Infekcja diabłem, czyli polski katolicyzm niszowy

Wielu polskich katolików szuka treści wcale nie katolickich, lecz ezoterycznych. Chodzi o „wiedzę tajemną”, niedostępną profanom, o okultyzm, wywoływanie duchów zmarłych bliskich. Jednocześnie rośnie zainteresowanie egzorcyzmami.

Lawinowo przybywa księży egzorcystów. Polska jest chyba pod tym względem potęgą światową. W ramach egzorcyzmu księża wdają się w jakieś dialogi ze złym duchem, czyli z diabłem.

Kościół zalewany ezoteryzmem

Szczerze mówi o tym w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną ks. dr Grzegorz Strzelczyk, teolog, pracownik akademicki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. I stawia tam „diabelską” sprawę jasno:

Ja otrzymałem bardzo proste wychowanie teologiczne, jeżeli chodzi o Szatana: nie rozmawiamy, nie słuchamy, nie dyskutujemy, bo on jest od nas inteligentniejszy. Jeśli zakładam w swojej pysze, że go przechytrzę, już staję się narzędziem. Przez pychę właśnie. Jeśli ktokolwiek wierzy, że jest w stanie przechytrzyć diabła, to ma problem. Poważny.

Wywód katowickiego teologa wychodzi naturalnie z założenia, że Szatan istnieje, a egzorcyzmy mają korzenie w przekazie ewangelicznym, czyli dla katolika ortodoksyjnym. Ale Szatan nie może być dla chrześcijanina jakimś „alternatywnym bogiem”. A tajemne nauki nie mogą być alternatywną Ewangelią, chyba że porzucamy Kościół hierarchiczny.

Nie zwalać winy za swoje grzechy na diabła

Z rozmowy dość wyraźnie wynika, że w Kościele w Polsce dzieją się rzeczy teologicznie i duszpastersko dziwne. Strzelczyk chciałby, żeby ludzie wierzący w żadnych okolicznościach nie zasłaniali się diabłem: że to on ich zwiódł, skusił, oszukał.

„Chętnie uciekamy w wiarę w to, że zło nie wychodzi nam z serca, tylko przychodzi z zewnątrz – mówi duchowny. – Tak jest bardziej komfortowo. Wtedy możemy pokropić wodą, zamiast się nawracać. Problemem jest i to, że w tych wspólnotach lądują także ludzie o słabej konstrukcji duchowej i psychicznej. Wpadają potem np. w nerwicę natręctw, bo zanim cokolwiek zjedzą, to muszą sprawdzić skąd co jest”.

Katolickie nerwice diabelskie

To może być dla niewierzących czy niepraktykujących zaskoczenie, bo nie zdają sobie sprawy z tego, jak rośnie u nas w różnych niszach, wspólnotach, ruchach ten rodzaj katolicyzmu. „Mnóstwo ludzi boi się wejść do chińskiej restauracji, bo się do nich diabeł przyklei, a nie przejmuje się tym, że nienawidzi sąsiada albo że nienawidzi tego Chińczyka, który tę restaurację prowadzi. Boimy się wpływów magicznych, a nie zwracamy uwagi na grzechy” – stwierdza ks. Strzelczyk i dodaje:

Kto się ujmie za tymi ludźmi, którzy lądują u psychiatrów i psychologów z głębokimi nerwicami, po tym, jak byli uformowani w takiej wykrzywionej teologii? Kto się ujmie za ludźmi, którzy się boją wyjechać za granicę, bo nie wiadomo, co tam będą mogli zjeść? Albo wyjść na ulicę, bo cień Buddy na nich padnie albo cień przechodzącego Chińczyka? Mnóstwo jest ludzi, którzy zostali poharatani przez takie wspólnoty. Katolickie.