Damscy bokserzy

Straż sejmowa wystąpiła na rozkaz w roli damskich bokserów. Umundurowani mężczyźni mocowali się w świątyni demokracji parlamentarnej z matkami dzieci z niepełnosprawnościami. Wideo obejrzały setki tysięcy ludzi.

Na co liczy obecna władza? Po co sięga po takie metody? Jak jej nie wstyd? Szarpanie kobiet w obecności ich dzieci, niemogących stanąć w ich obronie przed przemocą, to widok szokujący nawet dla wiernych wyborców PiS.

Oczywiście nie wszystkich, więc obecna władza doszła widać do wniosku, że sprawa znów się rozejdzie po kościach. Marszałek Senatu odkurzył w tym przeświadczeniu nawet swą wiedzę o epidemiach, by zajść protest pamiętną metodą „na zarazki”, skutecznie wypraktykowaną w celach wyborczych przez posła Kaczyńskiego. Jemu też uszło na sucho sięganie po argumenty rasistowskie.

Pawłowicz i Krynicka przeciw protestowi

Damski bokser to słaby, zakompleksiony facet, bijący w „zaciszu” domowym żonę lub partnerkę. W naszej kulturze to moralne dno. Prawicowy beton łyknął pisowski przekaz: za protestem stoi opozycja, matki się lansują, jak mogą trzymać własne dzieci w takich warunkach? Takie wymówki podsuwają kobiety, posłanki PiS Pawłowicz i Krynicka. Kobiety też mogą być politycznymi damskimi bokserami. W internecie roi się od anonimów kopiujących ich słowa.

Sprawiedliwa Scheuring-Wielgus
Była poseł Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus jest na ten damski boks w polityce odtrutką. Na prawicy zrobiono z niej spryciarę, która na proteście chciała się politycznie wypromować.

To klasyka prawicowej propagandy: ponieważ PiS robi politykę na piarze, to pisowcy przypisują te same intencje swoim przeciwnikom. Ale akurat jej intencje są czyste i przekonujące.

Mediacja Kościoła?
Gdy pani poseł daje świadectwo humanistycznej empatii w Sejmie i mediach, abp Grzegorz Ryś sugeruje z Łodzi, że może Kościół powinien mediować między protestującymi a władzą. Może powinien, ale czemu ta sugestia pada dopiero teraz?

Hierarcha ma zapewne dobre intencje, ale jego wypowiedź jest mętna i nieprzekonująca. Nie chodzi o to, że kard. Nycz odwiedził protestujących „za wiedzą innych biskupów”, tylko o to, że episkopat w ich sprawie nie staje w prawdzie ewangelicznej.

A wszystko to dzieje się w kraju rządzonym dziś przez ludzi „dumnych” ze swej katolickiej tożsamości i ostentacyjnie ją manifestujących przed kamerami.