Klerycy murem za prawicą

Czekamy na jasny i wyraźny głos Kościoła w sprawie niszczenia dialogu i pojednania polsko-żydowskiego, którego patronem był św. Jan Paweł II. Milczenie episkopatu dla katolików będzie sygnałem, że biskupi nie mają uwag, a więc akceptują obecną linię rządu.

A przecież nie byłoby księdza nacjonalisty Jacka Międlara bez przyzwolenia na jego poglądy i postawę wśród kleryków i w seminariach. Właśnie nadszedł moment krytyczny. Czas, by Kościół wyciągnął jak najszybciej wnioski.

Pokazują to badania europeisty Konrada Pędziwiatra z krakowskiego Uniwersytetu Ekonomicznego. Przeprowadzone w tych seminariach, gdzie mu na to pozwoliły władze uczelni kształcących przyszłych księży.

Kształcących? To chyba określenie na wyrost. Kleryków wychowują raczej tzw. media społecznościowe. A te przez nich czytane wychowują do nieufności, jeśli nie do nienawiści, do fałszywego rozumienia patriotyzmu i polskości. Fałszywego, bo zatruwanego agresywnym, wykluczającym, rasistowskim nacjonalizmem.

W efekcie klerycy „stoją murem” za prawicą pisowską. Gorzej: chcieliby mieć przedstawicieli skrajnej prawicy w parlamencie, poseł Winnicki im nie wystarczy. Sympatie centrowe to wśród nich margines, lewicowe – zero.

Ale czy może być inaczej, skoro przełożeni kleryków mają często podobne poglądy i sympatie? Nacjonalista nie wyleczy ich z nacjonalizmu. Wybitny polski socjolog Stefan Czarnowski, prekursor badań nad religijnością ludową, ukuł pojęcie „nacjonalizm wyznaniowy”. Pasuje dobrze do obecnych czasów.

Polski katolicyzm masowy przesuwa się od Jana Pawła II („nacjonalizm nie jest patriotyzmem”) do Golgoty w bazylice licheńskiej i Kościoła o. Rydzyka. To oznacza kult męczeństwa i cierpienia, niechęć do wszelkiej inności społecznej, kulturowej, etnicznej, budowanie wspólnoty drogą wskazywania wrogów wiary, Kościoła, Polski: religia upolityczniona, zinstrumentalizowana, tożsamościowa, późne dziedzictwo kontrreformacji.

Episkopat reaguje za późno i ambiwalentnie. Dobrym dokumentom w rodzaju „Chrześcijański kształt patriotyzmu” zaprzecza kościelna rzeczywistość.

Takie dokumenty są odbierane na „dole” Kościoła jako obce, nieważne, wymuszone przez poprawność polityczną, niepolegające na prawdzie. Podobnie traktowane są wypowiedzi episkopatu i papieża Franciszka wzywające do solidarności z uchodźcami. A duchowni pokroju o. Wiśniewskiego czy bp. Pieronka są ignorowani lub atakowani.

A przecież to oni reprezentują katolicyzm ewangeliczny i w tym duchu powinni być formowani klerycy, a nie w duchu „nacjonalizmu wyznaniowego”.

Jaką przyszłość ma współczesny polski Kościół „nacjonalizmu wyznaniowego”? Marną. Kto szuka w nim ewangelii, nie znajdzie. Kościół głoszący nacjonalizm zamiast Chrystusa przeminie wraz z populistyczną prawicą.