Polak, Turek, duży kłopot

PiS zagrał na nosie Unii Europejskiej i USA. Gdy szef Komisji Europejskiej ogłasza, że dziś – słusznie – nie widzi dla Turcji Erdoğana miejsca w UE, prezydent Duda zapewnia, że Polska pod rządami PiS miejsce dla Turcji jak najbardziej widzi.

Gdy stosunki dwustronne między Niemcami – gdzie żyje największa w Unii mniejszość turecka – i Stanami a obecną Turcją odnotowują zgrzyt za zgrzytem, dygnitarze pisowskiej władzy przyjmują w Warszawie „sułtana”, Zachód się dziwi, a Kreml cieszy. Wbijanie klina między państwa zachodnie to dziś stały element kremlowskiej polityki zagranicznej. Ale czemu mamy w tym pomagać Rosji?

Może dlatego, że kierunek wytyczył poseł Kaczyński. Jeszcze przed puczem chwalił Turcję za to, że jest państwem „poważnym”, bo wymieniła władze i przebudowała elity. Nie wchodził w szczegóły, jakim kosztem, i stawiał Turcję PiS-owi za przykład. Po puczu ani on, ani politycy obecnej władzy wyraźnie od Erdoğana i jego metod się nie odcięli.

Tymczasem nie wiadomo do końca, czy pucz nie był prowokacją, mającą posłużyć ekipie rządzącej za pretekst do rozprawienia się z turecką opozycją. Wiadomo, że po jego zduszeniu ruszyły masowe represje, a Zachód nie mógł zareagować, jak powinien, bo Turcja jest mu potrzebna na południowej flance NATO.

Tak czy inaczej Kaczyński był pod wrażeniem „reform” Erdoğana, który przekształcał Turcję w kraj demokracji fasadowej i państwo umiarkowanie islamskie. A Duda zaprosił go do Polski. Po co? Nawet gdyby miała przynieść wymierne korzyści gospodarcze, to jej kontekst jest taki, że przyniesie Polsce szkody polityczne i wizerunkowe w stolicach zachodnich, bo dziś Erdoğan nie jest w nich mile widziany.

Czy polska prawica ma problem z tym, że prezydent Duda z PiS pomagają propagandzie tureckiej pokazać, że Erdoğan nie jest izolowany w całej Unii? Że jest na cenzurowanym organizacji praw człowieka, nie tylko polityków europejskich? Że islamizuje świecką republikę turecką, w której meczet był podporządkowany rządowi?

W końcu poseł Brudziński przy okazji „Różańca do granic” przypomniał przed kamerami TV, że Jan III Sobieski powstrzymał nawałnicę muzułmańską, a to była przecież wojna chrześcijaństwa z imperium tureckim. Jak to wszystko wytłumaczyć pisowskiemu elektoratowi, niech się martwią pisowscy spin doktorzy. Ale za wizytę należy się polityczna dwója.