Zamiast Fransa Ursula?

Nowym kandydatem na przewodniczącą Komisji Europejskiej ma być Niemka Ursula von der Leyen (VDL). Jeśli PiS-owi i jego sprzymierzeńcom w Grupie Wyszehradzkiej chodziło o utrącenie kandydatury Fransa Timmermansa na to stanowisko, to mogą być zadowoleni.

Ale niech się PiS nie cieszy. Zwycięstwo może być pyrrusowe. Zwłaszcza że przeciwko kandydatce są wkurzeni socjaldemokraci i Zieloni, a musi ona zostać zatwierdzona przez Parlament Europejski.

Tymczasem media natychmiast przypomniały, że pani von der Leyen opowiada się za Unią jako rodzajem państwa federalnego, takiego jak USA, same Niemcy czy Szwajcaria. To zupełnie nie to samo co ,,Europa ojczyzn’’, do której lubią się odwoływać politycy PiS i prawicy.

Co gorsza dla PiS, pani VDL jako minister obrony Niemiec współpracowała z politykiem PO Tomaszem Siemoniakiem w sprawie reaktywacji spotkań ministrów obrony Niemiec, Francji i Polski. Jako federalistka jest zwolenniczką wspólnej armii europejskiej.

Jeszcze gorzej: VDL poparła adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Stwierdziła, że nie ma badań, z których by wynikało, że takie dzieci radzą sobie gorzej niż dzieci ze związków heteroseksualnych.

W 2017 r. w rozmowie w niemieckiej telewizji publicznej ZDF odniosła się do fali protestów w Polsce przeciwko tak zwanej deformie wymiaru sprawiedliwości: Moje dzieci studiowały w Polsce właśnie wtedy, gdy władze objął nowy rząd. Zdrowy, demokratyczny opór młodego pokolenia w Polsce trzeba wspierać. Naszym zadaniem jest też utrzymywanie dyskursu, spieranie się z Polską, z Węgrami.

PiS się myli, że zamiana Timmermansa na von der Leyen poprawi w mateczniku Unii fatalne notowania Polski pod pisowskimi rządami.