Król Filip nie dał rady

Król Filip mógł i powinien być arbitrem w eskalującym konflikcie Madrytu z Katalonią. Lecz nie będzie, bo uznał, że to nie jego rola. Byłoby lepiej, gdyby stanął na gruncie legalizmu konstytucyjnego (co uczynił), ale wezwał przy tym obie elity polityczne, madrycką i katalońską, do rozmów o kryzysie hiszpańskiej demokracji. Jeśli nie król, to kto ma być arbitrem?

Sprawa Katalonii nie jest już wewnętrzną sprawą Hiszpanii, jak chciałyby Madryt i UE. Użycie siły policyjnej zmieniło grę. Wzmocniło propagandowo i politycznie niepodległościowców. Policyjna blokada głosowania zdominowała media europejskie, aspekt jego niekonstytucyjności nie trafiał ludziom do przekonania tak, jak trafiał wolnościowy przekaz kataloński. W takiej sytuacji politycy obu stron nie powinni eskalować konfliktu. A król powinien ich zachęcać do jego deeskalacji.

Sytuacja jest poważna, bo szef katalońskiej autonomii, Carles Puigdemont, dał do zrozumienia, że jednostronna deklaracja niepodległości Katalonii jest kwestią dni. Każdy rozumie, że to pogłębi konflikt i zmusi Unię, choćby nie chciała, do przerwania milczenia w jego sprawie i zajęcia jakiegoś stanowiska. Nawet jeśli z deklaracji nic w praktyce nie wyniknie.

Kryzys kataloński pokazuje, jak potrzebne są niezależne od partii politycznych autorytety moralne. I jak groźna jest sytuacja, kiedy ich zabraknie. Wyobraźmy sobie, że śląski ruch autonomiczny urośnie w siłę i rozkręci kampanię na rzecz referendum, a rząd, pamiętając o słynnej frazie o „ukrytej opcji niemieckiej”, dławi kampanię siłą i aresztuje jej działaczy pod zarzutem działalności wywrotowej.

Do akcji powinienby wkroczyć prezydent Duda, oferując mediację. Ale polski prezydent zachowałby się raczej jak król Filip: odmówiłby mediacji, całą winę za konflikt zrzuciłby na autonomistów. Co wtedy? Pozostaje tylko więcej siły. Lecz w demokracji przemoc państwowa użyta przeciwko nieużywającym siły obywatelom jest porażką. Jak z tego wyjść? Na razie wyjścia nie widać. Ani w Hiszpanii, ani w wyimaginowanym kryzysie śląskim.

PS.

W czwartek sytuacja się zaostrzyła. Wyjścia nadal nie widać, chyba że jeszcze bardziej siłowe. Nawet ewentualna mediacja z udziałem dostojników Kościoła katolickiego w Katalonii zawisła w próżni. Kościół hiszpański pękł według podziału narodowego na Kastylijczyków i Katalończyków. Zawieszenie autonomii to broń atomowa.