„Polki i Polacy”
Mamy nową zbitkę w mowie politycznej: „Polki i Polacy”. W porządku, ale jak się z tą frazą czują obywatele polscy, którzy są innej narodowości? Chyba nieswojo i może nie u siebie, a to razi w kraju demokratycznym. Oczywiście, Polaków etnicznych żyje w Polsce miażdżąca większość, ale nie 100 proc. I dojrzały polityk czy działacz powinien to brać pod uwagę, występując publicznie, choćby dla dobra debaty publicznej.
Według spisu w 2011 r. 97,1 proc. (prawie 38 mln) zdeklarowało narodowość polską, niepolską – 3,8 proc. (prawie 1,5 mln). W części niepolskiej są m.in. Ukraińcy, Białorusini, Łemkowie, Niemcy, Litwini, Ormianie, Grecy, Słowacy, Czesi, Rosjanie, Żydzi, Romowie, Wietnamczycy, Anglicy, Amerykanie, Francuzi, a także osoby podające narodowość śląską, kaszubską, kociewską. Czyli żyją wśród nas, Polek i Polaków, nie-Polacy i nie-Polki, ale też współobywatele naszego państwa. Dlatego wypadałoby oczekiwać od polskich polityków pewnej powściągliwości.
Chwyty retoryczne mają skutki społeczne, kulturowe i polityczne. Jak ktoś wciąż słyszy o „Polkach i Polakach”, a sam do tej grupy nie należy, to może się poczuć pominięty, a nawet wykluczony.
Na dodatek robienie z jakiejś frazy mantry obniża jej atrakcyjność, a nawet zaczyna powodować skutek odwrotny: ośmieszać mantrę. Tak stało się z „dobrą zmianą” (polecam książkę pod tym tytułem Kłosińskiej i Rusinka) czy z „normalnością” z exposé premiera Morawieckiego.
Co innego dyskusja o końcówkach żeńskich. Bo to nie jest sprawa tylko językowa, ale też kulturowa, a ostatecznie polityczna. Chodzi o wyrównywanie statusu społecznego kobiet z statusem mężczyzn. I to jest tendencja zdrowa. Im więcej końcówek żeńskich w nazwach zawodów i funkcji, tym słabszy antykobiecy stereotyp, że ich miejsce jest w kuchni i przy dzieciach, czy tego chcą, czy nie.
Tylko że w świecie języka trzeba uważać, żeby się nie potknąć, proponując coś, co się może użytkownikom/użytkowniczkom języka nie spodobać z różnych powodów, w tym językowych. Upieranie się np. przy „prezydentce” (zamiast pani prezydent) wydaje mi się skazane na przegraną, ale może pani Dulkiewicz czy Kidawa-Błońska mają inne zdanie.
W ogóle może by jednak pytać samych kobiet, czy i jak chcą być tytułowane po objęciu urzędu publicznego lub innej funkcji? Czy kobieta woli, by tytułować ją marszałkiem, posłem, prezesem, redaktorem, czy może marszałkinią, posłanką (posełką?), prezeską, redaktorką. I podobnie z narodowościami: najpierw pytajmy za zgodą samych zainteresowanych, jakiej są narodowości, aby uniknąć niepotrzebnych napięć na tym tle. Jeden uważa się za Polaka, inny za Ślązaka – lepiej to uszanować, niż narzucać współobywatelom odgórnie narodową tożsamość.
Komentarze
Redaktorze, korekta.
Nie narodowość ‚kosiewska”, a „kociewska”, od Kociewiaków.
——-
Ideałem wg pisich jest Polska w którym żyją tylko Polki i Polacy.
Reszta to Untermensche, podludzie, których najlepiej pozbawić jakichkolwiek praw.
Prezydentka, marszałkini, prezeska…….w ucho kole i brzmi trochę nieelegancko.
Posłanka, redaktorka już nie.
Najgorsza i uwłaczająca przyzwoitości jest zbitka językowa „Prawo i sprawiedliwość”.
… a także osoby podające narodowość śląską, kaszubską, kosiewską.
Chodzi zapewne o identyfikację kociewską…
W NSP2011 zadeklarowało ją 3065 osób, w tym 3046 osób jako identyfikację drugą, 3053 osób zadeklarowało ją wraz z identyfikacją polską.
Wstąpił Gospodarz – poruszając ten niewinny temacik językowego ambarasu – na grząski i niebezpieczny grunt walki prawactwa z feminizmem, gdzie fronda okołokościółkowa wali weń jak w bęben – oskarżając go o całe zło – zarzucając wynaturzenia i skrajności, sekciarstwo „lewactwa radykałów spod kolorowej tęczy”… a nawet „małżeństwo feminizmu z islamem”.
Gdzie segreguje się ludzi na zwolenników fałszywego feminizmu i zwolenników nowego feminizmu (tego od JP II a nawet Chrystusa) (sic!).
Każda okazja jest dobra dla frondziarzy by przyłożyć pałą w „feminizm” (gender, in vitro…) i prrzykryć draństwa i niegodziwości swojej sekty.
@deo
Oczywiście, kociewską, literówka.
>>Według spisu w 2011 r. 97, 1 proc.( prawie 38 mln)) zdeklarowało narodowość polską, niepolską – 3,8 proc.<<
To można było zadeklarować podwójną?
Piotrze II:
Niektóre feminatywy mogą być nieudane — były dyskusje, czy lepsza posełka, czy posłanka. Ale, generalnie, a dotyczy to także „prezydentki” to kwestia osłuchania. Mówią ludzie, że to pośrednio wpływ PRL, który równał przez dodawanie „pani” do nazwy zawodu, powodując odwrót od feminatywów.
Co do feminatywów: czytałem interesujący wpis Napiórkowskiego, który wskazuje, że to także kwestia perspektyw społecznych i zawodowych, ale czasem także nawet bezpieczeństwa — myślenie o tym, że w pewnym miejscu/sytuacji może się znaleźć kobieta zmusza do przemyślenia ergonomii i przeprzeprowadzenia testów urządzeń. Żeby nie było, jak w przypadku NASA, że jest problem ze spacerem kosmicznym astronautki, bo wszystkie skafandry są uszyte na astronautów, czyli są za duże.
PS.
Sam Napiórkowski przywoływał kwestię przemysłu motoryzacyjnego, który długo badał bezpieczeństwo mężczyzn wyłącznie.
Od wzniosłości do śmieszności tylko krok . Tak jest także w tym przypadku podnoszenia prestiżu kobiet. W PRL, przez dodawanie „pani ” , było dobrze.
„Rada Języka Polskiego przy Prezydium PAN wydała oświadczenie w sprawie żeńskich rzeczowników osobowych, czyli feminatywów, wokół której ostatnio na nowo rozgorzała dyskusja publiczna.
Językoznawcy na wstępie zauważają, że „dyskusja o formach żeńskich trwa od ponad stu lat. Na początku dwudziestego wieku zwyciężyła tendencja do regularnego tworzenia feminatywów, ale przez cały czas żywa była także przeciwna tendencja – do zaznaczania żeńskości za pomocą rzeczownika pani poprzedzającego formę męską”.
„Ta ostatnia tendencja w drugiej połowie XX wieku stała się zwyczajem językowym, szczególnie w odniesieniu do zawodów nowych, funkcji wysokiego prestiżu. Jednakże od lat dziewięćdziesiątych formy żeńskie rzeczowników osobowych znacznie się rozpowszechniły; w języku przyjęły się wyrazy socjolożka, polityczka czy posłanka, choć tylko ostatni z nich był obecny, a nawet powszechny w polszczyźnie I połowy XX wieku” – czytamy w oświadczeniu.
Rada Języka Polskiego zauważa, że „większość argumentów przeciw tworzeniu nazw żeńskich jest pozbawiona podstaw. Jednakowe brzmienie nazw żeńskich i innych wyrazów, np. pilotka jako kobieta i jako czapka, nie jest bardziej kłopotliwe niż np. zbieżność brzmień rzeczowników pilot i pilot . Trudne zbitki spółgłoskowe, np. w słowie chirurżka, nie muszą przeszkadzać tym, którzy wypowiadają bez oporu słowa zmarszczka czy bezwzględny (5 spółgłosek)”.
„Prawo do stosowania nazw żeńskich należy zostawić mówiącym, pamiętając, że obok nagłaśnianych ostatnio w mediach wezwań do tworzenia feminatywów istnieje opór przed ich stosowaniem. Nie wszyscy będą mówić o kobiecie gościni czy profesorka, nawet jeśli ona sama wyartykułuje takie oczekiwanie” – brzmi stanowisko Rady.
Językoznawcy uznają przy tym, że „w polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich w zasobie słownictwa. Stosowanie feminatywów w wypowiedziach, na przykład przemienne powtarzanie rzeczowników żeńskich i męskich (Polki i Polacy) jest znakiem tego, że mówiący czują potrzebę zwiększenia widoczności kobiet w języku i tekstach”.
„Nie ma jednak potrzeby używania konstrukcji typu Polki i Polacy, studenci i studentki w każdym tekście i zdaniu, ponieważ formy męskie mogą odnosić się do obu płci” – podsumowuje Rada’.
Nie zazdroszczę obcokrajowcom uczącym się naszego języka, kiedy każą odmienić im słowo np. chirurżka. Mężczyzna chirurg z „g” na końcu słowa, a w tym przypadku chirurżka z literą „k”. Wcale im się nie dziwię, że wolą uczyć się chińskiego. Polnische Sprache ist eine schwere Sprache.
@OT
a ja , jako były członek RJP, się z jej stanowiskiem zgadzam.
@turpin
tak, można było wskazać na inną.
Zupełnie serio i bez złych intencji – zawsze mi się wydawało, że mówiąc polka/polak w pierwszym rzędzie odnoszę się do obywatelstwa, a dopiero dodając słowa „o narodowości…” precyzuję ową narodowość. Bo dla mnie obywatelstwo i związane z nim takie rzeczy jak np patriotyzm jest rzeczą nadrzędną. Dopiero dalej występuje w hierarchii moich wartości narodowość z wymaganiem poszanowania związanych z nią odrębności kulturowych. Proszę o miarodajną wykładnię
Z Preambuły do Konstytucji: „my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej” (rzecz jasna – niezależnie od pochodzenia etnicznego). Czyli – obywatele Rzeczypospolitej to Polki i Polacy. Tego się trzymajmy.
@PAK4, godz. 7:51
„Mówią ludzie, że to pośrednio wpływ PRL, który równał przez dodawanie „pani” do nazwy zawodu, powodując odwrót od feminatywów.”
Znowu wina PRL. Ale film „Pani minister tańczy” był nakręcony na wiele lat przed PRL, więc to chyba przypadłość przedpeerelowska.
Moda na feminizację nazw zawodów czy funkcji przyszła do nas z Zachodu, jak wiele innych mód. Problem w tym, że nasz język jest o wiele bardziej skomplikowany, niż np. niemiecki, w którym feminatywa tworzy się bardzo prosto przez dodanie końcówki -in (l.poj.), -innen (l. mn.). Ale nawet ta prostota jest wbrew logice ewolucji języka, bo wszystkie języki w swoim rozwoju dążą do uproszczeń, a nie komplikacji wypowiedzi.
Mnie osobiście zwroty typu „gościnia” czy „profesora” śmieszą, no ale jeśli się komuś podobają, to Pan Bóg z nim. Do tego „profesora” czy „doktora” to przecież z gramatycznego punktu widzenia dopełniacz rzeczownika rodzaju męskiego. Jak można traktować kobietę jako dopełniacz mężczyzny?;)
@łazarz
Polacy i Polki to obywatele RP pochodzenia polskiego. Osoby pochodzenia narodowościowego niepolskiego też są równoprawnymi obywatelami RP, dlatego autor preambuły słusznie uniknął określenia ,,Polki i Polacy”, a użył bardziej pojemnego ,,My, Naród Polski -wszyscy obywatele Rzeczypospolitej”.
Jestem za RJP PAN . Mam tylko poważny problem z przyswojeniem pewnych koncówek żeńskich: wyobraźnia płata figla, i tak prezydentka to rezydentka, a posełka to prawie osełka. Tak to sobie wytłumaczyłam w ramach „myślenia na własny rachunek”.
Piękne brzmienie My Naród w Kongresie USA. Była duma, radość Polak przemawia…,
@Echo
Polka/Polak piszemy zgodnie z zasadami ortografii polskiej dużymi literami. Najpierw obywatelstwo i wynikające zeń prawa i obowiązki, następnie narodowość – takie podejście wiąże się z ideą ,,narodu politycznego” czy obywatelskiego, a nie etnicznego. Koncentruje się ona zwykle wokół konstytucji jako zwornika systemu politycznego i patriotyzmu w społeczeństwach wielonarodowych i wielokulturowych, np. w USA, w UK, w Niemczech. W Polsce powojennej, w zdecydowanej większości zamieszkiwanej przez osoby tej samej narodowości, języka i religii, budować ,,naród polityczny/obywatelski” jest dużo trudniej. Policja usuwała ostatnio podczas manifestacji ulicznej wielki plakat ze słowem ,,Konstytucja”.
@lubat:
Tak słyszałem. Nie, że w PRL nastąpił jakiś wielki odwrót od feminatywów, ale że zatrzymano i — nieco — cofnięto proces zachodzący w jezyku.
Winy i zasługi PRL to duży temat, jeśli jesteś zainteresowany zasługami, to ostatnio się mówi o książce Piątkowskiego „Europejski lider wzrostu”. Ja tylko zauważam, że odwołując się do „tradycji” i „przeszłości” odwołujemy się do pewnego wycinka w czasie, często wcale nie tak dawnego i wcale nie tak chlubnego.
Co do łatwości w języku obcym: najważniejszym problemem jest pomyśleć. Pamiętam, jak zdziwiłem się czytając w czasie studiów książkę o zarządzaniu po angielsku. Opisując przykładowe sytuacje, wciąż mieszały się tam he i she. Moją pierwszą reakcją było „o kim mowa”, skoro w poprzednim zdaniu było inaczej. Tymczasem w książce z wielką precyzją podkreślano w ten sposób, że we wszystkich sytuacjach zawodowych tą drugą osobą może być równie dobrze kobieta, jak i mężczyzna. Niezależnie czy mówimy o sekretarce, czy prezesie — co w mowie codziennej wydaje się uprzywilejowanym wariantem.
W czasie moich studiów, czyli będzie ponad ćwierć wieku temu. Gdzie my jesteśmy, skoro dopiero teraz to aktualny temat w Polsce?
Adam Szostkiewicz
3 grudnia o godz. 10:23
… me too, dlatego też „wystawiłem tę inforrmację”…
PAK4
3 grudnia o godz. 7:51
„Niektóre feminatywy mogą być nieudane — były dyskusje, czy lepsza posełka, czy posłanka. Ale, generalnie, a dotyczy to także „prezydentki” to kwestia osłuchania. Mówią ludzie, że to pośrednio wpływ PRL, który równał przez dodawanie „pani” do nazwy zawodu, powodując odwrót od feminatywów.”
Bardziej stawiałbym na to że jest to kwestia osłuchania
(np. psycholożka).
Pośredni wpływ PRL-u …..dajmy temu spokój, ponieważ tamtą nowo-mowę skutecznie wyparła nowa. Mamy stałe, cięższe „grzechy” na sumieniu jeżeli chodzi o nasz ojczysty język…..zwłaszcza ten „mówiony”.
Te przerywniki typu: yyyyyyyyy, eeeeeeeee, yyyyyyy…..i tak w kółko są niezwykle męczące.
Dalej: trzeci grudzień, czwarty maj, proszę panią, na chwilę obecną, na faktach autentycznych itd. itd.
OT
3 grudnia o godz. 8:57
„Nie ma jednak potrzeby używania konstrukcji typu Polki i Polacy, studenci i studentki w każdym tekście i zdaniu, ponieważ formy męskie mogą odnosić się do obu płci” – podsumowuje Rada”
I to zalecenie uważam za racjonalne.
Zwrot „Polki i Polacy” brzmi tak patetycznie jakby zaraz miał być ogłoszony koniec świata.
Piotrze II:
„Pośredni wpływ PRLu” myślę, że jest bardzo widoczny. I nie chodzi też o zwolenników, czy pogrobowców; bo często, paradoksalnie, największymi spadkobiercami są najzagorzalsi wrogowie.
PRL zadziałał jak zamrażarka na pewne elementy rozwoju kraju. Na przykład powstrzymał laicyzację, czyniąc z Kościoła ostoje sumienia i reprezentanta narodu. Albo spętał rozwój języka — w feminatywach już II RP poszła dalej. Albo ujednolicił kraj narodowo, przez co trudniej się dostosować do wielonarodowej Europy. Trudno nawet powiedzieć, że cokolwiek z tego było celem władz PRL, ale takie były skutki.
@PAK4
Angielszczyzna znowuz pograza sie ostatnio – w ciagu doslownie kilku lat – w malignie ‚singular they’. Ponoc wyslawiali sie juz tak srednioweczni niechluje jezykowi, ale dzis w oficjalno-biurokratycznej nowomowie ‚they’ (i pochodne) coraz smielej wypieraja osobowe zaimki okreslone.
Jak słusznie piszesz… od feminatywów tyle gorszych innych wątpliwości w polszczyźnie.
I jeszcze ten uzus językowy jako kryterium poprawności…
A „przecież otwarła nie jest formą gorszą niż otworzyła, jest tylko rzadszą. Jeśli się Pani nie podoba, proszę jej nie używać” – radzi prof. Bańko.
Ten sam profesor pisze:
Poszłem to klasyczny przykład błędu językowego. Z zastanawiającą regularnością wracają do naszej poradni pytania, czy forma ta jest już legalna. Niektórzy korespondencji słyszeli, jakoby Rada Języka Polskiego już dopuściła ją do publicznego użytku. Rada, owszem, czasem zaskakuje jakąś decyzją, ale żeby poszłem usankcjonowała wkrótce w języku oficjalnym, to mało prawdopodobne. W dalszej przyszłości być może poszłem doczeka się aceptacji, gdyż jest to forma regularna, pasująca do reszty paradygmatu, por. nie tylko poszła, ale też poszły (nie poszedły) i poszli. Na razie przeciwko usankcjonowaniu poszłem w języku publicznym przemawia przede wszystkim wysoce kolokwialny charakter tej formy i to, że słyszy się ją od osób o niewielkiej świadomości językowej.
Mirosław Bańko, PWN, 2009
NB.: Wyszukiwarka Google: „poszłem” 16 800 000 wyników (0,52 s),
„poszedłem” – około 2 500 000 wyników (0,45 s)…
A co do patosu lubię za Adamem A. (1898):
Lubię święte oburzenie,
Lubię pathos ten dziewiczy,
Co przy każdej śmiesznej scenie
Swoje „shocking” głośno krzyczy
I tragicznej czeka roli,
By wypłakać się do woli.
(…)
Czyż więc można brać na seryo
Ten Tytanów ród skrzywiony?
Widząc z jaką fanaberyą
Kładzie Ossy na Peliony,
By się gwałtem dostać w wieczność,
Gdzie króluje — niedorzeczność.
… to jest @
Piotr II
3 grudnia o godz. 14:37
OT
3 grudnia o godz. 18:23
🙂 Dzięki OT
„Poszłem” do Google i postaram się zrewanżować:
Konstanty Ildefons Gałczyński
Patos kabotyna
Aktor miał wejść z lichtarzem i powiedzieć „północ!”,
reżyser w siódmych potach siedział w siódmym rzędzie
zdenerwowany strasznie i zbolały wszędzie,
bliski potu ósmego, względnie dziewiątego,
a aktor, za kulisą, tak szeptał z kolegą:
„Już ja im tu pokażę! O, jak serce boli!
żem nigdy, przez intrygi, nie miał wielkiej roli!
A jam jest powołany, by grywać hamletów,
nie tylko świece wnosić jak chłopcy z bufetów,
mówić ťpółnoc!Ť, a potem spływać w zapomnienie;
więc ja zakładam protest; ja cierpię szalenie.
Ale ja im pokażę!” Co mówiący, chmurą
czoło swoje ociemnił, lichtarz wziął oburącz
srebrny, prosty jak lilia, i w rytmie mazura
wpadł na scenę, i stanął, i zawołał: „Hurra!
hurra, obywatele! Północ! Pora czarta!
czyli, mówiąc po prostu, już dwudziesta czwarta,
a ja pragnę prostoty, ja chcę coraz prościej,
sercem w serce, ja chcę się oddać Publiczności,
bez reszty i różnicy: Warszawa czy Radom!”
Tu gały wybałuszył, zsiniał i się nadął,
po czym, wspięty na palcach, łez swych strumień wartki
spuścił, że aż trysnęły na suflera kartki,
poczciwego garbuska, co też w siódmym pocie,
żeby zeszedł ze sceny, dawał znak idiocie.
Lecz idiota rozrabiać zaczął nie w swej roli,
a że przedtem w bufecie zjadł nadmiar fasoli,
więc dostał skrętu kiszek na piękny początek,
zwalił się na podłogę i utracił wątek.
Następnie febra szpetna wstąpiła w kretyna,
reżyser twierdził: grypa, zaś sufler: angina
(„cokolwiek znam się na tym! życie mnie odurza!”);
po grypie przyszedł tyfus, po tyfusie róża
nos w sposób monstrualny rozdęła błaznowi,
nogi mu odleciały, głos wydawał sowi:
„Hu! hu! hu! hu!, aż wreszcie oślepł i ogłuchnął,
i rozpadł się jak sedes przemieniony w próchno,
w ostatniej jeszcze chwili stuknięty niezmiernie
przez świerzb i przepuklinę pępka, czyli hemię,
skonał; na pogrzeb poszedł sufler i pięć osób.
Oto, obywatele, są skutki patosu.
Morał
Jest patos wielkich uczuć, patos szczerozłoty;
i jest patos blagierski: środek na wymioty.
Konstanty Ildefons Gałczyński
Piotr II
3 grudnia o godz. 21:13
… nie pamiętałem tych strof – choć tomy Ildefonsa tuż obok kuszą… życia nie starczy na repetycję dawnych lektur… dzięki…
Życie ma swój patos i ma swój komizm, i dopiero te dwie rzeczy razem dają pełnię prawdy – jak pisał Boy.
@ turpin
3 grudnia o godz. 6:40
„>>Według spisu w 2011 r. 97, 1 proc.( prawie 38 mln)) zdeklarowało narodowość polską, niepolską – 3,8 proc.<<
To można było zadeklarować podwójną?"
97, 1 % + 3,8% = 100,9%
To pewno blad w zaokragleniu (?). Bo wydaje mi sie, ze obywatelstw mozna miec kilka, ale narodowosc juz tylko jedna. Ale po kim? Po ojcu czy po matce? A moze w tym wypadku jednak dwie narodowosci?
PS. Zeby nie bylo niejasnosci, ja sie pytam na serio, bo mnie to ciekawi.
@mały fizyk
Można było podać, że jest się np. narodowości polskiej i śląskiej.
@OT
Hm, smutno czytać tę sentencję Boya, rozstrzelanego przez Niemców. To nie był patos, ani komizm, to był tragizm. Może Dopiero ta triada wyraża prawdę o ludzkiej doli.
Po co to tyle gadania….
Preambuła Konstytucji RP podkreśla, iż wszyscy członkowie narodu polskiego, rozumianego jako zbiór obywateli (!) Rzeczypospolitej są równi wobec prawa, mając jednocześnie jednakowe obowiązki wobec państwa, które określane jest jako dobro wspólne.
Inaczej mowiac skoro obywatel polski jest czlonkiem narodu (!) polskiego wedlug Konstytucji jest w oczywisty sposob Polakiem.
mały fizyk
3 grudnia o godz. 23:13
… wszystko jest dokładnie opisane w ogólnodostępnych książkach – wystarczy czytać, a nie zawracać Wisłę kijem…
Skąd tylu leniwych „roztropów”?
Adam Szostkiewicz
3 grudnia o godz. 23:36
Myśl wyrwana – co naturalne – z kontekstu Ludzi żywych …
„Czyż nie jest wspaniałym Don Kichotem Mickiewicz wyruszający ze sztandarem na czele legionu złożonego z dwunastu ludzi, „prawie wszystkich nic wartych”, jak mówi o nich Krasiński? Życie ma swój patos i ma swój komizm, i dopiero te dwie rzeczy razem dają pełnię prawdy„.
Wcześniej Boy pisze:
(…) Ale można by rzecz ująć głębiej. Można powiedzieć, że życie wielkiego poety jest zasadniczo komiczne, co nie stanowi bynajmniej sprzeczności z jego tragizmem! Jest komiczne przez nieustanny kontrast między marzeniem a realnością, światem myśli a światem faktów, wzlotem ducha a przyziemną trywialnością. W nieustannych konfliktach swych z rzeczywistością poeta jest prawie ciągle komiczny, wspaniałym i szlachetnym komizmem Don Kichota. Komiczny jest Rousseau w swoich szamotaniach się w pustelni, komiczny Musset w „epizodzie weneckim”, komiczny Shelley w swojej podróży na ośle, komiczny Balzac w swoich planach i pomysłach, komiczny Byron wjeżdżający do Wenecji ze swoją menażerią… Wiernie spisane życie poety, to nieodzownie wielki poemat komiczny. I kochamy go za ten komizm: on może uczłowiecza jego wielkość…
Boy pisał o Mickiewiczu, postulując w tamtym czasie by „napisać na nowo ten wzruszający i patetyczny żywot, w którym poeta przez namiętności, upadki i mękę, błądząc i kajając się, i błądząc w samymże swoim kajaniu, szedł do świętości”.
Boy siebie miał za literata.
A okolicznosci jego śmierci… to zupełnie inna historia:
Blisko 80 lat temu „w nocy z 3 na 4 lipca 1941 roku we Lwowie aresztowany został wybitny tłumacz i publicysta Tadeusz Boy-Żeleński. Nad ranem 4 lipca Boy oraz 22 lwowskich uczonych wraz z członkami rodzin zostali rozstrzelani na Wzgórzach Wuleckich przez niemieckie Einsatzkommando.
Ogółem tej nocy na Wzgórzach Wuleckich zginęło 40 osób – 22 profesorów i członków ich rodzin. Egzekucje, które prawdopodobnie odbyły się w dwóch turach, były częścią planu eksterminacji polskiej inteligencji przeprowadzanego przez Niemców po zdobyciu miasta, co dokonało się trzy dni wcześniej, 30 czerwca 1941 roku. Wydarzenia nocy z 3 na 4 lipca znane są w historii jako mord profesorów lwowskich.
(…) Boya aresztowano – w mieszkaniu prof. n. med. Jana Greka – mimo że na hitlerowskiej liście proskrypcyjnej nie figurował (Boy do Lwowa przyjechał po wybuchu II wojny światowej).
To jedno z milionów haniebnych morderstw czasu tamtej wojny.
@deo
4 grudnia o godz. 7:37
„… wszystko jest dokładnie opisane w ogólnodostępnych książkach”
Czyli wiem, ale nie powiem 🙁 „Wielkie dzieki” za odpowiedz.
@Andrzej Falicz
4 grudnia o godz. 0:33
„Narod polski jako zbior obywateli”
Z tego by wynikalo, ze narod polski skladal sie z roznych narodowosci. Ja nie mam nic przeciw. Takie rozumienie narodu podcieloby niezle skrzydla wszelkiej masci narodowcom i rasistom w Polsce 🙂
Ja, ja: echte Deutschen und andere Mischlinge, Untermenschen usw., że przypomnę pewną już chyba zamierzchłą i częściowo zapomnianą historię. Zabawy z mocno podkreślaną narodowością niestety często kończą się nacjonalizmem, a od niego już tylko mały kroczek do…
@J.E. Baka
5 grudnia o godz. 10:34
„Zabawy z mocno podkreślaną narodowością niestety często kończą się nacjonalizmem, a od niego już tylko mały kroczek do…”
Zgadzam sie jak najbardziej. I dlatego uwazam, ze merytoryczne dyskussje na tematy narodowosciowe sa tak wazne. Nie wolno tego tematu zostawiac narodowcom i rasistom.