Ekskomunika za powtórny chrzest

Sprawa ks. Michała Misiaka nie pomoże odbudować wiarygodności Kościoła. Kuria łódzka wydała komunikat, że ksiądz został ekskomunikowany mocą prawa kościelnego. I jak zwykle w takich trudnych dla Kościoła sprawach, kiedy trzeba wydalić ze wspólnoty kogoś znanego i popularnego, komunikat nie wyjaśnia, za jakie grzechy ta najsurowsza kościelna kara spotkała duchownego.

Wszystko stało się już za władztwa abp. Grzegorza Rysia. Gdy objął diecezję łódzką po abp. Jędraszewskim, był witany jako powiew nadziei. Ale ekskomunika rzuca znów jakiś cień na Kościół łódzki. Co strasznego zrobił ks. Misiak? Ponieważ komunikat o tym nie mówi, w internecie huczy od spekulacji.

Najczęściej jako powód wymienia się to, że duchowny przyjął chrzest w jakiejś wspólnocie protestanckiej w Jerozolimie. A ponieważ był już ochrzczony w Kościele rzymskim, to „z automatu” musiał z niego wylecieć. Bo dwa razy katolik chrzcić się nie może. I tyle.

A jednak sprawa ks. Misiaka to nie jest tylko kwestia prawa kościelnego. Ma szerszą wymowę, pokazuje, jak działa kościelna machina. Jak szybko mielą młyny kościelne w sprawach schizmy czy herezji, a jak przygnębiająco powoli w innych.

Reakcja władz kościelnych w sprawie ks. Misiaka przyszła szybko. Reakcje na sprawy księży, którzy mają na sumieniu przestępstwa pedofilskie, rodzą się w długich bólach, choć zło jest tu oczywiste. Ksiądz krzywdziciel nierzadko zachowuje swoje prawa kapłańskie pod pewnymi warunkami. Misiaka pozbawiono ich natychmiast i całkowicie. Czy mamy rozumieć, że pedofilia obraża Boga i Kościół mniej niż powtórny chrzest katolika w innej chrześcijańskiej wspólnocie?

A co z przypadkiem księdza nacjonalisty, który porzucił kapłaństwo, by swobodnie szerzyć nienawiść do innych? Jego sprawa ślamazarzyła się i nie mogła doczekać finału, choć była oczywiście sprzeczna z przesłaniem ewangelicznym. Nie znamy i może nigdy nie poznamy głębszych powodów, dla których Michał Misiak znalazł dla siebie miejsce poza Kościołem katolickim. Ale już rozkręca się akcja, aby modlić się za jego powrót do Kościoła.

A przecież powody mogły być godne, sprawiedliwe, pobożne. W Polsce starał się być duszpasterzem w stylu papieża Franciszka. Wychodził, nieraz dosłownie, z parafii do ludzi, także żyjących na marginesie społeczeństwa. Do Jerozolimy Misiak pojechał za zgodą abp. Rysia. Może to doświadczenie pracy wśród ludzi wielu wiar i wyznań kazało mu zredefiniować swoje rozumienie chrześcijaństwa i kapłaństwa?

Może poczuł się lepiej w nowej wspólnocie i wcale nie trzeba się modlić za jego powrót do Kościoła, z którego odszedł, tylko uszanować jego decyzję.