Saryusz-Wolski wysiada na przystanku „PiS”

Wbrew swemu pompatycznemu tweetowi Jacek Saryusz-Wolski (JSW) nie wysiada na przystanku „Polska”, tylko na przystanku „PiS”.

Znamy zbiegów z PiS przechodzących do PO, ale ruch w drugą stronę jest znacznie słabszy. Ostatni znany polityk, który wbrew wcześniejszym deklaracjom porzucił PO dla PiS, to Jarosław Gowin. Nie jest to tytuł do chwały.

Gratyfikacją od Kaczyńskiego dla Gowina była posada wicepremiera i ministra szkolnictwa wyższego. Czy i jaka będzie gratyfikacja dla JSW, wkrótce się przekonamy. Chodzą słuchy, że to może być posada komisarza w KE lub ministra spraw zagranicznych.

Sugestia we wcześniejszym tweecie JSW, że Platforma to siła niepolska, jest na poziomie pisowskiej propagandy w pamiętnym stylu Jacka Kurskiego (dziadek Tuska służył w Wehrmachcie). Można kłamać, obrażać, insynuować, a zarazem stroić się w piórka patrioty.

JSW insynuuje, że Platforma jest siłą antypolską, „donosi” na Polskę. Domyślamy się, że chodzi o poparcie Platformy i Europejskiej Partii Ludowej dla ubiegłorocznych debat w Parlamencie Europejskim o niszczeniu przez rząd Szydło trójpodziału władzy, czyli ataku na fundament demokratycznego państwa prawa.

Można mieć w tej sprawie inne zdanie, ale osobie z dorobkiem JSW po prostu nie uchodzi taka tendencyjność. Zwłaszcza że Saryusz-Wolski przez długie lata wykonywał z ramienia PO mandat posła do PE. Jeszcze kilka lat temu stał murem za Platformą i bronił Tuska przez zarzutami pisowskiej opozycji.

Działania PO w sprawie niszczenia niezależności Trybunału Konstytucyjnego i reguł praworządności nie były „donosem”, tylko słuszną obroną porządku konstytucyjnego w Polsce. Słuszną i uprawnioną, bo Polska należy do UE i zobowiązała się, wstępując do niej dobrowolnie, z mandatu referendalnego, do przestrzegania zasad UE. Zasady te obejmują wszczęcie procedury sankcyjnej w przypadku udowodnionych poważnych naruszeń praworządności przez władze państwa członkowskiego.

Posunięcie PiS z JSW nazwano już akcją „Polakiem w Polaka”. JSW nie zostanie przewodniczącym Rady Europejskiej, ale wysunięcie jego kandydatury może osłabić szanse Tuska na ponowny wybór na to stanowisko. Unia może odwlec decyzję w tej sprawie. Może pojawić się kolejna kandydatura. Na pewno nie będzie to kandydatura Polki lub Polaka.

O to chodziło Kaczyńskiemu: każdy, byle nie Tusk. Wszystko, tylko nie poparcie Merkel, stawiającej na Tuska. Dorobił do tego fałszywe argumenty o rzekomych „winach” Tuska za Brexit i kryzys w funkcjonowaniu UE.

W rzeczywistości Brexit to wina Camerona i wynik decyzji brytyjskiego „suwerena”, a kryzys sięga korzeniami czasu sprzed przewodnictwa Tuska, ma wiele źródeł i wymaga solidarności i współdziałania, od czego rząd Szydło notorycznie się uchyla.

PiS tak naprawdę widzi przyszłość w Trumpie, a nie w Unii. Tuska chce upokorzyć i zniszczyć politycznie nie z miłości do „europejskiego marzenia”, tylko ze strachu przed jego powrotem do polityki w Polsce i z zemsty za rzekome współsprawstwo katastrofy smoleńskiej.

Saryusz-Wolski, zgadzając się na propozycję PiS, zgodził się w istocie na udział w politycznym planie przekształcania Polski w wodzowskie państwo jednopartyjne. Będzie służył PiS, choć chce służyć Polsce.