Seksualna Polska bloków

Tego się po Masłowskiej nie spodziewałem. Staram się czytać jej książki, bo to pisarka z wielkim słuchem językowym i społecznym. A tu takie zaskoczenie: Dorota Masłowska chwali tężyznę i witalność blokowisk, skąd – jak wiadomo – rekrutują swoich „żołnierzy” faszyści i nacjonaliści. „Polska z bloków i busów jest witalna, seksualna, żywa” – mówi w rozmowie przedrukowanej w weekendowej „GW”.

Chwali nie wiadomo do końca za co. „Witalność”, seksualność, żywotność to są cechy biologiczne, animalne. Mogą być tematem i tworzywem sztuki, ale po obróbce artystycznej. Same w sobie kojarzą się raczej z naturą niż kulturą, a pisarka Masłowska od dawna należy do sfery kultury, więc czego jej żal? Tej Polski „blokowiskowej”, która może nawet nigdy nie przeczytała ani jednego jej zdania?

Tę Polskę przeciwstawia Polsce klasy średniej, w której jej zdaniem panuje jakiś „ogólny obwis, mężczyźni łażą po parku z wózkami, role płciowe się zamazują, jest moda na unisex, również w podziale obowiązków domowych”.

Hm, czy to nie brzmi jak kazanie ks. Międlara? A przecież w tej samej rozmowie pisarka przyznaje, że w „mizoginicznej Polsce” trzęsieniem ziemi musiały być rewelacje, że „niekoniecznie wolno macać pracownice”. Masłowska, okazuje się, nie znosi katolickiego, homofobicznego i mizoginicznego kołtuństwa. A jednocześnie „agresywnego kapitalizmu” społeczeństw pokomunistycznych. Nie wyjaśnia bliżej, co ma na myśli. Czy nie znosi też kapitalizmu „nieagresywnego”?

To mnie frapuje. Obserwuję, co pisze dużo młodsze pokolenie. Widzę pewne analogie z późnymi latami 30. Jedni faszyzują, drudzy komunizują, trzeci idą w awangardę i totalną zabawę, a nad wszystkimi wisi zagłada ich świata.

Politycy mogą się uczyć od ludzi kultury wyczucia społeczeństwa, któremu chcą przewodzić. Tylko że fraza Masłowskiej o ludziach „w stanie zwisu” brzmi jak śpiewka różnej maści zamordystów, którzy chętnie by takie zwisające niedojdy przegnali przez policyjne lub bojówkarskie ścieżki zdrowia. A podziw dla tężyzny ludowej? Toż to oda na cześć komunistów i faszystów, mobilizujących masy do uprawiania sportu na chwałę Wodza i Ojczyzny. Nie wiem, czy i na kogo głosuje Masłowska, ale obawiam się, że na nikogo, bo co jej tam ktoś będzie gadał.

Z drugiej strony zawód pisarza to zajęcie wsobne i osobne. Mogą, a nawet powinni iść pod prąd.

Dorota Masłowska wyznaje, że stary świat ją „czaruje”, a nowy, „agresywnie kapitalistyczny”, nudzi i odpycha. No dobrze, ale do blokowisk już nie wróci, dołączyła do elity kulturalnej, jaką ten polski kapitalizm wytworzył prawie 30 lat temu, a ona jest w jakimś stopniu jego beneficjentem. Książek o blokowiskach w Polsce autorytarnej nie będzie się wydawać. Nie można być zarazem tu i tam.