Kanapki z kawiorem

Kolejny przykład upadku standardów dziennikarskich pod rządami prezesa Kurskiego. Tym razem w odniesieniu do strajku lekarzy rezydentów.

Sprawę szczegółowo opisuje nasz portal.

Do podłych metod propagandy pisowskiej niestety zaczynamy się przyzwyczajać. Tu liczy się wyłącznie polityka, a nie fakty. Gdy ktoś zostanie okrzyknięty wrogiem, nie ma znaczenia, że wcześniej był przedstawiany w tych samych mediach jako niemal bohater. Tak teraz potraktowano dr Pikulską i co najmniej jeszcze dwoje strajkujących lekarzy. Dlaczego?

Bo pisowską propagandą rządzi paranoja. Ze strajku lekarzy rezydentów uczyniono nowy pucz przeciwko obecnej władzy. Pierwszy na trąbce zagrał oczywiście poseł Kaczyński.

Podczas spotkania z Klubami „Gazety Polskiej” wprawdzie zaznaczył, że rozumie strajk rezydentów, to nie może działać pod wpływem nacisku grupy młodych ludzi (a jakby byli starsi, toby mógł? Ot, czysty pisowski paternalizm): „My rozumiemy ich racje, szanujemy to, nikt nie przeszkadza im strajkować, natomiast z pewnym niepokojem patrzymy na to, że tutaj pojawiają się osoby, które jako żywo ze służbą zdrowia nie mają nic wspólnego, a które próbują z tego robić politykę” – zaznaczył prezes PiS (według relacji PAP).

Proszę, jaki łaskawca: pozwala strajkować, ale już insynuuje, że ktoś próbuje robić na proteście politykę. Tymczasem strajkujący proszą o nieupolitycznianie ich protestu, nie ma żadnych dowodów, że są aktywistami politycznymi, ani że któraś partia opozycyjna kryje się za rezydentami. Na dodatek Kaczyński doskonale wie, że akurat PiS na protestach grup zawodowych chętnie robił swoją politykę w walce z PO.

Nie szkodzi. Internetowe owce pójdą za pasterzem. Tak samo trolle i pracownicy mediów pisowskich, na czele z TVP Info i „Wiadomościami”. Wyprodukują fake newsy za polityczne zamówienie albo z własnej czystej nienawiści. Niejeden z nich zarabia dużo lepiej niż lekarz rezydent, ale nie wstydzi się pisać o kanapkach z kawiorem, którymi rzekomo raczyli się protestujący.

Tak wyszydzano i zakłamywano protesty społeczne w PRL. Kontrolowane przez PZPR media insynuowały, że działacze ówczesnej opozycji demokratycznej to bananowa młodzież, której niczego nie brakuje, albo kolaboranci lub szpiedzy zachodnich imperialistów, sowicie opłacani w dolarach przez CIA.

Przekaz był jasny: Polacy ciężko pracują, budując socjalizm, a tamci się bawią w politykę i czują się bezkarni, bo wielu z nich ma wysoko postawionych tatusiów i wujków.

Prawda jest zaś taka, że Kaczyński boi się protestów społecznych i obywatelskich, którym pisowska propaganda nie może przypiąć łaty polityczno-opozycyjnej. Takich jak czarny protest czy teraz strajk głodowy lekarzy rezydentów.

Dlatego stara się je okiełzać metodą kija i marchewki: rozumiem wasze racje, ale nie będziemy ulegać „naciskom”. Gdy taka taktyka przetrwania i neutralizacji protestu nie działa, do akcji wkracza najgorszy sort pisowskiej propagandy: kłamać i lżyć. A prezes umywa ręce.

PS. Podobno autor materiału oczerniającego bezpodstawnie dr Pikulską został zawieszony, a może nawet zwolniony z TVP. Słusznie, ale kto go tam w ogóle zatrudnił?