Hołownia, „stróż wspólnoty”

Start Szymona Hołowni nie wstrząśnie polską polityką, bo Hołownia nie ma zorganizowanej bazy politycznej. Sam Michał Kobosko plus dwaj byli sztabowcy Rafała Trzaskowskiego to za mało, by rozkręcić prawdziwą kampanię. Trzeba przecież zebrać dużo podpisów popierających. Co z finansami? Woluntariusze nic nie kosztują, ale materiały propagandowe i ich dystrybucja – owszem.

Michał Kobosko, doświadczony dziennikarz i redaktor, zanim włączył się do „projektu społecznego” Hołowni, był związany z wpływową amerykańską The Atlantic Council. To „fabryka myśli” promująca światowe przywództwo USA. Kobosko mógł wnieść do kampanii Hołowni niebagatelne wiano: sieć kontaktów międzynarodowych w polityce i biznesie. Zwraca uwagę, że wiadomość o starcie Hołowni dobrze przyjął zdeklarowany wolnorynkowiec Robert Gwiazdowski.

Tylko po co? Szymon Hołownia nie traktuje przecież walki o prezydenturę jako ucieczki przed kryzysem wieku średniego. To człowiek przyzwoity, z dorobkiem na różnych polach, w tym pisarskim i humanitarnym. Wierzymy, że ma dobrą wolę. Ale do czego? Na razie nie podał przekonującego powodu, dla którego chce startować na prezydenta Polski. „Coś we mnie pękło, chodźcie ze mną” – nie brzmi dobrze.

Z kolei nieco patetycznie i całkiem niekonkretnie zabrzmiała deklaracja Hołowni, że chciałby prosić pokornie, aby wyborcy powierzyli mu funkcję stróża wspólnoty narodowej. Hm, „wspólnota narodowa” to hasło ambiwalentne, wykrzykuje się je z różnych stron, także skrajnej prawicy. Może być używane w celach wykluczania tych, których nie zaliczono do wspólnoty. Hołownia koniecznie musi tę deklarację „stróża” rozwinąć.

Konkretniejsze było pozycjonowanie się Hołowni jako kandydata spoza establishmentu partii politycznych. A przecież red. Kobosko mógłby Hołowni natychmiast opowiedzieć, dlaczego w wielkich krajach Zachodu prezydentury to rzecz partyjna. Wolny strzelec nie ma szans. Opozycja kandydat partyjny – kandydat obywatelski ma tę słabość jako pomysł na kampanię wyborczą, że każdy kandydat jest w końcu polityczny. O politykę i władzę tu chodzi i Hołownia też stał się osobą polityczną ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Niech próbuje, oczywiście. Nie mówi rzeczy złych ani głupich. Ale na razie nie widać jeszcze jasnej, wyrazistej i atrakcyjnej odpowiedzi na zasadnicze pytanie: czemu wyborcy mieliby na niego głosować, a partie polityczne udzielić mu poparcia, gdyby wszedł do drugiej tury?