym poziomie.”
Powtarza Pan/Pani bzdurę lewicową upatrujacą źródło wiary w jakimś leku. Leki ma kazdy człowiek (ja np. boje sie dentysty), nie przyszłoby mi jednak do głowy zwracać sie do Boga z prośbą o wiecznie zdrowe zęby:))) Natomiast wiara pozwala na głębsza refleksje moralną oraz nad sensem zycia. Mozna twierdzic, ze człowiek niewierzacy, ale wrazliwy i z wiedza humanistyczna tez jest zdolny do takiej refleksji. Zgoda, tyle ze przypomina barona Munhausena, który usilował wydostać sie z bagna ciagnąc sie za własny harcap. O wiele łatwiej jest wierzyć człowiekowi, który przynajmniej wie, kto to był baron Munhausen, i jest w stanie pojąć wiodacą teologię niemiecką XX w.
Mad Marx
6 września o godz. 22:46
„Z tego, co pamiętam, to najgorsza jakość produktów była u nas w pierwszej połowie lat 80-tych….”
Bo większość to byli robotnicy w pierwszym pokoleniu – jak to się wtedy mawiało „granatem oderwani od pługa”. Przypomniała mi się taka konferencja w TNOiK w latach 80-tych z udziałem dyrektorów przedsiębiorstw, na której dość mocno rozwinął się w dyskusji wątek kradzieży w zakładach pracy, fuch, pozorowania pracy, itp. Wtedy wysokość zarobków robotników regulowało się normami które były zawyżane ( oczywiście na korzyść robotników ). Doprowadziło to do sytuacji, że 90% zarabiało więcej niż kierownik wydziału a na mistrza „awansowano” za karę – np. za spożywanie alkoholu w pracy. Moi najlepsi brygadziści zarabiali 50-60% więcej niż ja – kierownik wydziału. Dorównywali wynagrodzeniem dyrektorowi technicznemu zakładu .
@Mad Marx:
Ale też powiedzmy sobie szczerze, że inżynieria była długo nauką eksperymentalną. Przy pierwszych mostach stalowych, bodaj 1/3 się zwaliła. I nie wynikało to z „pańszczyźnianego” pochodzenia inżynierów, ale było kosztem opanowania nowej technologii.
@zxcvb:
Jak to czytam, to przypominasz mi matkę szkolnej koleżanki, która w latach 80-tych rzuciła coś, że „robole nami rządzić nie będą”. Chyba nawet 1980/81 i reakcja na „pierwszą” Solidarność.
Nie. Nie ma sensu pogarda dla często ambitnych ludzi. Fakt, niektóre umiejętności wymagają dłuższej edukacji, a nie pospiesznych kursów. Ale to typowe dla każdego przyspieszenia, choćby próby nadrobienia braków w industrializacji i urbanizacji.
Tym bardziej jak rozpatrujesz kwestie nie fachowe, a etyczne. Nie bądź takim bliskim PiSu, bo to przecież PiS uważa, że wystarczy zmienić ludzi na prawdziwych, pobożnych patriotów 😉 Nie, tak to nie działa. To co działa, to transparentność i kontrola. OK, też kapitał społeczny. Tego w PRL brakowało. Tzn. kontrola była, bo takie SB zajmowało się też przestępstwami gospodarczymi. Ale te rozwiązania były mało skuteczne. Dorabialiśmy się tego w IIIRP, aż do PiSu u rządu.
@lalecznik:
Myślę, że jednak odgórna religijność państwa spowalnia laicyzację. Nam się może wydawać inaczej, bo często jesteśmy (my = dyskutanci tu) niepokorni, ale dla większości to jednak będzie powtarzalny wzór, schemat, od którego trudno się uwolnić. Chyba dobrym przykładem jest Hiszpania Franco, która laicyzację rzeczywiście zatrzymała.
Z drugiej strony w Polsce ją zatrzymali Hitler ze Stalinem, co prowadzi do wniosku, że religijność umacniają skrajne podejścia do niej władzy; a osłabia wolność i neutralność.
@Mad Marx
6 września o godz. 22:46
Bledy (i katastrofy) przy wdrazaniu NOWYCH rozwiazan sa praktycznie nie do unikniecia. Ale karygodna glupota jest powtarzanie STARYCH bledow 🙁
Myślę, że polski Kościół wybrał – mógł pójść drogą spokojnej ewangelizacji, nienachalności, stania na uboczu sporów politycznych, ale wolał być aktywnym rozgrywającym, który wyraźnie opowiedział się za jedną opcją polityczną, wcześniej ZCHN, potem AWS, a dzisiaj PiS, domagał się uznania za czołową i wyłączną siłę religijną, zwrotu majątków, przemożnego wpływu na edukację i to ma swoją cenę – odrzucenie przez ludzi, którzy nie identyfikują się z jedną opcją polityczną, z triumfalizmem itp. Być może też stał się po drodze zwyczajnie obciachowy dla wielu młodych ludzi, dla których język paternalistyczny i pełen wzgardy dla odmiennych przekonań, jest zwyczajnie anachroniczny. Oczywiście Kościół ma też te wszystkie oazy i ruchy młodzieżowe, ale one są jednak adresowane do ludzi o specyficznej i bardzo głęboko przeżywanej religijności, a ilu teraz takich jest?
@Kalina
Widzę że bez mechanizmu określania ciężko się obyć. Stosując ten sam proces napiszę że przejawia Pani typową centro-prawicową panikę w/s religii waląc na oślep.
Nie chcę być niczyim adwokatem ale forumowiczowi ezs, z tego co zrozumiałem, chodziło raczej o szeroko zinstytucjonalizowaną religijność, a nie o głęboką religijną refleksję myślących ludzi. I nie sądzę że wpis nie dotyczył Pani.
Kalina
7 września o godz. 8:41
Powtarza Pan/Pani bzdurę lewicową upatrujacą źródło wiary w jakimś leku.
To chyba nie jest portal publikujący „lewicowe bzdury”:
https://deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/czy-religia-pomaga-przelamac-leki,308175
Dla dla Eugena Bisera „chrześcijaństwo jest religią uwalniania się od lęku”.
Nie lekceważyłabym też monumentalnego dzieła z zakresu psychologii religii:
https://www.gandalf.com.pl/b/psychologia-religii/
Leki ma kazdy człowiek (ja np. boje sie dentysty), nie przyszłoby mi jednak do głowy zwracać sie do Boga z prośbą o wiecznie zdrowe zęby:)))
To, o czym piszesz to jest strach, a nie lęk. A już w żadnym wypadku lęk egzystencjalny.
Natomiast wiara pozwala na głębsza refleksje moralną oraz nad sensem zycia. Mozna twierdzic, ze człowiek niewierzacy, ale wrazliwy i z wiedza humanistyczna tez jest zdolny do takiej refleksji. Zgoda, tyle ze przypomina barona Munhausena, który usilował wydostać sie z bagna ciagnąc sie za własny harcap. O wiele łatwiej jest wierzyć człowiekowi, który przynajmniej wie, kto to był baron Munhausen, i jest w stanie pojąć wiodacą teologię niemiecką XX w.
To, że komuś jest łatwiej, pod różnymi względami, dzięki różnego rodzaju wspomagaczom, nie oznacza wcale, że są one bezwzględnie potrzebne. I że to korzystający z tych wspomagaczy są bardziej zdolni do „głębszej refleksji moralnej nad sensem życia”. Ta teza nigdy nie została dostatecznie udowodniona. A historia pokazuje, że może być dokładnie odwrotnie.
Historia Gedeona mówi jednoznacznie: „wystraczy ci to co masz”. W Ewangelii również nie ma mowy o konieczności wiązania się jakąkolwiek instytucją o charakterze religijnym.
Jestem w stanie zrozumieć i uszanować fakt, że są ludzie, którzy nie potrafią żyć bez tego typu oprotezowania.
Jednocześnie nie zmienia to mojego stanowiska w kwestii legitymizacji i współodpowiedzialności za postępowanie instytucji Krk w dzisiejszej Polsce.
Między innymi za tego typu zachowania:
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,26273834,ksiadz-od-lat-oskarzany-jest-o-molestowanie-dzieci-teraz-jest.html#do_w=46&do_v=58&do_a=288&s=BoxNewsImg1
Nie można być równocześnie czynnym członkiem tej wspólnoty i śpiewać „a nas wcale przy tym nie było, wianki dziewicze naszej skroni … to oni, oni”.
Robotnicy ’20. Rzadziej klękają i chodzą do kościoła
Jakie to ma znaczenie dla praktyki życia codziennego w naszym kraju? Moim zdaniem, w dającej się przewidzieć perspektywie czasowej, żadnego.
@lalecznik
6 września o godz. 21:15
Czy to nie jest tak, że kler, szczególnie wyżsi rangą, zdają sobie sprawę z biegu rzeczy, dlatego inwestują w ziemię, w tym budynki w miastach, aby w przyszłości funkcjonować zasadniczo bez wiernych. Czy to nie jest wiedza, know-how, którą uzyskują od swoich zachodnich odpowiedników, którym już przyszło działać w takich warunkach.
Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Zarówno dla PiS jak i dla instytucjonalnego Krk religia to przede wszystkim narzędzie władzy i źródło bogacenia się. Będą z tego korzystać do oporu. Czyli jeszcze bardzo długo, bo jeszcze bardzo długo kościoły będą na tyle pełne, żeby oni mogli spać spokojnie. Potem uwłaszczeni będą się śmiać w kułak z „ludu bożego”.
A że przy okazji degeneruje się i państwo i społeczeństwo, to ich nie obchodzi. Są cyniczni do szpiku kości.
Nie pierwszy raz ta instytucja stanie się przyczyną upadku państwa. Tyle, że może już nie być chętnych do jej ratowania.
Bo i po co i kogo?
Nie ma już ludu pracującego miast i wsi.Ale odradza się dyktatura ciemniaków ,która była za komuny.Nie ma klasy robotniczej ,chłopska jest ,i dzielnie towarzyszy KK,W SZERZENIU WIARY.w TYM SZERZENIU PRZEBiJAJĄ JĄ ELYTY JAROSŁAW Wspaniałego .Jednak .on różni się od Sulejmana Wspaniałego ,który nie zwalczał innych religji .Natomiast z uwielbieniem służy jednemu sekciarzowi biznesmenowemu.CO BUDZI KONFUSJE U CZĘŚCI FUNKCJUNARIUSZY Boga.SYTUACJA JEST BARDZO POGMATWANA ,I NIE SŁUŻY PRAWDZIWEJ WIERZE.Bo jako ateista uważam ,że wiara dziś jest potrzebna ludziom,ale z uczciwą ,i nieskalanĄ politykĄ religją.Lud to odczuwa ,i zastanawia się co dalej?
@J.E.Baka:
Mi się kojarzy taka analogia zza Oceanu, którą spotkałem w książce o broni w USA:
Tamtej wiosny James Davison Hunter, […] opublikował książkę pod tytułem To Change the World [Zmienić świat], w której twierdził, że współczesne amerykańskie chrześcijaństwo jest skalane „językiem przegranej, rozczarowania, gniewu, antypatii, rozżalenia i żądzy podboju”. Recenzujący ją, konserwatywny felietonista „New York Timesa” Ross Douthat napisał, że ponieważ współczesne chrześcijaństwo „mobilizuje, ale nie nawraca, alienuje, zamiast uwodzić, i patrzy wstecz ku utraconej przeszłości, a nie w przód ku świetlanej przyszłości […] kompletnie trwoni swój potencjał”.
Ruch na rzecz prawa do broni był tak samo skalany językiem przegranej, rozczarowania, gniewu, antypatii, rozżalenia i żądzy podboju — i słabo służył tym, których reprezentował. Przez nieustanne pojękiwanie na temat liberałów i tych, co wyciągają łapę po broń, obsesyjne podsycanie niejasnego gniewu oraz swój czarno- biały światopogląd NRA i reszta zorganizowanego ruchu na rzecz prawa do broni również trwoniły swój potencjał. Przyjęto jasną strategię: widmo przywrócenia zakazu broni szturmowej, podobnie jak mit „rozszalałej przemocy”, gwarantowało stały napływ składek, a jeśli nigdy nie ogłasza się zwycięstwa, można to ciągnąć wiecznie. Ognista bojowość i brak elastyczności dorabiały jednak amerykańskiemu pasjonatowi broni groźną gębę, a w ten sposób bynajmniej nie zyska się przychylności ludzi i nie poszerzy kręgu Amerykanów tolerancyjnych wobec broni, co wydawałoby mi się znacznie bardziej warte zachodu.
[…]
NRA bez wątpienia miało interes w tym, by trwać jedynie jako machina nieustającej wojny. Tajemnicą pozostawało to, dlaczego tylu zwyczajnych pasjonatów — którzy tamtego naznaczonego kryzysem lata mieli na głowie masę innych zmartwień — tak chętnie do podchwytywało.
Dan Baum, Wolność i spluwa. Podróż przez uzbrojoną Amerykę, tłum. Rafał Lisowski, Czarne, 2018
@NH
Dajmy sobie spokój z teoriami spiskowymi. Wszelkimi.
Jagoda
7 września o godz. 11:51
Skoro portal deon tak twierdzi, to wycofuje sie rakiem:))) Co do mojej odpowiedzialności za rozmaite niegodziwosci ludzi, będacych urzędnikami KK – odcinam sie stanowczo i do niczego sie nie poczuwam. Nawet cytowana przez Ciebie Ewangelia jest dla mnie jedynie tekstem historycznym i nawet nie przyszłoby mi do głowy, zeby sie na nia powoływać jako na źródło wiadomości. Zresztą to, co piszesz, jest nieprawdą. Chrystus ustanowił Kosciół słowami skierowanymi do Piotra: Ty jest Skałą, a na tej skale zbuduje Kosciół mój, a moce piekielne nie zyciężą go.
Bartonet
7 września o godz. 11:13
„Szeroko zinstytucjonalizowana religijność” niewatpliwie ma w Polsce miejsce, tyle ze owa Instytucja nie ma, jak Pan wie, egzekutywy. Czyli odpowiadajac Josifowi Wissarionowiczowi na pytanie: ile dywizji posiada papiez, należy odpowiedziec, ze ani dywizji, ani mocy, zeby utrzymac owce w stadzie. Jak owcom przestanie sie podobać, pójdą w bory, lasy…Panu zaś pozostaje jedynie czekanie na tę szczęsna chwile:)))
@Kalina
a moze tak bibljnie jak u Mateusza:”Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada”
I tak bywa czesto. W przypadku mieszkancow Chabarowska nie ziscila sie ta taktyka.
Aresztowano ulubionego mera miasta Furgala a protesty nie ustaja.
W Bialorusi porwano aktywistke protestow przeciw rezimowi Lukaszenki Marie Kolesnikowa. Los nieznany.
@ Kalina
7 września o godz. 17:22
„Szeroko zinstytucjonalizowana religijność” niewatpliwie ma w Polsce miejsce, tyle ze owa Instytucja nie ma, jak Pan wie, egzekutywy. ”
Nie miała za komuny. Od 1989 roku ma i tą egzekutywą jest państwo.
Oczywiście państwo nie jest dzisiaj w stanie przymusić obywateli do religii, ale trzeba przyznać, że się stara. Np Polska jest jedynym w EU krajem w którym istnieje odpowiedzialność karna za bluźnierstwo dla niepoznaki nazwane „obrazą uczuć religijnych” To jest anachronizm i relikt czasów w których to religia a nie wola obywateli legitymowała władzę.O powtarzających się próbach zmuszenia uczniów do nauki religii i podporządkowywania prawa państwowego normie religijnej nie wspomnę…..
@ozzy
7 września o godz. 21:09
Dodam jeszcze historię ksiedza Lemańskiego, za którym murem stali parafianie, chociaż ich terroryzował, i nawet nie chcieli zaakceptować jego następcy:)))
Do Wszystkich optymistów:
Niestety nie jest tak, że nielubiana przez was (nas!) korporacja świadcząca usługi jest na krzywej schodzącej. Zgadza się: młodzi ,,odchodzą” od tej firmy ale pisząc to używam cudzysłowiu bo:
1. ,,odejście” nie jest wynikiem przewartościowania, pracy intelektualnej, wiedzy jak to zapewne miało miejsce w wypadku tutaj komentujących. To ,,odejście” to lenistwo, częstokroć zwykłe zmęczenie po tygodniu pracy (zawodowej i obowiązków rodzinno-domowych) etc.
2. KRK zdaje sobie sprawę z zagrożenia i ustawia za wczasu w roli totemu (bądź dostawcy totemu) narodowego wokół którego może się zgromadzić wspólnota plemienna (a taki sposób pojmowania polskości jest od wielu lat lansowany). Jest to niezmiernie istotne w dobie zagrożeń i zamieszania związanych z kryzysami wywołanymi globalizacją, wojnami czy klimatem. O zmianach obyczajowych nie wspomnę. Oznacza to, że niekonicznie ktoś indentyfikuje się z katolicyzmem (jest to szczególnie trudne dla chrześcijan) ale indentyfikuje się ze wspólnotą nienawiści jaką ta korporacja proponuje.*
3. Działania ,,wbrew” a nie zgodnie z wolą społeczeństwa. Irlandia już w latach 80tych była wyemancypowanym krajem ale trzeba było monstrualnego skandalu pedofilskiego, przymuszenia idącego na postronku kleru rządu (nieważne kto rządził – czy to czegoś nie przypomina) by uwolnić społeczeństwo irlandzkie z kajdan w jakich było trzymane przez ten ,,zawsze z irlandzkością autorytet”. U nas właśnie takie katolickie kajdany są obstalowywane rękoma Ordo Iuris. Nawet jeżeli nie da się de jure to chociaż de facto zrobić kraj katolicki (i narodowy w jego plugawym sensie). Swego czasu ,,cicha dłubanina” oblata Królikowskiego wokół aborcji jest tego symbolem.
4. Majątek i wpływy. Wiadomym jest, że potega materialna przekłada się na wpływy polityczne. Monstrualna potęga korporacji niszczy demokracje liberalne a KRK w Polsce jest największą korporacją. Swoim funkcjonariuszom może on zaoferować spory ,,pakiet korzyści” – od (faktycznego – no bo nie de jure) immunitetu prawnego** (świetnie obrazują to przypadki kleszej pedofilii) po zabezpieczenie materialne. Byle tylko w ramach posłuszeństwa celom korporacji. Pochodną tego jest potężny aparat propagandowy: co niedziela ok 30% społeczeństwa znajduje się w zasięgu działającego w sposób scentralizowany przekazu, do tego dochodzą media katolickie.
5. Uprzywilejowanie prawbe: choćby haniebny paragraf ,,o ochronie uczuć religijnych” aż po milczące przyjęcie, że katolicyzm to ,,coś lepszego” niż inne poglądy. Jego status reguluje umowa międzypaństwowa a ta jest zabezpieczona w Konstutucji. Swoją drogą jaką kretyńską jest ta konstutucja, która w jednym miejscu ,,gwarantuje neutralność światopoglądową” a w drugim uznaje uprzywilejowanie KRK.
Reasumując: możemy sobie odejść od katolicyzmu ale tylko w naszych głowach. Kler ignoruje naszą wolę: począwszy od apostazji (,,raz katolik – zawsze katolik”) a skończywszy na prawie (RODO a klesze gromadzenie i PRZECHOWYWANIE danych). Modelowym przykładem ,,nowego katolika” – takiego odeszłego od KRK są wyborcy Konfederacji: żyją jak chcą , częstokroć wbrew nakazom swej religii, ba wręcz nienawidzą księży (pedofile, je…ne!) ale ,,w Boga wierzą a księża to księża” …zresztą: jak nie Kościół to wejdzie tutaj islam więc już lepiej kler.
* Symptomatyczne dla tej postawy jest hasło jednego z tzw. marszów niepodległości ,,My chcemy Boga”. Pod tym mottem wznoszono nienawistne okrzyki, wzywano do mordu ot, patriotyczna kuchnia w czystej postaci.
**ten immunitet zapewniają funkcjonariusze państwowi typu Piotrowicza, którzy wręcz wspierają kler w jego walce z ofiarami, sędziowie pokroju Rzeplińskiego nuedostrzegający niezgodności z konstytucją w relacjach państwo-kler.
Kalina
7 września o godz. 17:18
cytowana przez Ciebie Ewangelia jest dla mnie jedynie tekstem historycznym i nawet nie przyszłoby mi do głowy, zeby sie na nia powoływać jako na źródło wiadomości
Nie rozumiem. Jak coś, co jest „tekstem historycznym” może nie być „źródłem wiadomości”?
Można dyskutować o „prawdzie” przekazu. Ale i tu warto uwzględnić to, o czym pisała Anna Świderkówna autorka znanych „Rozmów o Biblii”.
jest różnica pomiędzy koncepcją grecką i żydowską. Prawda taka, jak my ją dzisiaj rozumiemy, jest greckiego pochodzenia (aletheia). Prawdą jest to, co odpowiada możliwie dokładnie rzeczywistości. Jej symbolem jest światło. Natomiast hebrajska „emet” to jest coś, na czym można się oprzeć, co jest niezawodne
Prawda typu „emet” zawarta w mitach, baśniach, tekstach religijnych stanowi bogate „źródło wiadomości” na temat sposóbu myślenia społeczności, w kręgu których one powstawały.
Zresztą to, co piszesz, jest nieprawdą. Chrystus ustanowił Kosciół słowami skierowanymi do Piotra: Ty jest Skałą, a na tej skale zbuduje Kosciół mój, a moce piekielne nie zyciężą go.
Jesteś pewna, że chodziło o zbudowanie kościóła na wzór instytucji feudalnej, korporacyjno – mafijnej? Jak to się ma do słów „królestwo Moje nie jest z tego świata”? Możnaby się przerzucać cytatami. Być może „moce piekielne nie zwyciężą” w ostatecznym rozrachunku, Kościoła, o którym mówił Cieśla z Nazaretu. Jak na razie, w tym który stworzyli kościelni baronowie, szatan i „jego moce” mają się bardzo dobrze. Szczególnie w polskiej wersji krk.
Co do mojej odpowiedzialności za rozmaite niegodziwosci ludzi, będacych urzędnikami KK – odcinam sie stanowczo i do niczego sie nie poczuwam.
Nie tak dawno pisałaś tu o tym, że są „różne Kościoły”. Wymieniałaś „niewidzialny Kościół”. Rozumiem, że miałaś na myśli Kościół definiowany jako „mistyczne ciało Chrystusa”. Jeżeli tak, to jak to jest możliwe, że z jednej strony swoją obecnością w instytucji zarządzanej przez „urzędnikow KK” legitymizujesz tym samym ich „niegodziwości”, a z drugiej strony „odcinasz się” i „do niczego się nie poczuwasz” skoro jesteś częścią tego samego „ciała”? Czy ciało nie jest całością. Czy choroba jednej jego części nie ma żadnego związku z resztą ciała?
Dla mnie jest to dość schizofreniczne stawianie sprawy.
Moim zdaniem, żadna opozycja w Polsce nic nie zdziała dopóki, nawet ci, którzy są przeciwko dzisiejszemu reżimowi, będą uwiarygodniać, swoją obecnością w kościołach, największą, toksyczną partię polityczną jaką jest Krk.
Dopóki szeregowi katolicy będą siedzieć okrakiem na barykadzie, bo mamy z nią do czynienia, dopóty katobolszewia będzie rządziła.
Chyba, że wcześniej „lud boży” poskrobie dno miski.
„Brak lustracji osłabia Kościół. Skuteczne są dwie metody zwalczanie lustracji, albo wściekły atak, albo milczenie. Kościół wybrał drugie rozwiązanie – mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Jego zdaniem, decyzja w sprawie lustracji kleru zapadła na posiedzeniu Konferencji Episkopatu Polski w 1990 roku. Wtedy większość biskupów uznała, że tematu współpracy księży z bezpieką w ogóle nie ma co badać. Dlatego gdy bomba wybuchła po 15 latach, byli bezradni. – Zabrakło wtedy polskim hierarchom inicjatywy – mówi Paweł Borecki z katedry prawa wyznaniowego UW. – Przymuszeni do działania, nie mieli żadnych procedur, reagowali nerwowo i pod wpływem chwili – mówi. Wkrótce się jednak okazało, że nie da się przeczekać i przemilczeć, bo sprawa dotyczy szczytów Kościoła, najważniejszych hierarchów i wiarygodności instytucji. W 2007 roku, gdy arcybiskup Stanisław Wielgus szykował się do objęcia archidiecezji warszawskiej, wypłynęła jego teczka współpracownika SB. Wynikało z niej, że jako TW Grey przez wiele lat współpracował z MSW, nie informując o tym swoich przełożonych. Zarzuty potwierdziła nawet Kościelna Komisja Historyczna. To nie skandale niszczą Kościół, ale to, że nie próbuje się ich wyjaśniać – mówi ks. Tadeusz Isakowicz Zaleski. Jego zdaniem, po śmierci Papieża zabrakło lidera, który potrafiłby rozwiązywać trudne sprawy. – Ktoś kto powiedziałby, jak się zachować, gdy wybuchnie skandal. Bo takiej roli arcybiskup Michalik nie spełnił.”
@Kalina
7 września o godz. 17:18
Teksty historyczne – oczywiscie daja nam pojecie o ludziach i epoce, w których powstały, niemniej raczej nie polegamy na Kronice Wincentego Kadłubka, a i Długosza dokładnie przeswietlamy. Podobnie jest z Ewangeliami, co do których wciąż sa watpliwosci: czy powstały na bazie jakiegoś piatego przekazu, czy ewangelisci przepisywali jeden od drugiego? Na pytanie: co to jest prawda, chyba najlepiej odpowiada definicja hinduska(?). Prawda jest jak słoń. Widzisz tylko jej wycinek, a całego słonia nie jestes w stanie ogarnąć. Cytujesz świetny fragment Ewangelii: Królestwo moje nie jest z tego swiata. Podobnie jak ów – mówiac Ratzingerem – „niewidzialny Kosciół Chrystusowy”. Ludzie w ciagu wiekow zawłaszczyli ów Kosciół w imię własnych celów nie ogladajac sie na jego idee załozycielska i tak to juz trwa przeszło 2000 lat. Czy w zwiazku z tym mam obrazic sie na ideę załozycielska? Nie obrazam sie i nie sadzę, aby moja postawa kogokolwiek legitymizowała i wspierała prócz mnie samej.
Oczywiscie tekst był do
@Jagoda
8 września o godz. 9:50
Mad Marx
8 września o godz. 0:15
Zgadzam sie, ze państwo sie stara. Ale wystrczy mieć choć odrobine tzw. charakteru, którego ostatnio w Polsce jak na lekarstwo….
@Slawczan:
> Do Wszystkich optymistów:
Czyli? 🙂
> 1. ,,odejście” nie jest wynikiem przewartościowania
Myślę, że częściej jest takim wynikiem odejście, niż pozostanie.
Tak, oczywiście, głównym motywem jest lenistwo. Ale dla mnie to właśnie dobre. Wierzący chodzą do kościoła, niewierzący (zarówno świadomi ateiści, jak i zwykle obojętni) nie chodzą. Nikt nikogo nie przymusza. A przynajmniej do tego stanu dążymy. I nie ma znaczenia, czy ze swojej wiary, niewiary czy lenistwa robi się głębokie uzasadnienie filozoficzno-teologiczne, czy nie.
> 2. KRK zdaje sobie sprawę z zagrożenia
Oczywiście, że widzi problem. Ta cała niechęć, mniej lub bardziej wyrażana wobec Zachodu, to właśnie efekt, że Zachód jest przykładem tego, jak zapewne będzie wyglądała przyszłość, w sensie norm, wartości, wyobrażeń.
Natomiast co Kościół robi, to inna sprawa. I to nie jest takie proste, że „robi z siebie narodowy (?) totem”. Bo, owszem, popularność konserwatyzmu w polskim Kościele wydaje się tego owocem. Tak jak i przychylność dla PiS, który też stanowi przeszkodę w modernizacji Polski. Ale już nacjonalizm?
Mamy w Polsce różnych biskupów, a jakąś wspólną linię postępowania wśród nich widać rzadko. No chyba, że chodzi o LGBT, kult Maryjny i aborcję.
> U nas właśnie takie katolickie kajdany są obstalowywane rękoma Ordo Iuris.
Ordo Iuris to nie jest Kościół. To odłam sekty, wobec Kościoła krytycznej.
Tak, wiem, jeśli OI będzie na fali politycznej, Kościół nie wytknie tego sekciarstwa.
I tak, OI działa na rzecz reakcji, pragnie nawet nie zatrzymania zmian, ale powrotu do wyimaginowanej przeszłości. Gra więc, obiektywnie, po tej samej stronie co konserwatywna część Kościoła. Ale to różni gracze, nawet jeśli są sojusznikami.
> 4. Majątek i wpływy. […] Monstrualna potęga korporacji niszczy demokracje liberalne a KRK w Polsce jest największą korporacją.
Tak sobie porównuję czasem polski Kościół z niektórymi korporacjami. I ja nie wiem, czy jest potężniejszy, a już na pewno bogatszy, od powiedzmy Tauronu.
Znaczenie Kościoła w Polsce nie wynika z pieniędzy. Raczej z tego, że zdaniem niektórych faktycznie rządzi w sferze polskiej kultury. I nawet jeśli to teza na wyrost, to jednak Jego znaczenie tu jest ogromne. To całe jeżdżenie po polskiej prowincji, gdzie z ulicy Św. Kingi wjeżdżasz na Rondo Jana Pawła II, a potem zjeżdżasz na Księdza Popiełuszki, bo masz spotkanie na rogu Prymasa Tysiąclecia. To jest poziom wpływów kulturowych Kościoła.
> Jego status reguluje umowa międzypaństwowa
Nie pamiętam, by w konkordacie było cokolwiek o obrazie uczuć religijnych. Nie demonizujmy konkordatu — to nie na nim opierają się wpływy Kościoła.
@PAK4
8 września o godz. 13:07
Tu nie chodzi o racje moralne, prądy intelektualne, procesy społeczne. O ich zatrzymanie, zakonserwowanie czy wręcz cofnięcie. Tu idzie gra o kasę i wpływy. Reszta to ornamenty i didaskalia.
Dlatego KRK ma gdzieś jakość swojej ,,nauki”, normy itd. Im nie zależy byś wierzył, miał świadomość itd. Wystarczy byś był posłuszny i uległy. A prawo i zwiazany z nim aparat przemocy państwej – tej ,,twardej” jak i symbolicznej pasuje im jak ulał. Nie musisz wierzyć, choć byłoby miło jakbyś pogporządkował się z przekonania, ważne byś był posłuszny, przekazał ,,to” dalszym pokoleniom.
Moźna tu sparafrazować powiedzenie dawnych nazi-skinów: nie musisz nas lubić – nam wystarczy, że się nas boisz. Nie musisz wierzyć – im wystarczy posłuszeństwo ich zakłamanym doktrynom i rytuałom.
@Slawczan:
1) Nie zgadzam się. Ludzie chcą mieć dobrą samoocenę, a ludzie dla których liczy się tylko kasa raczej nie wstępują do seminariów. To już nie te czasy, że Kościół to dla niektórych jedyna możliwość awansu społecznego, czy ekonomicznego.
Dla duchownych więc kasa się liczy, ale „również”, a nie „przede wszystkim”.
2) Poziom KRK… Spójrz na to rynkowo — bo dlaczego nie — Kościół jest monopolistą, na w miarę stabilnym rynku (OK, kurczy się, ale i tak jest stabilniejsze niż dla typowej gałęzi na rynku, która bardziej musi się liczyć z zaburzeniami). W dodatku nie podlega państwu, czyli jakiejś formie demokratycznej kontroli. Masz dokładnie wszystko, co prowadzi do obniżenia jakości.
3) W zasadzie to dość zabawne, bo to ja cytowałem Bauma, cytującego z kolei analizę religii w USA, która skupia się na sianiu lęku, bo to wystarcza do zapewnienia funkcjonowania, a nie zmusza do wysilania się 🙂 Tyle, że to również potraktowałbym „rynkowo”. Bo taki jest rynek. Bo mniej trzeba inwestować w obronę tego co się ma, niż w wyjście po nowe.