Strach Kaczyńskiego, czyli smoleński kordon sanitarny

Poseł Kaczyński, chroniony przez tysiące policjantów i kordon sanitarny z płyt metalowych wysokości półtora metra, wykrzyczał w kolejną miesięcznicę, że odbuduje nam demokrację. Czysty Orwell. Państwo demontujące demokrację Kaczyński nazywa demokratycznym. Państwo pisowskie, niszczące praworządność i ograniczające wolności obywatelskie, nazywa prawdziwym państwem demokratycznym.

Słuchając pokrzykiwań Kaczyńskiego, ma się ochotę go totalnie zbojkotować. Wyłączyć wizję i fonię. Niech krzyczy tylko do swoich. Niech z nimi się okopie w tym kordonie sanitarnym. Wskutek ledwo dwu lat rządów pisowskiej prawicy nasze społeczeństwo jest tak podzielone, że można mówić o podziale strukturalnym. Na Polskę proeuropejską, prozachodnią i Polskę pisowską: niechętną Zachodowi, liberalnej demokracji, starokonserwatywną (nowoczesny konserwatyzm umie wyczuć, kiedy dołączyć do społecznego progresizmu, np. w kwestii praw mniejszości seksualnych czy praw kobiet).

Między tymi Polskami jest jeszcze trzecia: generalnie obojętna, zajęta swymi prywatnymi sprawami. Ponoć to o nią walczą te dwie pierwsze. Być może, ale ważniejsze jest to, że między nimi nie ma komunikacji. Nie tworzymy wspólnoty politycznej ani obywatelskiej. Jesteśmy masą nieudolnie zarządzaną przez pospolitą prawicę i prowincjonalny Kościół narodowy.

Czy do PiS dociera, co zrobił z Polski? Czy dostrzega, że ten kordon, te tysiące policjantów, pokazują, iż rządzący boją się rządzonych? Że sam prezes, wykrzykując swoje frazesy, w istocie demonstruje strach przed społeczeństwem, którego nie zna i nie rozumie, bo siedzi w swym bunkrze na Nowogrodzkiej, odcięty od realnego świata.

Nigdy nie powiedział niczego dobrego o Polsce, jaką budujemy po 1989 r. O jej znanych i nieznanych twórcach: politykach, przedsiębiorcach, uczonych, artystach. Potrafi ten wspólny dorobek tylko dezawuować, siać podejrzenia i nienawiść. To ma być geniusz strategiczny? To ma być nasz zbawiciel? Dajcie spokój. Kaczyński jest za mały na wielkość. Prawdziwy przywódca narodowy łączy, a nie dzieli. Kaczyński otacza się tymi, którzy mu klaszczą, biją pokłony, piszą peany. Wszystko ze strachu przed milczącą większością, która nie wierzy w ten kult jednostki. A może i ze strachu przed Brutusem we własnej partii.

Naturalnie totalny bojkot nie jest dobrą opcją w realnej polityce. PiS nie da się wyłączyć jak telewizor. To jest możliwe w życiu prywatnym, lecz chodzi o to, że wewnętrzna emigracja ułatwia PiS-owi demontaż państwa demokratycznego. Mimo że parlamentarna opozycja dziś nic nie jest w stanie przeprowadzić w Sejmie i Senacie, ma moralny obowiązek punktować fatalne skutki polityki rządowej. Potrzebny jest nacisk obywatelski na rządzących.

Dwuletnie rządy prawicy pisowskiej zasiały w części społeczeństwa strach i beznadzieję. Niechętni prawicy obywatele zaczynają się czuć obco we własnym kraju. PiS chwali się sukcesem gospodarczym, wizytą Trumpa, niwelowaniem nierówności społecznej. Ale w bilansie politycznym te sukcesy nie kompensują powrotu strachu i nieufności, poczucia wyobcowania i poranienia, jakich doświadcza dziś część naszego społeczeństwa. Nie wyrównuje to też szkód wyrządzonych przez obecną władzę wizerunkowi państwa i prawa, sprowadzonych do funkcji usługowych dla PiS. Tego nie da się Kaczyńskiemu wybaczyć.