Hołownia startuje na prezydenta

Za dwa, trzy tygodnie ma wystartować kampania prezydencka Szymona Hołowni – poinformowała Polityka Insight. Przygotowania, w tym zbieranie woluntariuszy, trwają od sierpnia. Oficjalne zgłoszenie kandydatury Hołowni na prezydenta ma oparcie w badaniach socjologicznych.

Wynika z nich, że Hołownię rozpoznaje od 50 do 75 proc. Polaków. Tylko że rozpoznawalność nie musi przełożyć się na oddanie przez nich głosu w wyborach. Ale czemu nie? Zgodnie z naszą konstytucją każdy obywatel może próbować szczęścia na polu polityki. Byle miał co najmniej 35 lat (Hołownia ma 43), pełne prawa wyborcze i zebrał co najmniej 100 tys. podpisów z poparciem dla kandydatury. No to powodzenia.

Hołownia, z wykształcenia psycholog i niedoszły dominikanin, ma duży dorobek jako pisarz i dziennikarz katolicki, udziela się w branży telewizyjno-rozrywkowej (co zapewne pomaga mu być „rozpoznawalnym” i nie mieć tremy w kontaktach z publicznością) i na polu dobroczynności. To są plusy.

Ale są i minusy: brak „rozpoznawalności” w polityce, czyli dorobku na tym polu, brak poparcia jakiejkolwiek zorganizowanej siły politycznej, brak publicznie dostępnych sondaży pokazujących, na jakie poparcie mógłby liczyć w ubieganiu się o prezydenturę. Więc po co?

Dotykamy tu ciekawego zjawiska. Partie polityczne głównego nurtu przestają być jedyną „fabryką” liderów. Rosną w siłę ruchy obywatelskie i społeczne. W dobie internetu można szybko organizować akcje i zbierać fundusze. A także lansować kandydatów w wyborach wszelkich szczebli. Czemu nie spróbować?

Jeśli prezydentem Ukrainy został aktor i prawnik Wołodymyr Zełenski, to czemu prezydentem Polski nie miałby zostać Szymon Hołownia? Obu łączy bogaty staż w programach rozrywkowych, znajomość telewizji jako środka masowego przekazu, no i brak skandali i afer na koncie.

Rozumiemy, że Hołownia byłby kandydatem obywatelskim, a nie wysuniętym przez jakąś partię polityczną. Na giełdzie krążą już inne kandydatury takiego rodzaju: Olgi Tokarczuk, Adama Bodnara. Ciekawe, że na razie nie słychać, by zamierzał kandydować Paweł Kasprzak z ruchu Obywatele RP, który przegrał w wyborach do Senatu z Kazimierzem Ujazdowskim, kandydatem PO, ale uzyskał spore poparcie (15 proc.).

Jestem za tym, aby do wyścigu wystawić najlepszych dżokejów, a w drugiej turze dżokeja / dżokejkę dżokejów.