Liczą dni Trumpowi

Media, od prawej do lewej, liczą dni prezydentury Trumpa. Dzień numer jeden: kontrowersja na temat frekwencji na uroczystości inauguracyjnej w Waszyngtonie. Plus spotkanie Trumpa z agentami CIA. Dzień drugi: dalej o spotkaniu z CIA: kto siedział w pierwszym rzędzie? Agenci czy podstawieni przez Biały Dom ludzie Trumpa? Plus: relacje Trump-Putin w kontekście zapowiedzi ich spotkania i rosyjskiej akcji bojowej w Syrii z rzekomym udziałem samolotu amerykańskiego.

Na ulicach ani śladu tej gorączki. No ale to jest Kalifornia, gdzie faworytem prezydenckim był senator Sanders, a wiec Trump był blokowany przez demonstrację jego przeciwników. I gdzie wczoraj w wielu miastach odbyły się wielotysięczne marsze kobiet przeciw Trumpowi.

Tymczasem pierwsze dwa dni Trumpa to także początek demontażu dwóch projektów o wielkim znaczeniu. Ustawy zwanej potocznie Obamacare i umowie o wolnym handlu między USA a dwunastu państwami w różnych częściach świata (TPP). Likwidacja Obamacare oznacza odebranie jakiejkolwiek opieki zdrowotnej 20 milionom obywateli.

Likwidacja TTP oznacza, że Trumpowi nie zależy na rodzaju wspólnego rynku amerykańsko-pacyficznego, obejmującego prawie miliard konsumentów. Woli politykę dogadywania się z osobna, bilateralnie. Na to liczy dziś Wielka Brytania, próbująca buforować ekonomiczne wstrząsy po Brexicie.

Media oczywiście mówią i o tym. Ale prawdziwe emocje, po obu stronach, obozu Trumpa i obozu jego przeciwników, budzi Trump. Szok amerykańskiej „dobrej zmiany” wydaje się tak bardzo dzielić społeczeństwo, że o jakiejś stabilizacji na razie nie ma mowy. Ludzie Trumpa narzekają, że przeciwnicy nie chcą odpuścić nowemu prezydentowi choćby przez pierwsze sto dni.

Faktycznie, nie ma przebacz. Wczoraj usłyszałem w prywatnej rozmowie, że dla Trumpa nie ma miejsca w domu mojego rozmówcy. Nie chce go słuchać, nie chce słuchać o nim ani rozmawiać na jego temat. Cóż, to samo słyszałem w niepisowskich domach po wygranej Dudy i Kaczyńskiego. „Dobra zmiana” ma w różnych krajach różne twarze, ale wywołuje wszędzie podobne podziały, chyba nieodwracalne.