Hejtują biskupa po śmierci

Już kilka godzin po wiadomości o śmierci bp. Tadeusza Pieronka w internecie poszła w ruch machina hejtu. Hejt przeciwko Pieronkowi połączył ludzi na prawicy i na lewicy. To zły znak obecnego czasu. Kurczy się dramatycznie przestrzeń merytorycznej debaty publicznej. Podtapiają ją złe emocje.

Pierwsi hejtowali biskupa za krytykę PiS, Radia Maryja, ujęcie się za uchodźcami, sympatię do papieża Franciszka, drudzy za agresywne uwagi o feministkach, dzieciach z in vitro, rzekomą przychylność dla pedofilii, całokształt aktywności kościelnej, a w szczególności za wkład w konkordat.

Krytyki były czasem zasłużone, bo biskup Pieronek nieraz przesadzał, niczym poseł Niesiołowski – w słusznej sprawie, lecz po bandzie. Czasem, niestety, w niesłusznej, jak z działaczkami praw kobiet czy z dziećmi z in vitro.

Ale biskup nieraz umiał przeprosić, kiedy przesolił, czego nie umieją hejterzy. Hejt jest zawsze zły, bo niszczy prawdziwą i potrzebną debatę publiczną. Nie jest nią obrzucanie obelgami i wyzwiskami. Hejtowanie czyni z nas zasklepione w sobie wrogie klany, które okupują obywatelskie forum publiczne, agorę, wypłaszając z niej ludzi umiarkowanych.

Prawdziwa debata polega na dążeniu do możliwie rzetelnego i pełnego ustalenia stanu faktycznego. W przypadku zmarłej osoby, szczególnie publicznej, bilansujemy sukcesy i porażki. Nie ferujemy ocen emocjonalnych, próbujemy opisu merytorycznego.

Z jednej strony nie można więc nie dostrzegać szkodliwości społecznej niektórych wypowiedzi bp. Pieronka, z drugiej – trzeba mu oddać, że w Kościele nie było wielu biskupów, którzy tak jednoznacznie popierali uczestnictwo Polski w integracji europejskiej i którzy sprzeciwiali się upartyjnieniu Kościoła instytucjonalnego.

Obie te sprawy są słuszne i służą interesom naszego kraju. Upartyjnienie Kościoła i podważanie przez polityków i ludzi Kościoła obecności Polski w UE tym interesom szkodzi. Bp Pieronek chciał też dyskusji na temat podatku kościelnego, ale episkopat tematu nie podjął.

Nie było też biskupa, który pojechałby na Przystanek Woodstock rozmawiać z Owsiakiem, zamiast go znieważać, jak czyniło wielu duchownych. Nie było biskupa gotowego nazwać samospalenie Piotra Szczęsnego czynem bohaterskim. Jak to wszystko zmierzyć i zważyć? Hejt w tym z pewnością nie pomoże.