Żiżek za Trumpem
Ziżek, ikona nowej lewicy, wolałby Sandersa niż Trumpa. Ale jeśli już ma być republikanin, to Trump, byle tylko nie Ted Cruz.
Naturalnie Żiżek ma swój styl: filozoficznego skandalisty. Chwalił Lenina, może chwalić Trumpa. Tak naprawdę nie jest to pochwała, tylko jak najbardziej uprawnione u intelektualisty prowokowanie do myślenia.
Żiżek prowokuje liberałów (w USA to synonim lewicy): no i co takiego się stanie, gdyby wygrał Trump? Przecież też jest za płacą minimalną, jak wy; za szerokim dostępem do opieki medycznej, jak wy; a na dodatek obiecuje więcej umiarkowania w stosunkach z Rosją czy Izraelem, też jak wy. No i w pojedynkę położył na łopatki Partię Republikańską.
To komplementy inne niż polskich trumpistów. Oni akcentują co innego: że Trump rozgromi korporacje i związane z nimi media, a wtedy runie „nowy porządek światowy”, które one stworzyły i podtrzymują. Tym zachwyca się na przykład WC-Kowboj Cejrowski.
W Polsce nawet prawicowi intelektualiści, jak naczelny „Do Rzeczy” red. Paweł Lisicki, chwalą Trumpa. Ba, Lisicki stawia tezę, że jego wygrana będzie korzystniejsza dla Polski, bo Polska jest konserwatywna jak Trump.
Zachwyty Trumpem na prawicy są zrozumiałe. Ten typ prawicy (ale wcale nie cała prawica) tak ma, że walczy od rana do wieczora i od wieczora do rana z kulturą politycznej poprawności. Nie żeby nie miała ona wad, ale bez przesady. Na pewno mniej niż rasizm i ksenofobia. OK. Ale czemu Trump podoba się lewicowym liderom opinii?
Dla Żiżka prawdziwy wybór byłby między Trumpem a Sandersem. Nie zgadzam się. Sanders miałby mniejsze szanse pokonać Trumpa niż Clinton. Ale opinia rodaka Melanii Trump troszkę pomaga zrozumieć jego słabość do Trumpa (przyprawioną ostrym sosem krytyki i ironii).
Sanders stał się idolem młodego pokolenia lewicowej amerykańskiej inteligencji. Tylko że Ziżek nie dostrzega, iż nie ma ona silnej pozycji w całym obozie Partii Demokratycznej i pani Clinton.
Słowem, Sanders jest kandydatem demokratycznej mniejszości, a do wygranej potrzeba czegoś więcej.
Ziżek stawia też drugą tezę: droga amerykańskiej lewicy musi prowadzić przez elektorat Trumpa, czyli zbiedniałą i sfrustrowaną niższą klasę średnią. Może i tak, ale filozof nie tłumaczy, jakim cudem wyborcy Trumpa mieliby zakochać się w Sandersie, choćby tak jak premier Morawiecki w swoim budżecie. Co więcej, nie wyjaśnia, za jaką cenę lewica miałaby przejąć po Trumpie jego sfrustrowany elektorat.
Słowem, inspiracja, prowokacja, ale brak pomysłu politycznego. Całkiem jak na lewicy w Polsce, która dała się ograć PiS tak boleśnie, że cierpi na tym cała niepisowska część społeczeństwa. Niech ta Clinton już wygra.
Komentarze
Oni tak bardzo męczą się w tym tangu, a wiadomo, że przetrwa tylko Edek i jemu podobni. Ok, mam obniżenie nastroju.
Ni cholery nie rozumiem takiego bałwochwalczego uwielbienia dla Trumpa ze strony naszej tzw prawicy.Że niby ma zniszczyć władzę korporacji i liberalnych mediów i do tego wywrócić światowy porządek niczym nie przymierzając Lenin. Nawet jeżeli sam o tym marzy, to nie ma na to żadnych szans. Po pierwsze USA nie są despotyczną monarchią a on nie będzie cesarzem, po drugie te korporacje są zbyt silne i zbyt bogate, by zrzec się władzy. Nawet gdyby Trump, wzorem Lenina dokonał zamachu stanu to władzy nie utrzyma. Pozostaje mu tylko wpisać się w system
Już dawno zauważono, ze scene polityczna można przedstawiać w postaci okręgu. Opcje skrajne, czyli skrajna lewica i skrajna prawica, sa polozone obok siebie. Na przeciwległym punkcie okręgu plasuje się liberalizm:)) Jeśli już pisałam o tym, przepraszam, że się powtarzam. Ale to samo zycie mnie do tego zmusza:)))
PS. A tak w ogole…nie pierwszy raz lewica zachowuje się jak wymóżdżona kokota, która wprawdzie daje, ale nic w zamian nie otrzymuje
„Całkiem jak na lewicy w Polsce, która dała się ograć PiS-owi tak boleśnie, że cierpi na tym cała niepisowska część społeczeństwa.”
Panie Redaktorze, lewica nie dała się ograć PiS-owi. PiS wprawdzie zręcznie ukradł wiele postulatów lewicy, sama lewica (czy pojedynczy ludzie) zgrzeszyła grzechem niefrasobliwości, ale największą „zasługę” w wyeliminowaniu lewicy z Sejmu mają wszelkiej maści „liberałowie” i „demokraci” z Gazetą Wyborczą na czele. W tych mediach panowała zasada: „o lewicy albo źle, albo nic”. No i w ten sposób liberalne media wspierające PO dały pełnię władzy PiS. Z czego w przypływach wisielczego humoru mam gorzką satysfakcję.
A jeśli chodzi o to, czy wygra Trump, czy Clinton, to ja wierzę panu prof. Hartmanowi, który niedawno napisał, że wygra Trump. Ale to nie ma żadnego znaczenia, kto wygra. Różnica między kandydatami jest taka, jak między coca-colą i pepsi-colą. Jeśli wygra Trump, to tylko zmieni się konstelacja przy „żłobie” – przepraszam za dosadność.
Hillary Rodham to najbardziej inteligentny kandydat od czasu Reagana.
Prawica liczy pewnie na to, że Trump jako prezydent „odczepi się” od pisowskiej rozprawy z liberalną demokracją w Polsce, a że pewnie przy okazji porozumie się z Rosją to w tych kręgach niekoniecznie uważa się za wielką katastrofę. Jeszcze parę lat rządów ministra Macierewicza, a polska armia będzie tak silna, że Ameryka i NATO już do niczego nie będą nam potrzebne. Natomiast dlaczego niektórzy prominentni lewicowcy flirtują z Trumpem jest już większą zagadką. Czyżby byli zmęczeni polityczną poprawnością którą kiedyś sami wymyślili? A może to obawa przed rewolucją zjadającą własne dzieci, gdzie każdy może być posadzony o rasizm, ksenofobie, seksizm, nietolerancje, populizm itp….Doświadczył tego zresztą sam Žižek kiedy napisał, że lewica powinna przestać skandalizować każdą krytykę islamu jako „islamofobie”.
No to rzeczywiście, niech wygra Clinton i wszystko zostanie po staremu…
Panie redaktorze,proszę nie nazywać tych osobników prawicą,ponieważ jest to mieszanie pojęć.Ta grupa którą na własny użytek nazywam pislamistami to jest czystej wody neobolszewia.
Nie ,Trump nie jest za „szerokim dostepem do uslug medycznych”.
P.S. Malo kto w Polsce zwraca uwage na to, ze Trump to notoryczny pieniacz. W kazdej chwili ma otwartych, przynajmniej, kilkadziesiat spraw w sadzie!
Krzysztof Mazur
8 listopada o godz. 21:37
„Hillary Rodham to najbardziej inteligentny kandydat od czasu Reagana”.
Całkiem udana recenzja filmu „Clinton Cash. Everything is for sale”.
Do obejrzenia w sieci.
Oh boy, a ilu komunistow poszlo w koncu za faszystami ?
Pod poprzednim wpisem Gospodarza, dodałem komentarz uzupełniający ocenę zasadności decyzji prokuratury o przeprowadzeniu ekshumacji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.
Zizek przedstawia pewien problem – u nas lata temu go wyartykulowal i znalazl najglupsze (bo falszywe w swej istocie) rozwiazanie R. Bugaj ,,Jak bym nie zaglosowal to zawsze wygrywa Balcerowicz”.
Biedniejaca klasa srednia, a w sumie prawie wszyscy Amerykanie (te mityczne ,,99%”) – ciagle dostaja ,,Balcerowicza” – pomimo zakazu aborcji i obnizki podatkow dla ,,tworcow miejsc pracy” czyli tego mitycznego ,,1%” Miejsca pracy znikaja albo trzeba ciagle pracowac wiecej za mniej – finalnie ladujemy wsrod working poor class. Pomimo legalizacji malzenstw jednoplciowych i marihuany oraz obnizki podatkow dla stworcow miejsc pracy znowu ciagle trzeba pracowac wiecej za mniej – kolejni laduja wsrod working poor class…Korporacje placa groszowe podatki, publiczna sluzba zdrowia oraz edukacja sa co raz gorsze – to wynik koniecznych ciec budzetowych a te sa koniecznoscia bo rzad musial dorzucic kasy bankom a te w tarapaty wpedzila systemowa chciwosc polaczona z kompletna niefrasobliwoscia ,;kolesi z 1%”. Do tego dochodza wojny i wojenki – za ktore rachunki wystawiaja ,,kolesie1%” (przeca Bezpieczenstwo najwazniejsze) a platnikami jest ,;ekipa 99%), nue stac mnie na studia dla mojego dziecka – w sumie juz jego podstawowka byla marna (przypominam – ,,konieczne ciecia”) ale przynajmniej rzad walczy z narkotykami – nie ma kasy na jego studia ale w wrazie co jest na wikt w wiezieniu jak by go zlapali z jointem w kieszeni.
MOZNA SIE W SUMIE WKURZYC, NIEPRAWDAZ Panie Redaktorze.
Zizek wie, ze prawidlowa odpowiedzia na to jest Sanders – problem w tym, ze tak jak i u nas gdy pada haslo ,,Zandberg” odzywa sie chor jego ,,ofiar” czyli tegoz mitycznego ,,1%” Problem w tym, ze nasi ,,nieroszczeniowi antylewacy” w zasadzie w calosci przynaleza do tegoz procenta in spe – na razie z powodu ,,pedalow i lewakow alias wrogow Ojczyzny i wspolnoty narodowej” zarabiaja 2 tys na reke ale czuja wieksza wspolnote z nieboszczykiem Kulczykiem niz z dziewczyna zarabiajaca 2tys na kasie w markecie. Szczegolnie gdyby ta okazala sie ,,lewaczka” . USA staja przed swoim ,,25.10.2015″- moga wybrac zle albo gorzej. My mielismy bardziej demokratyczny wybor ale wybralismy glupio. Na szczescie u nas zanosi sie, ze calkowicie uniemozliwia aborcje i zrobia nam kraj tak jak katolicki Pan Bog przykazal ale na szczescie nie beda bruzdzic CETA. My jeszcze Trumpa nie siegnelismy on czeka: czy to bedzie Leciwy Cap w Muszce czy tez Chodzacy Dowod Jak Alkohol Ryje Leb choc byc moze nasze ,,prawe skrzydlo prawego skrzydla” uwolni nas od dylematow wyborczych na czas dluzszy.ï
Nazywanie Pawła Lisickiego prawicowym intelektualistą to dość ponury żart. Ani on prawicowy, ani – tym bardziej – intelektualista.
Według mnie, ale może się nie znam, Żizek ma rację. Zapowiedzi Trumpa, że żakończy zimnowojenną drakę z Rosją, wygaszenie konflitku konfliktu na Bliskim Wschodzi itp., słowem wycofa się z roli światowego żandarma. Jednak, co najważniejsze, to jego skupienie się na własnej ojczyźnie sprawi, że Polska przestanie być stroną w wojnie rosyjsko-ukraińskiej, przestanie być państwem frontowym. Przestaniemy być poligonem do testowania wynalazków w rodzaju tarczy rakietowej i mieszać się do nie swoich spraw, nie będziemy (czytaj: rozsądni ludzie) już się obawiać, że z Polski zostanie jeden wielki lej, że wyparuje 37 milionów Polaków.
Kaczyński, Macierewicz i inni PiSdioci będą zmuszeni swoje paranoiczne „międzymorskie” rojenia, schować głęboko w gumofilce, tak jak powtórkę z roku 1610.
Owszem, ja rozumiem, że ideały, że bolszewika, „kacapa” goń, goń, goń, że misja, że Ukraina, że razem na „kacapa”, że Wilno zdobędziemy, ale może dajmy sobie spokój z „misją na Wschodzie”, bo żadnej misji oprócz dobrych, przynajmniej neutralnych relacji z Rosją. Dajmy sobie spokój z Ukrainą, najpierw sami zbudujmy, jakieś „nieteoretyczne” państwo, z którym ktokolwiek się liczy.
Bierzmy przykład z Czech, Słowacji, a pewnych dziedzinach nawet z Węgier – polityka wschodnia. Bądźmy pragmatyczni, toteż jeśli Trump wygra i spełni te obietnice w interesującej nas części, to będziemy mieli niepowetowaną okazję, próbować takimi być, a to czy będziemy, to zależy już tylko od nas.
.
— it wasn’t me ! —
.
Panie Antoni !, Patrioty właśnie zdrożały
..)
Niestety, Panie Redaktorze Adamie Szostkiewicz,
nie udało się pokonać demokratce pani Hillary Clinton pokonać w wyborach republikańskiego kandydata na prezydenta USA Donalda Trumpa, miliardera i superpopulistę. Jak podała o 6:30 stacja telewizyjna TVN 24 BIŚ to właśnie on odniósł zwycięstwo i 21 stycznia 2017 r. rozpocznie urzędowanie w Gabinecie Owalnym w Białym Domu jako 45. prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Świat cały wraz z Europą znalazł się zatem na historycznym zakręcie. Zwycięstwo D. Trumpa cieszy zapewnie wszystkich europejskich populistów.
Może Żiżek, jak część marksistów europejskich końca XIX wieku, woli katastrofę, jako prowadzącą do rewolucji, od reform?
Co do Sandersa — z tego co pamiętam, to w badaniach opinii publicznej prowadzonych w czasie prawyborów partyjnych, Sanders wygrywał z Trumpem, a Clinton przegrywała.
Tu, w Polityce przeczytałem, ze Trump ponoć powiedział, że po co z kimś toczyć wojnę jak można robić z nim interesy i już faceta polubiłem. Polubiłem go tez za to, ze głosi iż zakłady produkcyjne muszą wrócić do USA i Amerykanie powinni sami zapracować na swój dobrobyt. Widać, ze ma świadomość, że ci, którzy w zamian za papierki zwane USD wytwarzają większość tego, co Amerykanom potrzeba mogą , gdy sami się wzmocnią mogą powiedzieć im ” walcie się – albo dajecie nam za nasze towary swoje produkty bo inaczej nic nie dostaniecie a my produkcję ograniczymy do tego ile nam samym jest potrzebne.
.
— wyklęty powstań ludu ziemi —
.
No i powstał, pora na Chińczyków,
Polska jak zwykle w awangardzie,
ten Donald Jarka nie przeskoczy,
czuję pokojowego Nobla !
.
..)
Już wiemy.Trump wygrał.Gdyby zrealizował obietnice co do NATO to będziemy mieli sytuację nieco podobną jak przed II-gą wojną a nawet gorszą.Zkonfliktowani z Niemcami i Francją bez baz NATO z OTK i latawcami -dronami,bez surowców a związku z tym bez widoków na przyszłość.Tak oto „wola narodu” skierowała nasz kraj w pułapkę polityczną a niedługo gospodarczą.Trudno mieć do narodu pretensję.Sutuacja podobna jak XVII wieku tylko w innych realiach ale jak zawsze liczy się prywata i osobista zemsta.Rosja nigdy nikomu nie odpuszczała a i tym razem na częściach naszych elit się nie zawiodła.Może gózika nie oddamy ale jak zwykle damy d–py.
MartinHansen.To jeszcze mi powiedz jakie są żródła tej siły Macierewicza bo na razie wszystkie wysychają.
Wierny uczeń prezesa wygrał wybory.A przegra ,jeŻeli będzie realizował bzdury przedwyborcze.
Dawno temu Patti Smith zaśpiewała piosenkę „People have the power”, która stała się hymnem lewicy, nie tylko amerykańskiej. Było to jednak w czasach, gdy lewica broniła interesów klasy pracującej i zwykłych obywateli.
Dziś jest inaczej. Hillary Clinton, uważana za lewicową, zapowiadała dalsze otwarcie rynków i pogłębienie globalizacji, czyli chciała, aby kolejne fabryki przenoszono do Meksyku czy innego Bangladeszu, czyli chciała, aby kolejne miliony Amerykanów stoczyły się w nędzę, a bogaci stali się jeszcze bogatsi, bo w Meksyku zapłacą pracownikom pięć razy mniej, a towary będą sprzedawać w USA po takich samych cenach jak wcześniej. Wynika z tego, że kandydatka zwana lewicową stała na straży interesów najbogatszych, podczas gdy prawicowy Trump, który jest przeciwny globalizacji i „otwartym rynkom”, bronił biedniejszych warstw społeczeństwa. Pod tym względem Sanders ma podobne poglądy jak Trump, podczas gdy Clinton różni się od nich obu o 180 stopni.
Oczywiście nikt nie wie, czy Trumpowi uda się te obietnice zrealizować i czy w ogóle miał taki zamiar, niemniej jednak w kampanii to on reprezentował interesy klasy pracującej i zwykłych obywateli , nie kandydatka zwana lewicową.
Dziś „Power to the people” jest hasłem Trumpa.
USA ! USA ! USA ! USA ! USA !
Może ja źle pamiętam, ale coś mi się wydaje, że wszystkie badania opinii publicznej w USA wskazywały na większe szanse Sandersa w potyczce z Trumpem. W każdym bądź razie to w Sandersie tkwiła emocja, a nie w pani Clinton. Niektórzy polityczni analitycy mimo obrzydzenia woleli wygraną Trumpa, ponieważ są przekonani, że w następnym rozdaniu prezydentem mógłby zostać ktoś o wiele gorszy. I tu możemy nawiązać do Żiżka, który zdaje się myśleć podobnie. To jednak są wszystko intelektualne dywagacje, a zmierzyć się trzeba z faktami. Pierwszy jest taki, że prezydentem został Donald Trump. Dla mnie gość nie jest żadnym konserwatystą, jest raczej libertarianinem. Jestem pewien, że będzie mniejszą katastrofą od Dablju, który „demokratyzował” świat przez dwie kadencja. Skutki widzi nawet ktoś tak głupi jak były prezydent.
Najmądrzejszy dzisiejszy komentarz, jak zwykle, pochodzi z Guardiana: za dużo predicting opnions, za mało listening to them. Nie wiem, czy Sanders wygrałby z Trumpem, wiele wskazuje, że mógłby. Wiem, że HRC nie wygrała i mam satysfakcję, że tego się raczej spodziewałam. Demokraci, przy wybitnym i momentami skandalicznym wsparciu „swoich” mediów (patrz casus NYT), zrobili coś odwrotnego niż Republikanie: skosili kandydata z zewnątrz, który budził entuzjazm. Wynik można więc nazwać triumfem demokracji, he he.
Problemem nie jest brak pomysłu na lewicy, bo pomysł z Sandersem był najlepszy, jaki mógł aktualnie być, a sytuacja wykazywała obiecujące podobieństwo do 2008. Problem jest to, że establishment oślepł, wystawił mierną kandydatkę i oparł kampanię na niedostatkach, faktycznych i niekoniecznie, kontrkandydata. Zobaczymy, kiedy odzyska wzrok 🙂 Może i prędko, bo Stany różnią się od Polski – nawyk i praktyka autorefleksji są tam znacznie lepiej rozwinięte.
Obstawiam – prawdę mówiąc nie od wczoraj – że nazwisko pierwszej amerykańskiej Madame President brzmi Kamala Harris. Hopefully za 4 lata, Obamie też wystarczyła jedna kadencja.
@kaesjot
Fajnie, że pan Trumpa polubił, ale zakłady produkcyjne nie powrócą, co najwyżej zaczną się roboty publiczne, a to coś innego. Trump okłamał sfrustrowanych naiwnych.
Przetacza się przez świat zachodni żądanie o „sprawiedliwy” podział dóbr.Politycy,którzy na tym koniu jadą wygrywają walkę o władzę.Nie ma znaczenia jak się kandytat na przywódcę nazywa i kim jest.Wyborcy tego nie słuchają.Ważne ,że pojawia się szansa,że coś się wyrwie i odreaguje się nazbierane emocje.Jeszcze w przyszłym roku wbory we Francji na które z utęsknieniem i nadzieją patrzy Wielka Brytania a jeśli tam nastąpi wyjście z UE to szykuje się nowy porządek(napewno porządek siły) w Europie.Właściwie to już dzisiaj można powiedzieć o Europie-„dobrze to już było”.Drugie pytanie jakie bedą koszty tych przyszłych przemian.Demokracja to jednak „sprzedajna pani”.
@kaesjot:
Z tego co czytam, to program gospodarczy Trumpa sprowadza się do: obniżki podatków od najbogatszych, niewielkiej podwyżki podatków od najbiedniejszych, zerwaniu umów o wolnym handlu, wprowadzeniu ceł, oraz inwestycjach w infrastrukturę.
Rozpatrując kolejno.
Jeśli rację mają krytycy neoliberalizmu (a sam się tutaj zaliczam), czyli problem tkwi rzeczywiście w przestawieniu reguł przez Reagana, które promowały bogatych kosztem biednych (płacy, pracy, dostępności i jakości usług publicznych), to zmiany podatkowe Trumpa mogą jedynie tę tendencję zmienić, przyczynić się więc z czasem do poważnego kryzysu.
Zwłaszcza, że dochodzimy do punktu „cła”. „Cła” są rodzajem podatku, który bardziej uderzy w biednych (którzy siłą rzeczy muszą proporcjonalnie więcej konsumować) niż bogatych.
Tyle, że o ile podatki Trump być może mógłby zmienić (wielką niewiadomą jest postawa Partii Republikańskiej, ale załóżmy, że to jest bliskie jej stanowisku i mając większość w kongresie i senacie wesprze w tym Trumpa), o tyle wprowadzenie ceł i zerwanie traktatów może być politycznie nierealne.
Ale załóżmy, że Trump to rzeczywiście robi — co się dzieje?
Być może cła wsparłyby amerykański przemysł i wytworzyły miejsca pracy, ale wcześniej uderzyłyby w eksporterów do USA, a to już wizja globalnego kryzysu, który nas tym bardziej powinien obchodzić, że znaczącym eksporterem do USA są Niemcy, ściśle powiązane z polską gospodarką.
Inwestycje w infrastrukturę są trochę jak nasze 500+ — prawie wszyscy mówią, że rząd powinien coś w tym kierunku zrobić (dodam, że to też pomogłoby biedniejszym Amerykanom dając miejsca pracy). Pytanie jednak, jak te wydatki zostaną sfinansowane. I tu Trump mówiący o zachęcaniu biznesu brzmi bardzo niewiarygodnie. Chyba, że sfinansuje to ze zwiększonych podatków i ceł, ale tu wracamy do pytania, kogo podatki i cła obciążą i jak wpłyną na popyt wewnętrzny w Stanach, a za nim na całą gospodarkę na świecie…