Niech prezydent nie podpisuje

Niech już lepiej podpisze – uważa Jacek Żakowski. Niech podpiszę ustawę, którą Żakowski sam nazywa „ksenofobiczną i antydemokratyczną”. Jestem przeciwnego zdania. Niech nie podpisuje.

To, że podpis dodatkowo pogrąży obecną władzę w oczach międzynarodowej opinii publicznej i kręgach dyplomatycznych na Zachodzie, do mnie nie przemawia jako poważny argument za podpisaniem.

Uważam, że prezydent nie powinien podpisywać tej ustawy w obecnym kształcie. Za to powinien zrobić wszystko, co w jego mocy, by przekonać pana Kaczyńskiego, że upór w tej sprawie przyniesie Polsce więcej strat niż korzyści. Spór nie dotyczy tego, czy Polska ma prawo bronić prawdy historycznej, tylko tego, jakimi metodami. Karaniem czy edukowaniem i wolnością debaty?

W USA na przykład obecna ustawa by nie przeszła, bo na to nie zezwala konstytucyjna ochrona pełnej wolności słowa. Wszelkie opinie, nawet skrajne, są dopuszczone do głosu. Obrażeni mogą dochodzić swych praw w sądach z oskarżeń prywatnych. A przecież na wzory amerykańskie kocha się powoływać polska prawica.

W Europie są różne rozwiązania, niektóre zakazują „kłamstwa oświęcimskiego” i negowania Holocaustu. I my w Polsce idziemy tą drogą. Mamy już na to paragrafy.

Prezydent jest od pilnowania konstytucji i wizerunku państwa polskiego. Nie dopilnował konstytucji w sprawie praworządności, teraz ma szansę dopilnować wizerunku Polski w świecie. To jest jego podstawowy obowiązek. To, a nie troska o interesy jednej partii politycznej. Ta partia kiedyś utraci władzę, a wizerunek Polski trzeba będzie odbudowywać długo i w mozole.

Znów się odradza opinia o naszym kraju jako niezdolnym do stanięcia w prawdzie w sprawie antysemityzmu. A tyle dobrego zrobiliśmy przez ostatnie lata, by pokazać światu, że to nieprawda. Teraz jedną ustawą przekreślamy ten dorobek, w który wkład miał także prezydent Kaczyński.

Wojewoda mazowiecki zamknął przestrzeń wokół ambasady Izraela w Warszawie. To było potrzebne, by nie dopuścić do demonstracji skrajnej prawicy. Ale termin zamknięcia wygasa, a nacjonaliści szykują demonstrację przed pałacem prezydenckim. Już bez przeszkód.

Prezydent nie powinien oglądać się  na ekstremistów niszczących w świecie wizerunek Polski. Ważniejsze jest to, że w sondażu dla Rzeczpospolitej większość pytanych (39:36 proc.)  odpowiada, że ustawę należy wstrzymać.

Nie odmowa podpisu, ale uleganie naciskom zewnętrznym odbiera mu autorytet. Rozumiemy, że wywodzi się z PiS, ale swój urząd zawdzięcza kampanii i wyborcom, a nie partii.

Są sprawy wagi państwowej, ponadpartyjne, i kryzys nowelizacyjny stał się teraz taką sprawą.

Jak na razie premier, minister spraw zagranicznych i bezpośrednie otoczenie prezydenta działają jakby pod urokiem rzuconym na nich przez prezesa. Niech prezydent zdejmie ten urok z obozu władzy. Przysłuży się Polsce. Polityka zagraniczna podporządkowana wyłącznie interesom wewnętrznym obozu rządzącego jest w naszym przypadku grubym błędem. Przyniesie skutki odwrotne od zamierzonych.

Wbrew obecnej oficjalnej propagandzie nie jesteśmy potęgą. Nie możemy istnieć i rozwijać się w izolacji. Geopolityka Polski jest taka, że w naszym egzystencjalnym interesie leży współpraca, a nie konfrontacja. Dzięki członkostwu w UE i NATO zyskaliśmy sprzymierzeńców, którzy dali Polsce gwarancje bezpieczeństwa.

Obecny kryzys wokół nowelizacji tej zdobyczy może ostatecznie zagrozić, jeśli ktoś go nie przetnie. Tym kimś jest dziś prezydent Duda. Jeśli podpisze, znów przyłoży rękę do złej sprawy.