4 czerwca i co dalej?

Na rocznicę wyborów parlamentarnych w 1989 r. KOD zapowiada manifestacje w całej Polsce. Mateusz Kijowski powiedział w TVN24, że nie popiera pomysłu przyspieszonych wyborów. Uzasadnił to demokratycznie: że PiS doszedł do władzy drogą demokratycznych wyborów.

Mógł dodać realistycznie, że w obecnym układzie sił w parlamencie i przy pisowskim prezydencie u władzy taki pomysł nie może wchodzić w grę. Tylko powtórka z roku 2007, kiedy PiS sam zgłosił wniosek o przyspieszone wybory, wchodziłaby w grę, lecz nowa władza ma na razie utrzymujące się poparcie sondażowe (choć niższe, niż można by się spodziewać) i nie musi dyscyplinować dwóch partyjek koalicyjnych, bo są one czasem nawet bardziej pisowskie niż sam PiS.

Opozycji pozostaje więc scenariusz wywierania stałej presji na ulicach, w niezależnych mediach i internecie. Oraz przygotowanie się na dzień zero, kiedy PiS utraci władzę. Najlepiej wychodzą manifestacje uliczne. Gorzej z akcją czysto polityczną. Platforma nadal nie stworzyła gabinetu cieni, nie przedstawiła choćby zarysu planu dla Polski po PiS. Same marsze nie wystarczą.

Hasło, że najważniejsze jest wygranie następnych wyborów, to grubo za mało. Trzeba zacząć przekonywać wyborców, dlaczego mają znów głosować na PO, partię, która nie zdołała wygrać po raz trzeci i skutecznie wesprzeć prezydenta, który z niej się wywodził.

Jeśli jest prawdą, że „straszenie PiS” przestało działać (choć każdy dzień po jego podwójnym zwycięstwie pokazuje, że strach jest uzasadniony), to czemu miałoby działać zawołanie, że tylko PO, która ostrzegała, ale przegrała, jest poważną i największą siłą opozycyjną, więc przeciwnicy PiS powinni znów na PO głosować? Mało kto uwierzy w PO bez nowych twarzy, nowych liderów, nowych idei i pomysłów.

Platforma odrzuciła koalicję Wolność, Równość, Demokracja. Oznacza to, że na razie gra w pojedynkę. Jednak sondaże pokazują, że w sumie parlamentarne demokratyczne partie opozycyjne (PO i Nowoczesna, niepewny PSL) miałyby wynik wyborczy podobny, a może nawet lepszy niż obóz pisowski.

Wniosek wydaje się oczywisty. Nowa władza sprawia wrażenie, że zrobi wszystko, by zniszczyć KOD, niezależne media, organizacje pozarządowe, instytucje kultury. Ma do tego siły i środki.

Opozycja nie ma na co czekać. Powinna wspólnym wysiłkiem rozpocząć już teraz, po przewidywanym sukcesie 4 czerwca, rozmowy o stworzeniu wspólnych list bloku demokratycznego. Nie chodzi jeszcze o nazwiska, chodzi o wolę polityczną, o sygnał do wyborców.