PiSoPolo. A jak ci się nie podoba, to fak z tobą

Joanna Lichocka nie była pierwsza. Przed nią zhańbił fakiem etos parlamentarny inny poseł PiS – Piotr Pyziak. Frakcja pisowska stanęła murem w jego obronie. Bo reagował na rzekome „chamstwo” PO.

Sejmowa komisja etyki ukarała go tylko upomnieniem, ale wyborcy wymierzyli prawdziwą karę: przepadł w wyborach do Sejmu w zeszłym roku. To może być prognostyk na najbliższą przyszłość. PiS stracił impet, buksuje w błocie afer i skandali, zaczął zjeżdżać po równi pochyłej. Lichocka myślała, że fakuje demokratyczną opozycję, a sfakowała siebie i PiS.

Śledziłem uważnie posiedzenie Sejmu, które przejdzie do historii politycznej nie dlatego, że minister Kamiński nie został odwołany ze stanowiska, bo większość pisowska go obroniła, ale właśnie z powodu wulgarnego gestu pisowskiej posłanki. Niedawno śledziłem dyskusje brytyjskiej Izby Gmin na temat wyjścia z Unii Europejskiej. Debata była gorąca, ale merytoryczna, temat fundamentalny dla przyszłości Wysp, emocji nie brakowało, ale nikt nie fakował, choć chamski gest nosi nazwę wziętą z angielskiego.

Dwie rzeczy przykuły moją uwagę podczas nocnej sesji Sejmu. Najpierw rozbawienie w ławach rządowych, wypełnionych głównie mężczyznami w różnym wieku, kobiet było na lekarstwo, za to wyściskały się z Kamińskim tak samo ostentacyjnie jak ci od Ziobry. Widać było, że czują się doskonale w swoim towarzystwie i mają podobne podejście do problemów państwa i prawa jak poseł Lichocka czy była premier Szydło, która teraz z Brukseli ma dowodzić kampanią prezydenta Dudy.

Rządowa druga linia nie wyglądała na zainteresowaną obradami. Przewijali smartfony, gadali między sobą, ekstatycznie ściskali dłoń Kamińskiego, mniejszość kobieca miała kłopot z przebiciem się do ministra w tym samym celu. Silni, zwarci, gotowi, niestraszne im języki obce ani gwizdy obywateli. Tak im fajnie ze sobą było, że nawet premiera niespecjalnie słuchali. Bo po co? Wyniki głosowań były z góry znane.

Tylko Kamiński siedział ze sfinksową miną, kiedy opozycja uzasadniała wniosek o jego odwołanie z funkcji. Ale chyba nie dlatego, że pracowało w nim sumienie, tylko dlatego, żeby potem wygłosić z trybuny pean na cześć specresortów pod jego nadzorem, a więc i na cześć siebie samego, a następnie odrzucić wszystkie zarzuty. Pisowski szef sejmowej komisji spraw wewnętrznych już wcześniej rekomendował odrzucenie wniosku, a podczas wystąpienia Kamińskiego dolał mu – jak wierny lokaj – wody do karafki.

Wiem i szczerze współczuję, że sytuacja w Sejmie zdominowanym przez pisowską większość musi być dla opozycji trudna nie tylko politycznie, ale i psychologicznie, a nawet estetycznie, jako że obecni notable urodą i manierami raczej nie grzeszą, za to paradują w markowych ciuchach, bo przecież to też Europejczycy, tylko jeszcze lepszego sortu od tych z Brukseli.

Posłowie opozycji chcąc nie chcąc muszą oglądać ten lichy polityczny teatr, występy premiera i ministra, ale już nie autora scenariusza i reżysera widowiska, który też czasem się na sali obrad śmieje, czasem irytuje, a czasem traci nim zainteresowanie, bo boli go kolano, a zakończenie zna lepiej niż ktokolwiek na sali.

Ale niech nas to nie zmyli. To rzecz druga. Scenariusze na końcu pisze historia, a aktorami są ostatecznie obywatele. Kiedy Lichocka pokazywała faka opozycji, a więc i milionom ludzi, którzy na nią głosowali – a było ich więcej niż wyborców Kaczyńskiego – w Polsce wciąż mieliły młyny „dobrej zmiany”, ale nie ziarno na mąkę, tylko polityczne i ekonomiczne problemy, które skumulują się wkrótce tak, że wszyscy je poczujemy, wyborcy Kaczyńskiego i Dudy również, a nawet oni sami, choć dziś odgradza ich od rzeczywistości pancerna karoseria limuzyn dla VIP-ów RP i chór dworskich pochlebców.

Tymczasem w realu drożyzna, inwestycji nie przybywa, tromtadrackie obietnice poszły się bujać (ale to my za nie zapłacimy), jak ostatnio w Ostrołęce, wyśmiewa się z ekologii i kryzysu klimatycznego, udaje zainteresowanie problemami demografii, oświaty, ochrony zdrowia, promuje trujące górnictwo, Unia nie odpuszcza w sprawie praworządności, łajba propagandy nabiera wody, nawet wyborcom Kaczyńskiego nie mieści się w głowie, że można okradać PCK z legitymacją PiS w kieszeni.

No a Kidawa-Błońska wciąż prowadzi w sondażach wśród rywali Dudy, a do ludzi dociera, m.in. dzięki takim lwicom jak Lichocka, Kempa i Pawłowicz, że Duda i PiS to naczynia idealnie połączone, ręka rękę myje, noga nogę wspiera.

I opozycja demokratyczna już dostrzega, że w kampanii prezydenckiej musi pokazać, iż Duda i Kaczyński to politycznie syjamscy bracia, którzy „reformują” Rzeczpospolitą tak, by zostało z niej tyle, ile oni zechcą i na ile oni pozwolą. A kto ma uwagi, temu fak.