Powrót Tuska

Powrót Martina Schulza z Parlamentu Europejskiego do polityki niemieckiej dramatycznie poprawił ostatnie notowania SPD. Angela Merkel może mieć z kim przegrać. Wcześniej obawy budzili antyimigranccy i antyunijni nacjonaliści z AfD. Nie żeby mieli szansę na rządzenie, ale na pewno na znaczącą reprezentację parlamentarną. Jak widać, powrót do polityki krajowej kogoś z mocną pozycją europejską może postawić na nogi własną partię. Donald Tusk i Platforma powinni śledzić politykę niemiecką jeszcze uważniej.

Powrót Schulza radykalnie zmienia sytuację polityczną przed wyborami. Centroprawica CDU w przymierzu z chadecją bawarską CSU szykowała się na starcie z nacjonalistami z AdF bardziej niż na starcie z socjaldemokratami. Wejście Schulza do gry zmusza chadecję niemiecką do korekty kampanii wyborczej. Na szczęście do wyborów pozostało jeszcze sporo czasu.

Schulza poznałem podczas wizyty w PE. Twardy zawodnik, dobrze zorientowany w sprawach polskich. A przy tym mocno proeuropejski. Gdyby został premierem, PiS znalazłby się w nowej sytuacji. Niedawna wizyta Merkel w Warszawie plus wiadomość o wcześniejszym poufnym spotkaniu pani kanclerz z prezesem Kaczyńskim są sygnałem, że przynajmniej w stosunku do Niemiec pisowska władza się reorientuje.

Ponieważ Brytyjczycy wychodzą z Unii, a Orbán flirtuje z Putinem, Kaczyński łagodzi antyniemiecką i eurosceptyczną retorykę PiS. Z kolei Ameryka Trumpa jest nieprzewidywalna, a Francja Le Pen z pewnością nie miałaby o czym rozmawiać z pisowską Warszawą, raczej tylko z Putinem o Warszawie.

Kaczyński dostrzega, że w nowej sytuacji w interesie Polski leży konsolidacja UE. I tu może współpracować i z Merkel, i z Schulzem, którzy też są za konsolidacją i nie będą układali się ponad Polską z Putinem. Może w tym duchu współpracować nawet z Tuskiem i niewykluczone, że ostatecznie Kaczyński nie będzie go kontestował. Zwłaszcza że pozostanie Tuska w Brukseli, bardziej prawdopodobne po wyjeździe z niej Schulza, jest raczej na rękę PiS w polityce krajowej.

A gdyby jednak Tusk nie został w Brukseli na drugą kadencję? Gdyby wrócił do Polski, mimo oczerniającej go kampanii pisowskiej i pogróżek, że go zamkną za Smoleńsk czy AmberGold? Tusk z pewnością procesów się nie boi, ma naturę politycznego samuraja, który trzyma nerwy na wodzy, ale potrafi zadać nagły i silny cios mieczem.

Pytanie, czy tego powrotu oczekują Platforma i jej wyborcy. Ostatnie notowania PO poszły w górę na tle poważnych wpadek wizerunkowych Petru i Kijowskiego. Tusk w Warszawie mógłby być wyzwaniem dla całej obecnej opozycji, nie tylko dla PiS. Mógłby zadziałać efekt Schulza: nagły przypływ energii w Platformie i elektoracie na wieść o powrocie Tuska do czynnej polityki polskiej.

Tusk nie musiałby kandydować na prezydenta, wystarczyłoby, że wszedłby do Sejmu i objął przywództwo opozycji. Byłby w tym na pewno nie gorszy od Schetyny czy Petru. Kaczyński Tuska nie mógłby lekceważyć. To jeden z niewielu liderów, do których czuje respekt i na których punkcie ma obsesje i kompleksy. Jeśli dojdzie do wolnych i uczciwych wyborów parlamentarnych, wynik PiS po czterech latach nie będzie już większościowy.

Możliwe też, że do parlamentu wróci w jakiejś formie lewica. Bez powrotu Tuska taki scenariusz też jest możliwy, ale z Tuskiem polska polityka nabrałaby bardzo pożądanej nowej dynamiki.