Polska młodzież odchodzi od Kościoła
Już prawie jedna trzecia młodych ludzi w wieku gimnazjalnym i licealnym nie chodzi do kościoła i nie uczestniczy w praktykach religijnych – podał CBOS.
Ten trend pełzającej laicyzacji młodzieży w Polsce potwierdzają badania katolickiego Instytutu Statystyki Kościelnej. Szef Instytutu ks. Wojciech Sadłoń (rocznik 1986), badacz religijności, członek Rady Naukowej Głównego Urzędu Statystycznego (czemu nie?), komentuje sondaż bez zaprzeczania faktom: religijność młodzieży podlega głębokim zmianom.
Przyznaje, że spadek aktywności religijnej w tej kluczowej dla przyszłości Kościoła grupie wiekowej jest mocny: od 1996 r. frekwencja spadła prawie o połowę. A skoro tak, to jeśli trend się utrzyma, Kościół w Polsce za dwie, trzy dekady straci demograficzne zaplecze.
Wśród przyczyn odchodzenia młodych od Kościoła (co nie zawsze oznacza, że też od wiary) wylicza rosnący wśród młodych „indywidualizm”: wyżej cenią przyjaźń i miłość niż życie rodzinne. Sadłoń zapewne ma na myśli, że przestaje działać na młodych presja rodziny, a jej tradycyjny styl życia, w tym chodzenie do kościoła, przestaje być atrakcyjny. Zwłaszcza kiedy przyjadą na studia lub do pracy do wielkiego miasta albo wyjadą w świat. Jest porównanie, jest wybór.
Naturalnie, jedna trzecia to nie większość. To trend. Jego lustrzanym odbiciem jest grupa młodzieży, która do kościoła chodzić nie przestaje i odnajduje się, a nawet utwierdza w praktykach religijnych. Tamci odchodzą, ci zostają. Tyle że ta młodzież, która zostaje, podlega wpływom obecnego „kontrkulturowego” wzmożenia katolickiego. Sadłoń nazywa to polaryzacją postaw wobec religii.
Sęk w tym, że polaryzacja staje się pożywką dla katolicyzmu wojującego, uwikłanego w konflikt kulturowy i polityczny, jaki dziś obserwujemy. To może być jednym z powodów, dla których część młodzieży w Kościele się nie odnajduje.
Tych młodych ludzi Kościół nie zatrzyma przy sobie, jeśli będzie mówił językiem piętnującego wykluczania ze wspólnoty. Wielu z nich prawdopodobnie nie dołączy do twardych krytyków Kościoła. On im po prostu stanie się obojętny.
I to, a nie marsze równości, jest prawdziwym duszpasterskim wyzwaniem dla episkopatu. Na palcach jednej ręki da się policzyć biskupów, którzy rozumieją powagę sytuacji.
Komentarze
Wydaje mi się, że silna polaryzacja tylko uchodzi za niepożądaną. Problemem jest denny poziom katechezy w szkołach, a nie granie na konflikt.
Dzieci (czy to już wnuki?) pokolenia Jana Pawła II odchodzą od Kościoła? Nie może być.
A tak ogólnie to chciałbym oświadczyć że mam absolutne i niewzruszone zaufanie do badań ISK i do publikowanych tam danych liczbowych. Zarządzający nim funkcjonariusze mają takie samo prawo uczestniczenia w pracach rad naukowych jak katecheci w pracach rad pedagogicznych i kapelani w pracach sztabów.
Jeszcze odrobinke panie Adamie o LW i juz znikam. Jako przyczynek do dyskusji na temat tej niezwykle ciekawej i umeczonej postaci obdarzonej przez nature nadmiarem intelektu polecam film Derek’a Jarman’a, a w szczegolnosci jego koncowa scene bedaca urzekajaca interpretacja ewolucji myslowej tego wybitnego filozofa. Mam nadzieje, ze podobnie jak dla mnie, okaze sie on pomocny dla osob borykajacym sie z Wittgensteinowska wizja swiata, ktorego granice pojeciowe wyznacza jezyk.
https://www.youtube.com/watch?v=7TM0zA2_5UE
Torfo nie zwalaj na mnie rozpetania tej dyskusji. Pierwszy zaczal pan Adam, polecajac tworczosc LW @logo.
@Zedward:
Ja mam dwuznaczny stosunek.
Bo z jednej strony ludzie wykorzystują w praktyce swoją wolność. I to jest dla mnie dobre.
Z drugiej strony, żeby społeczeństwo funkcjonowało musi się jakoś dogadywać. A zamyka się w bańkach.
I to wszystko punkty widzenia świeckie — bo Kościół nie tylko jest „odcinany” od świata świeckiego, ale także dzielony w środku.
Z dzieciństwa pamiętam że intuicyjnie wyczuwaliśmy autentyzm zachowań dorosłych i bezbłędnie odróżnialiśmy go od zachowań pozoracyjnych. Dotyczyło to zarówno upolityczniania (chodziłem do szkoły TPD, ateizującej programowo) jak i po 56 roku nauki religii. Żarliwego komunisty (raz się zdarzył…) słuchaliśmy z przejęciem, jak i księdza który nie tylko w wygłaszanych formułkach, ale i swoim stosunkiem do nas pokazywał swoją wiarę. Wobec pozorantów i my pozorowaliśmy zainteresowanie. To by mogło wyjaśniać, czemu wzrost liczby godzin religii zmniejsza religijność. A kiedy przychodzi komunia i po niej przyjęcie z całym przynależnym blichtrem, oczy młodego człowieka widzą, że bynajmniej nie o wiarę w tym cyrku chodzi.
Aborygen
12 czerwca o godz. 5:30
… a jeżeli to pan Adam, to przepraszam i tym bardziej by…
PAK4
12 czerwca o godz. 8:12
…bo Kościół nie tylko jest „odcinany” od świata świeckiego, ale także dzielony w środku
———–
Kto, do jasnej anielki czyli do rzici, „odcina” ten kościół i czym, kto i czym „dzieli go w środku”?
—————–
Kościół grabi, grabił i chce dalej grabić bezkarnie … a tu coraz jakby trudniej, bo ludziska, coraz większa ich część, oczy i uszy mają… i nie są aż takie gupie…
Dobrze pisze o tym Charles Taylor w „A Secular Age”. Wyróżnia trzy modusy sekularyzacji: 1. odnosi się do sfery publicznej – obecności symboli religijnych w miejscach publicznych oraz likwidacji odniesień do Boga i religii w dokumentach państwowych 2. dotyka zagadnień życia wewnętrznego, schyłek wiary, zmniejszające się znaczenie praktyk religijnych (zanik prestiżu religii) i 3. koniec świata opartego na jednym fundamencie ontologicznym, jako początek epoki światoobrazów, w których religia jest tylko jedną z opcji.
Ale Polska jest w tym miejscu miejscem …niestandardowym. A dzieje się to przez wspomnianą przez Pana Redaktora – polaryzację. Przypominam sobie, że na początku XXI w. też było podobnie – około jedna trzecia młodych deklarowała przywiązanie do Kościoła. To proces bardzo powolny. Ale trwa:-)
„Już prawie jedna trzecia młodych ludzi w wieku gimnazjalnym i licealnym nie chodzi do kościoła”
Spokojnie, od czasu do czasu chodzą. Będą brać śluby kościelne, przyjmować księdza po kolędzie itd… Na pewno nie będą się wypisywać z Kościoła, żeby w razie czego nie zamykać sobie „drogi do nieba”.
To wszystko będzie śmierdzieć jedynie obłudą i zachowawczością.
Do kościoła nie, ale na religię już tak. I tu jest problem. Jeśli wierzyć badaniom, poziom szkolnej i przedszkolnej(sic!) katechezy jest tragiczny. Uczeń do 18 roku życia „podlega” władzy rodzicielskiej, a niestety większość rodziców dla „świętego spokoju” nie wypisuje dzieci z katechezy. Gorzej, bo nie próbuje nic z tym zrobić. Wolimy też religię w szkole często z wygodnictwa – bo po co wozić dzieciaka na plebanię. Dopóki Kościół nie zrozumie, że dla wiary lepsza jest katecheza na plebanii niż w szkole, degrengolada będzie się pogłębiać. A sama szkoła powinna dbać o świeckość – dość prowadzania uczniów w czasie lekcji do kościoła, pielgrzymek maturzystów na Jasną Górę itp. Ale przy obecnym ministrze i kuratorom takim jak ta z małopolski, nie ma na to szans!
@teo
spokojnie, Kościół nie wszędzie grabi, są miejsca na Ziemi. gdzie ratuje od głodu, poniewierki, sieroctwa, wykluczenia. Nawet w Polsce: wspólnota siostry Chmielewskiej. Wystrzegałbym się uogólnień, zwłaszcza pejoratywnych, bo ta emocja działa w obie strony i blokuje jakąkolwiek sensowną rozmowę. Piszę o tym w tym felietonie na przykładzie odchodzenia młodzieży od Kościoła. Część komentarzy zwraca uwagę na kwestię katechezy jako jednego z powodów laicyzacji młodych ludzi. Słusznie. Ale to znaczy, że poziom i program katechezy uległ poprawie, odpływ mógłby być mniejszy. A jeszcze lepiej by było, gdyby katechezę przenieść do sal parafialnych. Wtedy młodzież głosowałaby nogami i dlatego katechezy Kościół nie da wyprowadzić ze szkół państwowych.
Adam Szostkiewicz
12 czerwca o godz. 10:19
O kościele JPII:
„wiesz, dobro samo się obroni, a zło trzeba demaskować, nazwać po imieniu i za nie przepraszać„.
I tego się trzymam myśląc i mówiąc o kościele.
@teo:
Kościół nie jest, tak do końca, jednością. Bardziej przypomina KE niż „zakon PC” 🙂
Znajdziesz tam: katolików otwartych, tradycjonalistycznych, ludowych, magicznych, „zielonoświątkowych”, konformistycznych, najconalistycznych itp.
Mam wrażenie, że już teraz ta więź między nimi, w ramach Kościoła, trzeszczy w szwach ale dominuje poczucie, że jednak Kościół jest wartością, choćby rozumianą „statystycznie”, tzn. jako siła wpływająca na kraj.
Kapłani i wierni robią już, jedno skrzydło drugiemu, rzeczy, które są odbierane jako „obraźliwe dla Boga i wyznawców”.
Jeśli wiara młodych będzie jeszcze bardziej sekciarska, tzn. otwarci będą bardziej otwarci, a tradycjonalistyczni — bardziej tradycjonalistyczni (itp.), to to się zacznie sypać. Już teraz mamy grupę lefebrystów, mamy Ordo Iuris, mamy Rodziny Radia Maryja — wszystko to albo wprost sekciarskie, albo w sekciarstwo wpadające — ale na razie zamiast odrzucenia od Kościoła mamy, co najwyżej, głębokie westchnienia nad jego chorobami…
Największym problemem, gwarantującym przewagę funkcjonariuszom krk, jest brak alternatywnej mitologii/narracji/opowieści dostarczającej społecznie podzielanych wzorców identyfikacyjnych pozwalających budować wspólnotę.
Brak rytuałów przejścia.
Krk zawłaszczył te pola z braku jakiejkolwiek liczącej się konkurencji.
Dzieje się tak ze szkodą dla obywatelskości i duchowości.
PAK4
12 czerwca o godz. 10:50
… dominuje poczucie, że jednak Kościół jest wartością, choćby rozumianą „statystycznie”, tzn. jako siła wpływająca na kraj.
… wyluzuj… fakty
Czech Republic, Czesi od których pono zaciągnęliśmy się tym dymem:
91% młodych (16-29 lat) Czeszek i Czechów nie identyfikuje się z żadną religią,
70% mówi, że nie chodzi do koścoła i innych miejsc kultu (poza specjalnymi okazjami),
i 80% , że nigdy się nie modli.
Czy Czechy są nieszczęśliwym krajem?
Ranking of Happiness 2016-2918
1. Finland (7.769)
2. Denmark (7.600)
3. Norway (7.554)
4. Iceland (7.494)
5. Netherlands (7.488)
6. Switzerland (7.480)
7. Sweden (7.343)
8. New Zealand (7.307)
9. Canada (7.278)
10. Austria (7.246)
…
20. Czech Republic (6.852)
…
40. Poland (6.182)
41. Uzbekistan (6.174)
…
@ PAK4 12 czerwca o godz. 10:50
Odłamy mniej lub bardziej sekciarskie w pozorną całość łączy majątek. To tak jak ze wspólnym dorobkiem w małżeństwie które się rozwodzi. Rzadko się udaje podzielić dobra polubownie, im majątek większy tym i konflikt zacieklejszy. Przedsmak można obserwować na Ukrainie, chociaż tam cerkwi po ZSRR dóbr ostało się niewiele, ale „zajazdy” do budynków oraz intronizacje w nich raz patriarchatu moskiewskiego, raz kijowskiego, są na porządku dziennym.
Ten film nadał Rydzyk trzykrotnie podczas ciszy wyborczej przed ostatnimi wyborami:
https://www.youtube.com/watch?v=gV5q78OytkM
Adam Szostkiewicz@
„A jeszcze lepiej by było, gdyby katechezę przenieść do sal parafialnych. Wtedy młodzież głosowałaby nogami i dlatego katechezy Kościół nie da wyprowadzić ze szkół państwowych.”
Problem katechezy w Polsce to sprawa bardzo złożona. Moje córki przeżyły całą edukację w Niemczech. Lekcja religii w szkole 2 razy w tygodniu. Dodatkowo przygotowanie do komunii i bierzmowania w salce. Mają swoje zdanie na temat Kościoła.Wyważone:-) W Polsce katecheza została wyrzucona ze szkoły w czasach stalinowskich. Powróciła dopiero w wolnej Polsce. I do tej pory jej powrót do szkoły wiąże się częściowo ze sprawą wolności (jeszcze:-) Co ciekawe powrotu do salek bardziej pragną rodzice i dziadkowie, którzy sami nie mieli religii w szkole.
Myślę, że problem dotyczy bardziej sposobu katechizacji niż miejsca. W Polsce jest ona ideologizacją z wykorzystaniem np sal gimnastycznych na rekolekcje czy odprawianie mszy. Trudno to sobie nawet wyobrazić na Zachodzie. Przesyt jest równie niewskazany co …zabranianie.
@teo:
Tak, wiem, gdy widzę Kaczyńskiego to chcę emigrować do Czech. Ale, zaraz, Czesi mają Babisza. Czy to rzeczywiście lepiej?
Ale, co do „mojego argumentu” — chodzi mi o to, że większość katolików uważa Kościoł za wartość. Albo dlatego, że jego powszechność jest w Credo, albo dlatego, że miło być „większością”, albo dlatego, że jest siłą polityczną… Tych wersji można by jeszcze trochę dodawać, niemniej nie o liczbę chodzi, a o to, że wspólnota jest wartością jest właśnie wspólne i — moim zdaniem — jest to największym hamulcowym rozpadu, bo poszczególne grupy potrafią nazwajem o sobie rzeczywiście myśleć źle (można podejrzeć hejt jaki na siebie wylewają).
@dino77:
Ale jaki majątek?
Że jak dojdzie do rozwodu, to rydzykowcy będą chcieli mieć udziały w klasztorze dominikanów w Krakowie? Albo odwrotnie — Tygodnik Powszechny wystąpi o udziały w TV Trwam? Albo dojdzie do sporu, komu przypada jaki procent ze sprzedaży pałacu arcybiskupiego?
Poszczególne części Kościoła instytucjonalnego — parafie, zakony, media (choć może nie diecezje, czy organizacje charytatywne…) — są, plus minus, samofinansujące się. Akurat pod względem finansowym rozwód to nie byłby problem.
Panie Redaktorze ,,Kościół w Polsce za dwie, trzy dekady straci demograficzne zaplecze.” Wobec takowego dlatego tak dba o zaplecze finasowe. Co by nie być uzależnionym od kaprysów nierogacizny. Z samej NyczTower kuria się utrzyma i to utrzyma dobrze.
Wartości duchowe, mistyka, transcendencje jest to dobre ale niczym fabuła w oldschoolowym pornosie pełni to zaledwie rolę pretekstową. Znajomość historii Kościoła jasno wskazuje, że najważniejszym elementem konstytutywnym KRK od czasu wyjścia z katakumb jest MIEĆ.
Jego historia to nieustanna walka o obronę i rozszerzenie tego MIEĆ. Co prawda różne Franciszki (czy to z Asyżu czy Argentyny) od czasu do czasu nadmiernie się przejmują swoją propagandą (,,nieee pooodążaaajcie za dobramiii doczesnymiii albowiem to wszystko jest maaarność”) ale zwykle ich zapały albo się wkomponywało w służbę strukturze albo zwyczajnie urzynało łeb.
Laicyzacja młodych (niestety) nie jest moim zdaniem, zjawiskiem pozytywnym (choć mnie jako ateusza powinna radować) gdyż nie wynika z jakiegoś przewartościowania postawy, namysłu. Zwykle jest to śmierdzący leń, kac po sobotniej imprezie, atrakcyjniejsza propozycja spędzenia wolnego czasu. Dlatego ci młodzi nadal niosą w sobie ten cały nienawistny bagaż zaszczepiany przez polski katolicyzm: pustotę czczej obrzędowości, plemienne nienawiści, nienawiść wobec Innego, antyspołeczność. Ba, wręcz uwolnieni od chrześcijańskich ,,bajań” (które KRK promował chociaż fasadowo) mogą rozwinąć skrzydła uwolnieni od ,,przyzwoitości”. Czy to jako partnerzy czy jako szefowie. Najlepszym przykładem takiego nowego trybalizmu jest marsz niepodległości czy korwinizm. Dla rasizmu czy neoliberalizmu religijne didaskalia są użyteczne tylko do pewnego etapu (jako opium czy temat zastępczy) potem ,,przyzwoitość” nimi wymuszana staje się zbędym balastem.
KRK jest (nie)zwykłą korporacją – liczą się słupki, zyski, minimalizacja kosztów. Dlatego perspektywa długoplanowa jest tutaj nieistotną. W końcu czy koncerny tnące lasy deszczowe martwią się jakimiś ,,zmianami klimatycznymi”? Liczy się wykonanie planu ,,tu i w tym roku finansowym”. A co będzie jutro? Będziemy się martwić jutro.
@Jagoda 12 czerwca o godz. 11:47
Największym problemem, gwarantującym przewagę funkcjonariuszom krk, jest brak alternatywnej mitologii/narracji/opowieści dostarczającej społecznie podzielanych wzorców identyfikacyjnych pozwalających budować wspólnotę. Brak rytuałów przejścia. Krk zawłaszczył te pola z braku jakiejkolwiek liczącej się konkurencji. Dzieje się tak ze szkodą dla obywatelskości i duchowości.
100% racji.
Brak alternatywy.
A mogliby się np. zapisać na jeden z miliona kursów interentowych oferowanych za darmo przez najlepsze uniwersytety świata i spróbować umeblować puste głowinki.
Boże, jaki ja jestem idiota!
Dedykuję ci @jagodo lekarstwo na twoją nieprzystająco do rzeczywistości przenikliwą inteligencję: (słuchaj 3x przed jedzeniem a może ci zdolność do myślenia przejdzie)
Ty mała znów zarosłaś
Mała, znów zarosłaś
I do tego ja znalazłem w tobie osta
Laicyzacja polskiego społeczeństwa jest procesem, który jest znany i w Europie, i na świecie. Wynika on z postępu technicznego. Religia jest pewnym sposobem myślenia. Tak jak ćwiczymy mięśnie, tak możemy ćwiczyć umysł. Istnienie religii we wszelkich kulturach jest motywowane czynnikiem społecznym. Religia cementuje daną społeczność, a ta osiąga więcej, niż suma działań indywidualnych jednostek. Robi to na poziomie emocjonalnym, wierzący mówią mistycznym. Jednak te jednostki trzeba jakoś przekonać do wspólnego działania, stąd w religiach rozwinięte systemy nakłaniania, tzw. presji społecznej, po dobroci, a często i nie. Dlatego uznaje się, że religie generalnie mają charakter opresyjny. I tu dochodzimy do postępu technicznego. Obecny świat daje przewagę zachowaniom indywidualnym, w większym stopniu niż kiedykolwiek w historii. Bo jak kogoś przymusić do wspólnoty, skoro ma samochód i internet? Jeżeli może pracować, robić zakupy, wozić dziecko do szkoły i żyć w społeczności zupełnie innej niż w miejscu jego zamieszkania? Takiego czegoś nie było nigdy w historii ludzkości, a przynajmniej na taką skalę. Powolny (!) zanik religijnego myślenia też jest związany z rozwinięciem systemu społecznego. System edukacji zawierający przedmioty ścisłe. Dostęp do informacji (internet). To wszystko sprzyja analitycznemu sposobowi myślenia, a ten generalnie nie współgra z ideami przyjmowanymi na wiarę.
Nie bez znaczenia jest dualistyczny model Kościoła: wspólnoty duchowej oraz korporacji będącej innym ramieniem władzy państwowej, co można ewidentnie wykazać historią, w szczególności Kościoła Katolickiego. Nie ma co ukrywać, że Kościół jako instytucja dąży do sojuszu z władzą świecką, co naocznie widzimy. Taka jest jego ponad 1300 letnia funkcja. Ale tutaj znowu dochodzimy do indywidualizacji społeczeństwa. To co Pan Redaktor raczył zauważyć, to interesujący fakt, że obecnej partii rządzącej nie ubywa w sondażach, tym niemniej traci jego nieoficjalny partner koalicyjny. O kluczowej roli Kościoła w obecnej walce politycznej można poświęcić kolejne felietony.
Dobra wiadomosc dla Polski.Lepsza niz wizyta p.o prezydenta A.Dudy w Bialym Domu.
@ Slawczan 12 czerwca o godz. 18:39
Z przykrością muszę się zgodzić z Twoim opisem rzeczywistości. Z przykrością, bo wolałbym by było inaczej. Tylko co do ostatniego zdania – jest gorzej niż piszesz: nie „będziemy się martwić”, a „inni się będą martwić”, bo w przeciwieństwie do dobrych starych Rotschildów którzy swoje imperia budowali z myślą o kolejnych pokoleniach swoich rodzin, dzisiejsi prezesi korporacji, a szczególnie funduszy inwestycyjnych myślą jedynie w perspektywie swoich kadencji – oszczędności i złote spadochrony pozwolą im potem do końca ich dni przenosić się tam, gdzie się jeszcze daje żyć.
zza kałuży
12 czerwca o godz. 20:00
🙂
@lalecznik:
Piszesz, ze postep techniczny, wiedza, dostep do informacji i wolnosc powoduja „laicyzacje”.
A jesli tak, to dlaczego laicyzacja zachodzi tak nierowno?
OK, internet jest wzglednie nowy, ale akurat taka mobilnosc i wolnosc informacji byly na wysokim poziomie w Stanach, gdzie laicyzacja dokonywala sie wolno…
OK, jesli wolnosc, dostep do informacji i internet, to co mlodzi ludzie robia z ta wolnoscia? We wpisie Gospodarza mamy jedna os podzialu — religie; ale mozna spojrzec na polityke. Mlodzi, „lepiej poinformowani” i swobodnie wybierajacy ludzie czesciej glosuja na: Razem, Korwina, nacjonalistow. Jak sprawdzisz wyksztalcenie, kompetencje i oczytanie, to nacjonalisci zostana w tyle, ale i Razem, i Korwin beda na czele. Jest w tym jakas regula? Jakas madrosc wyboru?
(OK, z niektorymi wyborami sie zgadzam, z niektorymi nie. Patrzac z zewnatrz: internet, wolnosc wyboru, oczytanie, sprzyjaja swoistemu „tunelowaniu” — koncentrujesz sie na jednej kwestii lub widzeniu swiata i wglebiasz sie. Charakterystyczne twierdzenie potem takich osob: „czym wiecej o tym czytam, tym wiecej rzeczy potwierdza moje spostrzezenia”…)
Wrocmy do laicyzacji. To oznacza, ze ludzie nie sa madrzejsi. Nie, zeby byli glupsi — zdolnosc postrzegania mozgu byla taka sama w starozytnosci, sredniowieczu i jest teraz. Plus minus. To tez znaczy, ze wciaz nadazaja za madroscia tlumu, tyle ze ten tlum nie musi byc juz sterowany przez ksiedza proboszcza — sterowac nim moga tweety Dawkinsa, albo wypowiedzi ks. Oko na YT.
Czy laicyzacja musi nadejsc? Moim zdaniem musi, jesli bedzie wolnosc. Ktos tu pisal, ze dazenie do Boga i potrzeba religii sa powszechne. A ja bym zapytal w jakim zakresie. Bo ze we wszystkich krajach i kontynentach wystepuje — to prawda. Ale zeby angazowalo wszystkich ludzi? Powiedzialbym, ze duza czesc — choc nie wiem, czy raczej 30, czy moze 70%, jest w gruncie rzeczy obojetna. Gdyby nie mniejszosc, ksztaltujaca kulture, narzucajaca wzorce, typowa kultura bylaby mocno „zlaicyzowana”. I do tego zapewne wolnosc doprowadzi. Ale tylko tyle — internet, nauki scisle, czy wolnosc podrozowania nie maja z tym wiele wspolnego.
PAK4
13 czerwca o godz. 9:09
Sekularyzację napędza rozum nawet ten chłopski, ale trzeźwy … ciemnota, strach przed śmiercią i inne lęki napędzaja wiarę w cuda… tam gdzie gra przypadek z koniecznością.
Stąd baśnie, legendy i bajarze… zabobon i jego kapłani…
————————–
‚… Baba Jaga, na dzieci zawzięta? Czy to wół w oborze tupie, czy to tętent bojowych koni okrutnych najeźdźców, znowu, jak przed stu laty, przekraczających Jarugę? Czy to lelek nad strzechą śmignął, czy może wampir, spragniony krwi? Czy może piękna czarodziejka, na magicznym zaklęciu lecąca ku dalekiemu morzu?
– Wiedźmin Geralt – zaczął bajarz – razem ze swą nową kompanią ruszył na Angren, gdzie bagna i bory. Wonczas były tam bory, ho, ho, nie to, co nynie, nynie nie masz już takich borów, w Brokilonie chyba… Drużyna powędrowała na wschód, w górę Jarugi, w stronę uroczysk Czarnego Lasu. Zrazu dobrze się im wiodło, ale później…’
@deo:
1) Nie wierze az tak bardzo w rozum. Kazdy znany mi „rozum” ma jakiejs sklonnosci do popadania w te, czy inna ciemnote, zabobon, czy myslenie stadne.
2) Ateizm, czy agnostycyzm tez ma swoje wydanie „glupie”, czy zabobonne. Spotykalem takich ludzi, ktorzy w Boga nie wierzyli, do kosciola nie chodzili, ale uroki musieli odczynic…
3) Religia nie musi lagodzic strachu przed smiercia, a wiara w cuda swiadczy raczej o jej plytkosci, niz glebi.
—
4) To co moze sie zmienic, to zmiana pozycji wiary. Obecnie jest ona domyslna, tak jak praktycznie domyslne sa koscielne chrzty, pierwsze komunie, sluby; jak domyslne jest chodzenie na religie w szkole. Obecnie w Polsce, gdy nic nie robisz i nie wybierasz, to z tej domyslnosci wzorca zostajesz katolikiem. Moze sie stac — i dla mnie to bedzie naturalna ewolucja — ze tak domyslna stanie sie religijna obojetnosc. Ale czy bedzie madrzejsza, albo glupsza, bardziej lub mniej etyczna — nie wiem.
Kościół odejdzie na wzór i podobieństwo świata, który go utrzymywał, żywił i po trochu nienawidził. Polski świat chłopski trwał przez tysiąclecie, umarł na naszych oczach i nie odrodzi się już ani w swej niepowtarzalności ani samowystarczalnej pełni. Jeżeli ginie świat, w którym On panował, pustkę wypełnia bunt. Bunt mas jest koszmarem kościelnych elit. Okopy Świętej Trójcy ,trwanie, bezruch i zakłamanie są jedyną receptą na kryzys. Puste kościoły to to kwestia najbliższego czasu.
@zza kałuży
Ależ jest alternatywa, napisałem o tym wcześniej, tylko znów nie wiem czemu post się nie ukazał. Tą alternatywą jest nasza rodzima religia słowiańska. Są rytuały przejścia, święta doroczne i naszość od 1500 lat. Trzeba jedynie przełamać pewne schematy myślowe narzucone przez katolicyzm.
@kormoran
Religie słowiańskie? Pan się przyjrzy poglądom niektórych ich wyznawców w dzisiejszej Polsce. Już przed wojną polscy ,,neopoganie” faszyzowali na całego.
Coraz czesciej dochodze do wniosku, ze jestem osoba wierzaca dziekujac Wszechmogacemu za to, ze pozwolil mi zostac ateista.
@Aborygen,
Zaiste, mądry ksiądz wie, ż ateizm oczyszcza wiarę.
PAK4
13 czerwca o godz. 14:38
… kocham ludzi, którzy „odczyniają uroki”, ale nie budują kościołów…
… po co coś piszesz skoro – sam mówisz – „nie wiesz”…
… reszta zdań pokraczna i pusta… „domyślna wiara”? – może domyślna dla katolickich statystyków – to pewne…
Ba, Panie Adamie, ale gdzie tych madrych kaznodzieji szukac. Omijam Torun po obejrzeniu za szatanskim podszeptem Jagody, ojdyrowskiego arcydziela kinematografii.
Powiada pan wyprac wiare w jej wypaczonej postaci w ateistycznym detergencie. Nie stac mnie na “idustrial washing machine” z 10-ciogodzinnym programem. A potem, te brudy trzebaby jeszcze rozwiesic na publicznym widoku.
No, thanks
kormoran:
Religii słowiańskich nie ma.
Tak, wiem, Słowianie kiedyś wierzyli w Peruna, ale czy mieli rytuały przejścia, jakąkolwiek „liturgię” — nic na ten temat nie wiadomo. Więcej — są przesłanki, że poza ogólną wiarą niewiele tam było.
Dzisiejsza „religia słowiańska” to współcześnie wymyślony teatr. I to przez drugorzędnych dramaturgów. To, czy już nie lepiej z prof. Krawczukiem uwierzyć w Dzeusa, albo inną Hathor? 😀
@deo:
Serio: piszesz z wyraźnym poczuciem, które nieco przejaskrawiając spórbuję opisać tak: głupi ludzie żyją w prymitywnej wierze, ale mogą zmądrzeć, ją porzucić i zostać ateistami.
I ja trochę zgaduję, że to Twoja ocena wynikająca z oglądu najbliższego środowiska — masa bezmyślnych katolików i paru ludzi niezależnych, inteligentnych, którzy katolicyzm porzucili dla ateizmu.
Trochę tak w Polsce bywa. O tym pisałem pisząc o „domyślności”. Katolicyzm, jako dominująca forma, przyciąga konformistów, ludzi niezedecydowanych, zbyt głupich by samodzielnie myśleć.
Ale przyciąga ich nie dlatego, że jest katolicyzmem, albo religią, czy chrześcijaństwem, ale dlatego, że dominuje. Spotykasz go w szkole, na uilicy, często w rodzinie. Wystarczy, że poddasz się temu „naciskowi” i też zostaniesz katolikiem.
Ale — jeśli młodzi od Kościoła odejdą, to do kogo się przyłączą konformiści, niezdecydowani, głupi?
Poza tym, zbyt wielu ateistów widziałem. Wystarczy zobaczyć, co się zrobiło z racjonalistą.pl. Jak portal antyklerykalny i ateistyczny zaczął popadać w różne sekciarskie postawy, a to nacjonalistyczne, a to właśnie filoslawistyczne, jakieś zachwyty nad pogaństwem… Nie wiem, czy są mniej agresywni, bardziej tolerancyjni, czy demokratyczni od Radia Maryja obecnie — obstawiam, że się wyrównało.
A to i tak „intelektualiści”. Dyskutują, czytają, piszą. A widziałem też taki ateizm magiczny wśród mieszkańców blokowisk. Żadnego myślenia, niezależności. Kościół może jest dla nich passe, Bogiem kto by się przejmował, ale egzorcysta może wypędzić diabła, a czary lepiej odczynić. Groch z kapustą, poganiane nieuctwem. Kochać takich jako bliźnich — jak najbardziej. Ale widzieć w nich naszą przyszłość? Brrrr…
@Aborygen:
Poszukałbym wśród jezuitów (np. piszących na Deonie, skoro do Polski Ci daleko); albo wśród dominikanów… Tam szanse są największe.
@PAK
Otóż to, groch z kapustą po obu stronach barykady wiara-niewiara, okopywanie się na swoich zwykle z góry straconych pozycjach, demonstrowanie ideologii przykrywające to, co jest najciekawsze, czyli egzystencjale źródła tych postaw. Jedni nie mogą żyć bez drugich, jak przysłowiowi Kozak i Tatarzyn, zamiast zwrócić się przeciwko wspólnemu zagrożeniu, jakim jest nihilizm.
Gdyby biskupi kościoła i rozumieli powagę sytuacji, to dawno temu znieśliby oni celibat i urząd papieża oraz przyłączyli się do luteranów.
Chandra Unyńska 13 czerwca o godz. 17:45
Obyś miała rację! 🙂
Adam Szostkiewicz 14 czerwca o godz. 8:28
Jak Pan zdefiniuje ów „nihilizm” i dlaczego ma on być zły?
Adam Szostkiewicz 13 czerwca o godz. 21:39
Skąd u Pana ta niechęć do polskości?
@Pak4
Owszem są. W polsce funkcjonują związki wyznaniowe słowiańskiej religii, to samo w innych krajach słowiańskich.
A jakie rytuały przejścia mieli pierwsi chrześcijanie? A co wiadomo o ich „liturgii”? To, co dziś wydaje się „odwiecznym chrześcijanstwem” to wymyślone w toku historii święta, znaczenia, symbole, zwykle skopiowane z religii etnicznych.
Problem jest w przełamaniu schematów myślowych i indoktrynacji katolickiej.
Alternatywa jest. Podstawa tożsamościowa jest. Obrzędowa także. Czego brak? INDOKTRYNACJI! Dla moich dzieci religia słowiańska jest czymś oczywistym i naturalnym. Tobie się w głowie nie mieści, wypowiedź kończysz kpiącym uśmiechem. Bo od małego masz podawany na tacy katolicki przekaz i jest on dla ciebie punktem odniesienia.
Zapraszam na święto Kupały za tydzień. Staniesz w grupie ludzi i powiesz im, że religia słowiańska nie istnieje i nie ma rytuałów przejścia – pośmieją się trochę – szczególnie ludzie po swadźbach, czy postrzyżynach. Niestety, ale powtarzasz jedynie katolicką propagandę. Kościół katolicki to hipermarket, a ja zachęcam do samodzielnego uprawiania poletka. Praca cięższa, ale wiesz co jesz o taniej i smaczniej 🙂
lalecznik 12 czerwca o godz. 20:18
Narodowy socjalizm oraz stalinizm i maoizm też cementował odpowiednio narody III Rzeszy, ZSRR czy ChRL. Poza tym, to z tego, że jako instytucja kościół dąży do sojuszu z władzą świecką, wynikają jego największe błędy, że wymienię tu tylko zgubną dla cerkwi jej współpracę z bandą Romanowów.
Slawczan12 czerwca o godz. 18:39
Aby mieć wartości duchowe, mistykę, transcendencje etc., to kościół nie tylko że nie jest potrzebny, to wręcz utrudnia on ludziom posiadanie takich wartości. Laicyzacja młodych jest zaś zjawiskiem na 100% pozytywnym.
Adam Szostkiewicz 12 czerwca o godz. 10:19
Kościół wszędzie grabi z definicji, a jeśli nawet ratuje on ludzi np. od głodu, to tylko po to, aby poprawić swoje statystyki „duszyczek” (p. np. działalność w Indiach pewnej znanej albańskiej zakonnicy). Oczywiście, że katechezę należy przenieść do sal parafialnych, tak samo jak należy zakazać uczestnictwa kościoła w uroczystościach państwowych i zlikwidować instytucję kapelanów w wojsku czy policji, gdyż te instytucje państwowe powinny być religijnie a szerzej ideologicznie -na 100% neutralne.
@Bolech
Że nie warto starać się wspólnie z innymi, by świat był ciut lepszy.a skoro nie warto, to wszystko jedno, jak jest, kto rządzi i jak.
@Adam Szostkiewicz
Pojęcia lepszy i gorszy są względne. Islam też walczy o lepszy świat. Problem w tym, że „lepszy” oznacza „zgodny z moimi przekonaniami”.
Adam Szostkiewicz 14 czerwca o godz. 10:21
NFR – Najwyższa Faza Rozwoju. Pewnego dnia Trurla odwiedza umierający pustelnik i opowiada przygodę Klapaucjusza. Klapaucjusz podczas swoich wypraw napotyka starego robota, który opowiada mu, że logicznie dowiódł istnienia cywilizacji, która osiągnęła najwyższą fazę rozwoju (NFR), ponieważ, skoro istnieje szereg cywilizacji, któraś musi być w najwyższej fazie. Jedyny problem stanowiło odnalezienie tej właściwej, ponieważ wszystkie badane cywilizacje podawały się za NFR. Jedynym sposobem okazało się poszukiwanie „cudów”, czegoś co wymyka się racjonalnym tłumaczeniom i co miałoby być efektem działania cywilizacji NFR. W końcu Klapaucjusz odnajduje taki „cud” – sześcienną gwiazdę, wokół której orbituje planeta o takim samym kształcie z dużym napisem NFR. Konstruktor ląduje na niej i spotyka jej mieszkańców: grupę około 100 bezczynnie leżących osobników. Gdy NFR (Enefercy, jak nazywa ich autor) poczuły się zmęczone wysiłkami Klapaucjusza w celu uzyskania od nich odpowiedzi, teleportowały go i jego statek daleko w kosmos, po napełnieniu statku podarunkami. Widząc, że tą drogą niczego nie dojdzie, Klapaucjusz konstruuje wielką maszynę zdolną symulować cały Wszechświat, włącznie z cywilizacją NFR. Po zapoznaniu się z symulacją, dowiaduje się, że w przeszłości próbowano tego sposobu już 6 milionów razy, a NFRce, jako, iż osiągnęły ten stan już dość dawno, teraz nie mają nic innego do roboty i osiągnięcia. Gdy Klapaucjusz pyta, dlaczego w takim razie NFRce nie pomagały innym cywilizacjom na niższych etapach rozwoju, symulacja wyjaśnia mu, że były takie próby, ale okazały się wysoce nieproduktywne. Dla przykładu zrzucenie na planetę kilku milionów urządzeń do spełniania życzeń po kilku godzinach doprowadziło do jej eksplozji. W końcu NFR z symulacji daje Klapaucjuszowi przepis na altruizynę – środek chemiczny pozwalający wszystkim zażywającym go dzielić uczucia i emocje. Nazwa pochodzi stąd, że ludzie czując ból innych, powinni zacząć ich traktować tak, jakby traktowali siebie w tej sytuacji.
Klapaucjusz produkuje dużą ilość tej substancji i wysyła pustelnika (chętnego do pomocy innym) w przebraniu człowieka, by wypróbować działanie altruizyny na mieszkańcach pojedynczej planety. Po wprowadzeniu altruizyny do wody pitnej, mieszkańcy zwijają się w bólach porodowych krowy, grupowo wyrywają kolejne zęby staruszkowi, którego boli ząb, i szturmują dom młodego małżeństwa podczas nocy poślubnej. W końcu pustelnik zostaje rozpoznany jako robot (nie widać po nim skutków działania altruizyny) i zostaje dotkliwie pobity i torturowany, a w końcu wystrzelony w kosmos za pomocą armaty. W takim stanie dociera w pobliże domu Trurla. Podsumowując swoją opowieść, pustelnik zapewnia, że minęło mu pragnienie uszczęśliwiania innych.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Cyberiada
Generalnie, to istnienie instytucji kościoła dowodzi, że nie ma boga wyznawanego w ramach instytucji zwących się kościołami, gdyż bóg z definicji jest wszechwiedzący i wszechobecny, a więc nie potrzebuje on (ona? ono?) ułomnych, materialnych pośredników takich jak kościoły z ich klerem, budynkami i finansami oraz jakże licznymi grzechami, w tym także i pedofilii.
PAK4
14 czerwca o godz. 8:21
– nie zgaduj, bo to nudne i jałowe,
– nie rób mi wykładów o ateizmie, który mam w rzici,
– między praktycznym katolicyzmem polskim – kompletnie nie do przyjęcia – a możliwością godziwego – uczciwego, pożytecznego i moralnego – życia istnieje olbrzymia przestrzeń… na szczęście…
————–
‚Nie ma już nadziei na sens. Bez jakichkolwiek wątpliwości jest właśnie tak, że sam sens jest śmiertelny. To wszakże, czemu narzucił on swe krótkotrwałe panowanie, to, co pragnął zniszczyć, by wprowadzić oświecone rządy, mianowicie pozory – one są nieśmiertelne, niezniszczalne i nie ima się ich nawet nihilizm sensu i bez-sensu.
Tu właśnie swój początek znajduje uwodzenie‚. (JB)
@Bolech
Tak, ale nie chodzi o usczęślwianie,zwłaszcza siłą.Lem robił aluzję do ówczesnych uszczęsliwiaczy, dziś chodzi o całkiem innych, choć oni czasem też korzystają z ,,dorobku” tamtych.
@kormoran
I taki islam akceptuję.
@Bolech
To nie jest niechęć do polskości, bo o Polskę ja i moi przodkowie walczyli już w powstaniu styczniowym i zginęli w Katyniu, tylko do jej wersji nacjonalistycznej.
Adam Szostkiewicz 14 czerwca o godz. 11:35
Tyle, że u Lema to NIE było to uszczęśliwianie na siłę, i na tym polega siła wymowy jego „Altruizyny”. Chodzi tu bowiem o to, że każda bez wyjątku interwencja z zewnątrz, dokonana choćby przez bardzo wysoko rozwiniętych „obcych” (lemowska NFR czyli „Najwyższa Faza Rozwoju”), przynosi zawsze tragiczne skutki dla „uszczęśliwianych”, że wyliczę tu tylko Murzynów, Arabów i Abisyńczyków z Afryki, Aborygenów z Australii, Indian z obu Ameryk, Hindusów, Indonezyjczyków czy też np. Eskimosów, od mniej więcej XVII wieku „uszczęśliwianych” przez kolonizatorów z Europy Zachodniej i Skandynawii a nawet i z Europy Południowej (Italia w Abisynii i nie tylko w Abisynii).
Adam Szostkiewicz 14 czerwca o godz. 11:40
Ale przecież polskie powstania były narodowe, a więc z definicji nacjonalistyczne, skierowane przeciwko nacjonalizmom naszych sąsiadów (głównie Rosjan, ale także czasem i Niemców). Proszę więc nie mylić nacjonalizmu z szowinizmem i ksenofobią. Co zaś do przodków, to mój wujek zginął bezsensownie w pierwszym dniu Powstania Warszawskiego, wysłany na pewną śmierć przez niejakiego „Żywiciela”, uznawanego dziś zresztą i to na 100% niesłuszne, za bohatera narodowego, gdyż moim zdaniem (zresztą podchorążego rezerwy) był on tylko bardzo złym oficerem, wysyłającym swoich ludzi na pewną a bezsensowną śmierć, jako że wysłał on mojego wujka uzbrojonego tylko w dwie butelki tzw. koktajlu mołotowa na gniazdo niemieckich CKM-ów i samochód pancerny na terenie dzisiejszej AWF i co gorsza do walki de facto przeciwko Aliantom, gdyż to Powstanie było przecież politycznie skierowane przeciwko ZSRR a tylko militarnie przeciwko III Rzeszy. Stąd też nie jestem nacjonalistą w pańskim zrozumieniu tego terminu, a „tylko” polskim patriotą. Dlaczego zresztą nacjonalizm ma być zły, skoro np. Anglicy czy Francuzi nie wstydzą się być nacjonalistami?
@Bolech
A czemu pan nie wspomina o uszczęśliwianiu przez Rosję carską, sowiecką, Osmanów, Japonię?
Adam Szostkiewicz 14 czerwca o godz. 12:10
Na świecie dominuje od mniej więcej XVII wieku imperializm i kolonializm zachodnioeuropejski (USA to jest przecież „tylko” zbuntowane przeciwko Londynowi dawne dominium brytyjskie). Oczywiście, że Rosja carska czy też cesarska Japonia też maja sporo „za uszami”, ale nie ma przecież dziś już ani carskiego (rosyjskiego) ani też cesarskiego (japońskiego) ani też osmańskiego (tureckiego) imperium, a wojska USA stacjonują dziś nawet i w Polsce. Natomiast imperializm osmański czy turecki był bardzo liberalny. Tam nikogo siłą nie zmuszano do przejścia na islam, a Ivo Andrić doskonale opisał upadek gospodarczy i kulturalny Bośni po wyjściu z niej Turków. W Palestynie też panował wiekami pokój, dopóki nie weszli tam Anglicy. Islam ma bowiem różne oblicza i nie ma on swej centrali, w odróżnieniu od kościoła rzymskiego i na tym też polega siła islamu w relacji do katolicyzmu rzymskiego.
@A. Szostkiewicz
„… mądry ksiądz …” toż to dzisiaj oksymoron.
Mądrzy księża to Kopernik, Meslier, Staszic, Sedlak, Obirek, Kotliński, i wszyscy inni, którzy przejrzeli na oczy, co to jest KrK.
@Bolech
Nacjonalizm po angielsku ma inną konotację.W naszej kulturze nacjonalizm jest wypaczoną formą patriotyzmu.
Adam Szostkiewicz 14 czerwca o godz. 12:10
Na świecie dominuje od mniej więcej XVII wieku imperializm i kolonializm zachodnioeuropejski (USA to jest przecież „tylko” zbuntowane przeciwko Londynowi dawne dominium brytyjskie). Oczywiście, że Rosja carska czy też cesarska Japonia też maja sporo „za uszami”, ale nie ma przecież dziś już ani carskiego (rosyjskiego) ani też cesarskiego (japońskiego) ani też osmańskiego (tureckiego) imperium, a wojska USA stacjonują dziś nawet i w Polsce. Natomiast imperializm osmański czy turecki był bardzo liberalny. Tam nikogo siłą nie zmuszano do przejścia na islam, a Ivo Andrić doskonale opisał upadek gospodarczy i kulturalny Bośni po wyjściu z niej Turków. W Palestynie też panował wiekami pokój, dopóki nie weszli tam Anglicy. Islam ma bowiem różne oblicza i nie ma on swej centrali, w odróżnieniu od kościoła rzymskiego i na tym też polega siła islamu w relacji do katolicyzmu rzymskiego (co jednak NIE znaczy, że jestem zwolennikiem islamu).
Jeśli tak znaczna liczba młodych ludzi odeszła od Kościoła, to albo dzisiejsza młodzież wcześniej nabiera rozumu, albo pralnia mózgów ma jakąś usterkę.
@logo:
1) Znaczność liczby jest względna.
2) Używając Twojego podziału i obserwując poglądy polityczne młodych — to drugie. Mniejszy jest autorytet Kościoła, „nieautentyczny” język Kościoła, a i średnie pokolenie — czyli rodzice tej młodzieży — jest słabiej przywiązane.
3) Nie ciesz się za bardzo — odchodząc od Kościoła młodzi potrafią ze sobą zabrać wszystkie jego wady.
@deo:
Wzruszyłem się. Tak dawno nie słyszałem słowa rzyć… aż mi się młodość przypomniała…
@Bolech
acha, czyli są nasze i nienasze imperia. Tylko że na tej samej zasadzie można wskazać dobroczynne skutki tych ,,nienaszych” imperiów w krajach, nad którymi panowały. Np. Brytanii w Indiach czy w Hongkongu i USA w Japonii i Niemczech.
Dodać należy też, że „brytole” całkowicie eksterminowali autochtonów na Tasmanii w ramach niesienia cywilizacji (śmierci dla tychże).
@PAK4 (14 czerwca o godz. 16:20)
Wolałbym, żeby od Kościoła odchodzili ci, których przyciągnął swoimi zaletami. Może byliby skłonni założyć własny kościół. Z Bogiem na miarę XXI wieku. Z Bogiem, który niczego nie nakazuje, niczego nie zakazuje, niczego nie obiecuje ani niczym nie straszy. Z Bogiem, który wskazuje drogi i konsekwencje ich wyboru. Z Bogiem, o którym mowa w preambule do Konstytucji. Problem chyba w tym, że ludzie nie dorośli do tego, by takiego Boga wybrać.
Adam Szostkiewicz 14 czerwca o godz. 13:11
Proszę sprawdzić, że w języku angielskim też się rozróżnia patriotyzm (patriotism) i nacjonalizm (nationalism) od szowinizmu (chauvinism) i ksenofobii (xenophobia).
@Bolech
Nadużywa pan mojej gościnności. Staram się rzeczowo odpowiadać na niektóre pańskie wpisy, pan na to reaguje impertynencjami. Moim drugim językiem jest angielski, a pan mnie poucza, że Anglicy znają słowo patriotyzm. Żegnam.
PAK4
@Aborygen:
Poszukałbym wśród jezuitów (np. piszących na Deonie, skoro do Polski Ci daleko); albo wśród dominikanów… Tam szanse są największe.
Is this your port of call for spiritual sustenance Pak-u? – interesting.
PAK4
@deo:
Katolicyzm, jako dominująca forma, przyciąga konformistów, ludzi niezedecydowanych, zbyt głupich by samodzielnie myśleć.
A widziałem tez ateizm magiczny wśród mieszkańców blokowisk. Żadnego myślenia, niezależności. Kościół może jest dla nich passe, Bogiem kto by się przejmował, ale egzorcysta może wypędzić diabła, a czary lepiej odczynić. Groch z kapustą, poganiane nieuctwem.
Trafne spostrzezenie. Tandeta swiatopogladowa w roznym wydaniu, ktora zalewa swiat.
Pozdrowienia ze skutych lodem antypodow. (dzis jedynie 17C)
@PAK4 (14 czerwca o godz. 8:21)
Dla mnie ateizm to bardziej epitet niż termin określający światopogląd. Człowiek rodzi się bez określonego światopoglądu. Dopiero z czasem przyjmuje ten, który mu najbardziej odpowiada, albo nie przyjmuje żadnego.
Ktoś, kto wybiera wiarę w Boga, wybiera też określonego Boga. Nie wybiera jednego z Bogów, ale tego, który jego zdaniem, jest Bogiem, bo innych za Bogów nie uważa. Jeśli zmienia Boga, to nie dlatego, że tego nowego uważa za lepszego od poprzednika, ale dlatego, że poprzednika przestał uważać za Boga. Jaki sens miałaby wiara, gdyby wyznawca nie był przekonany, że wierzy w prawdziwego Boga i że inni Bogowie Bogami nie są? Bóg to nie towar, który można znaleźć w magazynie z Bogami. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Jeśli Bogiem jest Bóg chrześcijan, to nie może nim być Bóg muzułmanów lub Żydów. Przynajmniej do czasu zunifikowania tych trzech Bogów. Dla chrześcijanina ateistami będą więc i muzułmanie, i Żydzi. Dla Żyda – chrześcijanie i muzułmanie, a dla muzułmanina – chrześcijanie i Żydzi. Tę wyliczankę należałoby oczywiście uzupełnić o innych Bogów, którzy mają swoich wyznawców. Gdyby uznać, że nie jest istotne to, w jakiego ktoś Boga wierzy, bo teistą jest każdy, kto wierzy w jakiegokolwiek Boga, to trzeba by też uznać, że teistą jest także racjonalista, który z pokorą dąży do poznania swego Boga, odkrywając kolejne prawa i tajemnice fizyki. A może tak naprawdę tylko on dąży do poznania prawdziwego Boga. Jeżeli więc chrześcijanin ateistą nazywa racjonalistę, to posługuje się wobec niego epitetem, a wobec tego musi się liczyć z tym, że racjonalista odpłaci mu tym samym.
Nie dostrzegam potrzeby dzielenia ludzi na teistów i ateistów. Tak samo jak nie dostrzegam potrzeby dzielenia ludzi na: mężczyzn i amężczyzn, kobiety i akobiety, dzieci i adzieci, młodzież i amłodzież, dorosłych i adorosłych, elektryków i alektryków, spawaczy i aspawaczy, inżynierów i ainżynierów, lekarzy i alekarzy, nauczycieli i anauczycieli…. To, że ktoś wybrał sobie innego Boga albo nie wybrał sobie żadnego, nie daje nikomu prawa do stygmatyzowania go z tego powodu.
Może racjonaliści powinni założyć własny kościół, w którym zamiast odprawiać msze, wykładano by kosmologię, astronomię, filozofię, logikę itp. herezje.
@PAK4:
Interesujący jest Deon, czy jezuici i dominikanie?
Mój „ulubiony” ksiądz, jest jezuitą i pisuje na Deonie.