Czy panie minister Kempa i Zalewska były na „Kafarnaum”?

Czy Beata Kempa, minister do spraw uchodźców i pomocy humanitarnej, wybrała się na film „Kafarnaum”? Kto jak nie ona powinna go obejrzeć i podzielić się ze społeczeństwem swoimi wrażeniami i refleksjami?

Pytanie wcale nie jest retoryczne ani złośliwe. W demokracji to normalne, że minister od uchodźców spotyka się z uchodźcami, chodzi na filmy o nich, wypowiada się o nich.

Bardzo chętnie bym się sam dowiedział, czy „Kafarnaum” poruszyło serce i sumienie minister Kempy. Ja byłem poruszony, jeśli nie wstrząśnięty. I zachwycony chłopakiem grającym główną rolę z naturalnością chwytającą za gardło.

Na razie jednak Beata Kempa może nie mieć czasu na chodzenie do kina. Zaraz zacznie się kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, a pani minister startuje z listy „zjednoczonej prawicy” w okręgu dolnośląsko-opolskiego. Z wysokiego drugiego miejsca, zaraz za minister Anną Zalewską.

Nawiasem mówiąc, czy minister Zalewska nie powinna zachęcać młodzieży do obejrzenia „Kafarnaum”, a nauczycieli do rozmów o tym filmie z młodymi ludźmi?

A po co minister Kempa walczy o euromandat? Mówiła o tym w Radiu Wrocław, powtarzając wyświechtane frazesy pisowskiej propagandy o Polsce w sercu Europy. Że chodzi to, czy będą Polskę „poklepywać po plecach”, czy przeciwnie, Polska będzie „aktywnym uczestnikiem wielu zjawisk”.

Dodała też refleksję o problemie migracji: że trzeba wypracować „podejście systemowe”.

Minister Kempa nie ma raczej szans z minister Zalewską. A jednak chciałoby się, aby, było nie było, członkini polskiego rządu miała coś więcej do powiedzenia w tak ważnych sprawach.

A przecież mogła błysnąć, gdyby obejrzała „Kafarnaum” i wyjaśniła słuchaczom, dlaczego ten film dziejący się w Libanie ma w tytule miasto w północnym Izraelu, nazywane przez chrześcijan miastem Jezusa.