Z ojcem Rydzykiem do prawdziwej Europy Chrystusa

W ramach projektu „Polexit” uaktywnił się Ruch Prawdziwej Europy – Europa Christi (u nas twarda prawica katolicka chętnie sięga po łacinę), Europa Chrystusa pod przewodem eurodeputowanego Mirosława Piotrowskiego. To znak naszych czasów. Robić politykę na kulturowej wojnie wypaczonego chrześcijaństwa z jego urojonymi wrogami. Nikt nie zagraża chrześcijaństwu tak bardzo jak ci „rycerze” współczesnych krucjat przeciwko wszelkim „obcym”.

Inicjatywa ma ponoć poparcie ojca Rydzyka, więc może odebrać trochę głosów PiS w nadchodzących wyborach. Na antenie radiomaryjnej Piotrowski atakował istotę naszego członkostwa w Unii Europejskiej, czyli respektowanie w prawie polskim prawa europejskiego. Bo to rzekomo zgoda na to, że inni przywódcy mają za dużo do powiedzenia w naszych sprawach. Takie hasła trafiają do odbiorców mediów o. Rydzyka i neoendeckiej prawicy.

W rzeczywistości, póki Polska jest w UE, musi się liczyć z konstruktywną krytyką ze strony innych państw członkowskich i wspólnych instytucji unijnych. Sama ma prawo do takiej krytyki w odniesieniu do innych członków Unii. Ale może zarazem liczyć na pomoc i solidarność w potrzebie. Na tym polega ta wspólnota. W latach tłustych i chudych, czyli obecnie.

Piotrowski robi polityczne awanse do „narodowców” Winnickiego i skrajnej prawicy, które tej wspólnoty nie rozumieją, nienawidzą jej i chcą jej zniszczenia. Chcą z niej wyjść, a przynajmniej znacząco ją osłabić. Nie robią bilansu zysków i strat polexitu. Wpisują się w szerszy plan polityczny europejskich prawicowych antysystemowców.

Znudził im się pokój i dobrobyt. Chcą wojny ideologicznej, do której cynicznie wykorzystują religię. A przecież Kościoły katolickie w Europie nie są antyeuropejskie. Mają nawet swe przedstawicielstwo przy UE.

W lutym Piotrowski uzyskał rejestrację swej partii. W mediach zaprzeczał, że jest przeciwko PiS i wykorzystuje politycznie Kościół. To reakcja na określenie przez media jego grupy politycznej jako „partii Rydzyka”. Polityk, dawniej związany z LPR i PiS, protestuje, bo przecież duchowni katoliccy nie udzielają się w polityce. Formalnie ma rację, a jaka jest praktyka, wszyscy widzą.

Owszem, księży nie ma w rządzie ani parlamencie, za to rząd i popierająca go część parlamentarzystów gremialnie obchodzi wraz z o. Rydzykiem jego urodziny. To kuriozum na skalę europejską, aby tak jawnie i bez zażenowania politycy antyszambrowali u kościelnego lidera opinii.

Eurodeputowany Piotrowski nie jest politycznym nowicjuszem. Robił dobre wyniki wyborcze. Jest wykształcony, ma modną dziś wśród polityków aparycję a la „Morawiecki boys”. Wybrał swą drogę polityczną u boku antyeuropejskiej prawicy udającej obrońców chrześcijaństwa, choć chrześcijaństwo takich obrońców do niczego nie potrzebuje. Jego prawo, jego zysk – albo i strata. To nas mniej i interesuje.

Ale co na to episkopat? To wierzących wyborców interesuje. Czy nasi biskupi są za czy przeciw polexitowi? Zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego. To bardzo dobry moment, by w tej ważnej dla państwa i narodu sprawie episkopat stanął w prawdzie. Jak każe mówić Ewangelia: za czy przeciw? Tak czy nie?