Trzech panów na „pe”, czyli znów ściema

Nie dajmy się nabrać na te akcje i kontrakcje Banasiowe. Sprawa jest poważna, bo chodzi w niej o poszanowanie zasady niezależności NIK, ale teraz chodzi o co innego. O żałosne próby odwrócenia uwagi od palca Lichockiej i katastrofy wizerunkowej obecnej władzy z tego palca zrodzonej.

Absurdalne, bo jednocześnie są one bulwersującym przejawem walk frakcyjnych toczących się w obozie „zjednoczonej prawicy”. I to całkiem jawnie, w stylu latynoskim czy sycyliskim, tyle że bez broni palnej. I z całkowicie niekonstytucyjnym wykorzystywaniem do nich instytucji państwowych. Takie rzeczy grożą doszczętnym zniszczeniem ich autorytetu. Bo co z tego, że robią swoje na niższych szczeblach urzędniczych, kiedy ryba psuje się od głowy.

Nie dość, że najnowsze wrzutki do mediów – prócz Banasia uśmiechnięty sztab prezydenta Dudy z notablami PiS, Brudzińskim, Bielanem, Szydło i aresztowanie nawróconego na prawdomówność „agenta Tomka” – są pokazówkami, to jeszcze niechcący odsłaniają destrukcję państwa. Bo skład sztabu dowodzi, że prezydent nawet nie udaje, że rozstał się z PiS.

Prezes, premier i prezydent to jedna drużyna, ten sam obóz polityczny, ten sam plan utrzymania się u władzy jak najdłużej. To się może podobać pisowskiemu elektoratowi, ale powinno niepokoić opinię publiczną, bo partia rządząca kontroluje dziś organ państwowy podający oficjalny wynik wyborów prezydenckich.

Nie wiemy, kto zastąpi prezesa, ale to nie jest takie ważne, bo ktokolwiek go zastąpi, nie będzie miał jego hipnotycznej władzy nad rzeszami. Nie wiemy, jak skończy się rywalizacja o prezydenturę, ani jak długo utrzyma się premier Morawiecki. Wiemy, że nie są liderami na miarę potrzeb i wyzwań, jakie stają dziś przed Polską i Europą. Są to wyzwania ekonomiczne, cywilizacyjne, ekologiczne, polityczne.

Polska pod rządami PiS nie jest gotowa ich podjąć. Odcina się od idei integracji w ramach Unii Europejskiej, nie chce zająć jasnego stanowiska w żadnej ważnej dla niej sprawie, lawiruje między Brukselą a Waszyngtonem Trumpa, gdy ekipa Trumpa izoluje się od UE. Nie włącza się w walkę ze skutkami zmian klimatu, nie wypracowuje nowej polityki energetycznej, wikła się w odśrodkowe inicjatywy typu „Trójmorze”. Idzie na konfrontację w kwestii praworządności, ryzykując utratę części funduszy unijnych.

A co zyskała? Jakie ma realne, a nie propagandowe osiągnięcia? W jakich ważnych międzynarodowych rankingach poszła wyraźnie w górę, a nie spadła? Nie potrafi nawet wyciągnąć wniosków edukacyjnych z zagranicznych sukcesów utalentowanej młodzieży ani ucieszyć się z Nobla Olgi Tokarczuk, za to sieje chaos w oświacie i kulturze. Jakich zyskała sojuszników w Europie, z którymi umocniła liczącą się współpracę? Nawet Watykan wciąż ociąga się z mianowaniem nowego kardynała spośród polskiego episkopatu, choć obecna władza ostentacyjnie chadza z biskupami pod rękę.

Przypomnijmy, że w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych na PiS padło mniej głosów (8 mln) niż na opozycję (KO, SLD, PSL, 8,8 mln), a Bronisław Komorowski w pierwszej turze miał zaledwie 1 proc. głosów mniej niż Andrzej Duda, a w drugiej przegrał 3 proc. Obecna władza nie powinna więc zachowywać się tak, jakby miała większość w elektoracie, a kryzys, jaki dziś przechodzi, zwiększa szanse demokratycznych sił opozycyjnych nie tylko w nadchodzących wyborach.