Ku przepaści

Wkurza mnie i obraża stosunek „zjednoczonej prawicy” do Polski po 1989 r. Powściągam emocje jako publicysta, ale jestem też obywatelem i działaczem pierwszej Solidarności, także w stanie wojennym. Byłem rzecznikiem kampanii prezydenckiej Tadeusza Mazowieckiego.

Gdy w czwartek 26 lipca, po podpisaniu przez prezydenta Dudę ustaw likwidujących niezależność Sądu Najwyższego i całego systemu sądownictwa w Polsce, przeczytałem krótki tekst prof. Andrzeja Friszkego na jego stronie internetowej (FB), całkowicie odnalazłem się w jego słowach:

Zamyka się epoka demokratycznej Polski, otworzona w naszym państwie w 1989, a w naszych marzeniach w 1976, potem w 1980, w marzeniach naszych rodziców wiele lat wcześniej. Czytałem znowu niedawno emigrantów z Londynu, którzy nie wrócili do Polski pojałtańskiej. Ich marzenia – Polska demokratyczna i europejska, w zjednoczonej Europie, z wolnością obywateli i praworządnością. Teraz to wszystko się kończy, PiS przyniósł zwrot antydemokratyczny, antyeuropejski, lekceważenie dla prawa, budowanie języka alternatywnych znaczeń. To już było, ale nie w tych ruchach, który skupiał wolnościowe dążenia Polaków. Mam ciężkie poczucie zwrotu od sensu naszych dziejów wolnościowych ku przepaści. Koniec wolnej Polski. Początek dyktatury i łamania praw obywatelskich, gwałtowne złamanie tradycji narodowych.

Czy dla ludzi takich jak Friszke może być coś straszniejszego niż słowa: koniec wolnej Polski? Nie może. Wielokrotnie ostrzegano, że dojście PiS do władzy oznacza zwrot autorytarny, całkowicie sprzeczny z duchem i literą Polski po 1989 r. Wielu ludzi uważało, że to przesada, a nawet histeria.

A będzie jeszcze gorzej, bo taka jest logika „konserwatywnej kontrrewolucji” obozu Kaczyńskiego. Ludzie, którzy do niego nie należą i nie chcą dołączyć, czują się coraz bardziej obco w Polsce dobrej zmiany. Nawet jeśli wkład wielu z nich w odzyskanie niepodległości i demokracji jest nieporównanie większy niż większości aktywistów „dobrej zmiany”.

Nie tylko czują się obco, ale są przez obecną władzę traktowani tak, jakby byli tu obcy, niepotrzebni, niepożądani, choć mają (jeszcze) takie same prawa, jak wszyscy obywatele.

Słowa Friszkego to nie jest tylko wyraz goryczy z powodu trwonienia wspólnego dorobku niepodległości. Bo odrodzona Polska niepodległa zaczyna się w 1989 r., a nie w r. 2015 r., i jest dorobkiem wielu środowisk politycznych, a nie tylko jednego. To także złowieszcza przepowiednia i wołanie o opamiętanie się obecnych rządzących.