Wunderkind Hołownia

W czasie największej próby sił, jaką jest zablokowanie pisowskiej ustawy o karaniu sędziów za wyroki sprzeczne z oczekiwaniami obecnej władzy, odwraca się uwagę od tego zamachu na ustrój demokratyczny w Polsce wrzucaniem do sieci sondaży sugerujących, że Szymon Hołownia może być dla Andrzeja Dudy konkurentem groźniejszym niż Małgorzata Kidawa-Błońska. Hołownia dostał w tym sondażu trzeci wynik, tylko (tylko?) pięć punktów procentowych mniej niż MKB (wygrywa Duda, z przewagą prawie 20 proc.).

Do wyborów jeszcze sporu czasu, sondaży pojawi się multum, ale urabianie opinii publicznej na korzyść Hołowni już trwa. Można odnieść wrażenie, że wyrasta on w oczach niektórych na jakieś cudowne dziecko polskiej polityki. Tymczasem sytuacja jest wciąż ta sama: tylko Kidawa notuje wynik nieźle rokujący. Zohydzanie jej kandydatury nie zaskakuje w obozie obecnej władzy. Przykro się robi dopiero, gdy ataki wychodzą ze strony lewicy i „rozczarowanych” Platformą. Zmęczenie zmęczeniem, ale teraz trzeba wygrać wybory. A na razie nic nie wskazuje, by mógł je wygrać Hołownia.

Nie wiemy, jaki będzie ostateczny wynik elekcji prezydenta. Jego aparat propagandowy robi wszystko, by zniechęcić do głosowania na Kidawę-Błońską, ale czy do tego zniechęcania muszą się włączać mniemani przeciwnicy PiS? A czy kandydatura Hołowni nie odgrywa podobnej roli? Niechby nasi pollsterzy to zbadali. Bo jeśli elektorat MKB i Hołowni się częściowo zazębia, to start byłego prezentera może odebrać głosy Kidawie, a to zmniejsza jej szanse w rywalizacji z Dudą.

Jego powtórna wygrana oznaczałaby domknięcie pisowskiej transformacji naszego do niedawna państwa w katolicko-nacjonalistyczne państwo monopartyjne i przekształcenie ustroju w socjalizm sprzymierzony z Kościołem toruńskim.

Kto tego nie życzy Polsce, powinien mieć ułatwione podjęcie decyzji, na kogo głosować w wyborach prezydenckich. Wypuszczanie politycznych królików z kapelusza w tak dramatycznej sytuacji, w jakiej dziś znajduje się demokracja konstytucyjna w Polsce, podjęcie decyzji komplikuje niepotrzebnie i nieodpowiedzialnie.

Na dziś kandydaci lewicy i PSL nie mają szans, na placu boju pozostają MKB i Hołownia. Kandydatami ultraprawicy niech się martwi obóz rządzący. Siły prodemokratyczne, prozachodnie i proeuropejskie nie mogą sobie pozwolić na wystawianie kandydatów, którzy mogliby się wzajemnie politycznie pożerać wyborczo. Niech Hołownia sobie dobrze przemyśli, jaką rolę chce odegrać. Jeśli przegra, efekt politycznej świeżości przeminie, a zostanie wyrzut sumienia, że przyczynił się do drugiej kadencji Dudy.